Niedziela, 3.06.2018 r.
Pierwsze czytanie: Pwt 5, 12-15
Praca w pewnym sensie jest celem samym w sobie – dzięki niej człowiek doskonali się wewnętrznie i moralnie, ćwicząc się w cnotach: sumienności, punktualności, uczciwości, sprawiedliwości, współpracy, umiarkowaniu… Praca przynosi poczucie sensu i przydatności, których brak doskwiera bezrobotnym bardziej niż ubóstwo materialne. Tym niewymiernym owocom pracy wtórują skutki namacalne: wytworzone produkty, osiągnięty zysk, odhaczone projekty, nakarmione dzieci, zrobione zakupy, zarezerwowane wakacje. Spoczynek szabatowy – zakaz pracy tak powszechny i wręcz drastyczny, że aż rozciągający się na zwierzęta pociągowe – pozwala człowiekowi zachować harmonię między widzialnymi a niewidzialnymi wymiarami pracy; przypomina mu również, że wobec przyrody ma się zachowywać nie jak despota, ale dysponent daru (zob. Franciszek, encyklika „Laudato si’”, nr 68 i 76). Dlatego prawo szabatu, jako jedno z przykazań dekalogu, jest czymś więcej niż przepisem religijnym, gdyż stanowi element naszej natury. Chyba nikt nie zaprzeczy, że odpoczynek jest prawem człowieka? Natomiast religijny komponent szabatu zawarty jest w jego uzasadnieniu: Pamiętaj, że byłeś niewolnikiem w ziemi egipskiej i wyprowadził cię stamtąd Pan, Bóg twój. Okazuje się, że także Bóg „pracuje”, a Jego„pracą” jest zbawienie człowieka. Szabat więc, odsłaniając przed człowiekiem wartość pracy, objawia mu także Boga.
Psalm responsoryjny: Ps 81,3-4.5-6b.6c-8a.10-11b
Można powiedzieć, że Psalm kontynuuje temat pierwszego czytania, rozpoczyna się dokładnie tym wydarzeniem , którym się ono zakończyło. Izrael opuszcza niewolę egipską. Intrygujące jest przy tym określenie ludu imieniem Józefa – nieżyjącego wszak od przeszło 400 lat (zob. Wj 1, 8; 13, 18) – którego symboliczne szczątki potomkowie zabrali ze sobą w „drogę do domu” (zob. Wj 13, 19). Skąd ten zabieg? Wydaje się, że psalmista chciał podkreślić ciągłość historii zbawienia: nawet jeśli osiedlenie Izraelitów w Egipcie (zob. Rdz 41-47) dałoby się zaklasyfikować jako pragmatyczną decyzję w obliczu klęski suszy albo wykorzystanie pozycji Józefa w egipskich strukturach władzy, nie zmienia to faktu, że spoza dziejowych i ludzkich uwarunkowań przeziera Boża opatrzność. Exodus Izraela-Józefa jest echem proroctwa, które usłyszał przy osiedlaniu się w Egipcie: Bóg będzie z wami. On was zaprowadzi z powrotem do ziemi waszych przodków (Rdz 48, 21).
Drugie czytanie: 2 Kor 4, 6-11
W niedziele liturgicznego okresu zwykłego – podczas gdy pierwsze czytania (i psalmy) są tematycznie zharmonizowane z ewangeliami – drugie czytania biegną własnym rytmem. I tak, jak po okresie wielkanocnym, powróciliśmy dzisiaj do czytania Ewangelii św. Marka, tak wznawiamy dziś lekturę Drugiego Listu św. Pawła do Koryntian. W przeznaczonym na tę niedzielę fragmencie – trudnym, dodajmy – Święty Paweł uchwycił przebłysk Bożego geniuszu i miłosierdzia zarazem: swoiste „pomieszczenie” Jego niedostępnej chwały (skarb) w bycie ludzkim (naczynie gliniane). Apostoł jest świadom, że – używając metafory bio-informatycznej – póki żyjemy docześnie, jesteśmy „hybrydą” i „niestabilnym systemem” (wyliczane przezeń przeciwstawności); drży więc o to, byśmy nie zrazili się tym napięciem, lecz uwierzyli w nasze wieczne przeznaczenie, opierając się nie na sobie, ale na Jezusie Chrystusie, który pierwszy przeszedł tę transformację i przekształca nas od wewnątrz w swoim Duchu (zob. 2 Kor 3, 18).
Ewangelia: Mk 2, 23 – 3, 6
Czytając i komentując Ewangelię, przeważnie skupiamy się na słowach i czynach Jezusa; nawet ostatni Sobór stwierdził, że ekonomia Objawienia realizuje się przez czyny i słowa wewnętrznie ze sobą połączone, tak że czyny dokonane przez Boga w dziejach zbawienia ujawniają i potwierdzają doktrynę i sprawy wyłożone w słowach, słowa zaś obwieszczają czyny i rozświetlają zawartą w nich tajemnicą (Konstytucja dogmatyczna o Objawieniu Bożym „Dei Verbum”, nr 2). Aby wniknąć głębiej w to nauczanie i cuda Mistrza z Nazaretu – mowy i dyskusje, uzdrowienia i egzorcyzmy – przyglądamy się również ich tłu religijno-kulturowemu: starożytnemu i żydowskiemu. Tak moglibyśmy rozważyć dzisiejszy fragment: zadać pytanie o genezę szabatu, prześledzić wzmiankowaną historię Dawida, uwzględnić symbolikę sparaliżowanej ręki, wziąć na warsztat tytuł „Syn Człowieczy”… Zwróćmy jednak uwagę na dyskretny i, przyznajmy, bardzo przyziemny kontekst czytanego epizodu: Jezus przechodził w szabat pośród zbóż. „Przechodził” – ile czasu w okresie publicznej działalności Jezus przeznaczył na piesze podróże? Ile kilometrów przebył? Zapytajmy: czy to czas z konieczności stracony z racji niedostępności lepszych środków transportu? A może sugestia, że wiara w Niego rodzi się w drodze, dojrzewa pomału, gdy towarzyszymy sobie nawzajem w codzienności? Może warto tę Ewangelię „zabrać” na zwyczajny, dwu- lub trzygodzinny spacer w plenerze (bez słuchawek i elektronicznych gadżetów)? Sama wędrówka przynosi ukojenie, poszerza przestrzeń serca, odświeża nasz kontakt z własnym wnętrzem; a wzbogacona nadto medytacją Słowa Bożego, staje się prawdziwą pielgrzymką.
[dzien 2]
Poniedziałek, 4.06.2018 r.
Pierwsze czytanie: 2 P 1, 2-7
Słowa Świętego Piotra brzmią jak przepis jakiejś wybornej potrawy: podany jest cel, składniki i sposób przygotowania. Celem jest nasze powołanie: coś niewyobrażalnego – uczestnictwo w Bożej naturze, czyli stan, który teologia wschodnia nazywa przebóstwieniem (theosis). Składnikami są nasze decyzje: wewnętrzne postawy wyrażane w zewnętrznych czynach. Sposób przygotowania zaś wydaje się… całkiem dowolny – to znaczy podyktowany przez życie. Jest w tej wizji niesłychana dawka otuchy: świętość nie jest sztywnym scenariuszem filmowym, realizowanym klaps po klapsie, scena po scenie, ale pełnym pasji chwytaniem chwil życia. Świętość polega na misteryjnym współdziałaniu człowieka z Bogiem na zasadzie synergii, czyli stopniowego, mozolnego przyswajania sobie łaski, wręcz nasiąkania nią. Tu nie ma mowy o jakiejś technice albo automatyzmie; Duch Święty bowiem wyznacza nam tempo nie inaczej, niż dostosowując je do nas. Powołanie do świętości jest szyte zawsze na miarę konkretnego człowieka; na twoją miarę. Skąd to wiemy? Bo poznaliśmy Jezusa Chrystusa, którego „odkupieńcze dzieło dokonało się nie tylko przez śmierć na krzyżu, jak się często uważa, ale poprzez wszystko, co Słowo wcielone przeżyło i wycierpiało w swoim ziemskim życiu” (J.-P. Torrell, Dziewica Maryja w wierze katolickiej, Poznań 2013).
Psalm responsoryjny: Ps 91,1-2.14-15a.15b-16
Jako słowo-klucz do tego Psalmu proponujemy wyraz przylgnąć, a dosłownie „złożyć nadzieję, zaufać” (gr. elpidzo): Ja go wybawię, bo przylgnął do mnie (bo we mnie złożył nadzieję). Takie nastawienie – takie doświadczenie spoczynku w Bożych rękach – nie tyle zmienia samą rzeczywistość poza nami lub w nas (skomplikowaną przeszłość, zadania przekraczające siły, rujnujące życie konflikty itd.), ile wpływa na nasz stosunek względem niej. Powtórzmy: nasz Pan nie jest magikiem, zaklinającym rzeczywistość, ale towarzyszem drogi.
Ewangelia: Mk 12, 1-12
Dlaczego Jezus zaczął mówić do arcykapłanów, uczonych w Piśmie i starszych – w przypowieściach? Bo coś między Nim a nimi pękło: Jego słowa i czyny zaczęły ich „wołać”, a właściwie „przyzywać”, niepokojąco domagać się od nich określenia się względem Niego. Przypowieści z kolei, apelując do wyobraźni i znajomych doświadczeń słuchaczy, wystawiają ich na próbę tożsamości, podprowadzają do postawienia „kropki nad i”. Przywódcy ludu, tak zwani pasterze, przeczuwali, że odpowiedzi na pęczniejące w ich sercach pytanie o Boską tożsamość Jezusa z Nazaretu będą musieli udzielić sami. Bo Bóg nie objawia się jak neon, na którego mruganie można zobojętnieć, bądź reklama, która kusi podprogowo, albo sygnał satelitarny, nadawany w kosmiczną próżnię. Bóg objawia się, zawiązując tajemniczą relację, którą domyka moja osobista, świadoma i dobrowolna decyzja.
[dzien 3]
Wtorek, 5.06.2018 r., wspomnienie św. Bonifacego, biskupa i męczennika
Pierwsze czytanie: 2 P 3, 12-15a. 17-18
Drugi List św. Piotra jest pismem krótkim i treściwym; ledwie wczoraj dotknęliśmy jego początku, by dziś już zająć się ostatnim rozdziałem. Autor odwołuje się do nurtującego drugie pokolenie chrześcijan problemu paruzji, czyli ponownego i ostatecznego przyjścia Chrystusa. Dlaczego zapowiadana jako bliska nie nadchodzi? Pierwszy z Apostołów w odpowiedzi podnosi dwie kwestie. Po pierwsze, jako chrześcijanie nie oczekujemy jedynie „końca świata”, popularnego „Harmagedonu” (zob. Ap 16, 16), ile nowego nieba i nowej ziemi. Nie jesteśmy gapiami, wystającymi na tarasie widokowym z aparatami, by postować na portalach społecznościowych fotorelację z jakiejś globalnej katastrofy. Kosmiczna zagłada nie nazywałaby się w Biblii dniem Bożym, gdyby stanowiła sens sam w sobie; a tak stanowi środek do celu, którym jest objawienie królestwa Bożego, w którym będziemy dziećmi Bożymi (por. 1 J 3, 2). W tym miejscu dochodzi do głosu drugi element wypowiedzi Świętego Piotra: jeżeli już nęcą nas obrazy apokaliptyczne, to potraktujmy je symbolicznie: zagłada nieba i ziemi ma dokonać się najpierw w naszym sercu i postępowaniu jako nawrócenie z grzechów. Tym sposobem „przyspieszymy” paruzję i wyjdziemy naprzeciw Oblubieńcowi (zob. Mt 25, 6).
Psalm responsoryjny: Ps 90,2.4.10.14.16
Jest relatywizm zły, który Kościół odrzuca – sceptycyzm (brak prawdy lub niemożność jej poznania), sytuacjonizm etyczny (orzekanie o dobru i złu czynów wyłącznie na podstawie okoliczności), indyferentyzm (zasadniczy brak różnic między religiami i wyznaniami chrześcijańskimi). I jest relatywizm dobry, do którego Kościół zachęca – spoglądanie na życie sub speciae aeternitatis, z perspektywy wieczności. Epoki historyczne, postęp ludzkości, biografia określonego człowieka… nie niosą sensu ostatecznego. Doceniając ich wagę i angażując się w realizację różnych zadań, chrześcijanie zarazem modlą się o łaskę ukazania się dzieł Bożych, o przebłysk prawdziwego życia, które przetrwa próbę czasu.
Ewangelia: Mk 12, 13-17
Jednym z podstawowych warunków medytacji Słowa Bożego jest cierpliwość: trzeba się przy nim „wysiedzieć” i jeśli tak wypada powiedzieć, „przeżuwać” je zdanie po zdaniu. Inaczej ryzykujemy przeoczenie tak sensu dosłownego (literackiego), jak i przenośnego (duchowego). Na przykład w dzisiejszej Ewangelii: mogłoby się zdawać, że pytanie Jezusa: Czemu wystawiacie Mnie na próbę?, jest jedynie zarzutem, rozbrojeniem przeciwnika, rozgryzieniem intencji, aż czuć wtedy ludzką złość, której wtórują zmarszczone brwi i podniesiony głos. Ale Jezus nie sapie triumfalnym prokuratorskim gniewem! Właściwie usłyszane – i przyjęte (sic) – pytanie to niesie ocalenie; jeżeli padnie na żyzną glebę serca, to zapłodni je skruchą i opamiętaniem, aż wyda owoc w postaci prośby o przebaczenie.
[dzien 4]
Środa, 6.06.2018 r.
Pierwsze czytanie: 2 Tm 1, 1-3. 6-12
Kim jest świadek? Człowiekiem jak każdy inny, któremu los nie oszczędził zmagań i upokorzeń, lecz także człowiekiem niezwykłym, który spostrzegł, że grot ostrza losu nasączony jest kojącym balsamem Ducha Bożego. Świadek jest człowiekiem Chrystusowym – nowym człowiekiem. Takim świadkiem jest Apostoł Paweł, osamotniony więzień (zob. 2 Kor 1, 8; 2, 9), który u schyłku życia (zob. 2 Kor 4, 6-7) otwiera swoje „przebite serce” przed młodym adeptem chrześcijaństwa, Tymoteuszem, który już musi się zatroszczyć nie tylko o własne zbawienie, lecz także powierzonych mu osób. Wraz z Tymoteuszem zostajemy zanurzeni w potoku zwierzeń Pawła: o ojcostwie duchowym; o eksplozji objawienia Bożego w Jezusie Chrystusie, wreszcie o radości kapłaństwa. Przy tym nie znamy odpowiedzi pisemnej Tymoteusza, ba, nie wiemy nawet, czy taka powstała. W ogóle znamienne jest to, że nie zachowały się odpowiedzi poszczególnych osób i całych Kościołów na listy pasterzy Nowego Testamentu. Przypadek? A może intuicja adresatów, by odpowiedzieć na nie życiem? Czy aby Tymoteusz nie odpowiedział Pawłowi, rodząc uczniów? Tak też niech będzie z nami. Chrześcijaństwo jest misyjne – w tym kluczu patrząc, wszyscy jesteśmy pasterzami.
Psalm responsoryjny: Ps 123,1b-2
Być może pełne pogody ducha, nie przemilczające ani nie wyolbrzymiające trudności, wyznanie Apostoła Narodów z dzisiejszego pierwszego czytania, jest właśnie owocem modlitwy tym Psalmem, a z pewnością modlitwy w duchu tego Psalmu. Wytężam wzrok ku Bogu,dopóki nie zmiłuje się nad nami. Nikt nie wymaga od nas zachowania równowagi ducha od samego początku takiego czy innego „więzienia” (przykrego doświadczenia). Ale o modlitwę, by dać Bogu szansę na interwencję w naszym opłakanym położeniu, warto już powalczyć.
Ewangelia: Mk 12, 18-27
W dwunastym rozdziale Ewangelii wg św. Marka do doktrynalnego „pojedynku” z Jezusem wystawiani są kolejni szermierze. Niektórzy z nich – jak faryzeusze i saduceusze albo uczeni żydowscy i poplecznicy króla Heroda – na co dzień nie przepadają za sobą; niemniej, jednoczy ich wspólny wróg. A Jezus cierpliwie odpowiada, usiłując z poziomu ich wypowiedzi wydobyć światełko prawdy. Nie obala argumentów tylko dla wykazania fałszu czy głupoty, lecz wciąż zbawia, tak że nawet my, postronni obserwatorzy dyskusji, w Jego słowach zauważamy pogłębienie Objawienia (zwłaszcza w wymiarze sensu Starego Testamentu). Owszem, Jezus „ma rację”, ale bardziej niż przy niej, trwa wewnętrznie przy Ojcu, który tak umiłował świat – faryzeuszów, saduceuszów, uczonych w Piśmie, zwolenników Heroda… i nas – że Syna wydał temu światu (por. J 3, 16). Jeżeli takim nastawieniem cechował się nie stroniący do konfliktów Jezus, podobnie powinna wyglądać nasza rozmowa z przedstawicielami kontrkultury chrześcijańskiej.
[dzien 5]
Czwartek, 7.06.2018 r.
Pierwsze czytanie: 2 Tm 2, 8-15
Po wczorajszej pewnej dozie egzaltacji, świadczącej o uwrażliwieniu Pawła na osobę Tymoteusza, przysłuchujemy się dzisiaj trzeźwemu pouczeniu, płynącemu z doświadczeń i mądrości posługi pasterskiej Pawła. Apostoł Narodów jeszcze raz kładzie przed oczyma umiłowanego ucznia fundament, którym jest zmartwychwstanie Chrystusa. Zależy mu jednak na tym, by nie rozpatrywać go jedynie w sferze „faktów” – jako zajście, ewenement czy punkt historii – lecz spoglądać na nie w kategorii „wydarzenia” – czyli tajemnicy, której nie sposób zamknąć w pojęciu i definicji, która jednak oddziałuje na życie, odsłania nowe perspektywy, zaprasza do udziału w niej. Jeżeli razem z Nim umarliśmy, razem też żyć będziemy! Śmierć i zmartwychwstanie Jezusa odcisnęły rzeczywiste piętno na naszym postrzeganiu i odczuwaniu; trzeba tylko włączyć się w nie jak w misterium. Nie do przecenienia jest w tym zadaniu rola pasterzy – i dlatego Święty Paweł z równym naciskiem nie tyle przekonuje Tymoteusza o wiarygodności Paschy Jezusa (w. 11), co błaga wręcz, by nie sprowadził katechezy paschalnej do „bitwy na słowa” i „czczej gadaniny” (w. 14 i 16). Módlmy się więc za naszych przewodników wiary – tych oficjalnych i tych nieoficjalnych: domowników, przyjaciół – by nie zamykali jej w systemie twierdzeń, ale odważyli się przeżywać ją na naszych oczach.
Psalm responsoryjny: Ps 25,4-5.8-9.10.14
Przewodnim motywem tego utworu jest droga Pana, czyli Jego pozornie ukryta obecność w moim świecie – właśnie nie „szerokim” świecie, świecie „w ogóle”, ale „moim” świecie. Oto pierwsza wskazówka, jak odkryć tę drogę: nie szukać jej w bezosobowym universum, ale w individuum; wszak już na poziomie naukowych eksperymentów wiadomo, że ich wynik zależy od obranego przez badacza punktu wyjścia, poznawczego filtra, jaki założy na rzeczywistość. Kolejne wskazówki daje sama treść Psalmu: podążać ścieżką modlitwy (pokornie prosząc o oświecenie i o przebaczenie) oraz ścieżką życia (postępując sprawiedliwie). „Drogę Pana” odkrywa się, idąc nią.
Ewangelia: Mk 12, 28b-34
Dotychczasowej wymianie zdań – co do istoty zaś: wymianie intencji, jakie tym zdaniom przyświecały – przysłuchiwał siępewien uczony w Piśmie. Coś go zafrapowało w ożywionej konwersacji Jezusa z adwersarzami, więc ośmielił się podjąć już nie tyle dyskusję z Nauczycielem, ile szczerą rozmowę. Nie wiemy, czy swoje pytanie znał już wcześniej, a jeżeli tak, to w jakich okolicznościach ono zaistniało (jako problem intelektualny czy życiowy). Domyślamy się za to, że musiał on dostrzec w Jezusie jakiś przebłysk odpowiedzi na nie (znów: niekoniecznie ze względu na Jego zasoby umysłowe, lecz swoistą duchową „aurę”); musiał spostrzec, że Rabbi z Nazaretu nie tylko orientuje się w Prawie i nowatorsko je wykłada, ale sam to Prawo miłuje i wypełnia. Nasz uczony zdaje się zapraszać Jezusa do podzielenia się głębią Jego relacji z Bogiem, w pewnym sensie do ujawnienia busoli Jego sumienia. Przed takimi pragnieniami serca Jezus odsłania się zawsze, bo czuje, że ktoś właśnie zbliżył się do królestwa Bożego – czyli do Niego.
[dzien 6]
Piątek, 8.06.2018 r., uroczystość Najświętszego Serca Pana Jezusa
Pierwsze czytanie: Oz 11, 1.3-4.8c-9
Wyobraźmy sobie, że ten tekst – bez tytułu, źródła, ze zmienionymi imionami i lekko skróconym zakończeniem – dajemy uczniom do interpretacji na egzaminie maturalnym z języka polskiego. Co wyczytaliby z niego? Kim jest podmiot liryczny, co przeżywa? W jakiej epoce mógł powstać ten utwór? Jaką sytuację mógłby przedstawiać? Niewykluczone, że większość abiturientów zaklasyfikowałaby go do poezji romantycznej, dopatrując się w bohaterze figury ojca opłakującego moralne zatracenie dziecka. Bardzo trafnie, zresztą. Izrael, cudownie wyprowadzony przed wiekami z Egiptu, pobłądził; choć rokrocznie świętował Paschę, nie nasiąknął jej sensem (zob. Wj 12, 17). W powietrzu unosi się już zapach wygnania (zob. Oz 11, 8) – na długo przed sformułowaniem Jezusowej przypowieści, Bóg spodziewa się odejścia syna marnotrawnego (por. Łk 15, 11nn). I płacze, zawodzi… Inkasent nie płacze, kontroler skarbowy nie zawodzi – ojciec płacze, ojciec zawodzi. Złamanie suchego przepisu spowodowałoby wymierzenie suchej kary – ale niewdzięczność dziecka rozedrze serce rodzica. Tak, chociaż Bóg nie ma płci, to jednak w autentycznym kontakcie z Nim od zarania Objawienia czujemy się przygarnięci przez dobrego Ojca, który ma serce i potrafi tęsknić za nami.
Psalm responsoryjny: Iz 12, 2-6
Hymn – pieśń wdzięczności – jest tematycznie powiązany z poprzednim czytaniem: stanowiło ono prorockie preludium do niewoli asyryjskiej (VIII wiek przed Chr.), po której ustaniu naród modlił się słowami właśnie tego hymnu. I podobnie jak u Ozeasza znaleźliśmy nawiązanie do opuszczenia Egiptu, tak w tym fragmencie, u Izajasza, mamy do czynienia z powtórzeniem wersetu pieśni, śpiewanej akurat wtedy (zob. Wj 15, 2): Pan jest moją mocą i źródłem męstwa! Jemu zawdzięczam moje ocalenie. Widzimy więc, że w biblijnej narracji spod zmiennych kontekstów historycznych przebija jednakowy i niezmienny puls Bożego serca: zbawienie człowieka.
Drugie czytanie: Ef 3, 8-12.14-19
Czy zdarzyło ci się kiedyś przeżyć radość ze zrozumienia czegoś, z uchwycenia istoty rzeczy? Taka Archimedesowa „eureka!”. Postaw więc sobie przed oczyma Pawła – wizjonera, którego serce przeszyła właśnie błyskawica sensu historii zbawienia: Zostało mi dane ogłosić tajemnicę planu Boga. Możemy jedynie przeczuwać euforyczne oszołomienie buzujące we wnętrzu Apostoła. Ale idźmy dalej: jeżeli doświadczyłeś czegoś zaledwie podobnego, nieobce jest ci pewnie poczucie bezsilności, pojawiające się przy próbie przekazania tej „eureki” komukolwiek. Jako ksiądz, przeżywam to nieraz podczas homilii, gdy czytania liturgiczne – które wcześniej podczas medytacji zapaliły się przede mną fantastycznym znaczeniem – teraz jednak chybotliwie ubieram w słowa nieporadnego komentarza. Dlatego Paweł, doświadczywszy swojej wizji, modlił się – za nas: Zginam moje kolana przed Ojcem, aby umocnił w was wewnętrznego człowieka. Paweł był zbyt doświadczonym ewangelizatorem, by nie wiedzieć, że wiara nie rodzi się automatycznie ze słuchania, ale z łaski, gdy spoza ludzkich słów pobrzmiewa głos Chrystusa (por. Rz 10, 17). Dlatego zanim sam – o co cię proszę – sięgniesz ponownie do dzisiejszego czytania, by dowiedzieć się, co takiego zrozumiał Paweł, pomódl się o własne zrozumienie. A Ojciec, który widzi w ukryciu, da tobie (zob. Mt 6, 6).
Ewangelia: J 19, 31-37
Jezus ucieleśnia serce Boga Ojca – przebite już wielokrotnie, o czym zdążyliśmy się przekonać, rozważając tak nawzajem splecione teksty pierwszego czytania i Psalmu. Łamanie przymierza było więc czymś nieporównanie większym od podarcia papierowej umowy, skutkującego konsekwencjami prawnymi i materialnymi. Przymierze z Bogiem nigdy nie było rodzajem takiego paktu; dlatego Jezus rozciągnięty na krzyżu woła: Ojcze, przebacz im, bo nie wiedzą, co czynią! (zob. Łk 23, 34). Przebicie boku i serca Chrystusa otwiera nam oczy na Boski ogląd przymierza z nami – miłość (zob. J 3, 15). Odtąd, bardziej niż napomnienia proroków i jakiekolwiek teologiczne analizy, ta rana jest znakiem – sakramentem, misterium – wprowadzającym w Nowe Przymierze; jak wyżej (Ef) powiedział Święty Paweł, to w Jezusie Chrystusie, Panu naszym, mamy ufny przystęp do Ojca.
[dzien 7]
Sobota, 9.06.2018 r., wspomnienie Niepokalanego Serca Najświętszej Maryi Panny
Pierwsze czytanie: Iz 61, 9-11
Jesteśmy w trzeciej części Księgi Izajasza, a zarazem na samym końcu jej całej. Za nami skargi i ostrzeżenia pod adresem wiarołomnego narodu żydowskiego z części pierwszej oraz słowa pocieszenia i tajemnicze pieśni o słudze Jahwe z części drugiej. Oto rozpoczyna się zapowiadane zbawienie! W czytanym dziś fragmencie spotykamy proroka, który uosabia lud odnawiający przymierze z Bogiem; przymierze przypominające relację małżeńską. Pasma zdrady i kary, łącznie z separacją, czyli historycznym wygnaniem babilońskim, odchodzą w niepamięć – bosko-ludzcy małżonkowie znów przywdziewają oblubieńcze szaty zbawienia i z wypiekami na twarzy wyglądają zarysowującego się przed nimi jakby nowego miesiąca miodowego. Przy czym wypowiedź proroka do złudzenia przypomina inny hymn oblubieńczy – Maryi Magnificat: Wielbi dusza moja Pana i raduje się duch mój w Bogu, Zbawicielu moim (zob. Łk 1, 46n). W niej również daje się wyczuć atmosferę pokoju i nadziei płynących także z małżeństwa – oddanego Bogu dziewiczego i niepokalanego kobiecego serca. I tak, jak owocem odnowionego przed wiekami przymierza było zbawienie, czyli ocalenie ludu, tak teraz owocem łona (zob. Łk 1, 42) Maryi jest Jezus,którego imię znaczy „Bóg zbawia”.
Psalm responsoryjny: 1 Sm 2, 1-8
Wspomniana wyżej pieśń Maryi jest wprost utkana ze starotestamentowych tekstów. Jeden z nich rozszyfrowaliśmy w Księdze Izajasza; drugim, i to przywoływanym przez biblistów przede wszystkim, jest pieśń Anny (stanowiąca dzisiejszy psalm responsoryjny). Okrzyk radości kobiety, która dopiero co została matką – jeszcze niedawno znoszącej poniżającą bezpłodność – sławi Boga, którego stylem panowania jest uniżanie się, a kryterium oceny poddanych – pokora (duchowe ubóstwo). Już niedługo syn Anny, prorok Samuel, namaszczając na króla pasterza Dawida, usłyszy tę prawdę z ust samego Boga: Nie tak człowiek widzi, jak widzi Bóg, bo człowiek patrzy na to, co widoczne dla oczu, Pan natomiast patrzy na serce (zob. 1 Sm 16, 7). Natomiast syn Maryi, Nowy Dawid, pozwoli sobie to serce nawet przebić (zob. wczorajszą Ewangelię).
Ewangelia: Łk 2, 41-51
Wiernie chowała – a dosłownie: „bezpiecznie przechowywała”, „pieczołowicie pilnowała”, „traktowała niczym skarb”. Z czym kojarzy nam się Najświętszy Sakrament? – ze złotym i ognioodpornym tabernakulum wmurowanym na stałe w ścianę, z bogato zdobioną monstrancją, z kłębami przyjemnie pachnącego kadzidła, z niskim dźwiękiem gongu oznajmującego błogosławieństwo, z baldachimem procesyjnym, z welonem na plecach celebransa…? A Pismo Święte? – z zakurzoną książką na półce, z lekcjonarzem, nad którym dukają lektorzy, z oklepanymi przypowieściami, z przerzucaniem się zaprzeczającymi sobie cytatami? Oby nie! Maryja wiernie chowała wszystkie słowa Jezusa w swym sercu – dlatego właśnie, że były Jego słowami, na które Ona, jako Niepokalana (bezgrzeszna), była szczególnie wrażliwa. My tacy nie jesteśmy i dlatego musimy mozolnie przyswajać sobie wiarę w słowo, które stało się ciałem (zob. J 1, 14). Jezus Chrystus, czyli Słowo Boże „wcielone”, jest sakramentalnie obecne w Słowie Bożym „pisanym”. Żeby wiedzieć, na czym polega spotkanie z Jezusem Eucharystycznym, potrzebuję znać wcześniej Jego tożsamość; dlatego właśnie w czasie Mszy Świętej liturgię eucharystyczną poprzedza liturgia słowa. Nie ma mowy o prawdziwej Komunii eucharystycznej z Jezusem bez komunikacji z Nim poprzez Pismo Święte – Biblia czytana w Kościele otwiera sercu dostęp do kontemplacji portretu Jezusa.
[dzien end]