Niedziela, 20.01.2019 r.
Pierwsze czytanie: Iz 62,1-5
Nowe imię nadane przez Boga to symboliczny początek nowego etapu życia, znak, że życie to zmieniło się w sposób zasadniczy. Nie każdemu Bóg nadaje nowe imię, ale tylko tym, którym powierza szczególne zadanie. To powołanie opiera się na fundamencie nadziei, jaką Bóg pokłada w człowieku. Bo tylko wtedy jest możliwe pójście za głosem Pana, gdy jesteśmy gotowi pozostawić za sobą swe rozczarowania, pamięć porażek, zmęczenie i zniechęcenie, i jeszcze raz na Jego rozkaz zarzucić sieci, jak zmęczony Piotr, po całonocnej bezowocnej pracy.
Odbudowa Jerozolimy i nadzieje, jakie się z nią wiązały, były dla społeczności Świętego Miasta także wyzwaniem, by pójść za wezwaniem Bożej nadziei, przekreślić złą pamięć wspólną, historyczną i osobistą. Taka odwaga nadziei jest możliwa tylko tam, gdzie motorem działań i najważniejszą motywacją jest miłość. Dlatego oblubienica Jerozolima może rozkwitnąć tylko u boku Oblubieńca.
Psalm responsoryjny: Ps 96(95),1-2a.2b-3.7-8.9.10ac (R.: por. 3)
Istnienie Ludu Bożego to stałe napięcie pomiędzy wyborem, poprzez który Bóg oddzielił swój Lud od innych narodów, oraz misją głoszenia dobrej nowiny o Bogu miłującym wszystkie narody, którego chwała jaśnieje po najdalsze krańce Ziemi. Nawet w czasach, gdy świadomość całkowitego poświęcenia Bogu była w Izraelu bardzo silna – a do takich należał czas odbudowy Jerozolimy po niewoli babilońskiej – nie zapominano o powołaniu Izraela jako „apostoła narodów”.
Drugie czytanie: 1 Kor 12,4-11
Bardzo cenimy sobie szczególne uzdolnienia, jakie posiadamy lub te, które mają inni. Oklaskujemy sportowców, artystów, cenimy naukowców, lekarzy, zdolnych dziennikarzy czy ludzi, którzy posiedli duże kompetencje dzięki swej pasji. Takich osób znamy bardzo wiele, jeśli nie z osobistych kontaktów, to z mediów. Te ostatnie czasem bardziej interesują się samym faktem oryginalności jakiejś cechy czy umiejętności, niż wartością, jaką wnosi ona w życie osób i społeczeństw. W atmosferze wyczynu i sensacji ginie sens, ponieważ jest on związany z tym, co pożyteczne dla innych, co buduje wspólnotę, co wnosi jakieś dobro. To zagubienie sensu uzdolnień, umiejętności czy nietuzinkowych cech wiąże się z zagubieniem Ducha, z zamknięciem się na Niego w skorupie egocentryzmu. Gdy nie żyjemy miłością do Boga, Duchem Miłości, którego posyła On na świat, „zakochujemy” się w sobie.
Ewangelia: J 2,1-11
Kana Galilejska to scena, na której rozgrywa się szczególnie ważny epizod Ewangelii według św. Jana. To, czego Jezus tam dokonał, to pierwszy i modelowy znak, przez który ukazuje nam On chwałę Boga. Oczywiście objawieniem tej chwały nie jest duża ilość trunku czy jego szczególna jakość. Chwała Boga objawia się w tym, że Izrael może radować się życiem, którego źródłem nie jest obfitość plonów w winnicach, ale Boża łaskawość, troska płynąca z miłości. Poza małą grupką uczniów nikt tego jednak nie zauważył. Nie wiemy nawet, czy Jezus został do końca uczty, czy też wyszedł niezauważony, by udać się do Kafarnaum. Do miłości Boga przyzwyczailiśmy się, jest dla nas oczywista tak bardzo, że na co dzień czy w chwilach rozrywki i zabawy często jej nie widzimy.
Poniedziałek, 21.01.2019 r.
Pierwsze czytanie: Hbr 5,1-10
Doświadczenie własnej słabości nie jest przyjemne, ponieważ uderza w naszą miłość własną. Wolimy zdecydowanie widzieć własną sprawność, biegłość, sukcesy, niż konfrontować się z sytuacjami demaskującymi naszą bezradność, ograniczenia, z naszymi porażkami czy wręcz klęskami. Współczucie dla słabości innych to najlepsze, co może się zdarzyć w chwilach doświadczenia słabości własnej, lecz nie jest to jedyny możliwy kierunek, w jakim może rozwinąć się taka sytuacja. Trzeba wysiłku, nieraz ogromnego, by nie tylko podnieść się z upadku, ale powstać jako człowiek wrażliwszy, bardziej kochający bliźnich. Dla niektórych na przykład uwolnienie się od nałogu staje się powodem, by na wszystkich wokół patrzeć z góry, jako na ludzi, którzy nie doświadczyli w życiu poważnej próby, albo takich, którzy w chwili próby poddali się. Jezus Chrystus przyjął doświadczenie ludzkiej słabości, by bardziej kochać nas, którzy z własnymi słabościami po prostu przegrywamy. Wniósł w ten sposób miłość w świat naszych klęsk, byśmy się tej miłości mogli uczyć. Lęk przedśmiertelny, modlitewne zmaganie się, które przeżył dla nas Zbawiciel, to lekcja, czym jest współczucie. Nie wyraża go rzucona biedakowi jałmużna, ale doświadczenie własnego ubóstwa i ograniczeń z miłości do bliźniego.
Psalm responsoryjny: Ps 110(109),1b-2.3-4 (R.: por. 4b)
Słowa skierowane do któregoś z królów Judei obejmujących tron w Jerozolimie mówiące o tym, że Jahwe będzie się nim opiekował jak swym synem, zdawały się stracić sens, gdy zmieni się ustrój i sytuacja polityczna. Uczniowie Jezusa nadali im nowy sens, gdy czytali je, odnosząc ich sens do Syna Bożego, Jezusa Chrystusa. Uczmy się od pierwszych chrześcijan, że całe Pismo Święte mówi o Jezusie, że w każdym Jego słowie słyszymy echo Słowa, które stało się ciałem.
Ewangelia: Mk 2,18-22
Nasze czasy gonią za nowością. Urządzenia techniczne lub pojazdy mechaniczne po dwóch czy trzech latach są już przestarzałe, ubrania są na jeden sezon, książki czy utwory muzyczne będące przebojami, po bardzo krótkim czasie odchodzą w niepamięć. Żyjemy w zalewie nowości, który czasem unosi nas ze swym prądem. Nie o takiej nowości mówi swym uczniom Pan Jezus. Chodzi Mu, bowiem, o nowość płynącą z wnętrza, wnoszoną do ludzkiej duszy przez Boga, jako Jego łaska. Nowe wino i naczynia do jego przechowywania, nowa łata na nowym ubraniu – to obrazy wewnętrznej spójności kogoś, kto przyjął Boga za najwyższe dobro swego życia, swą największą miłość.
[dzien 2]
Wtorek, 22.01.2019 r.
Pierwsze czytanie: Hbr 6,10-20
Cierpliwość nie jest naszą mocną stroną. Zresztą jak ma być w świecie, w którym kilkudziesięciosekundowe oczekiwanie na otwarcie się systemu operacyjnego komputera to już powód do złości i postanowienia, by wymienić tego grata na coś szybszego, a zagapienie się kierowcy przed nami na zmianę świateł to niewybaczalna zbrodnia pozbawiająca nas czasem całej minuty. Także stałość nie jest elementem naszego świata. Zmiana miejsca pracy to coś normalnego, zmiana typu pracy to coś, co statystycznie czeka każdego pięć razy w życiu. Zmiana współmałżonka czy partnera życiowego bywa przedstawiana jako element osobistego rozwoju.
Więź między Bogiem a Abrahamem opiera się na niezmienności Bożych obietnic i cierpliwości Abrahama. Dlatego jest to poważne zaangażowanie, nadające wartość nie tylko życiu doczesnemu, ale nadziei dotyczącej wieczności. Naszą wieczność budujemy przez cierpliwość i wierność w małych rzeczach, jakie Bóg złożył w nasze ręce w doczesności. Cierpliwości uczymy się, towarzysząc Chrystusowi w Ogrójcu, czuwając na modlitwie tak, jak chciał, by czuwali Jego uczniowie. Tam uczymy się, bowiem, przyjmować drogę, którą Bóg nas prowadzi do siebie. Jest to droga długa, przemierzana krok po kroku. Jej cel nosimy w sobie, tam, gdzie przechowujemy pamięć o przymierzu z Bogiem.
Psalm responsoryjny: Ps 111(110),1b-2.4-5.9.10c (R.: 5)
O ilu rzeczach zapominamy każdego dnia. Sprawy ważne są wypierane z naszej pamięci przez jeszcze ważniejsze. Zostaje w niej to, czym naprawdę żyjemy, co dla nas ma absolutnie witalne znaczenie. Bóg nie zapomina o przymierzu. Ono jest dla Niego ważne. Jeśli zapominam o modlitwie, poście, co to znaczy? Skąd się bierze taka nieuwaga?
Ewangelia: Mk 2,23-28
Czytanie starych ksiąg to zajęcie dla ludzi, którzy nie mają nic lepszego do roboty. Interesuje nas, jak my mamy żyć, a nie jak dawne przekazy relacjonują życie osób dawno zmarłych. Z drugiej zaś strony gubimy się w życiu. Podpieramy się sztywnymi instrukcjami i procedurami, chcemy jasnych przepisów na życie, w poszukiwaniu których wertujemy poradniki. Słuchamy różnych trenerów i coachów, by nam wytłumaczyli, kim jesteśmy i po co żyjemy. Te dobre rady gotowiśmy kupować za wielkie pieniądze. Chrystus uczy nas, byśmy szukali prawdy o sobie i naszym życiu w Piśmie Świętym przemodlonym i przemedytowanym, mówiącym o miłości i trosce Boga o człowieka.
[dzien 3]
Środa, 23.01.2019 r.
Pierwsze czytanie: Hbr 7,1-3.15-17
Kapłani, którzy byli dopuszczani do posługi w świątyni Jerozolimskiej, byli potomkami Aarona. Ich rodowody zachowywano, jak w I Rzeczpospolitej patenty szlacheckie, bowiem one decydowały o zaliczeniu do tej prestiżowej kategorii społecznej. Jezus z Nazaretu pochodził z Domu Dawida, nie był więc kapłanem w tym rozumieniu. Dlatego autor Listu do Hebrajczyków odwołuje się do kapłana związanego z Jerozolimą, ale nie z przybytkiem wzniesionym na Syjonie. Melchizedek nie był członkiem Ludu Wybranego, więc słusznie Jean Danièlou pisze o nim jako o jednym ze świętych pogan Starego Testamentu. Kapłaństwo Chrystusowe, znajdując swe wyjaśnienie w tej postaci, nie jest więc dziedziczne, zależne od powiązań międzyludzkich. Jest darem i dziełem samego Boga, jak Melchizedek, który stanął na drodze Abrahama, by za niego złożyć ofiarę Bogu.
Melchizedek jest dla chrześcijan postacią, która nie tyle zapowiada, ile lepiej pozwala zrozumieć Jezusa Chrystusa. Jednak jego posługa kapłańska nie angażuje go jako ofiary, a tylko jako ofiarnika składającego na ołtarzu plony ziemi: chleb i wino (Rdz 14,18). Jezus na ofiarę oddał swe ciało i krew, swoje życie, więc Jego kapłaństwo jest czymś nieskończenie większym od posługi Melchizedeka, którą Abraham uczcił dziesięciną.
Psalm responsoryjny: Ps 110(109),1b-2.3-4 (R.: por. 4b)
Bogowie bliskowschodnich mitologii mieli swe boskie małżonki, a z nimi – synów i córki. Łatwo więc można było wytłumaczyć sobie, kim jest na przykład syn boga Ana, Enlil. Gdy jednak mówi się o synu Jahwe, którego On sam zrodził, to musimy zdać sobie sprawę, że nie mówimy o procesach naturalnej reprodukcji. Obraz rosy, która pojawia się pozornie znikąd i ożywia spaloną słonecznym upałem ziemię, obrazuje tę trudną prawdę wiary.
Ewangelia: Mk 3,1-6
Zachowanie Jezusa było prowokacyjne, bowiem wiedział, że gdy dokona uzdrowienia, nie może liczyć na oklaski, ale na kontrowersję i oskarżenia. Uzdrowienia dokonał, by pokazać, co jest dla Niego prawdziwą czcią wobec Boga: czynienie dobra i ratowanie życia. Tyle, że gdyby Jezus uzdrowił chorego dzień później, zarówno zmieniłby jego życie, jak też uszanował nakazany przez Boga w Prawie sposób świętowania szabatu. On jednak chce pokazać, że to On decyduje, co jest właściwym sposobem zachowywania Prawa. Słowa wypowiedziane przy okazji sporu o łuskanie przez uczniów kłosów w szabat, i tu są kluczem do zrozumienia Jego postawy. Jezus jest panem szabatu, Jego zbawcze działanie wyznacza nowe standardy, zmieniające wpisany w porządek stworzenia rytm tygodnia z dniem odpoczynku. On jest oblubieńcem, którego obecność wyznacza czas świętowania, a nieobecność – czas postu.
[dzien 4]
Czwartek, 24.01.2019 r.
Pierwsze czytanie: Hbr 7,25-8,6
Przymioty Chrystusa-Arcykapłana, które wylicza List do Hebrajczyków, wywołują rumieniec zawstydzenia na twarzy każdego, komu przypisuje się tytuł kapłana, zwłaszcza w połączeniu z określeniem alter Christus (drugi Chrystus). Jakikolwiek dziennikarski czy filmowy obraz wad i przewinień kleru nie jest tak zawstydzający, jak ten ideał obecny na kartach Pisma Świętego. U osób, patrzących na kapłanów z perspektywy tego tekstu zaś zrodzić się może pewne rozczarowanie. Księża nie są tacy, jak Jezus Chrystus Arcykapłan Nowego Przymierza. Protestanckie wspólnoty chrześcijańskie zrezygnowały z sakramentalnego kapłaństwa, zastępując ją urzędniczą i nauczycielską posługą pastorów. Jest to swoisty akt pokory, ale jednak Chrystus powołał swych uczniów, by wypełniali we wspólnocie Kościoła w Jego imieniu posługę zawiązywania i rozwiązywania, powierzył im władzę kluczy, posłał ich, aby odpuszczali grzechy i na Jego pamiątkę łamali chleb. Przy niedostatkach ich wiary, ociężałości serca, niezdolności do rozumienia, powołał ich jako znak swego miłosierdzia, które szuka w człowieku nie tego, co słabe, ale tego, co jest obrazem zarówno Boga-Stwórcy, jak i Syna Bożego, miłującego swoich do końca. Sakramentalne kapłaństwo to dar najpierw dla tych, którzy są powołani do tej posługi: ogromny i niezasłużony kredyt zaufania. Dla innych członków Kościoła to zaproszenie do nadziei na to, że człowiek może nieść w świecie wysoko podniesiony i niezbrukany sztandar Bożej miłości.
Psalm responsoryjny: Ps 40(39),7-8a.8b-10.17 (R.: por. 8a i 9a)
Nie napiszą o nas może w żadnej książce, nie będzie nam dane wystąpić wobec wielkiego audytorium, a może nawet wcale nam na tym nie zależy. Większość ludzi woli wieść żywot cichy i spokojny (por. 1 Tm 2,2), by skupić się na tym, co najważniejsze, a nie na szukaniu sławy. Jednak nie tylko pogoń za sławą może nas odciągnąć od tego, do czego Bóg nas powołał, lecz także unikanie wysuwania się przed szereg, ucieczka przed wyzwaniami i związanym z nimi stresem. Czasem trzeba przemówić odważnie, zachować się tak, jak nam nakazuje nasza wiara i miłość do Boga.
Ewangelia: Mk 3,7-12
Popularność jest męcząca – często słowa te słyszymy z ust ludzi, którzy wszystko są w stanie poświęcić, byle tylko było o nich głośno. Gorzej jeszcze, gdy ktoś chce zasłynąć nawet za cenę popełnienia zbrodni. Jezus stał się sławny i sława ta Go osacza. Jednak nie boi się tego, że ludzie Go znają, lecz tego, że nie znają, czy raczej nie chcą znać istoty Jego misji, widzą Go tylko jako narzędzie do zaspokojenia swych potrzeb i realizacji swych planów. Nie ucieka przed sławą, nie zamyka ust demonów, kierując się skromnością. Nie chce, by widziano w Nim tylko uzdrowiciela i egzorcystę, bo to przesłoniłoby istotę zbawienia.
[dzien 5]
Piątek, 25.01.2019 r.- święto Nawrócenia św. Pawła
Pierwsze czytanie: Dz 22,3-16
Wydarzenie pod Damaszkiem, które z Saula z Tarsu, gorliwego faryzeusza prześladującego chrześcijan, uczyniło gorliwego wyznawcę i apostoła Jezusa Chrystusa, zrelacjonowane jest na kartach Dziejów Apostolskich trzy razy. Pierwszy raz opowiada je narrator, a potem przytoczone są relacje samego Pawła, złożone wobec swych rodaków, po hebrajsku, oraz – tym razem po grecku – wobec Heroda Agryppy. Czytelnik może się dziwić tej częstotliwości, zwłaszcza że opowieści te, choć różnią się drobnymi detalami, wyraźnie odnoszą się do jednego wydarzenia i w zasadzie są ze sobą zgodne. Także w Liście do Galatów (1,12) robi aluzję do tego wydarzenia. Dlaczego Paweł wciąż do niego powraca? Dlaczego jest to ważny element jego przepowiadania? Bo spotkał wtedy Chrystusa, rozmawiał z Nim, i to zmieniło jego życie.
Nawrócenie św. Pawła przypomina nam, że każde nawrócenie to nie tylko proces intelektualny, polegający na ocenie argumentów przemawiających za prawdziwością wiary. To przede wszystkim wydarzenie między osobami, z których jedną jest Bóg objawiający się człowiekowi. Racjonalne fundamenty wiary są zawsze zarazem fundamentem wątpliwości, taka jest bowiem natura ludzkiej racjonalności, że karmi się pytaniami i kwestionowaniem już zdefiniowanych odpowiedzi. Pewna może być tylko więź między osobami.
Psalm responsoryjny: Ps 117(116),1-2
Najkrótszy w całym Piśmie Świętym psalm jest wezwaniem do wychwalania Boga, skierowanym do wszystkich ludów i narodów Ziemi. Choć wyznawcy judaizmu prowadzili w czasach pierwotnego chrześcijaństwa intensywną akcję misyjną polegającą na przyciąganiu do wspólnot synagogalnych nie-Żydów, to dopiero chrześcijanie poszli aż na krańce świata z dobrą nowiną o zbawieniu, jakim Bóg obdarza każdego człowieka. Jest to owoc Chrystusowej męki i Jego zmartwychwstania.
Ewangelia: Mk 16,15-18
Zakończenie Ewangelii według św. Marka to tekst, który budzi wiele dyskusji wśród komentatorów, ponieważ pewna część najstarszych rękopisów kończy się dość zaskakująco, bowiem pozostawia czytelnika z obrazem kobiet, które w wielkim przerażeniu odeszły od pustego grobu Jezusa. Tak zwane dłuższe zakończenie tej Ewangelii pokazuje natomiast spotkania Chrystusa z Marią Magdaleną i uczniami po zmartwychwstaniu. Jednak świadectwa tych osób nie spotykają się z wiarą pozostałych członków wspólnoty, która skupiła się wokół Jezusa. Dopiero ukazanie się Pana całej grupie Jedenastu sprawiło, że ten opór ich serca został przełamany. Im, którym „wyrzucał (…) brak wiary” (Mk 16,14), powierzył misję głoszenia dobrej nowiny o królestwie, chrzczenia. Wyposaża ich w możliwość czynienia znaków, które mają potwierdzić ich nauczanie. Dzielenie się Ewangelią nie jest wynikiem nadmiaru wiary, ale sposobem jej umacniania. Dotyczy to także i nas.
[dzien 6]
Sobota, 26.01.2019 r.
Pierwsze czytanie: 2 Tm 1,1-8
Życiowe przeciwności, porażki i frustracje spowodowane krzyżowaniem się naszych planów życiowych, odbierają nam zwykle poczucie pewności siebie. Uczymy się ostrożności, asekuranctwa, czyli „tak zwanej życiowej mądrości” (A. Osiecka).
Świętego Pawła Apostoła uwięzienie i groźba śmierci nie powodują takiego nadwątlenia morale, upadku na duchu. Słabość ducha ludzkiego jest bowiem w jego przypadku podtrzymywana przez moc Ducha Bożego, dawcy charyzmatów. Męstwo wobec tego, co w życiu trudne, polega na nieporzucaniu nadziei, nieuleganiu lękowi. Takie męstwo nie przychodzi jednak bez trudu, to nie fanfaronada czy bohaterszczyzna, ale prawdziwe bohaterstwo trwania przy prawdzie tylko dlatego, że jest prawdą, przy dobru – bo jest dobrem. Taka postawa jest testem na bezinteresowność, bowiem gdy możemy uniknąć przykrości, problemów czy cierpień za cenę małoduszności lub tchórzostwa, a tego nie czynimy, płacimy określoną cenę. Nie ma jednak ani wiary, ani nadziei, ani tym bardziej miłości, gdy nie ma w nas gotowości do zapłacenia własnym prestiżem, komfortem, zdrowiem lub życiem. To mądrość bardzo „nieżyciowa”, ale bez niej nie da się przeżyć życia godnie, przejść przez ziemię tak, aby na koniec odłożono dla nas wieniec sprawiedliwości (2 Tm 4,8).
Psalm responsoryjny: Ps 96,1-2.3.7-8a i 10
Bóg jako Król i Sędzia wszystkich narodów, o którym mówi Psalm 96,10, objawia się przez tych, którzy żyją po to, by o Nim świadczyć, zawsze świadomi Jego majestatu. Nie oznacza to porzucenia swego rodzinnego kraju i wędrówki na inny kontynent, by tam być misjonarzem. O wiele trudniej jest świadczyć o Bogu w zeświecczonym świecie postchrześcijańskim, w Europie, która wyparła Ewangelię ze swej pamięci, ze swego sumienia.
Ewangelia: Łk 10,1-9
Statystycy badający sytuację Kościoła, biją na alarm z powodu spadku powołań kapłańskich lub też wybuchają entuzjazmem, ponieważ ten spadkowy trend się zahamowuje w niektórych latach. Słowa Pana Jezusa uczą nas patrzeć poza statystyki, bowiem wskazują na to, że gospodarzem żniwa jest Bóg, który posyła tylu robotników, ilu chce. Ważne jest przede wszystkim, by robotnicy pracowali rzetelnie, z pełnym poświęceniem, bez oglądania się za siebie czy liczenia własnych ewentualnych korzyści. Nie w liczbie robotników leżą źródła sukcesu żniwa ewangelizacji, ale w tym, byśmy uznali, że to Jego dzieło, nie nasze. Prawdziwi Boży robotnicy niosą pokój, punktem odniesienia dla ich misji jest nie ulotny klimat współczesności, ale bliskość Królestwa Bożego.