Komentarze do czytań IX Tydzień Zwykły | od 4 do 10 czerwca 2017 r. – Maciej Szulim

[dzien 1]

Niedziela, 4.06.2017 r., uroczystość Zesłania Ducha Świętego

Pierwsze czytanie: Dz 2, 1-11

Wydawać by się mogło, że w nowoczesnym chrześcijaństwie, które dumnie szuka swoich korzeni w pierwotnym Kościele, nie ma miejsca na tezy o bezpośrednim wpływie Boga na bieg historii. Dramat II wojny światowej sprawił, że zarówno Żydom, jak i wielu chrześcijanom trudno jest przyjąć, że działanie Boga w świecie wykracza poza osobiste relacje między Nim a poszczególnymi ludźmi. Tymczasem w Biblii Bóg wciąż posługuje się aktualnymi, realnymi wydarzeniami: w dzisiejszym czytaniu czyni to po to, aby dać początek Kościołowi, co następuje w konkretnym miejscu i czasie. Momentem zwrotnym w rozwoju chrześcijaństwa okazuje się bowiem przyjazd żydowskich pielgrzymów z całego Imperium Rzymskiego na święto Pięćdziesiątnicy. Wtedy, dokonując potężnego znaku, który ukazał uniwersalny charakter nowej wiary, Bóg wykorzystał historyczny fakt istnienia otwartych granic wewnątrz Cesarstwa, aby Jego Słowo mogło dotrzeć do krańców ziemi.
Działanie Boga w historii jest zagadką. Bez wątpienia, choć usilnie staramy się zaangażować Go politycznie, nigdy nie staje On po stronie partii czy któregoś z narodów. Nie znaczy to jednak, że nie posługuje się historią (nawet jej ciemnymi kartami) – w jedynym celu, w jakim czyni cokolwiek: dla zbawienia człowieka.

 

Psalm responsoryjny: Ps 104, 1ab. 24ac.29bc-30.31.34

Pierwszy wers dzisiejszego psalmu responsoryjnego, “Błogosław, duszo moja, Pana”, można by potraktować jako figurę stylistyczną wprowadzającą pochwałę skierowaną do Boga. Ale czy nie jest to zarazem prawdziwe, skierowane do wewnątrz wezwanie, aby nagiąć swoje “ja” do życia w zgodzie z nieustanną pochwałą Stworzyciela? Są takie chwile w życiu, kiedy doświadczamy w wyjątkowy sposób piękna stworzonego przez Niego świata. We mnie osobiście pojawia się wówczas żal, że na co dzień nie potrafię żyć w harmonii z Jego porządkiem rzeczy, zamiast tego tkwiąc we własnym, pełnym zamętu światku podporządkowanym technologii. Bogu w naturalny sposób należy się chwała, jaką otrzymuje od swoich stworzeń, jednak największego ubogacenia doznają dusze tych, którzy Go wysławiają.

 

Drugie czytanie: 1 Kor 12, 3b-7. 12-13

W drugim czytaniu słowo Boże ukazuje nam tajemnicę jedności Kościoła, która nie tkwi ani w ludzkiej zgodności, ani w doskonałej organizacji hierarchicznej, a w nadprzyrodzonym fakcie przynależenia do Ciała Chrystusa. To Jego Osoba jest tym, co łączy wszystkich członków Kościoła. Pomimo różnorodności Bóg sprawia, że wierzący stanowią jedno przez sam fakt przyjęcia chrztu. Dlatego nie wolno nam wypowiadać się o Kościele ani o jego członkach inaczej jak tylko z miłością – nawet wtedy, kiedy mówimy o nich w sposób krytyczny.

 

Ewangelia: J 20, 19-23

Wyjątkowo przejmujący i dla wielu niezrozumiały jest fakt, że Bóg po zmartwychwstaniu swojego Syna pozostaje konsekwentny i dalej stawia człowieka w centrum swojej uwagi. Tym razem obdarza go niesłychanym zaufaniem. Postanawia od tej pory działać w świecie poprzez ludzi, uzależniając w dużej mierze od nich, czy i w jaki sposób inni dowiedzą się o Jego zbawieniu. Pytania o zasadność spowiedzi usznej pojawiają się wówczas, gdy nie dociera do nas śmierć Człowieka – Boga na krzyżu. Ojciec nie cofa się przed niczym, aby uczynić z nas swojego partnera i nigdy nie zastawia na nas pułapek, dlatego nie ma wątpliwości, że obdarzając nas zaufaniem, daje nam również moc, abyśmy potrafili nieść w świat Jego światło. Zwłaszcza prezbiterzy, którym została dana łaska współdziałania w odpuszczaniu grzechów, powinni zawsze ufać w Jego nieustanną pomoc.

 

[dzien 2]

Poniedziałek, 5.06.2017 r., NMP Matki Kościoła

Pierwsze czytanie: Rdz 3, 9-15. 20

W dzisiejszych czytaniach stają nam przed oczyma dwie wspólnoty: pierwsi rodzice oraz Apostołowie wraz z Maryją. Dostrzec można między nimi głęboką analogię. Adam i Ewa są świadkami pierwszego Stworzenia. Są uwieńczeniem dzieła Boga. Popadają jednak w grzech i odwróciwszy się od Niego, stają się praprzodkami dla całej ludzkości skażonej złem. Z kolei w drugim czytaniu będziemy mieli do czynienia z pierwszymi świadkami Nowego Stworzenia. Rodzący się Kościół to na nowo rodzący się świat, a świadkowie Zmartwychwstania – Maryja i Apostołowie – są początkiem, a zarazem szczytem tej odnowionej ludzkości. Chrystus jako Adam rodzi nową ludzkość, Maryja jako nowa Ewa doznaje łaski całkowitego oparcia się pokusom Szatana, a Apostołowie są jakby pierwszymi potomkami Jezusa rodzącego swój Kościół.

 

Psalm responsoryjny: Ps 87, 1-3. 5-6

Syjon, początkowo jedno ze wzgórz Jerozolimy, stał się symbolem jej samej. Z kolei „miasto Boże” my, chrześcijanie, zaczęliśmy odnosić do Kościoła. Pan umiłował swój Kościół, dlatego jest w jego wnętrzu. Intrygujące są słowa: „Każdy człowiek narodził się na nim [Syjonie]”. Według nauki Soboru Watykańskiego II Kościół stanowi rzeczywistość nadprzyrodzoną, która nie jest zupełnie ograniczona przez oficjalną przynależność do niego jako instytucji. Kościół nazywa się „sakramentem zbawienia”, bo jego obecność w świecie i liturgia przez niego sprawowana mają wpływ na całą ludzkość. Jak czytamy w Liście do Diogneta z końca II wieku, chrześcijanie dla świata są tym, czym dusza dla ciała. Można by było powiedzieć, że naturalnym stanem dla człowieka jest obecność w Kościele, tak jak jego naturalnym stanem jest bycie w bliskości z Bogiem.

 

Drugie czytanie: Dz 1, 12-14

Ten dosyć krótki i wydawałoby się mało obfity w treść duchową fragment początkowych rozdziałów Dziejów Apostolskich, spełnia istotną rolę w tym, co autor owej Księgi, św. Łukasz, chce nam powiedzieć o Kościele. Z jednej strony, opis ten jest historycznym świadectwem jego początków. Piewca łaskawości Chrystusa osadza nas w konkretnym miejscu, znanym z późniejszej tradycji – Wieczerniku – oraz wymienia wszystkich jedenastu Apostołów oraz Maryję z imienia. To jakby lista obecności poprzedzająca dwa wydarzenia: wybór Macieja na Apostoła oraz kluczowe dla dalszych wydarzeń zesłanie Ducha Świętego. Takie wprowadzenie ma także swoje znaczenie teologiczne: Kościół oparty jest na autorytecie Apostołów oraz Maryi: konkretnych osób, które były świadkami Wniebowstąpienia Zmartwychwstałego. Czuwanie apostołów w Wieczerniku na modlitwie jest okresem przejściowym między Wniebowstąpieniem Jezusa i posłaniem ich przez Niego na cały świat, by głosili Dobrą Nowinę, a realizacją Jego obietnicy o zesłaniu Ducha Świętego. Towarzyszyć musiała temu wyjątkowa atmosfera ciszy pełnej napięcia, niepewności i sporadycznych rozmów pomiędzy recytacją psalmów, w której dawni rybacy wraz z towarzyszami przygotowywali się na ogłoszenie światu przyjścia Zbawiciela.

 

Ewangelia: J 2, 1-11 albo J 19, 25-27

W obu fragmentach Ewangelii wg św. Jana, które Kościół daje nam dzisiaj do rozważania, Maryja jawi się jako Matka Kościoła. Co więcej, nie są to przypadkowe momenty z życia Jezusa. Wesele w Kanie Galilejskiej jest początkiem Jego działalności publicznej. Maryja jawi się tam jako osoba, która ma dla Jezusa ogromne znaczenie mimo Jego dorosłego wieku i Boskiej godności. Występuje Ona w roli orędownika. Matka Boża jest także przy końcu dzieła swojego Syna, kiedy On umiera na krzyżu. Ona, która wstawiła się za ludźmi w wydawałoby się błahej sprawie, jaką jest brak wina na weselu, zostaje jakby ostatecznie ofiarowana Kościołowi jako Matka. Benedykt XVI napisał kiedyś, że tak ogromne znaczenie Maryi dla Kościoła wynika z faktu, że Bóg zawsze posługuje się osobami. Niewiastą z Galilei posłużył się zaś po to, aby przez nią ukazać ludziom te swoje cechy, które uchodzą za bardziej kobiece.

 

[dzien 3]

Wtorek, 6.06.2017 r.

Pierwsze czytanie: Tb 2, 9-14

Księga Tobiasza wyróżnia się na tle innych ksiąg biblijnych wyjątkowo bogatym obrazem życia rodzinnego. W dzisiejszym pierwszym czytaniu Tobiasz, najwierniejszy i najsprawiedliwszy z Izraelitów wygnanych do Niniwy, który ryzykując życiem grzebie zmarłych rodaków, doświadcza kolejnego nieszczęścia: staje się niewidomy. Utrzymywany przez swojego siostrzeńca, a później przez żonę, co bez wątpienia było źródłem jego upokorzenia, wydaje się znosić ten stan z cierpliwością. Jedyny objaw frustracji, o jakim wspomina autor natchniony, jest widoczny tylko dla najbliższych. Podobnie jak Hiob, Tobiasz pomimo nieszczęść nadal pragnie być wierny Bogu, zawodzi jednak w tym, co najtrudniejsze: w relacji z rodziną. Nie ufając żonie, oskarża ją o uczestnictwo w kradzieży. W ten sposób pragnienie wierności Bogu staje się pośrednią przyczyną grzechu. Jan Apostoł w swoim Liście pisze, że kto nie miłuje bliźniego, którego widzi, nie może miłować Boga, którego nie widzi. Żona ocenia Tobiasza nie według złożonych ofiar, a uczynków względem niej samej. Często bywa tak, że tych, których kochamy, łatwiej przychodzi nam traktować źle. Dlatego ani nasza pobożność, ani działalność charytatywna nie są papierkiem lakmusowym naszej wiary w takim stopniu, jak relacje z najbliższymi.

 

Psalm responsoryjny: Ps 112, 1b-2. 7-8. 9

W dzisiejszym psalmie warunki otrzymania błogosławieństwa oraz obietnice z nim związane przenikają się bardzo wyraźnie. Tak jest w relacji z Bogiem: daje łaskę, z której trzeba zrobić użytek, aby można było doznać owoców tej otrzymanej łaski oraz otworzyć się na następne. Czasami trudno rozeznać od czego zacząć, aby naprawić relację z Bogiem: od postanowień natury moralnej? Od spowiedzi? A może od wytężonej modlitwy? Na to pytanie nie ma jednoznacznej odpowiedzi, choć wydaje się, że za każdym razem wszystko zaczyna się od aktu strzelistego. Dalej pozostaje ufać w ciągłe Boże błogosławieństwo, starając się nieustannie o życie w zgodzie z Jego przykazaniami.

 

Ewangelia: Mk 12, 13-17

Podobnie jak w pierwszym czytaniu, Ewangelia stawia przed nami problem relacji między Prawem Bożym a władzą świecką. Wydaje się, że Jezus pytaniem faryzeuszy i uczonych w Piśmie zostaje wpędzony w pułapkę: albo narazi się rzymskim najeźdźcom, albo straci autorytet wśród Żydów. Opowiada się za płaceniem podatków i wbrew oczekiwaniom – Jego uzasadnienie tej decyzji – zamyka faryzeuszom usta. Z kolei Tobiasz stoi przed dylematem, który przypomina konflikt tragiczny Antygony. On, w przeciwieństwie do Jezusa, opiera się prawowitej władzy. Co różni te dwie sytuacje? Przedmiot sporu. Tobiasz buntuje się wobec władzy, która bez sprawiedliwej przyczyny ogranicza wykonywanie ważnych dla niego obrzędów religijnych. Podatki z kolei, nawet ustanowione przez zaborcę, są elementem neutralnym wobec niej, a ich niepłacenie miało być jedynie gestem oporu wobec władzy, opartym o złe rozumienie obietnic mesjańskich. Jezus ustala właściwy porządek spraw i pokazuje, że dopóki prawo świeckie nie ogranicza wolności wyznania, to nie należy tych dwóch porządków mieszać.

 

[dzien 4]

Środa, 7.06.2017 r.

Pierwsze czytanie Tb 3,1-11a. 16-17a

Autor Księgi Tobiasza w niezwykły sposób wprowadza na scenę Sarę, czyli przyszłą żonę Tobita, syna Tobiasza, który to do tej pory był w centrum uwagi narratora. Przyszłego teścia i synową łączy bowiem pragnienie śmierci. Księga zestawia scenę modlitwy Tobiasza, który modli się o śmierć, z rozterkami Sary, która tylko przez wzgląd na ojca postanawia nie odebrać sobie życia. Zamiast tego, podobnie jak Tobiasz, prosi Pana o to, aby to On zabrał ją z tego świata. Wyjątkowo silne w swojej prostocie i zwięzłości są słowa końcowe dzisiejszego czytania: “I tej godziny modlitwa obojga została wysłuchana wobec majestatu Boga. I został posłany Rafał, aby uleczyć obydwoje”.

Wysłuchanie przez Boga modlitwy, jak się okazuje, nie zawsze oznacza wypełnienie tego, o co prosi wierzący. Tobiasz i Sara ograniczyli się do modlitwy, która wydawała im się słuszna i adekwatna, a zarazem była wyrazem wiernego poddania się Jego woli, w której nie szukali cudownych rozwiązań na lepsze życie.

Tymczasem Bóg działa według własnego planu i daje o wiele więcej niż to, o co został poproszony. Archanioł Rafał zostaje posłany, aby uzdrowić, a nie zabić, ponieważ zbawienie nie polega na uwolnieniu od cierpienia, a na życiu absolutnie szczęśliwym i pełnym.

 

Psalm responsoryjny: Ps 25, 2-3. 4-5. 6 i 7bc. 8-9

W Księdze Psalmów bardzo często mamy do czynienia z wrogami. Autor natchniony miał zapewne w większości przypadków na myśli nieprzyjaźnie nastawionych ludzi i choć zdarzają się sytuacje w życiu, w których w ten sposób także chrześcijanin może je odczytywać, to istnieje inna możliwa interpretacja, która jest w stanie ubogacić modlitwę tymi tekstami. Według  niej wrogami człowieka są złe duchy oraz własne, wewnętrzne „demony”, które utrudniają nam pobożne życie. W dzisiejszym Psalmie słowo „wrogowie” pada właśnie w takim kontekście: w dalszej jego części zawarta jest prośba o to, abyśmy potrafili wypełniać Boże przykazania.

 

Ewangelia: Mk 12, 18-27

Zmartwychwstanie i życie wieczne są pojęciami bardzo zagadkowymi. Należą one do tych obszarów wiary chrześcijańskiej, które trudno jest ogarnąć umysłem, co sprawia, że mogą w naszym sercu pojawić się wątpliwości. Saduceusze mieli podobny problem, ponieważ, tak jak my, w myśleniu o życiu wiecznym nie potrafili wyjść z naszych ludzkich wyobrażeń. My także nigdy nie będziemy zdolni, aby wyjść poza nie, dlatego pamiętając o nieadekwatności naszego pojmowania w stosunku do Wszechmogącego, pozostaje nam wierzyć, że świat po drugiej stronie jest – i jest nieskończenie lepszy od obecnego, choć nie potrafimy sobie jeszcze wyobrazić, jak będzie działał.

 

[dzien 5]

Czwartek, 8.06.2017 r.

Pierwsze czytanie: Hbr 10, 4-10

Benedykt XVI napisał w Duchu liturgii, że każdy kult ofiarniczy wynika ze świadomości winy ciążącej na ludzkości. Wierzący od zawsze pragnęli przebłagać bóstwo, jednak jedynym adekwatnym darem dla Boga może być tylko człowiek. Ofiary ze zwierząt czy plonów ziemi stanowiły więc jedynie substytut. Świadomość tego faktu doprowadziła zresztą w niektórych religiach do przyjęcia okrutnych form kultycznych – ofiar z ludzi.

Podobnie rzecz miała się z ofiarami składanymi na ołtarzu Jahwe w Jerozolimie. Pomimo faktu, że Prawo nadane przez Niego przewidywało krwawy kult, to już prorocy zaczynali zdawać sobie sprawę, że zwierzęta nie mogą zaspokoić Bożego głodu ludzkiej miłości.

Autor Listu do Hebrajczyków wkłada w usta Jezusa słowa z Psalmu 40. To Jego Ciało, Ciało Syna Bożego może jako jedyne stać się doskonałą ofiarą, która nie jest już substytutem, a prawdziwym środkiem przebłagania Ojca, który łączy niebo z ziemią. Wobec Tej Ofiary wszystkie inne tracą rację bytu, są zbędne: nawet zgodne z wolą Bożą, dotychczasowe ofiary składane w Jerozolimie. Trudno oprzeć się myśli, że ostateczne zburzenie świątyni żydowskiej, które nastąpiło kilkadziesiąt lat po zmartwychwstaniu Chrystusa, nie było przypadkowe.

 

Psalm responsoryjny: Ps 40, 7-8a. 8b-9. 10-11b. 17

Pierwsze wersy w piękny sposób wyrażają cel, dla którego Chrystus przychodzi na świat. Następuje wcielenie, ponieważ Bóg nie chce dotychczasowych zastępczych ofiar. Cały Stary Testament mówi o Jezusie i przygotowuje na moment, w którym przyjdzie na świat, aby zbawić ludzkość stając się jedyną Ofiarą, Kapłanem oraz Ołtarzem ofiarnym. Psalm podkreśla gotowość Posłanego do pełnienia woli Bożej. Módlmy się o to, abyśmy potrafili w tym naśladować Jezusa: niech pełnienie Jego woli, choćby miało przyprawić nas o śmierć, nie będzie dla nas smutnym obowiązkiem, ale radością.

 

Ewangelia: Mt 26, 36-42

Zarysowany w psalmie responsoryjnym motyw posłuszeństwa Syna Bożego woli Ojca zostaje najgłębiej w całym Nowym Testamencie wyrażony w scenie, która rozgrywa się w Getsemani. Jezus, po powrocie do uczniów, kiedy zastaje ich śpiących, jakby w nawiązaniu do wygranej przez chwilą walki duchowej, daje uczniom klucz do naśladowania Go w Jego wierności: „czuwajcie i módlcie się, abyście nie ulegli pokusie”. Nawet Jezus w swoim człowieczeństwie doświadcza słabości ciała. Co więcej, zdaje sobie sprawę, że cielesne słabości – zniechęcenie, lenistwo, pokusy zmysłowe – mogą sprowadzić na człowieka upadek nawet pomimo najbardziej ochoczego ducha. Pragnienie świętości jest ważne, ale samo pragnienie jeszcze nic w życiu nie zmienia: to praca – ciężka, mozolna praca pełna czuwania i modlitwy – może sprawić, że przeciwstawimy się od dawna dręczącym nas pokusom, z którymi nie potrafimy sobie poradzić.

 

[dzien 6]

Piątek, 9.06.2017 r.

Pierwsze czytanie: Tb 11, 5-18

Rodzinna saga rodu Tobiadów odnalazła swoje szczęśliwe zakończenie. Powrót syna Tobiasza z uzdrowioną żoną Sarą i cud odzyskania wzroku stanowią przejrzyste znaki błogosławieństwa Bożego. Ogromna radość zjednoczonej rodziny ma źródło w owym błogosławieństwie, ale staje się także powodem dla błogosławienia, czyli wychwalania, samego Boga. W owym fragmencie doskonale widać, że najważniejszą przestrzenią ludzkiego życia, w ramach której może zrealizować się prawdziwe szczęście, są relacje z bliskimi. Uzdrowienie Tobiasza o tyle jest powodem jego szczęścia, o ile pozwala mu ono ujrzeć syna. Zdrowie znaczy niewiele bez ludzi, z którymi można z niego korzystać.

To, co napisaliśmy dotychczas, nie stanowi jednak pełnego obrazu rodzinnego szczęścia, gdyż to Bóg jest źródłem owej rodzinnej radości i jako Miłość pomiędzy trzema Osobami Trójcy jest także ostatecznym celem wszystkich ziemskich relacji. One z kolei, bez żadnego wyjątku, kiedyś się skończą, co w niezwykły sposób wyraził w jednej ze swoich książek C.S. Lewis: „Musiałem się jeszcze nauczyć, że wszystkie relacje międzyludzkie kończą się cierpieniem – oto cena, jakiej nasza niedoskonałość pozwoliła Szatanowi zażądać za nasze prawo do miłości”.

 

Psalm responsoryjny: Ps 146, 1b-2. 6c-7. 8-9a. 9b-10

Fakt bycia Stwórcą nie oznacza, że Bóg dokonał jednej spektakularnej akcji, w efekcie której powstał świat. Jego stwórcze działanie obejmuje także  opiekę nad tym, co stworzył. Wynika to z tego, że Bóg tworzy z miłości, aby mieć co obdarzać swoją miłością. Dlatego Bóg karmi, uwalnia, przywraca wzrok, dźwiga i strzeże. Świat stworzony przez Boga nie jest „sprawiedliwy” w sensie przejrzystości zasad gry, ponieważ On łamie jego brutalne zasady z miłości do tego, co słabe.

 

Ewangelia: Mk 12, 35-37

Jezus sam ukazuje nam podstawową metodę interpretacji tych fragmentów Pisma Świętego, które mogą być dla nas trudne w odbiorze. Zdanie: „Rzekł Pan do Pana mego” w ustach Jezusa staje się dialogiem między Nim a Jego Ojcem. Żydzi oczekiwali, że Mesjasz będzie pochodził z pokolenia Dawida, tymczasem On istnieje na długo przed narodzinami pierwszego króla Judy. Niestety, biblistom często umyka z pola widzenia ta podstawowa cecha Biblii: że cała mówi o Zbawicielu. Podobnie jest czasami z naszą wiarą chrześcijańską: poszukujemy nauk, teorii, nowych – „skuteczniejszych” – modlitw, sposobów na zamanifestowanie wiary czy naprawę Kościoła, zapominając o najważniejszej treści wiary, do której sprowadza się wszystko inne: relacji z Ojcem, Synem i Duchem Świętym.

 

[dzien 7]

Sobota, 10.06.2017 r.

Pierwsze czytanie: Tb 12, 1b. 5-15. 20

Po szczęśliwym zjednoczeniu rodziny Tobiadów archanioł Rafał postanawia odkryć przed Tobiaszami własną tożsamość, a wraz z nią plan Boży, jaki stał za wydarzeniami ostatnich kilku lat ich życia. Okazuje się, że nieszczęście, które spadło na Tobiasza starszego, było próbą, a wszystkim bohaterom Księgi stale towarzyszyła opieka Boża, wraz z dosłownym jej przejawem – Rafałem.

Przyzwyczailiśmy się chyba do pewnych uproszczeń dotyczących Boga, w ramach których jest On raczej Kimś zupełnie stałym w swoim postępowaniu. W związku z tym to od nas zależy – od naszej modlitwy, skruchy i postępowania – na ile jesteśmy blisko Niego. Mimo to historia zbawienia pokazuje, że Bóg także jest stroną aktywną w naszej relacji z Nim. Czasami może nam się wydawać, że nie ma dla nas nadziei: upadki sprowadzają nas coraz niżej, trud płynący z wypełniania obowiązków jest nie do zniesienia, a nasze serce tak po prostu, wbrew modlitwom i zmaganiom nie chce jakiejkolwiek przemiany. Czy jest możliwe, że to tylko etap na drodze do czegoś innego? Trzymajmy się Boga, nie rezygnując z nadziei, tak jak Sara nie zrezygnowała z życia. Może jednak nasze życie toczy się według jakiegoś Bogu wiadomego planu, tylko brakuje nam jeszcze perspektywy, aby to dostrzec?..

 

Psalm responsoryjny: Tb 13, 2abcde. 6. 7. 8

W dzisiejszym psalmie, który w rzeczywistości jest hymnem zaczerpniętym z Księgi Tobiasza, Bóg nie tylko wybacza, ale także karze i posyła do Otchłani. Moje pokolenie chrześcijan w Polsce zostało w dużej mierze wychowane w oparciu o przekonanie o bezwarunkowej miłości Boga – tak bezwarunkowej, że piekło miałoby być ponoć puste. Takie podejście jest jednak szkodliwe – i nie chodzi tutaj o straszenie piekłem. Brak wymagań w wychowaniu oraz przedstawianie Boga jako niewymagającego przyczynia się do kształtowania chrześcijan, którzy nie radzą sobie zupełnie z najprostszymi wymaganiami moralnymi, co czasem bezpowrotnie zamyka im drogę do spotkania Chrystusa.

Bóg karzący nie czyni Go niemiłosiernym. Czyni z Niego Osobę poważną, „Sprawiedliwą”, która nas traktuje poważnie. Miłość wymaga wolności. Jeżeli ktoś prowadzi swoje życie byle jak, to nie znajdzie się przy Bogu – nie przez Jego złośliwość, ale przez zwyczajne niedopasowanie. Aby spotkać Boga, który jest Sprawiedliwy – czyli Bezgrzeszny – trzeba samemu być sprawiedliwym. On zrobił wszystko, co mógł, abyśmy dostąpili zbawienia. Jeśli jednak my, chrześcijanie, którzy karmimy się Jego słowem, lekceważymy Jego dar, to możemy się spodziewać Jego gniewu. Dla mnie stanowi to pocieszające odkrycie ostatnich lat, bo dzięki temu Boga mogę łatwiej pojmować jako Osobę, niż bezosobową, przebaczającą bez zastanowienia siłę.

 

Ewangelia: Mk 12, 38-44

Czytając o uczonych w Piśmie i o ich obłudzie, musimy być przede wszystkim świadomi jednego: każdy z nas – każdy! – ma w sobie coś z nich. Obłuda to trudna do zdefiniowania i niebezpieczna postawa moralna. Tak mogłaby brzmieć jej ogólna definicja: „czyniona z premedytacją niezgodność słów – lub wyznawanych zasad – z czynami”. Kiedy jednak oceniamy innych pod kątem obłudy, mamy tendencję do zatrzymywania się na tym, co widzimy, ucinając z definicji „czyniona z premedytacją” (bo nie potrafimy wniknąć w czyjeś motywacje). Tymczasem ta niezgodność czynów i wyznawanych zasad bardzo często nie oznacza obłudy, a kolejne upadki człowieka, który zdaje sobie sprawę z czynionego przez siebie zła oraz pragnie przemiany swojego życia.

Z drugiej strony, robiąc własny rachunek sumienia, akcent przesuwamy na pierwszą część definicji, usprawiedliwiając się próbami przezwyciężania swoich słabości. Tym samym, mimo naturalnej dla każdego – mniejszej lub większej – niezgodności wyznawanych zasad z czynami, nie jesteśmy skłonni nazywać się obłudnikami, bo przecież zazwyczaj nie czynimy zła z premedytacją, udając chrześcijan na pokaz, ale rzeczywiście pretendujemy do bycia sługami Chrystusa mimo własnych słabości.

Jaki jest więc klucz do uniknięcia prawdziwej obłudy? Wierzę, że są nim słowa samego Jezusa: „Nie sądźcie, abyście nie byli sądzeni”. Obłuda zawsze ma u swoich źródeł pychę, wyniosłość ponad innych. Świadomość własnej grzeszności powinna powodować zawieszenie osądu wobec kogoś, u kogo dostrzegamy jakikolwiek grzech. W przeciwieństwie do Chrystusa, nie wiemy, co kryje się w jego sercu oraz nie znamy ilości potu i łez, jaką wylał w walce z grzechem.

[dzien end]