[dzien 1]
Niedziela, 2.12.2018 r.
Pierwsze czytanie: Jr 33, 14-16
Te trzy wersety Księgi Jeremiasza to jedna z tych sytuacji, kiedy Bóg przemawia do nas w nieoczywisty sposób, używając subtelnej gry oczywistymi dotychczas motywami biblijnymi. Skoro pojawia się tutaj zapowiedź mesjańska „owych dni”, to w naturalny sposób pojawia się Dawid – wzór królów judejskich, także Juda, dostępująca zbawienia oraz Jerozolima, Miasto Pokoju, stolica Judy i miejsce przebywania Boga, która wreszcie „będzie trwać bezpiecznie”. Zaskakuje jednak początek dzisiejszego czytania, w którym zapowiedź nie ogranicza się jedynie do Królestwa Południowego – Judy, ale obejmuje także Izrael, Państwo Północne ze stolicą w Samarii, który w przeważającej części Starego Testamentu przedstawia jakikolwiek pożytek dla Judy tylko wtedy, gdy służy, jako przykład nieposłuszeństwa Bogu i idącej za tym Bożej kary. Mamy, więc do czynienia z sytuacją, w której pierwotna jedność Narodu Wybranego została zerwana i tylko jedna ze stron wciąż mogła wielbić Boga w Jego świątyni w Jerozolimie.
Historia biblijna uczy nas, jak odnosić się do sytuacji, w której znajduje się dziś chrześcijaństwo. Pozorny dysonans tkwiący w dzisiejszym czytaniu skłania do refleksji nad tym, jakie jest zadanie i miejsce Kościoła Katolickiego w świecie chrześcijańskim. Przypomina także, że choć to na ołtarzach Kościoła powszechnego Chrystus codziennie uobecnia swoją Ofiarę, to trudno uwierzyć w to, aby Jego obietnice nie obejmowały wszystkich ochrzczonych i wszystkich ludzi dobrej woli. Sakramenty nie istnieją same dla siebie, są skierowane ku zewnętrznym podmiotom. Skoro, więc nazywamy Kościół „sakramentem zbawienia”, to jego pośrednictwo w zbawieniu również winno być skierowane na zewnątrz.
Psalm responsoryjny: Ps 25 (24), 4-5. 8-9. 10 i 14
W życiu duchowym ważne jest ciągłe wzrastanie i bezustanna weryfikacja drogi, którą podążamy, zgodnie z mapą, którą stanowi dla nas Chrystus. Psalmista zwraca się do Boga na początku drogi z prośbą o poznanie jej, następnie o naukę podążania nią. Nie kończy jednak na tym. Wkraczając na ścieżkę wiary, przyznaje przed samym sobą, że mimo to nadal potrzebuje Bożego prowadzenia. Wznoszenie duszy do Boga to nieustanny wysiłek wsłuchiwania się w Jego Słowo – nie dla samego słuchania, a dla codziennego konfrontowania go z tym, co nadal potrzebuje w nas nawrócenia.
Drugie czytanie: 1 Tes 3, 12 – 4, 2
We fragmencie Listu do Tesaloniczan św. Paweł zdaje się sprzeciwiać socjologicznej prawdzie, że kondycja władców jest odzwierciedleniem kondycji społeczeństwa. Nie ma wątpliwości co do tego, że księża i biskupi są brani z ludu, jednak św. Paweł pokazuje, że to od góry powinien iść przykład “nienagannej świętości” oraz czynnej miłości. Boży porządek spraw tego się domaga. Zwłaszcza w czasach “nowej ewangelizacji”, czyli sytuacji, w której wielu ochrzczonych nie wierzy, Ci, którzy zdecydowali się pójść za Chrystusem, zarówno duchowni, jak i świeccy, powinni zdawać sobie sprawę z odpowiedzialności świadczenia swoim stylem życia, jaką kładzie na nich słowo Boże.
Ewangelia: Łk 21, 25-28. 34-36
Z reguły na takie zapowiedzi patrzy się jak na wizje paruzji zaplanowanej przez Boga, w których zjawisko powszechnej zagłady Ziemi to efekt nadprzyrodzonego działania Bożego. A co, jeżeli data tych wydarzeń, choć oczywiście znana Jemu, zostanie ustalona przez znane nam w XXI wieku zagrożenia, takie jak burze słoneczne, wojna atomowa lub zmiany klimatu? Może w tym niesłychanie trudnym czasie Chrystus w swoim nieskończonym miłosierdziu powtórnie zejdzie na Ziemię, jako Zbawca, aby być z nami w ostatnich chwilach i wprowadzić nas do Nowej Ziemi?
U początku adwentu słowami św. Łukasza Bóg budzi nas z letargu. Czuwajmy i módlmy się, bo zarówno nasza śmierć, jak i koniec świata przyjdą znienacka.
[dzien 2]
Poniedziałek, 3.12.2018 r.
Pierwsze czytanie: Iz 2, 1-5
Si vis pacem, para bellum. “Jeśli chcesz pokoju, gotuj się do wojny”. To przysłowie łacińskie wyraża starożytne przekonanie o tym, że pokój można uzyskać jedynie na drodze aktywnego działania – zazwyczaj zbrojnego. Pacyfizm, choć jako idea pokrywa się niejako z przesłaniem chrześcijańskim, pozostaje jednak tylko utopią. Smutna rzeczywistość doczesnego świata wygląda tak, że państwa muszą być uzbrojone, aby zapewnić bezpieczeństwo obywatelom. Chrystus również nie uzyskuje pokoju poprzez zaniechanie działania. Dla uzyskania prawdziwego pokoju, w Wielką Noc, w której “łączy się niebo z ziemią; sprawy ludzkie ze sprawami Boskimi” Jezus pokonuje śmierć w sobie. Oto prawdziwy pokój, który pozwala przekuć miecze na lemiesze, a karabiny przetopić na narzędzia: pokój serca, jakim Chrystus obdarza swoich uczniów. Hebrajskie szalom (pokój) nie oznacza jedynie braku wrogości, ale “stan bycia radosnym i uzdrowionym, stan posiadania harmonijnej relacji ze Stwórcą” (Kręcidło, Pojednanie w ST).
Uzdolnieni przez Chrystusa powinniśmy zawsze nieść obiecany przez Izajasza pokój ludziom wokół nas, wspierać działania na rzecz zakończenia toczących się wojen oraz głosić nadejście powszechnego pokoju w dniach powtórnego przyjścia Jezusa na Ziemię.
Psalm responsoryjny: Ps 122 (121), 1b-2. 4-5. 6-7. 8-9 (R.: por. 1bc)
Wyjątkowe znaczenie Jerozolimy wynikało z obecności Świątyni w obrębie jej murów oraz zamieszkującego ją Ludu Bożego. Izraelici nie pielgrzymowali do miasta, lecz do Boga. Również nasze pielgrzymowanie do świętych miejsc odnajduje swoje właściwe znaczenie w ukierunkowaniu na Boga i na braci – tych, z którymi pielgrzymujemy oraz tych, za których ofiarujemy trud pielgrzymowania. Droga do Częstochowy czy Ziemi Świętej jest radosną wędrówką na spotkanie Pana.
Ewangelia: Mt 8, 5-11
Wielu prosiło Jezusa o cuda. Wyjątkowość wiary setnika nie wynika z jego prośby, ale z pokory, jaka jej towarzyszyła, oraz realnego przekonania o tym, że Chrystus go wysłucha. Nie potrzebuje od Niego podtrzymującej nadzieję obecności, nie liczy na bycie świadkiem cudu. Pragnie uzdrowienia sługi, uznaje wielkość Jezusa i jego zdolność do uczynienia cudu, więc prosi Go o pomoc – i tyle mu wystarcza.
[dzien 3]
Wtorek, 4.12.2018 r.
Pierwsze czytanie: Iz 11, 1-10
Jesse był ojcem króla Dawida, który w księgach prorockich stał się pierwowzorem oczekiwanego Mesjasza. Ewangelia św. Mateusza rozpoczyna się od rodowodu Jezusa, który wskazuje, że Jezus jest ową “różdżką” (czyli gałązką) z pnia Jessego. Chrystus należy do rodu Dawida jedynie z ziemskiego punktu widzenia – poprzez swojego przybranego ojca, Józefa. W rzeczywistości Jego pochodzenie i Jego misja mesjańska wykraczają daleko poza społeczno-polityczne nadzieje okupowanego przez Imperium Rzymskie Izraela. Kosmiczny wymiar zbawienia, które miał przynieść Mesjasz, nie był jednak obcy Izajaszowi. Prorok maluje przed nami utopijny obraz, w którym do weganizmu dają się przekonać nie tylko ludzie, ale także zwierzęta. Izajasz pragnie w ten sposób wyrazić, kim będzie Mesjasz. Jego podstawowym atrybutem, jako Księcia Pokoju, będzie pełna powszechnego pokoju sprawiedliwość i znajomość Pana. “Owego dnia to się stanie: Korzeń Jessego stać będzie na znak dla narodów, do niego ludy przyjdą po radę, i sławne będzie miejsce jego spoczynku.” Krzyż Chrystusa stanął, jako znak zbawienia dla wszystkich narodów. Módlmy się o pokój dla Jerozolimy, aby to święte miasto, kryjące ziemski grób Zbawiciela, nie pozostawało dłużej obszarem wojny i ludzkiego cierpienia.
Psalm responsoryjny: Ps 72 (71), 1b-2. 7-8. 12-13. 17 (R.: por. 7)
„Pokój zakwitnie, kiedy Pan przybędzie”. Kierując się żelaznymi zasadami logiki oznacza to, że wcześniej pokoju na Ziemi nie będzie. Choć ludzie dobrej woli będą do niego dążyć, to w XXI wieku nie możemy już mieć wątpliwości: zawsze w jakiejś części świata będzie trwała wojna, aż do powtórnego przyjścia Zbawiciela. Kiedy obserwujemy, jak wygląda współczesny świat, jak pomimo stworzenia przez człowieka makabrycznych fabryk mięsa miliony ludzi w Jemenie umierają z głodu, jak przemy ku bezdusznemu zatraceniu człowieczeństwa w technologii, jak każdego dnia sprzeniewierzamy się Bogu i zdrowemu rozsądkowi, nie możemy mieć wątpliwości: owa piękna wizja z Psalmu 72 spełni się dopiero na końcu czasów.
Ewangelia: Łk 10, 21-24
W niniejszym fragmencie spotykamy się z dialogiem Trójcy Świętej. Duch Święty, jak zwykle milczący, jest jego istotną częścią. Jezus jest bliżej człowieka niż kiedykolwiek przedtem. Chodzi po Ziemi, jako człowiek, doświadczając ludzkich ograniczeń. W Jego spontanicznym zawołaniu do Ojca czuć ogromną radość. Będąc z człowiekiem, pozostaje w niezachwianej, doskonałej relacji z Ojcem i Duchem Świętym. Będąc Mądrością Bożą, Logosem obdarzającym ludzi zdolnością myślenia, Jezus wychwala Boga Ojca za mądrość kryjącą się w prostocie. Istnieją liczne badania potwierdzające tezę, że wysoka inteligencja często obraca się przeciwko człowiekowi. Skłonność do depresji, napady lękowe czy choroba dwubiegunowa to tylko niektóre z chorób, którym sprzyja wysoki iloraz inteligencji. Już Arystoteles mówił, że inteligencja i melancholia idą ze sobą w parze. Mądrość, która prowadzi do Boga, to pokora. Niezależnie od tego, czy mamy do czynienia z prostą, niewykształconą staruszką, czy bystrym, wykształconym profesorem, cechą decydującą o relacji z Bogiem jest ona – pokora, czyli umiejętność właściwej hierarchizacji spraw oraz współuczestniczenia w Boskiej Mądrości Logosu, która porządkuje świat, poprzez poddanie się woli Chrystusa.
[dzien 4}
Środa, 5.12.2018 r.
Pierwsze czytanie: Iz 25, 6-10a
Jednym z głównych obrazów życia wiecznego w chrześcijaństwie (i nie tylko) jest uczta. W dziecięcej naiwności ów obraz wydawać się może nudnym pomysłem na wieczność. Jednak rola uczty w życiu jednostek i społeczeństw okazuje się niezwykle ważna. Od helleńskich sympozjonów aż po nasze rodzinne, świąteczne spotkania, wspólny posiłek to wyjątkowy czas, na który większość z nas czeka z utęsknieniem. Wydaje się, że podczas uczty w najpełniejszy sposób realizuje się miłość międzyludzka. Czyny charytatywne są przestrzenią, w której miłość się próbuje i objawia, jednak to akt sympozjonu – “współpicia” – jest szczytową realizacją relacji miłości. Trudno znaleźć porównanie do beztroskiego czasu ciągnących się długo w noc rozmów z najbliższymi. Nie lekceważąc zagrożeń, jakie niesie ze sobą alkohol, nie powinno się także nie doceniać owego idealnego, pełnego samokontroli stanu radości, do którego autorzy biblijni odnoszą się, gdy piszą o “winie rozweselającym serce”.
Wreszcie, należy mieć na uwadze, że uczta to obraz wiecznego zbawienia. Życie z Bogiem w przyszłym świecie zgodnie z owym obrazem będzie beztroskim czerpaniem szczęścia ze wzajemnej relacji miłości. Każdy z nas może zamknąć oczy i powrócić do momentów, w których czas zatrzymywał się dla nas w pełni szczęścia, do najpiękniejszych wieczorów z bliskimi, o których martwimy się, że nigdy nie wrócą: każdy dzień z Bogiem, gdy już zerwie zasłonę w naszej śmierci i otrze łzę z naszego policzka, będzie szczęśliwszy niż owe beztroskie uczty spędzane za życia ziemskiego.
Psalm responsoryjny: Ps 23 (22), 1b-3a. 3b-4. 5. 6 (R.: por. 6cd)
Niezwykle popularny Psalm 23 zazwyczaj posiada refren „Pan mym pasterzem, nie brak mi niczego”. W dniu dzisiejszym Kościół ukierunkowuje nas zaś ku interpretacji Psalmu w kontekście życia wiecznego. Słowa owej pieśni przepełnionej nadzieją i wiarą upatrują co prawda Bożej pomocy w troskach życia doczesnego, jednak wychodzą także poza nie. Nie jest dobrze, gdy nasza relacja z Chrystusem wywołuje w nas nadzieję odnoszącą się jedynie do doczesności – jest to chyba jednak przypadłość głównie ludzi młodych. Żadnego z nas nie minie strach, samotność i bezsilność wobec śmierci. Oby nie zabrakło nam wiary i nadziei w to, że „Bóg nie jest Bogiem umarłych, lecz żywych”.
Ewangelia: Mt 15, 29-37
Uczniowie dają Jezusowi siedem bochenków chleba. To niedużo, nawet jak na trzynastu mężczyzn. Zbierają je i przekazują Panu, domyślając się zapewne, że zamierza je rozdać tłumowi. Może niektórzy z nich spodziewali się cudu. Jest jednak prawdopodobne, że przynajmniej niektórzy mogli czuć zaniepokojenie oddając swój posiłek. Z siedmiu chlebów pozostało siedem koszów ułomków. Każde wyzbycie się siebie, każde ryzyko podjęte dla Chrystusa zwróci nam się siedmiokrotnie. Może niezauważalnie, może w ułomkach, a może po śmierci, ale zostanie nam zwrócone.
Czwartek, 6.12.2018 r.
Pierwsze czytanie: Iz 26, 1-6
Kościół od około dwustu lat boleśnie przekonuje się, czym grozi polityka Kościoła zamkniętego, a od około pięćdziesięciu – otwartego. W nieustannie zmieniającym się świecie stoimy przed poważnymi dylematami, dla których proponuje się niejednokrotnie dwa skrajne rozwiązania: tradycjonaliści, na wzór powygnaniowej wspólnoty Judejczyków, chcą utrzymywać dawne formy religijności, oddzielając się od świata murami podobnymi do dzielących dziedziniec świątynny w Jerozolimie na dostępny dla pogan i kobiet oraz wewnętrzny, zarezerwowany dla Izraelitów. Z kolei moderniści, flirtujący z socjalizmem, chcieliby widzieć Kościół upokorzony stopami ubogich, pozbawiony zimnych struktur, aby każdy miał za jego pośrednictwem dostęp do Boga.
Obie grupy wydają się mieć rację. Pomysły na puste piekło i powtórne małżeństwa nie narodziły się z lekceważenia moralności, zaś umiłowanie liturgii i twardych zasad moralnych nie mają u swoich źródeł ekskluzywizmu i ksenofobii. Oba kierunki myślenia zrodziły się z patrzenia na Krzyż: znak nieskończonej miłości Boga do człowieka oraz przykład całkowitego wyzbycia się siebie.
Musimy, więc pogodzić się z tym, że w doczesnej pielgrzymce Kościoła nie istnieją proste rozwiązania. Życie chrześcijanina, pozbawione ciężaru tworzenia norm, wydaje się być względnie “proste”: od siebie wymagać wiele, wobec innych być wyrozumiałym, a każdą swoją refleksję kierować ku Bogu.
Psalm responsoryjny: Ps 118 (117), 1bc i 8-9. 19-20. 21 i 25. 26-27a (R.: por. 26a)
Droga błogosławionych do Pana usłana jest nieustannym dziękczynieniem oraz prośbą. Jedno zawsze idzie w parze z drugim, gdyż tylko taka modlitwa ujmuje w całości zbawczą relację Chrystusa ku nam. Dokonawszy zbawienia, Jezus pragnie naszej odpowiedzi, dlatego dziękujemy oraz prosimy o dalsze, „nieustanne doznawanie owoców Jego odkupienia”.
Ewangelia: Mt 7, 21. 24-27
Pan jest Bogiem sprawiedliwym. Słowa dzisiejszej Ewangelii przejmują do głębi. Z jednej strony, stanowią przestrogę i wezwanie do ciągłego nawracania, nieustannego kontestowania naszych utartych schematów myślenia i wyobrażeń na temat tego, jak wygląda nasza relacja z Chrystusem. Z drugiej, są uspokajającym wyrazem Bożej sprawiedliwości. My nie musimy podejmować karkołomnych prób uczynienia Kościoła nieskazitelnym, gdyż sam Jezus oddzieli ziarno od plew. Dlatego, nie zatruwając sobie życia łowieniem czarownic, możemy skupić się na własnym zbawieniu
Piątek, 7.12.2018 r.
Pierwsze czytanie: Iz 29, 17-24
Niewidomi, odzyskujący wzrok, głusi, którzy usłyszą słowa księgi, prześladowani, wybawieni od swych prześladowców – biblijne obietnice łatwo jest poddawać analizie historycznej lub interpretacji chrystologicznej, w której Jego Wcielenie jest czasem, kiedy Bóg uwalnia człowieka i czyni go zdolnym do widzenia swojego Oblicza. Jak jednak słuchać obietnic zawartych w Słowie Bożym, na co dzień? Jaką posiadają dla nas wartość i czy rzeczywiście wiążemy z nimi jakąkolwiek nadzieję po latach modlitwy brewiarzowej, medytacji i słuchania homilii? Może wystarczy myśleć o nich jedynie, jako o metaforach odpuszczenia grzechów i spotkania z Bogiem w wieczności? Z pewnością ostatecznym celem Wcielenia, ziemskiej działalności Jezusa i Triduum Paschalnego jest zbawienie człowieka, a nie działanie naszych zmysłów. Bóg, jednak, dba także o nasze życie doczesne. Ponadto, obecność cudów, które moglibyśmy nazwać “przyziemnymi”, Jezus uznaje za papierek lakmusowy naszej wiary. Złe wiadomości, czy choroba w rodzinie – wywołują potrzebę bardziej intensywnej, bardziej gorliwej modlitwy. Zawsze jednak towarzyszy nam pytanie: czy rzeczywiście wierzymy, że przyniesie ona skutek? Dlaczego właśnie w tym momencie Bóg miałby pochylić się i uczynić cud? Czy od tego, jak wiele różańców odmówimy, Jezus uzależnia, jak długo ktoś będzie żył? Czy nie jest tak, że nasza modlitwa może mieć realny wpływ jedynie na nas samych?
Prawdziwej modlitwy uczą sceny z serialu „Młody Papież”. Poziom intensywności, stanowczości i zaangażowania w prośbę przez tytułowego bohatera przywodzi na myśl kogoś, kto prosi przyjaciela o oczywistą przysługę. Dostęp do takiej relacji z Bogiem mają tylko święci, jednak należy pamiętać o jednym: modlitwa osoby wierzącej, pozbawiona wiary w spełnienie prośby, jest w rzeczywistości rytuałem na cześć niesłuchającego nas bożka.
Psalm responsoryjny: Ps 27 (26), 1bcde. 4. 13-14 (R.: 1b)
Światło jest jedną z najbardziej naturalnych metafor Boga. Dzień to bezpieczeństwo, to czas, w którym widać, to ta pora, w której się żyje. Światło słoneczne ogrzewa i karmi świat istnieniem. Pan jest tym światłem i naszym zbawieniem.
Ewangelia: Mt 9, 27-31
Poznanie Pana Jezusa jest jak odzyskanie wzroku dla niewidomego. Niezwykła doskonałość historii zbawienia zachwyca swoimi barwami, wprowadza w serce niewypowiedzianą radość i nadzieję, daje poznać świat takim, jaki jest.
Jezus pyta niewidomych, czy wierzą, że może to uczynić. A czy my wierzymy w to, że Chrystus może uleczyć nas z wad, które już dawno uznaliśmy za swoje, z których spowiadaliśmy się już setki razy? Spróbujmy uwierzyć jeszcze raz, może teraz jest czas, w którym Bóg obdarzy nas łaską uzdrowienia?..
Sobota, 8.12.2018 r.
Pierwsze czytanie: Rdz 3, 9-15
Nieprzyjaźń między Niewiastą a szatanem, zapowiedziana już na pierwszych kartach Biblii, weszła w swoją decydującą fazę wraz ze świętowanym dzisiaj poczęciem Najświętszej Maryi Panny. Jeżeli szukalibyśmy jakiegoś momentu, w którym otwiera się akcja Ewangelii, punktu, w którym na scenę wkraczają główni bohaterowie, to można byłoby wskazać właśnie akt poczęcia owej niezwykłej dziewczynki. Jej narodziny Bóg postanowił w momencie, w którym człowiek zgrzeszył, w konsekwencji potrzebując zbawczego aktu przyjścia Syna Bożego na świat. Paralelizm między uległością pierwszej kobiety wobec węża a rolą Maryi w dziele zbawienia jest wyrazem troski Boga – Jego natychmiastową reakcją na upadek jest wyciągnięcie ręki, jest obietnica zwycięstwa Niewiasty nad Szatanem, który w rajskim ogrodzie wygrał, co prawda bitwę, jednak nie posiadał żadnych szans z Jedynym Bogiem, Panem świata. Nie ma tutaj miejsca na dualistyczną walkę dwóch równych sobie sił. Opowiadanie o stworzeniu, interpretowane w świetle Nowego Testamentu daje nam do zrozumienia, że plan na wygranie wojny o człowieka Mądrość Boża powzięła już u zarania świata.
Poczęcie Maryi to bębny zwiastujące ostateczną bitwę w dawno rozstrzygniętej wojnie, w której Jezus, potomstwo Niewiasty, ostatecznie zmiażdżyło głowę szatanowi. W walce tej bronią Chrystusa mogły być jedynie miłość oraz posłuszeństwo. Poczęcie Maryi pozbawionej grzechu, w pełni kochającej i posłusznej to był pierwszy akt, po którym Wąż zasyczał ze strachu i bezradności: w tym momencie w skażonym grzechem świecie materialnym Bóg umieścił nieskalany Przybytek, w którym potem począł swojego Jednorodzonego Syna.
Psalm responsoryjny: Ps 98, 1-4
Sposób, w jaki Bóg okazał swoje zbawienie w przyjściu Mesjasza na świat, był absolutnie zaskakujący. Nie okazał się on przywódcą politycznym, zaburzył izraelski monoteizm (oczywiście pozornie), zginął haniebną śmiercią nie realizując nadziei w nim pokładanych. A jednak Zachariasz w swojej pieśni cytuje Psalm 98: „Pan okazał swoje zbawienie, na oczach pogan objawił swoją sprawiedliwość. Wspomniał na dobroć i na wierność swoją dla domu Izraela.” Powszechność zbawienia oraz ziemski los Jezusa okazały się częścią doskonałego, Bożego planu, jaki zamierzył dla całego świata. Bóg działa w zaskakujący sposób także w naszym życiu, dlatego powinniśmy mieć stale otwarte oczy, aby nie przegapić chwili, w której nas nawiedzi.
Drugie czytanie: Ef 1, 3-6. 11-12
Bóg przebywający poza czasem działa w świecie i wybiera ludzi na swoje narzędzia w Chrystusie, zwanym Mądrością Bożą. Maryja jest pierwszą, która została powołana, jako “święta i nieskalana przez Jego obliczem”, dlatego pozostaje dla Kościoła niegasnącym przykładem wierności Bogu. Plan zbawienia człowieka, powzięty przez Boga Ojca, jako natychmiastowa reakcja na jego upadek jest tak mocno skierowany na ludzi, że to nimi Bóg posługuje się w celu niesienia orędzia zbawienia całemu światu. Jezus, stając się człowiekiem, uzdolnił naturę ludzką do tego, aby istniała ku chwale Jego majestatu. W wyjątkowy sposób, jak wiemy, posługuje się Maryją. Benedykt XVI, w młodości podchodzący z dystansem do rozwiniętej mariologii, w pewnym momencie doszedł do wniosku, że Bóg zawsze objawia siebie przy użyciu osób. Dlatego właśnie, nie posiadając płci, dał Kościołowi Maryję, aby była obrazem tych Jego cech, które my znamy, jako właściwe kobietom. Orygenes był jednym z tych Ojców Kościoła, którzy rozwinęli teologię chrystusowego “dostosowywania się” do zdolności pojmowania człowieka. W tym kontekście należy się zastanowić, czy Maryja, jako Pośredniczka, nie została dana Kościołowi, szczególnie ze względu na tych chrześcijan, którzy odczuwali brak matki w doczesnym życiu.
Ewangelia: Łk 1, 26-38
Zapowiedź Archanioła Gabriela niosła za sobą niesłychany ciężar. Powaga roli Jezusa dla pobożnej Izraelitki, jaką była Maryja, była wręcz niewyobrażalna. Jej dziecko: Syn Najwyższego, następca tronu Dawida, którego panowanie będzie wieczne. Naturalną reakcją skromnej, pokornej osoby byłoby wyrażenie braku własnej godności, wyrażenie wątpliwości dotyczących swoich zdolności czy zasług dla wypełnienia tak wielkiej misji. Maryja jednak, poza jednym pytaniem dotyczącym naturalnego biegu rzeczy oraz jej aktualnej sytuacji matrymonialnej, przyjmuje zaszczyt, jakim została obdarzona, bez okazania jakiegokolwiek śladu skromności. W przypadku Maryi bowiem mamy do czynienia z pokorą świętych, która, nastawiona w pełni na Bożą wolę, pozwala im doświadczać niezwykłych łask oraz niemal boskiej czci ze strony ludzi bez koncentrowania się na sobie. Nawet działając cuda, nie grozi im ani pycha, ani wstydliwa skromność, gdyż zdają sobie sprawę, że są jedynie narzędziami w rękach Boga.