IV Niedziela Wielkiego Postu, 19.03.2023 r.
Pierwsze czytanie: 1 Sm 16,1b.6-7.10-13b
…człowiek widzi to, co dostępne dla oczu, a Pan widzi serce – usłyszał w duszy Samuel. Podczas swojej misji musiał zrezygnować z własnych opinii i przekonań. Zdał się całkowicie na Boga, choć słysząc Jego polecenia, zapewne bardzo się dziwił. Trudno nam przyjąć taką postawę, bo nierzadko jesteśmy wręcz niewolnikami ludzkich i własnych ocen, stanowisk oraz zapatrywań. Liczymy, że Bóg będzie je potwierdzał. Mamy swoje pomysły na życie, małżeństwo, kapłaństwo, pracę, a nawet na Kościół. Często są one bardzo wzniosłe, wydają się mądre i dobre. Przekonani o swojej słuszności nie pytamy już Pana, co On o tym myśli. A On wybiera to, co niepozorne, co czasem ginie w tłumie, co niedocenione i mało warte w ludzkich oczach, co pomijane. Dawid po namaszczeniu nie dostał korony, ale szybko wrócił do swoich owiec. Na królowanie musiał jeszcze poczekać. Bóg nie działa jak automat. Jeśli coś obiecuje, to tak się stanie, ale niekoniecznie od razu. Czy mamy w sobie zgodę na Jego prowadzenie? To On decyduje o tym, co i kiedy ma się wydarzyć. On na wszystko zawsze wybiera najlepszy czas.
Psalm responsoryjny: Ps 23 (22),1b-3a.3b-4.5.6
Dzisiejszy psalm mówi o ogromnej wierze i zaufaniu względem Boga. Aby uznać Go jako swojego pasterza, trzeba jednocześnie zobaczyć w sobie owcę, a więc kogoś, kto potrzebuje przewodnika i opiekuna, kogoś, kto zdaje sobie sprawę, że jest zależny i wymaga wsparcia. Psalmista widzi w Bogu-Pasterzu nie tylko Tego, kto wskazuje kierunek. Nazywa Go dobrym, bo osobiście doświadczył Jego dobroci i dlatego o niej opowiada. Mimo otaczających niebezpieczeństw nie odczuwa strachu, ale pewność, że Pasterz uratuje go z każdej opresji.
Ten psalm niesie dla nas pociechę i motywuje do wiary, napełnia też przekonaniem, że nasze życie jest w rękach Boga, że nikt i nic nie jest silniejsze od Pana. W Nim mamy oparcie, On troszczy się o wszystkie nasze potrzeby. Tylko czy my chcemy należeć do Jego owczarni? Na ile Mu ufamy i jesteśmy przekonani, że On wszystkim pragnie udzielać swego dobra? Innego, lepszego pasterza na pewno nie znajdziemy. Nawet nie próbujmy tego robić, bo nie warto.
Drugie czytanie: Ef 5,8-14
Postępujcie jak dzieci światłości – woła św. Paweł. Przez chrzest zostaliśmy włączeni do ludu Bożego i uznani za dzieci Boga. Czy wobec faktu przyjęcia tego sakramentu możemy pozostać obojętni? On nakłada na nas konkretne zobowiązania, ale daje też moc do ich wypełniania. Ile jest w nas prawości, sprawiedliwości i prawdy? Jak często rozeznajemy wolę Pana dotyczącą naszego życia? Czy jest ona dla nas ważnym wyznacznikiem? Przez chrzest zostaliśmy wezwani do światła, a więc do życia według Boga i Jego słowa. Tej światłości nie da się pogodzić z ciemnością. Nie da się iść w dwóch kierunkach. Jeśli odrzucamy światło Bożych przykazań i Ewangelii, automatycznie wchodzimy w duchowy mrok, który niszczy i pochłania całego człowieka, z jego ciałem, rozumem i wolą. Święty Paweł woła do nas słowami dawnego hymnu chrześcijańskiego, kojarzonego z liturgią chrzcielną. Warto te słowa wziąć do serca i powtarzać je sobie szczególnie wtedy, gdy nie mamy sił walczyć z grzechem, gdy szukamy motywacji do spowiedzi, gdy ogarnięci duchem tego świata zastanawiamy się nad sensem trwania w wierze. Budźmy się do wiary i pozwalajmy Chrystusowi, by nas oświecał swoim światłem.
Ewangelia: J 9,1-41
Duchowa ślepota faryzeuszów była większa niż fizyczny brak wzroku u chłopca, który został uzdrowiony. Uczeni w Piśmie byli nieprzejednani w swoim uporze i wrogości względem Jezusa. Poddawali w wątpliwość nie tylko Jego słowa, ale też i znaki, które czynił. Z ich zachowaniem kontrastuje postawa uzdrowionego – pełna pokory, uznania względem Nauczyciela z Nazaretu i czci wobec Boga.
Opisana scena wzywa nas do zastanowienia się nad naszym nastawieniem względem Jezusa. Jak zachowujemy się wobec świata, który nie wierzy w Chrystusa i poddaje w wątpliwość Jego moc? Jak reagujemy, gdy straszą nas wykluczeniem z jakiejś grupy z powodu naszej wiary? Jak bardzo trzeba być ślepym, by nie zobaczyć obecności Jezusa w świecie. Jak bardzo trzeba być niewidomym, by nie dostrzec Jego bliskości w Ewangelii i Eucharystii. Czy chrześcijaństwo, które trwa od ponad dwóch tysięcy lat, może być tylko ludzkim wymysłem? Czy gdyby była to jedynie ludzka ideologia, tylu ludzi oddawałoby za nią życie? Niech nigdy nie zabraknie nam odwagi, by zawsze, wszędzie i każdemu, bez względu na okoliczności mówić z pełnym przekonaniem: wierzę w Boga.
Poniedziałek, 20.03.2023 r. – Uroczystość św. Józefa, Oblubieńca NMP
Pierwsze czytanie: 2 Sm 7,4-5a.12-14a.16
Natan ma przekazać Dawidowi proroctwo o Mesjaszu. Stanie się ono bazą dla kolejnych starotestamentowych zapowiedzi Chrystusa. To On zbuduje Bogu najdoskonalszą świątynię. Jego królestwo będzie trwało wiecznie. Z tego proroctwa rodzi się tytuł Jezusa, jako Syna Dawida. On zbuduje dom imieniu memu – mówi Bóg o swoim Synu. Słuchając tych słów pomyślmy o tym, na ile my sami jesteśmy domem Boga i świątynią Ducha Świętego. Czy mamy świadomość, że chce w nas zamieszkać cała Trójca Święta? Trzeba nam dać Jej miejsce w naszym życiu i sercu. Pan pragnie żyć w bliskości z człowiekiem, chce być w naszej codzienności. Domem Boga możemy się stać przez wiarę, nadzieję i miłość, przez gotowość do życia Ewangelią, przez otwartość na współpracę z Panem. Niech naszej wierze towarzyszy pragnienie przyjęcia Boga do siebie. Każdego dnia powtarzajmy Mu z ufnością: moje serce do Ciebie należy, zamieszkaj w nim, weź je w posiadanie i zarządzaj nim tak, jak Ty chcesz.
Psalm responsoryjny: Ps 89,2-3.4-5.27 i 29
Dzisiejszy psalm bezpośrednio nawiązuje do pierwszego czytania. Psalmista wychwala Boga za obietnicę potomstwa, które będzie trwało wiecznie. Autor psalmu chwali Boga za coś, czego jeszcze nie ogląda. Uwielbia Go za przymierze, które nie ma określonego terminu wykonania. My dziś wiemy, że potomkiem, który został obiecany Dawidowi, jest Jezus. Doświadczamy Go na co dzień w Eucharystii, spotykamy w Ewangelii i liturgii. Znamy Go jako Zbawiciela, Nauczyciela, Najwyższego Kapłana i Boskiego Lekarza. Czy jednak mając takie doświadczenie umiemy wychwalać Boga Ojca za dar Jezusa tak jak psalmista? Czy tak jak Chrystus umiemy wołać do Boga: Abba, Ojcze? Czy w Najwyższym dostrzegamy nasze oparcie? Czy naprawdę widzimy w Nim naszego Boga? Dziękujemy dziś za Pana, który nie zawahał się wkroczyć w nasze życie, który nas nie odrzucił, ani nami nie wzgardził, ale z miłości dał nam swego Syna, Jezusa, byśmy mogli żyć na wieki w niebie.
Drugie czytanie: Rz 4,13.16-18.22
Święty Paweł, przywołując postać Abrahama, zaznacza, że zbawienie przychodzi przede wszystkim przez wiarę, a nie przez prawo. Abraham uwierzył słowu Boga i otrzymał upragnione potomstwo. Uchwycił się obietnicy Boga, choć po ludzku wydawała się ona kompletnie nierealna. Jego postawa skłania do refleksji nad naszą wiarą. Nie wystarczy bowiem wierzyć w Boga, w Jego istnienie i moc, trzeba też Bogu uwierzyć.
Na ile w naszym życiu chcemy i potrafimy uchwycić się Bożego słowa? Nie oceniajmy go po swojemu, nie rozsądzajmy po ludzku, na ile jest ono realne. Bóg nie rzuca pustych słów, ani czczych obietnic. Owszem, Jego zapewnienia często przekraczają nasze rozumienie i pojmowanie; nie umiemy ich ogarnąć ani sercem ani umysłem, ale to nie znaczy, że są nieprawdziwe czy puste. Jeśli Bóg coś mówi, czy obiecuje, to tak się stanie. On nigdy nie zmienia zdania, ani nie wycofuje się z tego, co zapowiedział. Prośmy Pana o wiarę zdolną przekroczyć ludzkie wątpliwości, beznadzieję i rozpacz. Niech się nam stanie tak, jak uwierzyliśmy.
Ewangelia: Mt 1,16.18-21.24a
Sprawiedliwość Józefa polegała na tym, że we wszystkim chciał pełnić wolę Boga i być wierny Jego przykazaniom. W tej perspektywie rozpatrywał też sprawę brzemienności Maryi. Nie chciał, by stała się Jej jakakolwiek krzywda, ale jednocześnie pragnął być wierny żydowskiemu prawu. Bóg wejrzał na jego sprawiedliwość i dał mu konkretne rozwiązanie. Powiedział: nie oddalaj, ale przyjmij swoją małżonkę. Choć ta rada przyszła we śnie, Józef nią nie wzgardził.
A jak wygląda nasza sprawiedliwość przed Panem? Czy na wszystko, co czynimy, patrzymy z perspektywy Bożej woli i przykazań? Jakie są nasze intencje, motywacje i przekonania? Józef nie chciał działać po swojemu. Nie upierał się przy swoich racjach. Uczy nas, by swoje ambicje, uczucia, odczucia i decyzje podporządkowywać Bogu. Obierając taki kierunek, nie pobłądzimy, nie zejdziemy na złe drogi. Prośmy dziś św. Józefa, by wypraszał nam łaskę ufności względem Boga, byśmy potrafili zawierzyć Mu wszystkie nasze trudności, przeciwności i momenty, w których czujemy, że nasz świat się wali. Z Bogiem zawsze wyjdziemy na prostą.
Albo:
Ewangelia: Łk 2,41-51a
Jezus potrafi zaskoczyć każdego. Jako jedni z pierwszych doświadczyli tego Maryja i Józef. Osobiście przekonali się, że życie z Chrystusem bywa nieprzewidywalne i pełne niezrozumiałych słów. Nawet, jeśli odnajdziemy Go w swojej codzienności, nie zawsze pojmiemy, co do nas mówi w Ewangelii, przez ludzi i wydarzenia. Jezus, pozostając w świątyni, chciał nam pokazać to, co było priorytetem w Jego życiu. Wskazał na swoją więź z Ojcem. Bycie w tym, co do Niego należy, to pełnienie Jego woli, to pozostawanie z Nim w żywej relacji, to słuchanie Go.
Nasze bycie z Bogiem może innych dziwić i zaskakiwać. Będzie wielu takich, którzy powiedzą, że praktykując wiarę uciekamy od rzeczywistości, że odstajemy od środowiska, że tracimy czas, albo żyjemy złudzeniami.
Życie mamy tylko jedno. Warto oprzeć je na Kimś, kto da odpowiedź na każde nasze pytanie i chce być z nami w dialogu. Nie bójmy się ludzkiej opinii, niezrozumienia i wyśmiania. Jeśli Boga postawimy na pierwszym miejscu, reszta też się ułoży. On zadba o to najbardziej.
Wtorek, 21.03.2023 r.
Pierwsze czytanie: Ez 47,1-9.12
Starotestamentalny obraz wody wypływającej ze świątyni koresponduje z Janowym opisem śmierci Jezusa. Ewangelista podkreślał, że z Serca Zbawiciela wypłynęła krew i woda. Te same substancje wylewały się specjalnymi kanałami ze świątyni. Krew pochodziła z ofiar składanych na ołtarzu. Woda z kolei miała za zadanie oczyszczać te kanały. Jedna i druga trafiała do potoku Cedron, który w porze deszczowej przybierał na sile i nawadniał okoliczne pustkowia. Te obrazy kierują naszą uwagę na wino i wodę, które w czasie przeistoczenia stają się Krwią Jezusa. Ma ona moc poić i oczyszczać nasze dusze w Eucharystii. Bez niej nie będzie w nas życia. Zwracajmy nasze serca ku Sercu Jezusa, które jest najpiękniejszą świątynią Boga. W Nim szukajmy uzdrowienia, oczyszczenia i uświęcenia. Dziękujmy, że pozostało ono otwarte dla wszystkich grzeszników. W Sercu Zbawiciela szukajmy miłosierdzia wobec naszych grzechów i uleczenia naszych ran. Niech wypływająca z niego łaska wypełni nasze pustkowia i uzdolni do nowego życia, do nawrócenia i przemiany, do bycia prawdziwym dzieckiem Boga.
Psalm responsoryjny: Ps 46 (4),2-3.5-6.8-9
Psalmista nie ukrywa swego zaufania wobec Boga. Zawierzył Mu całkowicie siebie i swoje życie. Wierzy, że Pan jest przy nim i że nic nie zachwieje jego wiary. Daleko jesteśmy od takiego przekonania i zawierzenia. W stan beznadziei i rozpaczy potrafią nas wprowadzić nawet niewielkie trudy i przeciwności. Wierzymy i wychwalamy Boga, kiedy jest dobrze, gdy wszystko idzie po naszej myśli, ale jeśli coś zaczyna się chwiać, od razu pytamy: Boże, gdzie Ty jesteś? I tracimy wiarę. Ona jest łaską i darem. Prośmy, by w nas rosła i dojrzewała, byśmy w każdym miejscu i czasie dostrzegali obecnego przy nas Boga. Psalm mówi o świątyni rozumianej nie tylko jako miejsce kultu. Świątynią Boga jest każdy z nas. Psalmista wskazuje, że Pan w nas przebywa, umacnia nas i wspomaga. Niech ta prawda towarzyszy nam we wszystkich naszych doświadczeniach, zarówno tych dobrych, jak i trudnych. Odnajdźmy Boga żyjącego w naszym sercu. On nas nie opuszcza, więc i my pozostańmy Mu wierni.
Ewangelia: J 5,1-16
Paralityk nie odpowiedział na pytanie Jezusa, bo miał w głowie scenariusz swojego uzdrowienia i trzymał się go bardzo mocno. Czekał nie tylko na uleczenie, ale też na człowieka, który wprowadziłby go do sadzawki. W tym stanie tkwił trzydzieści osiem lat. Tyle czasu biernie oczekiwał, aż ktoś pomoże mu spełnić jego plan.
Nieustanne życie w trybie czekania jest wyczerpujące, prowadzi do zniechęcenia i wewnętrznego zamknięcia. Skupieni na czymś, co sobie założyliśmy, nie dostrzegamy tego, co dzieje się wokół nas i w nas. Paralityk nie zauważyłby Jezusa, gdyby Ten nie odezwał się do niego. Nie stawiajmy swoich warunków, które muszą być spełnione dla naszego nawrócenia, uzdrowienia i przemiany. To nie ma sensu. Zobaczmy wreszcie przechodzącego przez nasze życie Jezusa i posłuchajmy tego, co do nas mówi. Nie miejmy pretensji, jeśli powie nam także o naszym grzechu. On ma do tego największe prawo, bo za nas umarł. Zacznijmy żyć na Jego warunkach. Po co latami wegetować, skoro można żyć pełnią życia? Trzeba tylko chcieć i zaufać Temu, który potrafi nas podnieść z każdych noszy.
Środa, 22.03.2023 r.
Pierwsze czytanie: Iz 49,8-15
Bóg mówi o swoim przymierzu z Izraelem, które najmocniej odzwierciedli się w osobie Jezusa Chrystusa. W tym fragmencie Bóg ukazuje się jako łaskawy i wpierający, litościwy i opiekuńczy, miłosierny i przywracający pokój serca. Pan zapewnia nas o swojej pamięci i miłości. Obietnica, którą daje, dotyka serca, przepełnia je nadzieją i spokojem. Każdy z nas, w obliczu jakichś przeciwności i trudów, zapewne nie raz pomyślał: Pan mnie opuścił, Pan o mnie zapomniał. To naturalne i bardzo ludzkie. Sytuacje, w których doświadczamy totalnego osamotnienia, beznadziei i rozpaczy rodzą w nas poczucie, że jesteśmy sami, zdani tylko na siebie, bez widoków na wyjście z dramatu, który przeżywamy. Bóg przekonuje, że jest inaczej. Zapewnia, że nawet gdyby zapomniała o nas własna mama, On będzie o nas pamiętał. Przypominajmy sobie i powtarzajmy te słowa w najtrudniejszych momentach życia. Uchwyćmy się ich z całych sił. Bóg zna każdą naszą biedę, wie o tym, co przeżywamy. Idźmy do Niego ze wszystkim jak dziecko do matki. Niech ten odruch będzie w nas czymś zupełnie naturalnym.
Psalm responsoryjny: Ps 145 (144),8-9.13-14.17-18
Echa dzisiejszego psalmu słychać w hymnie o miłości św. Pawła, ale też w słowach św. Jana, który pisał, że Bóg jest miłością. Ta miłość objawia się w Jego łagodności, miłosierdziu, dobroci i braku gniewu. Czyż my za tym nie tęsknimy? Zanurzeni w świecie pełnym przemocy, zła i gniewu szukamy innej rzeczywistości, łakniemy pokoju, dobra i prawdziwej radości. Tylko czy one jeszcze istnieją? Tak! Są wszędzie tam, gdzie jest Bóg. Psalmista mówi, że Pan przychodzi do wszystkich, którzy Go szczerze wzywają. To prawda! Bóg odpowiada na każde nasze wołanie, prośbę i szept. Jest czuły na nasze wezwania. Pomyślmy dziś o własnym zaangażowaniu na modlitwie. Czasem trudno nam modlić się wyuczonymi formułami. Nie rezygnujmy jednak z trwania przy Panu, mówmy do Niego swoimi słowami, w prostocie serca. Zwracajmy się do Niego tak, jak potrafimy. On naprawdę podnosi upadających i pobitych przez życie. On naprawdę przejmuje się nami i nas wspiera. Zawsze jest wierny wobec swego stworzenia. Pozostanie taki na wieki.
Ewangelia: J 5,17-30
Faryzeusze nie wierzyli w Boskie pochodzenie Jezusa. Oburzali się, gdy nazywał Boga swoim Ojcem. Nie przyjmowali, gdy tłumaczył im, na czym polega Ich więź. To odrzucenie zaowocowało potem kontrą – pięknym tytułem Jezusa, jako Syna Boga żywego. Zawarto go m.in. w formule modlitewnej wczesnego chrześcijaństwa, powtarzanej przez mnichów, a teraz przeżywającej swój renesans. Na przekór tym, którzy odrzucają boskość Jezusa, ku niebu ciągle wznosi się wołanie: „Panie Jezus Chryste, Synu Boga żywego, zmiłuj się nade mną, grzesznikiem”.
Rozmyślając o jedności Jezusa i Ojca Niebieskiego zwróćmy uwagę na naszą wiarę. Czy fatycznie przyjmujemy to, co powtarzamy w Credo? Jak traktujemy prawdy naszej wiary? Na ile je znamy i nimi żyjemy? Pamiętajmy, że Bóg tak umiłował każdego z nas, że dał nam swojego Syna, który przez śmierć na krzyżu wyrwał nas z mocy grzechu i wiecznej śmierci. Wspomnijmy na Jezusa, który spędzał noce na modlitwie do Ojca. Niech Jego relacja z Najwyższym kształtuje nasze serca i umacnia wiarę.
Czwartek, 23.03.2023 r,
Pierwsze czytanie: Wj 32,7-14
Jesteśmy podobni do narodu wybranego. Raz chodzimy po Bożych drogach, a innym razem po bezdrożach grzechu. Łatwo przychodzi nam wymieniać prawdziwego Boga na bożki. My też mamy twardy kark, który nie chce się zginać przed jedynym Panem. Myślimy, że możemy bezkarnie grzeszyć i gardzić Bogiem, że nasze zło nie przyniesie żadnych przykrych konsekwencji. Mojżesz doskonale rozumie dramat tej sytuacji. On zna winę swego ludu, ale dostrzega też przeogromną łaskawość Boga. Wstawiając się za swoimi rodakami odwołuje się do dzieł, które Pan uczynił w historii narodu wybranego. Ta scena pokazuje, że potęga i miłosierdzie Boga są większe niż nasz grzech. Świadomi swoich win prośmy Pana o zmiłowanie tak, jak Mojżesz. Błagajmy nie tylko za nas samych, ale też za całym światem, który tak ochoczo i coraz powszechniej odwraca się od Pana. Czy Bóg zostawi tych, których ukochał i którym dał swego Syna? Czy opuści tych, którzy Mu zaufali? Pan ma powody, by się na nas gniewać, ale jest też czuły na błagania pokornych. Prośmy Go tak ufnie, jak Mojżesz.
Psalm responsoryjny: Ps 106 (105),19-20.21-22.23
Psalmista opowiada o niewierności ludu wybranego. Wskazuje, że Izraelici zapomnieli o Bogu, który ich ocalił. To także nasza rzeczywistość. Porzucając Pana nie pozostajemy w próżni, ponieważ szybko wyszukujemy sobie bożki, którymi Go zastępujemy. Pomyślmy o tym, w co jesteśmy wpatrzeni, przed czym klękamy i komu wierzymy. Bożkiem można uczynić drugiego człowieka, pieniądze, przedmioty czy karierę. Tylko czy one są warte kultu? Czy nas słuchają i odpowiadają nam miłością? Co jest w nich takiego szczególnego, że na ich rzecz porzucamy Pana? Czy drugi człowiek, albo jakiś przedmiot może nas ocalić i zbawić? Nasza pamięć o łaskach otrzymanych od Boga jest bardzo krótka. Nie doceniamy tego, co dla nas uczynił, w czym nam pomógł i jak bardzo nas kocha. Nie dostrzegamy w Nim żywego Boga, który chce relacji ze swoim stworzeniem, który ma prawo wymagać od nas posłuszeństwa i czci. Przecież to wszystko zwyczajnie Mu się od nas należy. On jest tego godzien jak nikt inny. Po co nam bożki, skoro mamy żywego i prawdziwego Boga?
Ewangelia: J 5,31-47
Przyszedłem w imieniu Ojca mego, a nie przyjęliście Mnie – mówił Jezus do faryzeuszy. Uczeni nawet nie próbowali dać się przekonać. Uparcie stali przy swoim stanowisku. Nie przekonywały ich ani słowa, ani znaki, których dokonywał Jezus, choć przecież nikt inny nie nauczał i nie czynił cudów, tak jak On. Zaznajomieni z Pismem nie dostrzegli, że wypełnia się ono w osobie Nauczyciela z Nazaretu.
Taka zatwardziałość nie jest obca także i nam. Ileż razy słuchaliśmy Ewangelii, ilu niezasłużonych łask dostąpiliśmy, ile już razy uczestniczyliśmy w Eucharystii i przyjmowaliśmy Komunię Świętą, a mimo to ciągle „bierzemy” Jezusa na dystans. Nie pozwalamy, by zakrólował w naszym życiu, by był naszym Panem i Zbawicielem. Pomimo bycia w Kościele i praktykowania, dalej chodzimy własnymi ścieżkami i wyznaczamy Jezusowi granice, za które nie pozwalamy Mu wchodzić. Ile już świadectw o Jezusie dotarło do naszych uszu, a my dalej bronimy się przed całkowitym nawróceniem ku Niemu. On daje nam Siebie całego, więc dlaczego my nie odpowiadamy Mu w ten sam sposób? Za bezmiar Jego obecności odpłacamy pobieżnością i obojętnością. Tak się nie godzi.
Piątek, 24.04.2023 r.
Pierwsze czytanie: Mdr 2,1a.12-22
Słowa z dzisiejszego czytania tradycja chrześcijańska odnosi do osoby Jezusa Chrystusa. Zawarte w nim treści jasno nawiązują do męki naszego Pana. Już wtedy napisano o Nim, że jest niewygodny. Jakie to aktualne! Świat nie chce Jezusa, który sprzeciwia się grzechowi i wypomina ludziom ich winy. A czyni to przez swój Kościół i jego pasterzy. Chrystus jest odrzucany, bo Jego życie i drogi różnią się od ludzkich. Miłość, wiara, nadzieja, przebaczenie i pokój, które głosił, nie są dzisiaj w cenie. Bolesna męka, którą chcieli Go ukarać, trwa dalej. Jezus jest ciągle krzyżowany w prześladowanych za wiarę, ośmieszany w swoich wyznawcach, biczowany w zatwardziałych grzesznikach i zdradzany w swoim Kościele. Pomimo wszystko dalej jest łagodny, cierpliwy i miłosierny. I jako ukrzyżowany i zmartwychwstały przychodzi codziennie na milionach ołtarzy całego świata. Stańmy po Jego stronie, mimo wysiłków bezbożnych, którzy ciągle chcą robić na Niego zasadzkę. Przyjmijmy naszego Pana z miłością, z czystym i prawym sercem. Niech Boże tajemnice będą także naszym udziałem.
Psalm responsoryjny: Ps 34 (33),17-18.19-20.21 i 23
Dzisiejszy psalm mówi o miłosierdziu Boga względem grzeszników. Autor pokazuje słabą kondycję człowieka. Ukazuje go jako grzesznego, udręczonego, zanurzonego w beznadziei. Jednocześnie wskazuje, że nie jest on skazany na samego siebie, że ratunku może szukać w Bogu. Pan nie odwraca twarzy od tych, którzy są świadomi swoich win i szczerze za nie żałują. Słyszy tych, którzy wzywają Jego pomocy.
Z tekstu tego psalmu możemy zaczerpnąć nadzieję. Grzech, słabość duszy i ciała, poczucie osamotnienia i totalnego obciążenia są częścią naszej natury, ale nie jesteśmy w tym sami. Mamy Boga, który chce nam pomagać. Czy jednak jest w nas na tyle wiary, by Mu zaufać? Tak często boimy się przyjść do Niego z własnym grzechem i słabością. Obawiamy się odrzucenia. Uważamy, że kogoś naznaczonego winą nie można już kochać. Ale to nasza miara. Bóg widzi inaczej. Jeśli Mu zawierzymy, nie zginiemy. Ośmielmy się stanąć przed Nim ze swoim grzechem, okażmy żal, wyznajmy winę. On lituje się nad każdym duchowym biedakiem. On nie odrzuca tego, kto w Niego wierzy i ufa Jego miłosierdziu.
Ewangelia: J 7,1-2.10.25-30
Człowiek ośmielił się podnieść rękę na swego Boga. Jakże to wstrząsające! Co więcej, Pan do tego dopuścił. Przyszła godzina, kiedy zabito Syna Bożego. Człowiek ucieka się do prymitywnych rozwiązań. Jeśli coś lub ktoś mu nie pasuje, to stara się to zniszczyć lub zabić. Uważa, że to, co mu niewygodne, należy usunąć. W taki sposób myśli też o Bogu. Przewrotnie pyta: po co mi Jezus, który wzywa do nawrócenia? Po co mi przykazania? Po co Kościół i sakramenty? Jezus wyciąga nas ze strefy komfortu, rozbija nasze błędne myślenie, dotyka sumień i wytyka grzech. Woła o przemianę i zrywa zasłonę zakłamania. Trudno nam to przyjąć, stawiamy opór i nie chcemy się z Nim zgodzić, choć w głębi serca czujemy, że On naprawdę ma rację. Co musi się stać, byśmy odpuścili i przyjęli to, co do nas mówi? Po co ta zatwardziałość i złość? Po co obojętność i wzgarda? Zabijając Boga w sobie, zabijamy też siebie. Przecież w Nim mamy źródło życia i miłości. Dopóki żyjemy, mamy szansę na nawrócenie. Skorzystajmy z niej, jak najowocniej i najszybciej.
Sobota, 25.03.2023 r. – Uroczystość Zwiastowania Pańskiego
Pierwsze czytanie: Iz 7,10-14
Achaz nie chciał iść za radą Pana i prosić o znak. W jego tłumaczeniu czuć fałszywą pokorę. W rzeczywistości nie oczekiwał znaku od Boga, bo miał swój własny plan. Dążył do sojuszu z Asyrią, przez który Izrael wszedł potem w pogaństwo. Bóg, pomimo jego uporu, obiecał mu jednak swój znak.
Bywamy podobni do Achaza, kiedy w trudnych sytuacjach polegamy tylko na sobie, gdy nie chcemy prosić Boga o wsparcie, kiedy Mu nie ufamy. Między prośbą o znak, a wystawieniem Pana na próbę jest ogromna różnica. Na ten pierwszy gest potrafi zdecydować się tylko człowiek pokorny, uznający władzę Boga i gotowy do przyjęcia Jego darów. Oczekiwanie na znak nie jest grzechem, ale wyrazem zawierzenia i nadziei. Potrzebujemy Bożych znaków bez względu na to, czy czujemy się, jakbyśmy byli na dnie piekła, czy w niebie. Taka prośba wymaga jednak bycia konsekwentnym. Skoro otrzymujemy znak, to powinniśmy go przyjąć i za nim pójść. Prośmy Pana o Jego znaki w naszym życiu, ale też o światło, do ich zrozumienia i odwagę do przyjęcia. Nie wołajmy o nie na próżno.
Psalm responsoryjny: Ps 40,7-8a.8b-10.11
Psalmista mówi o gotowości do pełnienia Bożej woli. W jego wypowiedzi czuć, że szykuje się coś nowego, że dawne ofiary ze zwierząt i płodów rolnych przestały już wystarczać. Autor psalmu słyszy wezwanie Pana i idzie za nim. Słowo, które od Niego usłyszał, rozgłasza wszystkim, do których podąża. Opowiada o Bożej sprawiedliwości, wierności i łasce. Można uznać, że ten psalm proroczo mówi o Jezusie, który ustanowi nową ofiarę, a wcześniej będzie głosił ludziom Dobrą Nowinę o Królestwie Bożym i czynił cuda, wynikające ze swojego posłania od Ojca.
Czy mogę powtórzyć za psalmistą: Oto przychodzę? Na ile jestem gotowy do pełnienia woli Bożej? Czy stać mnie na dar z siebie względem Boga i ludzi? Skoro Jezus oddał za mnie swoje życie, to ja nie mogę zatrzymać mojego tylko dla siebie. Podążanie za Nim i naśladowanie Go nie zawsze jest łatwe, ale warte wysiłku, bo ostatecznie zaowocuje wieczną radością przed Jego obliczem.
Drugie czytanie: Hbr 10,4-10
Wcielenie Chrystusa miało ogromne znaczenie dla naszego zbawienia. Ofiara, którą On złożył z Siebie na krzyżu, zastąpiła wszystkie dotychczasowe ofiary, składane Bogu w świątyni z różnych zwierząt. Tamte trzeba było nieustannie powtarzać, ta wydarzyła się tylko raz. Objęła wszystkich ludzi świata i będzie aktualna do jego końca; co więcej, odnawia się w sposób bezkrwawy w każdej Mszy św.
Wartość ofiary Chrystusa pozostaje ciągle niedoceniona. Żyjemy tak, jakby Jezus za nas nie umarł. Nie wierzymy, że Jego śmierć gładzi nasze grzechy i daje nam udział w życiu wiecznym. Nie doceniamy też roli Eucharystii. Z obojętnością patrzymy na przemianę chleba w Ciało a wina w Krew Chrystusa. Ofiary starotestamentalne składano na podstawie Prawa, ofiara Jezusa była wyrazem Jego miłości do każdego z nas. On oddał życie, byśmy zostali uwolnieni z mocy grzechu, śmierci i szatana. Czy ktoś inny zapłacił za nas więcej niż Jezus? Czy jest coś cenniejszego niż Jego Ciało, które za nas wydał i Krew, którą wylał dla naszego zbawienia? Niech ofiara Chrystusa pobudzi nas do większej miłości, wdzięczności i nawrócenia.
Ewangelia: Łk 1,26-38
Zwiastowanie było początkiem historii naszego zbawienia. Po grzechu pierwszych rodziców Bóg postanowił, że pośle na ziemię swego Syna, który stanie się człowiekiem dla odkupienia rodzaju ludzkiego. Najwyższy tak umiłował świat, że nie zawahał się nam dać Jezusa. Myśląc o tej Bożej miłości warto przypomnieć sobie słowa z Orędzia Wielkanocnego: „Nic by nam przecież nie przyszło z daru życia, gdybyśmy nie zostali odkupieni”. Nie byłoby jednak zmartwychwstania Chrystusa, gdyby nie doszło do Jego Wcielenia, a potem śmierci. Bóg postanowił, że Jego Syn przyjdzie na ziemię jak każdy człowiek, że narodzi się z kobiety, że będzie miał swoją rodzinę. Do tej misji zaprosił Miriam z Nazaretu. Na Jej fiat czekało całe niebo i ziemia.
Zachwyćmy się nim teraz, w XXI wieku. Rozmyślając nad sceną Zwiastowania, wejdźmy w ciszę Niepokalanego Serca Maryi, które potrafiło usłyszeć Boga i było otwarte na Jego propozycje. Ona poświęciła się dziełu zbawienia, ale nie straciła w tym siebie. Wpatrzeni w Jej przykład przyjmujmy Słowo Boga do swojej codzienności i wypełniajmy je najlepiej, jak potrafimy. Niech także nasze życie wyda błogosławiony owoc – Jezusa Chrystusa.