Niedziela, 31.01.2021 r.
Pierwsze czytanie: Pwt 18,15-20
Jeżeli współcześnie coś sprawia nam trudność, to z pewnością jest to słuchanie. Umiejętność słuchania Boga, drugiego człowieka, samego siebie, to nie lada wyzwanie. Z jednej strony żyjemy w świecie pełnym hałasu – Internetu, telewizji, muzyki, codziennych spraw. Ale i w nas jest hałas, który paradoksalnie odzywa się właśnie wtedy, kiedy zostajemy w ciszy, kiedy stajemy do osobistej modlitwy. A słuchanie i niesłuchanie Boga to sprawa życia i śmierci!
Dzisiejsze słowa z Księgi Powtórzonego Prawa to fragment jej kluczowej części, którą możemy nazwać konstytucją Izraela. Mojżesz przemawia do Izraelitów u progu wejścia do Ziemi Obiecanej. Nim jednak zajmą Kanaan, Mojżesz kieruje do ludu słowa o tym, jak mają żyć w nowych realiach, będąc Ludem Boga, innym, niż pogańskie plemiona, które spotkają. Zapowiada proroka, który będzie głosił to, co Bóg mu poleci. To z jednej strony zapowiedź wszystkich proroków, których przez wieki posyłał Bóg do swojego ludu. Ale to także bardzo ważna zapowiedź mesjańska, zapowiedź Nowego Mojżesza, Tego, który stał się naszym bratem poprzez Wcielenie – Jezusa Chrystusa. Jego mamy słuchać (por. Mk 9, 7)!
W naszym życiu trzeba sobie powiedzieć jasno – albo słucham Boga ,,na całego”, albo nie słucham Go wcale. Albo słucham oficjalnego głosu Kościoła, albo słucham głosu fałszywych proroków, którzy głoszą własną wersję doktryny.
Słuchanie domaga się postawy milczenia. Ale jeśli o nią zawalczę, to wtedy wreszcie usłyszę to, co chce mi powiedzieć Bóg, co mówią do mnie inni, i o co tak naprawdę woła moje serce.
Psalm responsoryjny: Ps 95,1-2.6-7ab.7c-9
W Biblii jak refren powraca zdanie, że serce Izraelitów stało się twarde na głos Boga. Prorok Izajasz otrzymuje nawet od Boga zaskakujące polecenie: ,,Zatwardź serce tego ludu, znieczul jego uszy, zaślep jego oczy, iżby oczami nie widział ani uszami nie słyszał, i serce jego by nie pojęło, żeby się nie nawrócił i nie był uzdrowiony” (Iz 6, 10). Bóg nie chce zatracenia swojego ludu, ale w tych słowach zapowiada prorokowi bardzo dobitnie, żeby nie zniechęcał się oporem słuchaczy wobec orędzia.
Nie wystarczy jednak samo słuchanie. Pan Jezus przestrzega swoich uczniów: ,,Uważajcie, jak słuchacie” (Łk 8, 18) – uważajcie, bo to, o czym wam mówię, jest najważniejszą nauką dla waszego życia. Nie wystarczy jej słuchać, ale trzeba także tę naukę wypełniać w życiu przez konkretne, codzienne uczynki miłości. Bo ten, kto jedynie słucha,
a nie żyje według tego, czego uczy Jezus, podobny jest do człowieka, który swój dom zbudował na piasku (por. Mt 7, 21. 24-27).
Od kogo uczyć się tego, by nie zatwardzać swojego serca na głos Boga? Co zrobić, jeśli nasze serce stało się sercem kamiennym, zamiast być sercem z ciała (por. Ez 36, 26), bo zorientowaliśmy się, że tak naprawdę od dawna nie słuchamy już Boga? ,,Maryja zachowywała wszystkie te sprawy i rozważała je w swoim sercu” (Łk 2, 19). Ona, Dziewica słuchająca, zawsze jest gotowa nam pomóc. Dzięki temu, że posłuchała Boga, i chciała tego, czego On chciał, Chrystus mógł nas zbawić. Maryja jest ikoną Kościoła, jest wzorem dla każdego ucznia Jezusa. Każdy, kto słucha słów Jezusa i je wypełnia, może stać się Jego matką (por. Mk 3, 35)! Jeśli znów otworzymy się z pokorą na Boże słowo i odpowiemy na nie naszym postępowaniem, to i w naszym życiu mogą się dokonywać Boże dzieła. Obyśmy dzisiaj usłyszeli głos Jego!
Drugie czytanie: 1 Kor 7,32-35
Dzisiejszy fragment Listu do Koryntian może być kłopotliwy w słuchaniu dla wszystkich, którzy żyją w małżeństwie. Czy źle wybrali?
Słuchając słów św. Pawła, musimy sobie najpierw przypomnieć, że są w Kościele różne powołania. Pierwsze i naturalne jest powołanie do małżeństwa, do założenia rodziny. Jest jednak także szczególne powołanie do życia w celibacie, do całkowitego oddania się na służbę Bogu i Kościołowi. Co jest celem tych powołań? ,,Trwanie przy Panu”, bycie w bliskości z Bogiem, a więc miłość Boga i bliźniego, i to właśnie na tej drodze, do której powołał mnie Pan. Celem życia każdego człowieka jest zbawienie, ostateczne zjednoczenie z Bogiem.
Zatem właśnie w tym stanie, w którym żyję, który jest drogą mojego powołania, mam się uświęcać. Zarówno odmawianie brewiarza i sprawowanie sakramentów, jak i codzienne, cierpliwe wychowywanie dzieci i praca zawodowa mogą być drogą do świętości.
Święty Paweł nie pomniejsza znaczenia małżeństwa, ale pokazuje, że życie w bezżeństwie dla Królestwa Bożego zapowiada sposób, w jaki wszyscy będą żyć w niebie, kiedy nikt nie będzie się już żenił ani za mąż wychodził (por. Łk 20, 35). Pan Bóg daje wielu ludziom powołanie do życia w celibacie, bo chce, aby byli świadkami życia przyszłego. Aby poprzez całkowite oddanie się Jemu, bardziej niż jakiejkolwiek innej osobie, wskazywali wszystkim, że tak naprawdę celem naszego życia jest tylko Bóg. Jednak sam Pan Jezus zapowiedział apostołom, że nie każdy to powołanie zrozumie (Mt 19, 11n).
Przeżywamy w Kościele, ogłoszony przez Ojca Świętego Franciszka, Rok Świętego Józefa. Warto zatem odnieść się do słów z adhortacji św. Jana Pawła II ,,Redemptoris custos”, poświęconej św. Józefowi. Papież mówi, że małżeństwo Maryi i Józefa, których łączyła miłość jednocześnie dziewicza i oblubieńcza, jest symbolem tajemnicy Kościoła, dziewicy i oblubienicy. Papież podkreśla, że małżeństwo i celibat są dwoma rodzajami miłości, które ,,łącznie ukazują tajemnicę Kościoła”. ,,Dziewictwo i celibat dla królestwa Bożego nie tylko nie stoją w sprzeczności z godnością małżeństwa, ale ją zakładają i potwierdzają. Małżeństwo i dziewictwo to dwa sposoby wyrażania i przeżywania jedynej Tajemnicy Przymierza Boga ze swym ludem, które jest komunią miłości między Bogiem i ludźmi” (por. pkt. 20).
Ewangelia: Mk 1,21-28
W szkole, zwłaszcza w starszych klasach, często można zaobserwować u uczniów, że kiedy zaczyna się lekcja (na żywo czy też w formie zdalnej), nie są zafascynowani tym, co za chwilę usłyszą. Podobnie w kościele, kiedy zaczyna się liturgia słowa, a zwłaszcza homilia, na twarzach słuchaczy maluje się znudzenie. Możemy się doszukiwać różnych przyczyn tego zjawiska, ale jedno jest pewne – inny wyraz musiały mieć twarze ludzi, którzy przebywali w tamten szabat w synagodze w Kafarnaum – kiedy Jezus nauczał, ,,zdumiewali się Jego nauką”, dosłownie – byli ,,oszołomieni”, zaskoczeni, albo pełni podziwu.
Czy nas jeszcze zaskakuje Ewangelia? Czy raczej znamy ją już na pamięć, już się niczego po nauce Pana Jezusa nie spodziewamy? A może trzeba raczej zapytać siebie – co zrobić, żeby słowo Boże nas naprawdę zdumiało, przemieniło?
Człowiek opętany, który przebywał wtedy w synagodze, pyta Jezusa w formie zarzutu – ,,czego chcesz od nas?”, dosłownie – ,,Co nam i Tobie?”. A nam i Jezusowi jest to, że On, odwieczny Bóg, stał się człowiekiem, i w pewien sposób zjednoczył się z każdym człowiekiem (por. Sobór Watykański II, Gaudium et spes, 22). Jezus Chrystus poprzez Wcielenie chciał się zjednoczyć właśnie ze mną! I to jest możliwe, jeśli tylko poddam się przemieniającej mocy Jego Ewangelii, temu Słowu, które nie jest jedynie jakąś doktryną, ale które ma moc działać w ludzkich sercach, które ma moc wypędzać demony. To bardzo wymowne, że pierwszy publiczny znak Pana Jezusa, zaraz po powołaniu apostołów, to właśnie egzorcyzm, i to w synagodze. Jezus zapowiada tym samym cel swojej misji, dla którego przyszedł na ziemię – On przez swoją Mękę, Śmierć i Zmartwychwstanie pokona szatana, zwycięży grzech.
Żeby na nowo zaskoczyła nas Ewangelia, potrzebujemy zatem być nie tylko biernymi słuchaczami słowa Bożego, ale ożywić naszą relację z Tym, który jest Słowem Wcielonym. I o to trzeba prosić pokornie i gorliwie Ducha Świętego. Inaczej grozi nam to, że pomimo regularnych praktyk religijnych i sakramentalnych, będziemy się w rzeczywistości dystansować od mocy Jezusa, żyjąc w obawie, że On naprawdę może coś w naszym życiu zmienić.
Ojcowie pustyni uczą, że recytowanie z pamięci fragmentów słowa Bożego, chociażby psalmów, jest szczególnym rodzajem modlitwy, która oczyszcza serce ze zła. Nasza cierpliwa, codzienna lektura Pisma Świętego, połączona z modlitwą, stopniowo przemienia nasze serce i pogłębia naszą relację z Chrystusem – warto zatem, oprócz medytacji codziennej Ewangelii, po prostu czytać Pismo Święte, rozdział po rozdziale. W słowie Bożym jest ogromna moc – dla dzieci Kościoła jest ono ,,umocnieniem wiary, pokarmem duszy, czystym i trwałym źródłem życia duchowego” (KKK 131).
Poniedziałek, 1.02.2021 r.
Pierwsze czytanie: Hbr 11,32-40
Od wielu dni słuchamy w zasadzie jednej, długiej homilii. Tak można nazwać List do Hebrajczyków, który jeszcze w tym tygodniu będziemy rozważać w liturgii dni powszednich.
Kluczowy temat dzisiejszego czytania to wiara. Jak żyć wiarą w codzienności? Przykłady żyjących wiarą postaci biblijnych, o których mówi autor natchniony, wydają się być trudne do naśladowania – ich los był po ludzku całkowicie nieatrakcyjny: żyli ,,w nędzy, w utrapieniu, w ucisku” (Hbr 11, 37)… Ale słuchając tych słów możemy odnaleźć w nich swoją historię. Przekonujemy się bowiem, że tak naprawdę, idąc za Jezusem, nie jesteśmy wcale wolni od cierpienia, od ludzkich zmagań i przeciwności, bo one są częścią naszego życia. Jako chrześcijanie mamy jednak patrzeć dalej – w niebo!
Ludzie wiary, którzy żyli przed nami, odkryli, że nie znajdą zadowolenia w tym, co widzialne. ,,Świat nie był ich wart” (Hbr 11, 28). Oni tak naprawdę uwierzyli w to, o czym później powie w Ewangelii Pan Jezus: ,,Błogosławieni, którzy się smucą, albowiem oni będą pocieszeni” (Mt 5, 4). I ich historia nie kończy się happy endem – choć byli pełni wiary, ,,nie otrzymali przyrzeczonej obietnicy” za swego życia. Dopiero, gdy Chrystus dokonał dzieła zbawienia, otworzyły się dla ludzi bramy nieba i tak i oni, i my – żyjący już w Nowym Przymierzu – wszyscy razem mamy szansę spotkać się w niebie. Nasz ,,lepszy los” wymaga od nas tym większej wiary!
Pan Jezus modli się za uczniów wszystkich czasów, za cały Kościół, w Wieczerniku: ,,Ja im przekazałem Twoje słowo, a świat ich znienawidził za to, że nie są ze świata, jak i Ja nie jestem ze świata. Nie proszę, abyś ich zabrał ze świata, ale byś ich ustrzegł od złego. Oni nie są ze świata, jak i Ja nie jestem ze świata” (J 17, 15n).
Psalm responsoryjny: Ps 31,20.21-22.23.24
Potrzebujemy w naszej drodze wiary zachęty ze strony innych, a nieraz także konkretnego ponaglenia lub świadectwa, zwłaszcza, gdy doświadczamy różnego rodzaju trudności i zmagań. Dzisiaj do odwagi zagrzewa nas śpiewany w liturgii psalm: ,,Bądźcie odważni, ufający Panu”!
Odwaga człowieka wierzącego to nie brawura, ale to owoc pokornej prośby do Ducha Świętego o dar męstwa. Ten dar otrzymujemy w sposób szczególny w sakramencie bierzmowania, którego skutkiem ,,jest specjalne wylanie Ducha Świętego, jak to, które zostało udzielone Apostołom w dniu Pięćdziesiątnicy” (KKK 1302).
Męstwo jest także jedną z czterech cnót kardynalnych. A cnota to sprawność, którą trzeba stopniowo nabywać i rozwijać w codziennym życiu, wiele razy dokonując konkretnych, dobrych wyborów. Warto dodać, że to cnota cechująca nie tylko świętych mężczyzn, ale także święte kobiety! ,,Niewiastę dzielną któż znajdzie? Jej wartość przewyższa perły” (Prz 31, 10).
Jak zatem ćwiczyć się w męstwie? ,,Męstwo jest cnotą moralną, która daje wytrwałość w trudnościach i stałość w kontynuacji dobra. Umacnia postanowienie opierania się pokusom i przezwyciężania przeszkód w życiu moralnym. Cnota męstwa uzdalnia do przezwyciężania strachu, nawet strachu przed śmiercią, do stawienia czoła próbom i prześladowaniom. Uzdalnia nawet do wyrzeczenia i do ofiary z życia w obronie słusznej sprawy (…)” (KKK 1808).
Ewangelia: Mk 5,1-20
Niezwykle tajemnicza jest scena z dzisiejszej Ewangelii. Pan Jezus przeprawia się przez jezioro do pogańskiej krainy Gerazeńczyków, w której liczne jaskinie były wykorzystywane do chowania zmarłych. A grobowce uważane były za siedliska demonów. Również hodowla świń była wyraźnie zakazana przez Prawo i uważana przez Żydów za zajęcie nieczyste.
Widzimy cały dramat tego opętanego człowieka. Żyjąc w pogańskiej krainie, w której ludzie pogrążeni byli w ciemności grzechu, sam stał się ,,grobowcem”, siedliskiem demonów. Na czym polegało zło, w które popadł ten człowiek? Był on pogrążony w rozpaczy, a tłukąc się kamieniami, wyrażał nienawiść do samego siebie. Nikt z ludzi nie mógł mu pomóc.
I właśnie w takim stanie przybiega do Jezusa i oddaje Mu pokłon – to z jednej strony symboliczny wyraz tego, że demon dobrze wie, że to Jezus jest zwycięzcą wszelkiego zła, ale z drugiej – także obraz ogromnego pragnienia tego człowieka, aby zostać uwolnionym. I wiemy, że dzięki przyjściu Jezusa zaczęło się dla ludzi spełniać proroctwo Izajasza: ,,Naród kroczący w ciemnościach, ujrzał światłość wielką” (por. Iz 9, 1; Mt 4, 16).
Jeżeli jest w moim życiu, lub w życiu moich bliskich, takie zło, które całkowicie mnie przerasta, gdzie już zupełnie straciłem nadzieję, jeżeli doświadczam jakiejś formy dręczenia przez Złego Ducha, jeżeli nienawidzę samego siebie – to nie jest to przeszkoda dla mocy Jezusa. On chce właśnie tam przyjść i dokonywać dzieła zbawienia! Mój wewnętrzny grobowiec, w którym krzyczą demony, może stać się, dzięki Chrystusowi Zmartwychwstałemu, pustym grobem, miejscem łaski. Ale to wymaga trudu duchowej walki i pokornego otwarcia się na Jego działanie. On zapłacił za każdego z nas cenę swojej drogocennej krwi!
Tylko Jezus może pokonać niszczycielskie siły, które w nas działają. Jezus ma moc przywrócić nam wewnętrzny spokój, harmonię z samym sobą i z Bogiem. On chce przywracać nam godność dzieci Bożych i nasze podobieństwo do Boga, z jakim zostaliśmy stworzeni. To dokonuje się także dzisiaj, w Kościele. Podczas udzielania sakramentu chrztu ma miejsce egzorcyzm, w którym dziecko (lub dorosły) uwalniane jest od grzechu pierworodnego. Ale w każdej spowiedzi świętej, dzięki mocy sakramentalnego rozgrzeszenia, jesteśmy uwalniani od sił zła i grzechu, w które popadliśmy, a z których nie jesteśmy się w stanie sami wyzwolić. Zdarzają się także przypadki, kiedy konieczny jest specjalny egzorcyzm wobec człowieka opętanego.
Z dzisiejszego słowa możemy odczytać jeszcze jedną prawdę. Człowiek, dotąd opętany i poddający się samozniszczeniu, dzięki egzorcyzmowi, którego dokonał Jezus, stał się ewangelizatorem wśród swoich. Zatem gwałtowne nawrócenia, polegające na całkowitej przemianie życia, są dzięki łasce Chrystusa możliwe!
Wtorek, 2.02.2021 r., Święto Ofiarowania Pańskiego
Pierwsze czytanie: Hbr 2,14-18
Przeżywamy dziś w Kościele Święto Ofiarowania Pańskiego. Maryja i Józef, posłuszni Prawu, przynoszą swojego Pierworodnego Syna do świątyni.
Pierwsze czytanie przypomina nam, że Chrystus stał się człowiekiem, stał się naszym bratem, i pokornie poddał się temu wszystkiemu, co ludzkie. Po co Bóg stał się człowiekiem? Przede wszystkim po to, aby nas odkupić od grzechu. Ale także po to, aby nam pokazać, jak mamy żyć. Wcielenie Syna Bożego nie było pozorne, ale rzeczywiste – Jezus naprawdę, ,,bez żadnej różnicy”, otrzymał udział w naszym człowieczeństwie – z wyjątkiem grzechu. Jeżeli tak, to znaczy, że nikt lepiej nie zrozumie tego, co ja, jako człowiek, przeżywam. Co więcej, Chrystus pragnie, abyśmy wierząc w Niego, dzieląc z Nim to wszystko, co ludzkie, dzień po dniu doświadczali przemiany, stawali się do Niego podobni. Właśnie przez wiarę i chrzest święty stajemy się prawdziwie ,,potomstwem Abrahamowym”. Chrystus, poprzez swoje Wcielenie, wszedł w szczególny sposób także w nasze cierpienie – to naprawdę pocieszające! Nie ma takiego doświadczenia, takiej trudności, której On by nie rozumiał i przez którą nie mógłby mnie przeprowadzić.
To także szczególny wymiar dzisiejszego święta: Chrystus, ofiarowany w świątyni, wypełnia Prawo, zapowiada swoją ofiarę, którą złoży za nas na krzyżu, ale zaprasza także nas do tego, aby nasze życie stało się miłą Bogu ofiarą. Czy chcemy być dzisiaj ofiarni w miłości?
Psalm responsoryjny: Ps 24,7-8.9-10
Psalm 24 opowiada o wejściu Pana do świątyni. W Nowym Przymierzu to sam Chrystus jest świątynią, miejscem spotkania człowieka z Bogiem, choć nadal potrzebujemy przestrzeni świętej, sacrum, w której Bóg jest realnie obecny. I wreszcie, każdy z nas, przez chrzest, staje się świątynią Ducha Świętego, miejscem, w którym mieszka Bóg. W tej perspektywie możemy też rozważać tajemnicę dzisiejszego święta – ile razy przyjmujemy Komunię Świętą, do świątyni naszej duszy wchodzi sam ,,Pan Zastępów”, ,,Król chwały”, tak jak niegdyś wszedł do świątyni jerozolimskiej, przyniesiony przez Maryję i Józefa. On za każdym razem ofiarowuje się nam w Eucharystii, która uobecnia realnie, poprzez znaki liturgiczne, ofiarę Krzyża i Zmartwychwstania.
Ewangelia: Łk 2,22-40
Chrystus, po czterdziestu dniach od swoich narodzin, zostaje przyniesiony do świątyni, zgodnie z Prawem żydowskim, według którego wszystko to, co pierworodne, należało do Pana i musiało zostać symbolicznie wykupione. To miało przez wszystkie pokolenia przypominać ludziom o nocy paschalnej, kiedy Izraelici zostali cudownie wyprowadzeni przez Pana z Egiptu. Wówczas zginęło wszystko, co pierworodne, jako znak dla opornego na wezwania Boże faraona (por. Wj 12, 29n; 13, 12-14).
Symeon i Anna symbolizują cały Naród Izraelski, który oczekiwał swojego Zbawiciela. Możemy się odnaleźć w ich ogromnej tęsknocie za Bogiem, w ich cierpliwym, aż po późną starość, oczekiwaniu na przyjście Mesjasza. I doczekali się!
To słowo możemy odnieść bardzo konkretnie do naszych parafii i rodzin. Warto dziś nabrać ogromnego szacunku i wdzięczności Panu Bogu za wszystkich ludzi starszych – mężczyzn i kobiety, którzy, począwszy od wiernego odmawiania różańca, ,,wyczekują pociechy Izraela”, którzy ,,przesiadują” w kościołach, i są często ostoją wiary parafii i wielu rodzin. Podziękować za wiarę naszych dziadków i rodziców, która jest ogromnym skarbem, która domaga się szacunku, a której żarliwość może przewyższa tych, którzy uważają się za mądrzejszych od ,,tradycyjnej, ludowej pobożności”.
Święci Symeon i Anna stanowią szczególny wzór dla osób zakonnych – a dziś właśnie obchodzimy Dzień Życia Konsekrowanego. Warto podziękować Panu Bogu w modlitwie także za wszystkie siostry zakonne, zakonników, zwłaszcza tych, których poznaliśmy osobiście – bo uczyli nas katechezy, pracują w naszych parafiach, są członkami naszych rodzin. Podziękujmy też za tak wiele zakonów klauzurowych, których członkowie całe swoje życie oddają modlitwie. W dzień i w nocy trwają przed Panem i wstawiają się za Kościół i za cały świat. Pewnie dopiero w niebie dowiemy się, jak wiele łask wyprosili dla każdego z nas.
Środa, 3.02.2021 r.
Pierwsze czytanie: Hbr 12,4-7.11-15
Wszystko, co wystawia naszą wiarę na próbę, rodzi wytrwałość (por. Jk 1, 3). Kiedy nasze serca ogarnia ból i cierpienie, zwłaszcza niezasłużone, mamy uchwycić się jak kotwicy dzisiejszych słów z czytania: ,,Kogo miłuje Pan, tego karci, chłoszcze zaś każdego, którego za syna przyjmuje” (Hbr 12, 5n). Bóg nie chce dla nas zła, ale ono, w tajemniczy sposób, jest częścią naszego ludzkiego życia. Przykład Jezusa Chrystusa pokazuje nam, że On nie uniknął cierpienia, ale w nie wszedł, wycierpiał krzyż do końca. Z Nim każde bolesne doświadczenie, każda ciemność, może stać się drogą do zmartwychwstania. Mamy zatem przyjmować wszelkie doświadczenia w postawie synowskiej, w głębokiej ufności wobec dobrego Ojca. Dziecięctwo Boże to nie infantylizm, ale to zgoda także na naszą drogę krzyżową.
Wszelkie przeciwności mogą być dla nas okazją do rozwoju w wierze. A w naszej drodze wiary nie możemy się nigdy zatrzymać. To nieustannie, krok po kroku, wędrówka naprzód. Mamy patrzeć na Chrystusa, więcej – zapatrzeć się w Niego (por. Hbr 12, 2).
Podczas uroczystych liturgii formowana jest procesja wejścia. I warto zauważyć, że cała asysta nieustannie, krok po kroku, niekiedy nawet mocno zwalniając, idzie naprzód. Nie zatrzymuje się. Procesja w liturgii to szczególny znak naszej drogi wiary. Jeżeli zatem opadliśmy z sił, brakuje nam zapału, prośmy Ducha Świętego o dar gorliwości. Wyprostujmy ,,opadłe ręce i osłabłe kolana”!
Psalm responsoryjny: Ps 103,1-2.13-14.17-18
Psalm 103 to dobre lekarstwo, które warto przyjąć wtedy, kiedy ogarnia nas zniechęcenie, smutek, kiedy przygniata nas nasze życiowe cierpienie. To słowo rozjaśni naszą duszę także wtedy, kiedy szatan tak fałszuje nasz obraz Boga, że tracimy ufność w Jego dobroć i w prawdziwość Jego słów; kiedy Zły fałszuje także obraz nas samych (por. Rdz 3, 1-5).
Dzisiejszy psalm przypomina nam o tym, Kim jest Bóg, i kim jesteśmy my. A Bóg jest dobrym, miłującym Ojcem, który lituje się nad nami jak nad dziećmi, który ma świadomość naszej ludzkiej kondycji, naszych ograniczeń, tego, że ,,jesteśmy prochem”.
Prawdopodobnie Psalm 103 był w Starym Przymierzu śpiewany także podczas liturgii. Ciekawe, że psalmista zwraca się w nim do własnej duszy – ,,Błogosław, duszo moja Pana”! Pomocą w zrozumieniu tych słów może być dla nas jeden z wielkich ojców pustyni z IV wieku, Ewagriusz z Pontu. Mówiąc o demonie acedii, który ogarnia duszę, przede wszystkim poprzez smutek i zniechęcenie, komentuje inny z psalmów, 42: ,,Kiedy wpadniemy w sidła demona acedii, wśród łez rozdzielmy swą duszę na dwie części: pocieszającą i pocieszaną, zasiewając w nas samych dobrą nadzieję i śpiewając te słowa świętego Dawida: Czemu jesteś zgnębiona, moja duszo, i czemu trwożysz się we mnie? Ufaj Bogu, bo jeszcze Go będę wysławiać: zbawienie mego oblicza i mojego Boga” (Ewagriusz z Pontu, ,,O praktyce ascetycznej” [w:] Pisma ascetyczne, t. I, wyd. Tyniec, Kraków 2007, s. 235).
Autor Psalmu 103 błogosławi zatem Boga i głosi, że Jego łaska ,,jest wieczna dla Jego wyznawców”. Czym jest owa ,,łaska”? Człowiek jest z natury nietrwały, przemija, natomiast niezmiennym oparciem jest dla niego hesed – łaskawość Boga dla bojących się Go, wierność przymierzu. Psalmista łączy ją ze sprawiedliwością, która oznacza, że Bóg wspomaga i realnie działa w życiu tych, którzy strzegą Jego przykazań. Natomiast kilka wersetów wcześniej Bóg jest nazwany ,,miłosiernym” – hebr. rahamim, które oznacza przede wszystkim matczyną miłość, pełną troski, bliskości, czułości. Oba te określenia pomagają nam przypomnieć sobie, jaki jest Bóg, jak wierna i troskliwa jest Jego miłość względem nas. Słowami tego psalmu możemy pocieszać naszą duszę!
Ewangelia: Mk 6,1-6
Mieszkańcy rodzinnego Nazaretu potraktowali Jezusa z lekceważeniem i niedowiarstwem. Różnie oddają tę postawę tłumaczenia biblijne; ,,gorszyli się z Jego powodu”, ,,naśmiewali się z Niego”, ,,stopniowo odwracali się od Niego”, jeden ze współczesnych przekładów tłumaczy; ,,i zaczęli wyszukiwać powody do odsunięcia się od Niego”. Greckie słowo skandalizomai oznacza także ,,potknięcie się o przeszkodę”. Jezus rzeczywiście stał się dla tych, którzy w Niego nie uwierzyli, ,,skałą zgorszenia” i ,,kamieniem upadku” (1P 2, 7n). Jezus jest Tym, który został ,,przeznaczony na upadek i na powstanie wielu w Izraelu, i na znak, któremu sprzeciwiać się będą” – o czym Maryja usłyszała od Symeona, gdy Jej syn był jeszcze malutki (Łk 2, 34).
Skąd taka postawa? Mieszkańcy Nazaretu tak dobrze znali Jezusa od dzieciństwa, że nie spodziewali się, że czymkolwiek ich zaskoczy. Owszem, oczekiwali przyjścia Mesjasza, ale wyobrażali go sobie zupełnie inaczej. Kto to słyszał?! Żeby zwykły cieśla, który przez trzydzieści lat prowadził ukryte, ubogie życie, związane z cierpliwą i zwyczajną pracą fizyczną, miał być Synem Bożym? Co więcej, jak Mesjasz miałby pochodzić z Nazaretu, ich wioski, zupełnie pozbawionej znaczenia na tle całego kraju! Byli z Jezusem fizycznie tak blisko, a jednocześnie – sercem – tak bardzo daleko…
To poważne niebezpieczeństwo dla nas! Jezus wyraźnie mówi w innym fragmencie Ewangelii, że nie każdy, kto powołuje się na znajomość z Nim, a nawet czyni cuda w Jego imię, będzie zbawiony, ale tylko ten, kto spełnia wolę Jego Ojca (por. Mt 7, 21nn). Mimo tego, że jesteśmy wierzącymi chrześcijanami od dzieciństwa, w kościele jesteśmy często, należymy do wspólnot religijnych, możemy ,,przyzwyczaić się” do Jezusa, i stać się zatwardziali na Jego uzdrawiające działanie. Możemy popaść w chłodny sceptycyzm, który zamyka nas na cuda Jezusa i na prawdziwą mądrość Bożą. Aby Jezus mógł działać w naszym życiu, wymaga od nas postawy wiary, będącej żywą relacją miłości, związanej z głębokim zaufaniem do Niego oraz religijnym szacunkiem.
Każdy z nas, niezależnie od etapu formacji i swojego miejsca w Kościele, nieustannie potrzebuje ewangelizacji – przypomnienia sobie i przeżycia w głębi własnego serca prawdy o Bożej miłości, własnym grzechu i zbawieniu, które jest w Jezusie Chrystusie i we wspólnocie Kościoła świętego. A takie osobiste doświadczenie uzdalnia nas do tego, by czym prędzej opowiedzieć o Jezusie innym, by i oni czerpali z Niego prawdziwe życie i żyli we wspólnocie z Bogiem i Kościołem (por. 1 J 1, 1nn).
Czwartek, 4.02.2021 r.
Pierwsze czytanie: Hbr 12,18-19.21-24
Jeżeli często przebywamy w przestrzeni kościoła i regularnie uczestniczymy w Eucharystii, grozi nam rutyna. Grozi nam to, że ,,otrzaskamy się” z rzeczywistością sacrum. Co więcej, konsekwencją takiej postawy może być traktowanie Pana Boga jak miłego, pluszowego misia, którego tak dobrze już znamy i z którym jest nam po prostu sympatycznie. Ale w takiej ,,pluszowej wierze” nie ma już miejsca na ofiarę, krzyż, gorliwą miłość…
Słowo Boże stawia nas dzisiaj do pionu. ,,Przystąpiliście do góry Syjon, do miasta Boga żywego”! Lud Starego Przymierza zawarł je pod górą Synaj; my, jako Lud Nowego Przymierza, uczestniczymy w wiecznym przymierzu, zawartym przez Krew Chrystusa. W każdej Eucharystii otwiera się dla nas niebo. ,,Przystąpiliście (…) do Pośrednika Nowego Testamentu – Jezusa, do pokropienia krwią, która przemawia mocniej niż krew Abla”! To nie są żarty. Ile razy przystępujemy do stołu eucharystycznego, spotykamy żywego Boga, zostajemy pokropieni już nie krwią zwierząt, którą Mojżesz pod górą Synaj skropił lud (por. Wj 24, 8), ale drogocenną krwią Chrystusa. To jest ,,Krew Nowego i wiecznego Przymierza” (por. słowa konsekracji), którą codziennie pijemy w Najświętszej Eucharystii.
Prośmy dzisiaj Ducha Świętego o dar pobożności, który wyraża się w synowskiej czci wobec Boga, i wobec tego wszystkiego, co święte. W tej perspektywie spójrzmy na wszystkie, czynione przez nas podczas Mszy świętej ukłony, przyklęknięcia, ucałowanie ołtarza przez kapłana. To nie pusty rygoryzm, ale wyraz szczerej miłości i szacunku.
Psalm responsoryjny: Ps 48,2-3ab.3cd-4.9.10-11
Psalm 48 to jeden z ,,hymnów syjońskich”, wysławiających Boga i Świątynię Jerozolimską, a więc miejsce, które w Starym Przymierzu sam Bóg wybrał sobie na mieszkanie. To święte miasto jest obroną dla wiernych, miejscem, w którym bez lęku można się bronić przed napaściami nieprzyjaciół. Z jednej strony w tej wysławianej świątyni widzimy zapowiedź Nowej Świątyni – ciała Jezusa Chrystusa, który przez Wcielenie sprawił, że Bóg stał się obecny wśród ludzi. Ale ,,Góra Syjon”, ,,miasto wielkiego Króla”, to także zapowiedź Kościoła świętego, któremu sam Chrystus obiecał, że ,,bramy piekielne go nie przemogą” (por. Mt 16, 18). Jak napisze święty Paweł do Galatów, to właśnie ,,górne Jeruzalem”, Kościół, jest naszą matką, a jego pełnia nadejdzie dopiero w niebie (por. Ga 4, 26). Kościół jest naszą Matką, bo rodzi nas do życia wiecznego, i nieustannie karmi nas słowem Bożym i sakramentami.
Skoro zatem Chrystus jest Nową świątynią, to czy potrzebujemy jeszcze widzialnych świątyń, kościołów? Skoro przez Wcielenie Chrystus uświęcił całą rzeczywistość, to czy potrzebujemy jeszcze sfery sacrum?
,,Rozważamy, Boże, łaskawość Twoją we wnętrzu Twojej świątyni”. Potrzebujemy świętych miejsc i świętego czasu, ponieważ jeszcze nie skończył się bieg historii. Żyjemy w czasie i przestrzeni. Jak uczą Ojcowie Kościoła, z jednej strony żyjemy w czasie już po przyjściu Chrystusa, przed którym panowały ciemności grzechu, ale z drugiej – jeszcze nie jesteśmy w niebie, gdzie wszystkich, którzy się tam znajdą, ogarnie całkowita światłość. Nasz czas to okres podobny jakby do wschodu jutrzenki, gdzie cienie powoli ustępują nadchodzącej światłości pełnej słońca. Jako ludzie potrzebujemy zatem widzialnych znaków Bożej obecności – znaków sakramentalnych, przestrzeni kościoła, dni świątecznych.
Dziś pierwszy czwartek miesiąca. W naszej modlitwie prośmy szczególnie o nowe powołania kapłańskie, o ludzi, którzy będą na ziemi nieustannie sprawiać obecność Boga poprzez sakramenty święte, i którzy będą walczyć o to, aby kościoły nie stały się bibliotekami czy restauracjami, ale były wypełnione modlitwą wiernych.
Ewangelia: Mk 6,7-13
Do czego wzywali apostołowie? Wzywali ludzi ,,do nawracania się”! To jest nieustannie zadanie Kościoła, które zawsze będzie czymś wbrew mentalności świata. To nie nauka Jezusa ma zostać dopasowana do tego, czym żyją współcześni ludzie. Ale to współcześni ludzie mają usłyszeć prawdziwą wersję Ewangelii, prawdziwą naukę Kościoła, i w niej znaleźć życie! Biada temu, kto by zniósł jedno z przykazań, choćby najmniejszych, i taką własną wersję orędzia przekazywał innym (Mt 5, 19).
To naprawdę wielki skarb, który otrzymujemy w Kościele. Dzięki sukcesji apostolskiej, a więc nieprzerwanej linii następców apostołów, możemy dzisiaj otrzymać we wspólnocie Kościoła naukę Ewangelii i spotkać Zmartwychwstałego Pana, przede wszystkim w sakramentach świętych. Warto zauważyć, że w dzisiejszym fragmencie słyszymy, że apostołowie ,,wielu chorych namaszczali olejem i uzdrawiali”. To ważny fundament biblijny dla sakramentu namaszczenia chorych, który udzielany jest nie tylko umierającym, ale także innym osobom, zgodnie z nauką Katechizmu: Namaszczenie chorych ,,nie jest sakramentem przeznaczonym tylko dla tych, którzy znajdują się w ostatecznym niebezpieczeństwie utraty życia. Odpowiednia zatem pora na przyjęcie tego sakramentu jest już wówczas, gdy wiernym zaczyna grozić niebezpieczeństwo śmierci z powodu choroby lub starości”. Jeśli chory, który został namaszczony, odzyskał zdrowie, w przypadku nowej ciężkiej choroby może ponownie przyjąć ten sakrament. W ciągu tej samej choroby namaszczenie chorych może być udzielone powtórnie, jeśli choroba się pogłębia. Jest rzeczą stosowną przyjąć sakrament namaszczenia chorych przed trudną operacją. Odnosi się to także do osób starszych, u których pogłębia się słabość (KKK 1514n).
Piątek, 5.02.2021 r.
Pierwsze czytanie: Hbr 13,1-8
Przez ostatnie dni słowa Listu do Hebrajczyków wzywały nas do wierności Chrystusowi i wytrwałości. Dzisiaj, niejako w formie postscriptum, słyszymy o konkretnych wskazaniach dla życia chrześcijańskiego, które mają nam pomóc w realizacji tej postawy. Zwróćmy uwagę na trzy z nich.
Pierwsze to gościnność. To postawa szczególnie pochwalana w Biblii. W naszej rzeczywistości pandemicznej jest ona teraz mocno ograniczona, ale warto, abyśmy na przychodzących do naszych mieszkań gości nie patrzyli jedynie jako na kłopot i źródło stresu, ale w nich ugościli samego Boga. Nie bez powodu polskie przysłowie mówi: ,,gość w dom – Bóg w dom”.
Drugie wskazanie – to zadowalanie się tym, co mamy. Z jednej strony to wdzięczność za to, co posiadamy, nawet, jeśli nie jesteśmy majętni. Ale nie chodzi tu tylko o pieniądze. To także wdzięczność i pokorne przyjęcie tych warunków, w jakich żyję, tej rodziny, której jestem członkiem, tej parafii, w której pracuję, tego środowiska, w którym Bóg mnie postawił.
Trzecie wskazanie – to ,,pamięć o przełożonych”. Nie jesteśmy pierwszymi członkami Kościoła. Przed nami żyło już wielu ludzi, zwłaszcza męczenników – wśród nich dzisiaj wspominana w liturgii święta Agata – którzy, wśród cierpień i przeciwności, okazali się wierni Chrystusowi. Mamy nieustannie wracać do filarów Kościoła, do przykładu wiary samych Apostołów. To także lekarstwo na tak popularną obecnie pokusę apostazji, czyli całkowitego porzucenia wiary.
Psalm responsoryjny: Ps 27,1.3.5.8b-9abc
Psalm 27 to modlitwa człowieka niewinnie prześladowanego. Ale to modlitwa pełna ufności. Choć znajdziemy w niej także, płynące ze zbolałego serca, wyrażone wprost słowa skargi, psalmista wyznaje, że jego oparciem nawet w tak trudnej sytuacji jest sam Pan. Pan, który jest światłem i zbawieniem. Wypełnienie tych słów znajdujemy w Jezusie Chrystusie, który sam jest światłością świata (por. J 8, 12), w którym jest nasze zbawienie (por. J 3, 16n), ale który sam był również niewinnie oskarżony i doświadczył cierpienia męki, i zniósł je z niesłychaną miłością i posłuszeństwem (por. 1P 2, 22-24).
Liturgia poddaje nam dziś ten psalm jako modlitewną odpowiedź na słowa pierwszego czytania, w którym autor cytuje wprost inny psalm – 118: ,,zadowalajcie się tym, co macie. Sam Bóg bowiem powiedział: Nie opuszczę cię ani nie pozostawię. Śmiało więc możemy mówić: Pan jest wspomożycielem moim, nie ulęknę się, bo cóż może mi uczynić człowiek?” (Hbr 13, 5n; por. Ps 118, 6n).
Pan Bóg prowadzi nas do tego, byśmy w naszym życiu ostatecznie oparli się całkowicie na Nim. Wszystkie sytuacje, w których zawodzą mnie inni ludzie, w których czuję się osamotniony, wreszcie – wszystkie momenty, kiedy uświadamiam sobie, jak bardzo ja sam jestem grzeszny i bezradny – to zaproszenie do tego, by najważniejszym oparciem dla mojego życia nie był już ani drugi człowiek, ani ja sam, tylko Pan Bóg. I w tej perspektywie wszystkie pozostałe relacje otrzymują właściwe sobie miejsce. Módlmy się zatem słowami psalmisty: ,,Będę szukał oblicza Twego, Panie”!
Ewangelia: Mk 6,14-29
W 2020 roku, według raportu ogłoszonego przez watykańską misyjną agencję prasową Fides, zginęło na świecie 20 misjonarzy (źródło: https://info.wiara.pl/doc/6672115.W-2020-zginelo-na-swiecie-20-misjonarzy?fbclid=IwAR1a3sCkRxW3uZ2zicPLp9i_lTwZb4TMqM2
d1x9P7M7VEc-qojpW5Z7uaZc, dostęp 30.12.2020). Dalej trwa walka o wierność Ewangelii, dalej prześladowani są ci, którzy odważnie mówią o jedynej Prawdzie, którą jest Jezus
i o tym wszystkim, co z tej prawdy wynika.
Postać Jana Chrzciciela rozpoczyna Ewangelię świętego Marka – Jan wzywa Izraelitów do nawrócenia poprzez chrzest, i sam przygotowuje drogi Mesjaszowi (Mk 1, 1nn). Jest ,,głosem wołającego na pustyni”. I w całej swojej misji był głosem tak wyraźnym, że trafił do więzienia, a potem poniósł śmierć męczeńską. Był radykalnie, aż do końca, wierny głoszeniu prawdy, broniąc w szczególny sposób godności i świętości małżeństwa.
Czy nie boimy się radykalności? Warto dziś prosić Ducha Świętego o dar męstwa,
o odwagę w wierze właśnie wtedy, gdy po ludzku wydawałoby się, że zamiast wierności Ewangelii, łatwiej będzie wybrać przeciwną drogę.
Sobota, 6.02.2021 r.
Pierwsze czytanie: Hbr 13,15-17.20-21
Cały List do Hebrajczyków – a dziś wsłuchujemy się w jego ostatni rozdział – to rozważanie nad zasadniczą różnicą między dwoma kultami – Starego i Nowego Przemierza.
O ile lud Starego Testamentu opierał się na Przymierzu zawartym przez Mojżesza na Synaju, to lud Nowego Testamentu – Kościół – jest ufundowany na wiecznym przymierzu, które zawarł Jezus Chrystus, poprzez swoją ofiarę krzyża i zmartwychwstania.
Tę ofiarę celebrujemy za każdym razem podczas Najświętszej Eucharystii. Ale ponieważ jesteśmy chrześcijanami, duch ofiary ma też cechować całe życie. Mamy wykorzystywać wszelkie okazje do ,,dobroczynności i wzajemnej pomocy, gdyż raduje się Bóg takimi ofiarami”. Ofiara Eucharystii musi mieć kontynuację w codziennej ofierze mojego życia – cierpliwej miłości wobec rodziny, uczciwym wykonywaniu własnej pracy, także pracy zdalnej, wszelkich dobrych uczynkach pełnionych wobec tych, których spotykam na co dzień.
Słowo Boże wzywa nas także do posłuszeństwa wobec przełożonych. W szczególny sposób swoje posłuszeństwo przeżywają kapłani i diakoni wobec własnego biskupa, a osoby konsekrowane – wobec swoich przełożonych. Ale chodzi też o szacunek ze strony wszystkich wiernych okazywany tym, którzy głoszą i przekazują wiarę, szacunek do hierarchii kościelnej. Chociaż w świecie dominuje obraz Kościoła medialnego, który jest przedstawiany jako zepsuty od stóp do głów, to nie możemy zapomnieć, że sam Chrystus ten Kościół ustanowił, że ten Kościół jest Jego umiłowaną oblubienicą (por. Ap 21, 17). Konieczny jest w Kościele proces oczyszczenia. Ale ze względu na grzechy i błędy niektórych, nie możemy odmawiać szacunku i posłuszeństwa względem wszystkich pasterzy Kościoła.
Psalm responsoryjny: Ps 23,1-2a.2b-3.4.5.6
,,Ja jestem dobrym pasterzem (…). Moje owce słuchają mego głosu, a Ja znam je. Idą one za Mną, a Ja daję im życie wieczne. Nie zginą na wieki i nikt nie wyrwie ich z mojej ręki” (J 10, 11. 27n). Tak mówi o sobie i swoich uczniach Pan Jezus.
,,Pan jest moim pasterzem, niczego mi nie braknie”. To słowo może być drogowskazem dla naszej modlitwy. Nie skupiaj się na tym, czego ci brakuje. Nie zazdrość innym wyglądu, talentów, relacji. Skup się po prostu na Bogu. Na nim. Na Jego obecności. A wtedy dostrzeżesz, jak bardzo ty jesteś przez Niego obdarowany, jak wiele możesz dać innym. Odkryjesz, że naprawdę Pan jest twoim pasterzem, i przeprowadza cię przez każdą ciemną dolinę, umacnia swoim Słowem i sakramentami.
Ale dziś śpiewamy ten psalm w kontekście słów z Listu do Hebrajczyków o przełożonych w Kościele (por. I czytanie). Każdy z pasterzy ma być wobec jemu powierzonych wiernych obrazem Jezusa Chrystusa – Dobrego Pasterza. Psalm 23 mówi też w szczególny sposób o kapłaństwie. Obrzęd namaszczenia, niegdyś stosowany wobec królów i proroków, ma też miejsce podczas liturgii sakramentu święceń; w ,,kielichu pełnym po brzegi” i zastawionym stole – odnajdujemy zapowiedź Eucharystii.
W kontekście kapłańskiego namaszczenia warto wsłuchać się w słowa homilii papieża Franciszka, wygłoszonej podczas pierwszej Mszy Krzyżma sprawowanej przez niego jako biskupa Rzymu w 2013 roku w Watykanie: Dobrego kapłana poznaje się po tym, jak namaszczony jest jego lud; jest to jasny dowód. Widać, kiedy nasi wierni zostają namaszczeni olejkiem radości: na przykład, kiedy wychodzą z Mszy św. z obliczem osób, które otrzymały dobrą wiadomość (…). Kapłan, który w niewielkim stopniu wychodzi z samego siebie, który niewiele namaszcza — nie mówię «wcale», bo, dzięki Bogu, wierni wykradają nam namaszczenie — traci to, co najlepsze z naszego ludu, to, co potrafi poruszyć najgłębszą część jego kapłańskiego serca. Ten, kto nie wychodzi z samego siebie, zamiast być mediatorem, staje się stopniowo pośrednikiem i zarządcą. Wszyscy znamy różnicę: pośrednik i zarządca «otrzymali już swoją zapłatę», a ponieważ nie ryzykują własnej skóry i swojego serca, nie otrzymują serdecznego podziękowania, wypływającego z serca. Stąd właśnie bierze się niezadowolenie tych, którzy stają się smutni — są smutnymi księżmi i zamieniają się w swego rodzaju kolekcjonerów antyków albo nowinek, zamiast być pasterzami «pachnącymi jak owce» — o to was proszę: bądźcie pasterzami «o zapachu owiec», aby to się czuło — zamiast być pasterzami pośród swojej trzody i rybakami ludzi. To prawda, że tak zwany kryzys tożsamości kapłańskiej zagraża nam wszystkim i dołącza się do kryzysu cywilizacji. Jeśli jednak potrafimy przełamać jego falę, będziemy mogli wypłynąć na głębię w imię Pana i zarzucić sieci. To dobrze, że sama rzeczywistość skłania nas do pójścia tam, gdzie to, czym jesteśmy przez łaskę, ukazuje się wyraziście jako czysta łaska, na to morze współczesnego świata, gdzie liczy się tylko namaszczenie, a nie stanowisko, i okazuje się, że przynoszą obfity połów jedynie sieci zarzucone w imię Tego, któremu zaufaliśmy: Jezusa. Drodzy wierni, bądźcie blisko waszych kapłanów przez miłość i modlitwę, aby zawsze byli pasterzami według serca Bożego (źródło: https://opoka.org.pl/biblioteka/W/WP/franciszek_i/homilie/wczwartek-krzyzma_28032013.html).
Ewangelia: Mk 6,30-34
Dużo działać dla Jezusa może tylko ten, kto dużo się modli. Apostołowie wracają do Jezusa po misji, na którą ich wysłał. Spotykają się razem, we wspólnocie, wokół Mistrza – to bardzo konkretny obraz Kościoła, którego wspólnoty potrzebujemy. Ale po intensywnej posłudze ewangelizacji Apostołowie potrzebują także doświadczenia ,,pustyni” – a więc pójścia ,,samemu”, ,,osobno”, ,,na pustkowie”, aby ,,odpocząć nieco”.
Posługa głoszenia słowa, udzielania sakramentów, pełnienia wielu dzieł miłości dla innych jest kluczowa w misji Kościoła. Ale jej źródłem jest zawsze osobiste spotkanie z Panem na modlitwie, kiedy można w ciszy posłuchać Jego głosu i Jemu o wszystkim opowiedzieć. Potrzebujemy mieć w sobie coś z ewangelicznych sióstr Marty i Marii (por. Łk 10, 38-42), aby zachować równowagę między aktywnością i kontemplacją, w warunkach naszego życiowego powołania.
Trzeba też sobie przypomnieć, że odpoczynek nie jest czymś złym – każdy z nas potrzebuje jakiejś formy fizycznego i umysłowego odpoczynku, i o to trzeba dbać. Pan Jezus dziś wyraźnie poleca Apostołom ,,odpocząć nieco”. W Starym Testamencie wielokrotnie powraca wezwanie Boże, aby przestrzegać szabatu, a więc świętego czasu odpoczynku i bycia dla Boga (por. Wj 31, 13; Kpł 26, 2). Pan Bóg przez proroka Izajasza daje też obietnicę: ,,Jeśli powściągniesz twe nogi od przekraczania szabatu, żeby w dzień mój święty spraw swych nie załatwiać, jeśli nazwiesz szabat rozkoszą, a święty dzień Pana – czcigodnym, jeśli go uszanujesz (…), wtedy znajdziesz twą rozkosz w Panu” (Iz 58, 13n).
Co więcej, nie tylko nasza praca i modlitwa, ale także nasz odpoczynek może być miłą Bogu ofiarą, częścią naszego kultu duchowego! Jesteśmy włączeni przez chrzest w kapłańską funkcję Chrystusa, i wszystko, co przeżywamy, możemy ofiarowywać w jedności z Jezusem Bogu Ojcu. Jak pisze Konstytucja dogmatyczna o Kościele ,,Lumen gentium”, ludzie świeccy, jako poświęceni Chrystusowi i namaszczeni Duchem Świętym, w przedziwny sposób są powołani i przygotowani do tego, aby rodziły się w nich zawsze coraz obfitsze owoce Ducha. Wszystkie bowiem ich uczynki, modlitwy i apostolskie przedsięwzięcia, życie małżeńskie i rodzinne, codzienna praca, wypoczynek ducha i ciała, jeśli odbywają się w Duchu, a nawet utrapienia życia, jeśli cierpliwie są znoszone, stają się duchowymi ofiarami, miłymi Bogu przez Jezusa Chrystusa, ofiary te składane są zbożnie Ojcu w eucharystycznym obrzędzie wraz z ofiarą Ciała Pańskiego. W ten sposób i ludzie świeccy, jako zbożnie działający wszędzie czciciele Boga, sam świat Jemu poświęcają (pkt 34).