IV Niedziela Wielkiego Postu, 10.03.2024 r.
Pierwsze czytanie: 2Krn 36, 14-16. 19-23
,,Wzmógł się gniew Pana na swój naród do tego stopnia, iż nie było już ratunku”. Jak to możliwe? Przecież Pan Bóg jest dobry! Czy nie mógł sprawić, żeby Izraelici nie poszli na wygnanie do Babilonii (587-538 r. przed Chr.)?
Zło ma swoje konsekwencje. Panu Bogu nie jest wszystko jedno, jakich wyborów dokonujemy tu na ziemi. Stworzył cały świat i nas z nadmiaru swojej miłości, ale powołuje nas do tego, abyśmy posłuszni Jego Prawu wybierali to, co dobre, i to, co lepsze. Izraelici przez dziesiątki lat stopniowo oddalali się od wierności przymierzu, które pod przewodnictwem Mojżesza zostało zawarte na Synaju. Pokusa bycia „jak inni”, naśladowania okolicznych ludów pogańskich, brak radykalności w odrzucaniu tego, co pogańskie i niezgodne z wolą Bożą, a nade wszystko niesłuchanie głosu Pana, doprowadziły do upadku Jerozolimy i świątyni, która była mieszkaniem i znakiem obecności Boga Izraela. Autor natchniony przede wszystkim w tych duchowych, a nie tylko politycznych przyczynach upatruje klęskę Izraelitów. Co więcej, Pan Bóg wielokrotnie posyłał proroków, którzy, będąc wsłuchani w Jego głos, przekazywali ludowi Jego wezwania do nawrócenia serca, do porzucenia złych dróg, do powrotu do wierności przymierzu. Jednak człowiek zawsze pozostaje wolny w odpowiedzi na Boży głos i może go, niestety, także świadomie (lub bezmyślnie) odrzucić.
Czas wygnania, z dala od rodzinnej ziemi, był paradoksalnie okazją do ponownego odkrycia tożsamości Izraela jako Ludu Wybranego (przecież tam, w Babilonii, w opozycji do wierzeń pogańskich, został uformowany Pięcioksiąg). Stanięcie w prawdzie wobec grzechu i własnej bezradności stało się okazją do narodowych rekolekcji, po których w planach Opatrzności pojawiła się możliwość powrotu do własnej ziemi i odbudowy świątyni za czasów króla perskiego Cyrusa, który pokonał Babilonię.
Złe wybory mają swoje bolesne konsekwencje, ale Bóg jest nie tylko sprawiedliwością, lecz także miłosierdziem. Jeżeli naprawdę wierzymy w Boga, to tracą moc stwierdzenia: ,,nie ma już nadziei” czy ,,będzie już tylko gorzej”. Ten, kto prawdziwie ufa Bogu, wie, że po każdej śmierci jest jeszcze zmartwychwstanie.
Psalm responsoryjny: Ps 137, 1-2. 3. 4-5. 6
„Kościele święty, nie zapomnę ciebie” – refren dzisiejszego psalmu chyba wielu, także ochrzczonych, chętnie by dziś zmieniło na przeciwny – „Kościele święty, nie jesteś mi potrzebny!”. Mimo to, jak to dobrze, że słowo Boże trwa na wieki, a liturgia ma swoją stabilność. Psalm 137 to modlitwa Izraelitów, którzy znaleźli się na wygnaniu babilońskim, w obcej ziemi, z dala od znanych im dotychczas form kultu świątynnego, pośród zupełnie obcej kultury. Jednak ten czas, paradoksalnie, okazał się wydarzeniem fundamentalnym, kluczowym dla całego Starego Testamentu. Tęsknota za Jerozolimą, miastem świętym, wybrzmiewa z kolejnych wersetów.
Nie da się ukryć, że jako chrześcijanie, żyjąc tu na ziemi, wyglądamy przyszłej ojczyzny w niebie. Jesteśmy na ,,ziemskim wygnaniu”, jak śpiewamy w pieśniach kościelnych. Co więcej, ten psalm możemy też odczytać w kontekście tych wszystkich ludzi, którzy są na duchowym wygnaniu, bo choć zostali w dzieciństwie ochrzczeni, należą do licznej grupy neopogan, którzy zapomnieli o swojej tożsamości. Jednak mimo to w wielu takich osobach w kontekście świąt, modlitwy za zmarłych, niektórych nabożeństw gdzieś w głębi serca kołacze się jeszcze nie do końca wystygłe pragnienie Boga. W Wielkim Poście prośmy Ducha Świętego o dar uważności, żebyśmy potrafili wokół nas – w naszej pracy, na uczelni, w szkole, dostrzec tych, którzy pobłądzili, ale przecież w głębi swojego serca, może nieświadomie, tęsknią za Panem Bogiem. Módlmy się za nich, podzielmy się dobrą duchową książką, spróbujmy kogoś zachęcić do wybrania się z nami na rekolekcje wielkopostne.
W dzisiejszym psalmie zwróćmy jeszcze uwagę na jedną myśl: „niech mi język przyschnie do gardła (…), jeśli nie wyniosę Jeruzalem ponad wszelką swoją radość”. To słowa o Kościele. Czy moją największą radością jest to, że jestem włączony w Chrystusa poprzez Święty Kościół Katolicki? Czy kocham Kościół, Mistyczne Ciało Chrystusa? Czy moimi słowami, czynami buduję jedność? Czy modlę się za Ojca Świętego?
Drugie czytanie: Ef 2, 4-10
Wielki Post to czas powrotu do fundamentów naszej wiary. Święty Paweł w Liście do Efezjan, który jest poruszającym serce i niezwykle głębokim rozważaniem o tajemnicy Kościoła jako Ciała Chrystusa, zachęca nas do wdzięczności za dar Bożego miłosierdzia. Z natury rodzimy się jako dotknięci stanem grzechu pierworodnego, w duchowej śmierci, ale przez chrzest zostaliśmy z darmowej, nieskończonej miłości Boga powołani do nowego życia. Doświadczamy prawdziwości słów, które już za trzy tygodnie zaśpiewamy w sekwencji wielkanocnej: ,,śmierć zwarła się z życiem, i w boju o dziwy, choć poległ Wódz życia, króluje dziś żywy”. Tak – bo także w nas Bóg dokonał przez chrzest zwycięstwa życia nad śmiercią, łaski nad grzechem, zanurzając nas w śmierć i zmartwychwstanie Chrystusa.
Choć chrzest jest wydarzeniem jednorazowym, mamy bardzo świadomie powrócić do tego, co on oznacza. Po pierwsze, zbawienie jest nam dane za darmo, z uprzedzającej, nieskończenie hojnej łaski Pana Boga, a nie z powodu naszych zasług (jak modlimy się w Kanonie Rzymskim podczas Mszy Świętej). ,,Wydając swego Syna za nasze grzechy, Bóg ukazuje, że Jego zamysł wobec nas jest zamysłem życzliwej miłości, która poprzedza wszelką zasługę z naszej strony” (Katechizm Kościoła Katolickiego, 604). Inicjatywa zbawienia pochodzi od Boga, który jako odpowiedź na nasz grzech posłał do nas swojego Syna, Jezusa Chrystusa. Jednocześnie, wiąże się z tym druga, niezwykle ważna rzecz, o której Święty Paweł poucza – ,,jesteśmy stworzeni w Chrystusie Jezusie dla dobrych czynów”. Choć po chrzcie popełniliśmy wiele grzechów, choć obraziliśmy Boga, to znów, przez sakrament spowiedzi, możliwe jest przebaczenie i nawrócenie, przez Eucharystię zostajemy umocnieni Ciałem Pana i mamy duchową siłę do gorliwej miłości. Nasze życie jako chrześcijan to ciągłe powracanie do wód chrztu, które obmywają nas z egoizmu i rodzą do daru z siebie.
Wielki Post to nie tylko czas postanowień w formie „nie” (nie będę oglądał seriali, nie będę korzystał z portali społecznościowych, nie będę kupował nowych ubrań itd.), ale także, a może przede wszystkim, czas aktywnego zaangażowania w dobro. Do jakich ,,dobrych czynów” wzywa mnie Pan w tym tygodniu?
Ewangelia: J 3, 14-21
Dzisiejsza Ewangelia to fragment dłuższej, nocnej rozmowy Pana Jezusa z Nikodemem, rabbim żydowskim. Postać Nikodema i jego osobiste spotkanie z Panem Jezusem zostały barwnie i ciekawie przedstawione w słynnym serialu „The Chosen” – wielki uczony żydowski, słuchany przez swoich uczniów, zapraszany na spotkania, wychwalany jako autorytet, sam zadaje sobie jednak w pewnym momencie pytanie, czy forma religii żydowskiej to naprawdę wszystko, co Pan Bóg ma ludziom do zaoferowania. Słowa, które słyszy w dzisiejszej rozmowie z Jezusem, były dla niego szokujące i tajemnicze. Jednak zapraszają go do czegoś większego, czegoś, czego tak naprawdę pragnie jego serce.
Dzisiejsza Ewangelia w swoim najgłębszym sensie dotyczy tajemnicy chrztu świętego – naszych „powtórnych narodzin”, kiedy umieramy dla grzechu, aby żyć dla Boga, kiedy, będąc dotąd jedynie dziećmi ludzkimi, stajemy się dziećmi Bożymi.
Na przestrzeni ostatnich lat, kiedy wielu ludzi dokonało aktu apostazji, kiedy wielu chwieje się w wierze, a Kościół katolicki wydaje się większości ludzi w zasadzie ostatnią sensowną opcją życia, my – dzieci Kościoła katolickiego – musimy powrócić do korzeni. Im mocniej my wejdziemy znów w tajemnicę chrztu, tym więcej będzie przez nas płynęło światła dla innych, którzy „bardziej umiłowali ciemność”. W Wigilię Paschalną, już za trzy tygodnie, po uroczystej litanii do wszystkich świętych, którzy już doszli do celu, odnowimy nasze przyrzeczenia chrzcielne, potrójnie wyrzekając się grzechu, wszystkiego, co do niego prowadzi, szatana, oraz otwartym sercem znów wyznając wiarę w Trójcę Przenajświętszą i całość prawdy, którą podaje nam Kościół.
Słuszna droga jest tylko jedna – przez krzyż Chrystusa. „Potrzeba, by wywyższono Syna Człowieczego” – Pan Jezus nawiązuje tu do historii z drogi Izraelitów przez pustynię do Ziemi Obiecanej, kiedy, pokąsani przez jadowite węże, co było karą za ich szemranie przeciw Bogu, znajdywali uzdrowienie w patrzeniu na węża umieszczonego przez Mojżesza na wysokim palu (por. Lb 21, 4-9). Paradoks! Zamiast patrzeć na swoje rany, będące konsekwencją grzechu, mieli patrzeć na symbol przekleństwa. To tajemnicze wydarzenie było jedynie zapowiedzią momentu, kiedy Jezus za nas, w naszej osobie stał się przekleństwem, ,,grzechem”, aby przez doskonałą ofiarę miłości złożoną z siebie samego na krzyżu wyzwolić nas z przekleństwa grzechu do nowego życia, ,,abyśmy się stali w Nim sprawiedliwością Bożą” (por. 2Kor 5, 21).
Święta Róża z Limy mówiła: ,,To jest jedyna i prawdziwa drabina do raju, poza krzyżem nie ma innej drabiny, po której można by dostać się do nieba” (por. KKK 618). Pan Jezus zaprasza każdego z nas, by jednoczyć się z Jego krzyżem bardzo konkretnie, zapierając się samych siebie, co dnia biorąc swój krzyż i naśladując naszego Mistrza (por. Łk 9, 23).
Kogo wywyższam w moim życiu? Czy cały czas jeszcze siebie i moje rany, czy Jezusa ukrzyżowanego, w którego ranach jest nasze uzdrowienie (por. Iz 53, 5)?
W Wielkim Poście często z wiarą i ufną miłością adorujmy krzyż. Nie tylko w kościele. Miejmy przy sobie, w kieszeni, na biurku, mały krzyż z pasyjką, który możemy w każdej chwili ucałować, z wdzięcznością za dar zbawienia oraz prosząc o siłę do dźwigania naszego krzyża. Silniejsza jest miłość Boga objawiona nam w krzyżu Jezusa Chrystusa niż jakikolwiek nasz grzech, zło, odejście. Zawsze możliwe jest nawrócenie! Z krzyża płynie też moc miłości, aby nieść trud naszego życia. Bóg posłał swojego Syna, ,,aby świat został przez Niego zbawiony”.
Prośmy także, żebyśmy mieli udział w takim spojrzeniu Boga na ludzi – żebyśmy pragnęli nie tylko własnego zbawienia, ale także zbawienia innych, począwszy od tych, którzy są bardzo blisko nas.
Poniedziałek, 11.03.2024 r.
Pierwsze czytanie: Iz 65, 17-21
Dzisiejszy fragment Księgi Izajasza pochodzi z jej przedostatniego rozdziału, z części mającej charakter apokaliptyczny, czyli mówiący o czasach ostatecznych. Pan Bóg stwarza nowe niebiosa i nową ziemię, a więc to do Boga należy pierwsze i ostatnie słowo w historii świata. On jest Stworzycielem i On Odkupicielem. Już za niecałe trzy tygodnie usłyszymy podczas świętej Wigilii Paschalnej, że Chrystus Zmartwychwstały, który rozprasza ciemności grzechu i śmierci, jest „Alfą i Omegą, Początkiem i Końcem”. Żyjąc w zmaganiach codzienności, nie możemy stracić z oczu perspektywy wieczności – kiedy nie będzie już płaczu i narzekania, kiedy będziemy żyć już na zawsze z Panem, kiedy będziemy prawdziwie nasyceni. Dla tego, który kocha Boga, który walczy z grzechem, który stara się o miłość, który żyje w duchu Ośmiu Błogosławieństw, niebo jest źródłem nadziei, która pozwala przejść mężnie wszelkie dzisiejsze trudności.
A zatem już dziś mamy udział w zadatku życia wiecznego, kiedy przyjmujemy sakramenty święte. W kolekcie, którą możemy usłyszeć podczas dzisiejszej Mszy Świętej, kapłan uwielbia Boga: ,,Wszechmogący Boże, Ty odnawiasz świat przez święte sakramenty, spraw, aby Twój Kościół czerpał z nich życie wieczne i udzielaj mu pomocy w życiu doczesnym”. Chrzest święty czyni nas nowym stworzeniem; spowiedź – to moment, kiedy zostawiamy za sobą płacz i narzekanie, mając znów czyste i wolne serce; Komunia Święta to nie ,,coś”, ale sam Pan, którego twarzą w twarz zobaczymy w niebie.
Psalm responsoryjny: Ps 30, 2 i 4. 5-6. 11-12a i 13b
Psalmista uwielbia Boga za wybawienie od śmierci, grobu, ciemności, widząc działanie żywego Boga, który wkroczył z mocą w historię jego życia i pomógł mu odzyskać duchową wolność. Ten psalm nabiera pełnego blasku w odniesieniu do Jezusa Chrystusa, który przeszedł ciemność męki i krzyża i zszedł do Otchłani: ,,Jezus doświadczył śmierci jak wszyscy ludzie i jego dusza dołączyła do nich w krainie umarłych. Jezus zstąpił tam jednak jako Zbawiciel, ogłaszając dobrą nowinę uwięzionym duchom” (KKK 632). Wreszcie, Jezus zmartwychwstał i mógł uwielbić Ojca: Sławię Cię Panie, bo mnie wybawiłeś!
Psalm 30 w takich słowach rozważał święty Jan Paweł II, rok przed swoim odejściem do domu Ojca: „Po mrocznej nocy śmierci nastaje świt nowego dnia. Dlatego też tradycja chrześcijańska odczytywała ten Psalm jako pieśń paschalną. Modlący się człowiek wielokrotnie — przynajmniej osiem razy — zwraca się do «Pana», zarówno, by oznajmić, że będzie Go sławił, i by przypomnieć wołanie, jakie kierował do Niego w chwili próby, oraz Bożą interwencję przynoszącą wyzwolenie, jak też by ponownie błagać o Jego miłosierdzie. W innym miejscu modlący się zachęca wiernych, by śpiewali Panu hymny dziękczynne. (…) Straszne wspomnienia przeżytego koszmaru przeplatają się nieustannie z radością z wyzwolenia. Oczywiście, zażegnane niebezpieczeństwo było poważne i nadal budzi trwogę; pamięć o doznanym cierpieniu pozostaje jeszcze żywa i wyraźna; zapłakane oczy osuszyły się dopiero przed chwilą. Jednakże jutrzenka nowego dnia już wzeszła; śmierć ustąpiła miejsca wizji życia, które wciąż trwa. Psalm pokazuje zatem, że nigdy nie powinniśmy pogrążać się w mrocznej otchłani rozpaczy, kiedy wydaje się, że wszystko zostało stracone. Z pewnością nie należy też ulegać złudzeniu, że zbawimy się sami, o własnych siłach” (Audiencja generalna, Podzięka za wybawienie od śmierci. Psalm 30, 12.05.2004).
Dzisiejszy psalm to świetna pomoc w modlitwie po spowiedzi świętej, kiedy doświadczamy duchowego wyzwolenia. Ale to także modlitwa, do której warto wracać właśnie w chwilach, gdy czujemy się jakby ,,w grobie”, w ciemności, przygnieceni własnymi słabościami, pokusami, trudnościami życia, pytaniami, na które nie ma prostej odpowiedzi. Pozwólmy, aby w tych wszystkich momentach, dzięki mocy Chrystusa, w naszym życiu śmierć ustępowała miejsca ,,wizji życia, które wciąż trwa”!
Ewangelia: J 4, 43-54
Ewangelista Jan przedstawia nie tyle cuda, ile znaki, poprzez które Jezus objawia swoją mesjańską tożsamość. Powiązane są one ze świętami żydowskimi, w których Jezus z pobożnością uczestniczy. Dziś rozważamy drugi spośród znaków Jezusa, dokonany podczas święta Paschy, ukazuje on moc słowa Jezusa. Urzędnik królewski, poganin pracujący na dworze Heroda Antypasa, uwierzył słowu Jezusa, nim zobaczył Jego owoce. Uwierzył w ciemno, przyjął postawę całkowitego zaufania, że jego jedyny syn, śmiertelnie chory, wyzdrowieje. Dworzanin prosi Jezusa, żeby, dosłownie ,,zstąpił” i uzdrowił jego syna. To nie tylko określenie kierunku ruchu, że z Kany Galilejskiej (wyżyny) nad Jezioro Galilejskie trzeba fizycznie zejść. Jezus, Bóg, który stał się człowiekiem, schodzi do nas, pełen miłości, aby z beznadziejności naszej egzystencji, która naznaczona jest chorobą i śmiercią, podnieść nas do życia wiecznego, w miłości Boga samego.
Ewangelista zwraca uwagę na to, że w wierze ma znaczenie słowo Jezusa i znak, który czyni, ale potrzeba, żebyśmy nie zatrzymali się na tym, co można dotknąć, zmierzyć, zobaczyć. Wiara jest darem nadprzyrodzonym, a więc przekracza nasze ludzkie możliwości, sięga dalej niż to, co widzialne, dotyka samego Boga.
Tak przecież działają sakramenty – chociażby w Eucharystii widzimy znak chleba i wina, kapłan wypowiada słowa konsekracji, i następuje przemiana. Chleb i wino stają się realnie, prawdziwie Ciałem i Krwią Chrystusa, ale dla naszych zmysłów nie jest do dostrzegalne. Kochając bardzo Najświętszą Eucharystię i czerpiąc z niej codzienną siłę, a jednocześnie szukając głębokiego zrozumienia prawd wiary, Święty Tomasz z Akwinu modlił się: ,,Mylą się o Boże, w Tobie wzrok i smak, kto się im poddaje, temu wiary brak. Ja jedynie wierzyć Twej nauce chcę, że w postaci chleba utaiłeś się” (hymn Adoro te devote – Zbliżam się w pokorze).
Dzisiaj bardzo powszechnym zagrożeniem dla naszej wiary katolickiej jest jakaś ciągła, nienasycona chęć szukania potwierdzeń, znaków, cudowności. Można jeździć od kościoła do kościoła, oglądać filmik za filmikiem, aby szukać w wierze ciągle tego, co nadzwyczajne, i aby zaspokoić własną ciekawość. A trzeba zgodzić się na to, że w wierze jest zawsze ten element właściwego jej ,,niepokoju”, tajemnicy, bo Pan Bóg zaprasza nas, żeby właśnie tak powierzyć się w Jego kochające ręce. Taką wiarę wyrażają i pomnażają w nas sakramenty święte i codzienna, cierpliwa modlitwa.
,,Idź, syn twój żyje”. Na tym polega nasza codzienność, którą zaczynamy od wsłuchania się w Ewangelię. Nie możemy poddawać się duchowemu zniechęceniu i znużeniu, kierować się lękami i uprzedzeniami. Bóg, stając się człowiekiem, schodzi w naszą bezradność. Mamy zaufać odważnie słowu Jezusa, wstać, iść i uwielbiać Boga w małych i wielkich znakach Jego obecności. Słowo Pana spełnia się, ale potrzeba naszej całkowitej ufności.
Wtorek, 12.03.2024 r.
Pierwsze czytanie: Ez 47, 1-9. 12
Prorok Ezechiel był duchowym towarzyszem i przewodnikiem Izraelitów w czasie wygnania babilońskiego. Jego Księga pełna jest gorzkich i trudnych słów, ale jednocześnie żywotnych obietnic, nadziei, które radykalnie wzywają lud do nawrócenia i obiecują jego odnowę. W 11 rozdziale czytamy przejmującą wizję, w której chwała Pana – czyli obecność samego Boga – opuszcza świątynię Jerozolimską, co jest konsekwencją grzechów narodu. W rozdziale 43, kilka rozdziałów przed dzisiejszym fragmentem, słyszymy, jak chwała Pana znów powraca do świątyni i następuje odnowa kultu.
W dzisiejszym czytaniu z Księgi proroka Ezechiela zwróćmy uwagę na trzy rzeczy. Po pierwsze, im dalej prorok odchodzi od świątyni na polecenie anioła, tym głębsza jest woda. To symbol tego, że ponowna obecność Pana w świątyni będzie promieniować na cały kraj i będzie się na niego wylewać. Pomyślmy o tym, że my, chrześcijanie, szczególnie napełniani łaską Bożą w wielkopostnym czasie w naszych kościołach, mamy nieść tę Bożą obecność w świat.
Po drugie, anioł Pana obiecuje, że „dokądkolwiek dotrą te wody, wszystko będzie uzdrowione”. Woda wypływająca ze świątyni będzie życiodajna, obficie rozmnażające się w niej różnorodne gatunki ryb przypominają bogactwo fauny Morza Śródziemnego. A przecież, zgodnie z symboliką wizji, chodzi tu o dojście uzdrawiających wód do Morza Martwego, które jest jeziorem bezodpływowym, a jego zasolenie waha się między 260‰ a 360‰ (dla porównania Morze Bałtyckie ma ok. 7‰ zasolenia). Dla Ducha Świętego to, co dotychczas martwe, może stać się siedliskiem rozkwitającego na nowo życia. Prośmy, żeby Pan przemieniał nasze obumarłe przez grzech i niewiarę serca w krainę Bożego życia.
Po trzecie, drzewa zasadzone nad ową wodą każdego miesiąca będą rodzić nowe owoce. Nie trzeba być doświadczonym sadownikiem, żeby wiedzieć, że pora owocowania jest zasadniczo raz w roku. Ale działanie Boga, Jego hojność, której doświadczamy w Kościele, jest ponad wszelkie nasze oczekiwania, a ostatecznie – wypełni się w wieczności.
Psalm responsoryjny: Ps 46, 2-3. 5-6. 8-9
,,Nurty rzeki rozweselają miasto Boże, najświętszy przybytek Najwyższego”. Bogactwo łaski Bożej, które zapowiada prorok Ezechiel, budzi nową radość. Jezus Chrystus obecny w Kościele nie jest portierem, który czytając gazetę, jedynie otwiera nam wejście. On jest duszą Kościoła, On sam nieustannie posyła nam od Ojca Ducha Świętego, On ożywia nas swoją miłością.
Święty Tomasz z Akwinu, rozważając tajemnicę Trójcy Świętej, mówi o posłaniach osób Boskich (misjach). W duchowy sposób, niewidoczny dla oczu, ale rzeczywisty i skuteczny, Bóg Ojciec posyła do duszy już ochrzczonego człowieka Syna i Ducha Świętego, odnawiając swoją obecność w nim. Warunkiem jest stan łaski uświęcającej. Jeśli człowiek żyje już w przyjaźni z Bogiem, może w Jemu wiadomy sposób doświadczyć odnowienia obecności osób Boskich w swojej duszy. Ponieważ człowiek jest zdolny poznawać i kochać Boga, Syn Boży w szczególny, nowy sposób może oświecać Jego umysł, a Duch Święty – wolę, pobudzając do miłowania Boga samego. ,,Osoba Boska jest posłana, znaczy: istnieje w kimś w jakiś nowy sposób; Osoba Boska jest dana, znaczy: ktoś Ją posiada” (Suma teologiczna I, q. 43, a. 3). Wielokrotnie piszą o tym święci, mówiąc o radości ,,posiadania Boga”. Dzięki temu możemy uczestniczyć jeszcze bardziej w życiu Trójcy Świętej, mając zadatek tego, czego w pełni doświadczymy w życiu wiecznym.
W Wielkim Poście wszelkie nasze pokutne uczynki mają nam pomóc, aby skruszonym sercem otworzyć się znów na tę szczególną obecność Trójcy Świętej w nas. Chciejmy uwielbiać Boga, że tak hojnie udziela nam swoich darów. Że udziela nam samego siebie.
Ewangelia: J 5, 1-16
Święty Jan pisze swoją Ewangelię po to, abyśmy i my coraz bardziej wierzyli w Jezusa Chrystusa, widząc znaki czynione przez Niego (por. J 20, 31). Uzdrowienie człowieka chromego to kolejny znak, zdziałany przez Pana Jezusa prawdopodobnie podczas święta Pięćdziesiątnicy. Dokonany zostaje on w dzień szabatu. Pan Jezus objawia zatem swoją całkowitą władzę nad szabatem (który ustanowił przecież sam Bóg) oraz władzę silniejszą niż choroba i grzech.
Pan Jezus w wymowny sposób objawia zatem Żydom, że jest Synem Bożym, równym Ojcu, i że obecność Boga jest aktywna, działająca: ,,Ojciec mój działa aż do tej chwili i Ja działam”. Jezus jest jedno z Ojcem i działa nieustannie w jedności z Nim. Choć Księga Rodzaju mówi o tym, że po skończonym dziele stworzenia ,,Bóg odpoczął”, to nie oznacza, że przestał czuwać nad światem. Trójca Przenajświętsza działa w całej historii zbawienia, żyjemy nieustannie pod czułą i aktywną obecnością Boga, który podtrzymuje nas i cały świat w istnieniu, i który hojnie udziela nam swojej łaski, żeby nas prowadzić do zbawienia. Bogu naprawdę zależy na nas! (por. 1P 5, 7). On nas nieustannie kształtuje jak garncarz glinę (por. Jr 18, 6)) i strzeże jak źrenicy oka (por. Ps 17, 8).
Poprzez znak uzdrowienia paralityka, który dzisiaj rozważamy, Pan Jezus pokazuje nam, że naśladowanie Boga w Jego odpoczynku szabatu to czynienie dobrych dzieł. Jezus nie tylko uzdrawia paralityka z jego choroby, ale nade wszystko uzdrawia go duchowo – zbawia od grzechu i przykazuje mu wyraźnie, żeby ,,nie grzeszył więcej”.
Uzdrowienie chromego człowieka, cierpiącego od dawna, to duchowy obraz chrztu świętego, który podnosi nas z duchowego paraliżu grzechu na nowy poziom egzystencji – zaczyna się w nas życie nadprzyrodzone, czyli życie Boże. To także znak tego, jak skutecznie działa dobrze przeżyta, szczera spowiedź święta – rzeczywiście doświadczamy odpuszczenia naszych grzechów, przebaczenia i pokoju przez posługę Kościoła. Potrzebujemy też przyjąć bardzo poważnie przestrogę Pana Jezusa, aby nie wracać do grzechu, czyli poprzez mocne postanowienie poprawy rzeczywiście unikać starych, złych dróg i schematów, które mogą łatwo nas zwieść.
Środa, 12.03.2024 r.
Pierwsze czytanie: Iz 49, 8-15
,,Pan mnie opuścił, Pan o mnie zapomniał”. Kto z nas nie doświadczył prawdziwości tych słów, kiedy przeżywaliśmy okresy zmagań, zwątpienia, przygnębienia w naszym życiu? W ilu wydarzeniach historii pojawiała się podobna pokusa zwątpienia w to, czy Pan rzeczywiście jest pośród swojego ludu?
Słowa dzisiejszego czytania są jednak przeniknięte głęboką, żywą radością: ,,Zabrzmijcie weselem, niebiosa!”. Rozważany fragment pochodzi z drugiej części Księgi proroka Izajasza, Księgi Pocieszenia. To słowa kierowane do Izraelitów, którzy są jeszcze na wygnaniu, i do tych, którzy już powrócili i widzą ruiny świątyni i miasta świętego. Tak jak pojawiła się w osobie króla Cyrusa nadzieja na upadek Babilonii i powrót Izraelitów do własnego kraju, tak niezawodna jest nadzieja odnowienia świątyni i narodu. Pan sam, jak dobry pasterz, będzie prowadził swój lud.
Odpowiedzią na wątpliwości zdruzgotanego i zniechęconego Izraela jest obraz Boga jako matki. Wiele razy Stary Testament uczy, że, parafrazując, Bóg to taki tata, który kocha jak mama. Bóg jest początkiem wszystkiego i troszczy się o każdego z nas, a jednocześnie jego ojcowska tkliwość jest wyrażona w obrazie mamy, która opiekuje się i karmi swoje dziecko. Jak uczy nas Katechizm, Bóg ,,przekracza ludzkie rozróżnienie płci”, ,,przekracza także ludzkie ojcostwo i macierzyństwo, chociaż jest ich początkiem i miarą”. (por. KKK 239). Choćby nasze doświadczenie ludzkich rodziców było dalekie od ideału, Bóg jest nieskończenie bardziej kochający, On nigdy o nas nie zapomni, On jest miłością (por. 1J 4, 16).
Nawet wtedy, gdy widzimy jeszcze tylko ciemność i zdruzgotanie, Bóg w swojej miłości widzi dalej, i prowadzi nas ku nowemu życiu, ku prawdziwej wolności dzieci Bożych.
Psalm responsoryjny: Ps 145, 8-9. 13cd-14. 17-18
Wielki Post to czas na to, by odnowił się nasz obraz Boga, by został on oczyszczony ze wszelkich zafałszowań, w które obrośliśmy. Pomocą jest dziś dla nas spokojne rozważenie (odśpiewanie) Psalmu 145. Pan jest łagodny, miłosierny, nieskory do gniewu, bardzo łaskawy, miłosierny, jest Królem całego stworzenia, podtrzymuje upadających, podnosi zgnębionych… Przy kolejnych wersetach dajmy sobie czas, zatrzymajmy się na kilka chwil w ciszy, aby te słowa w nas wybrzmiały. Prośmy Ducha Świętego, aby pokazał nam sytuacje naszego życia, w których właśnie w taki sposób Bóg dał nam się spotkać – w naszej drodze wiary, modlitwy, w sakramentach, może też w pewnych szczególnych znakach Jego Opatrzności wobec nas.
Psalmista wskazuje jednak na ważny warunek osobistego spotkania Boga: ,,Pan jest blisko wszystkich, którzy Go wzywają, wszystkich wzywających Go szczerze”. Potrzeba szukania Pana Boga szczerym sercem, to znaczy starając się o posłuszeństwo własnemu sumieniu, ciągle formowanego przez Boże przykazania i słuchanie słowa Bożego. Echo tych słów pobrzmiewa w Liście do Hebrajczyków, gdzie znajdziemy mnóstwo przykładów ludzi takich jak Abel, Noe, czy Abraham, którzy uwierzyli Bogu i szukali Go w swoim życiu: ,,Bez wiary nie można podobać się Bogu. Przystępujący bowiem do Boga musi uwierzyć, że Bóg jest i że wynagradza tych, którzy Go szukają” (Hbr 11, 6).
Ewangelia: J 5, 17-30
Pan Jezus, po uzdrowieniu chromego, w swoistej katechezie głosi Żydom, którzy zaczęli Go prześladować, że jest nie tylko prawdziwym człowiekiem, lecz także jest Synem Boga Ojca. Tak! Bóg Izraela, Ten, w którego wierzyli, już zupełnie wyraźnie objawia się jako wspólnota Osób – niebawem, w dniu zmartwychwstania i Pięćdziesiątnicy, wyraźnie objawi się jeszcze Osoba Ducha Świętego, posłanego od Ojca i Syna.
Jezus wprost mówi, że nie tylko ma moc uzdrawiania, ale może także wskrzeszać umarłych, i zapowiada dzień powszechnego zmartwychwstania umarłych. To fundamentalna prawda naszej wiary, radykalnie przeciwna wszelkim teoriom reinkarnacji, czy jakiegoś rozpłynięcia się człowieka po śmierci w niebycie.
Nad śmiercią i zmartwychwstaniem rozmyślamy zawsze przy okazji liturgii pogrzebu, w którym uczestniczymy, ale warto dziś w osobistej modlitwie zatrzymać się właśnie nad tym, co jest celem naszego życia – nie tylko śmierć, ale nade wszystko zmartwychwstanie w naszym własnym ciele, a więc ponowne połączenie duszy i ciała, a potem wejście do nieba lub potępienie. Życie nadprzyrodzone, którym obdarza nas Pan Bóg na chrzcie świętym, wytryska ku życiu wiecznemu, nie kończy się; zatem dla tych, którzy usłyszeli głos Chrystusa, poszli za Nim i pozostali Mu wierni, niebo jest przedłużeniem i doskonałym spełnieniem relacji z Panem.
Pan Jezus w dzisiejszej Ewangelii wiele mówi o swojej relacji z Ojcem. Jezus jest umiłowany przez Ojca, pochodzi od Niego (co tydzień w Credo wyznajemy, że Jezus jest przez Ojca ,,zrodzony, a nie stworzony”, i ,,współistotny Ojcu”, czyli równy Jemu w naturze, sam będąc prawdziwym Bogiem). Cała Jego moc pochodzi od Ojca, nie szuka On własnej woli, ale doskonale wypełnia wolę Ojca, jest z Nim zjednoczony. Tożsamość Jezusa jest najdoskonalszym przykładem dla każdego chrześcijanina. W tych wszystkich aspektach, kontemplując Jezusa, prośmy o pogłębienie naszej osobistej więzi z Ojcem ,,przez Chrystusa, z Chrystusem i w Chrystusie”, ,,w jedności Ducha Świętego”, jak modli się kapłan we Mszy Świętej.
Czwartek,14.03.2024 r.
Pierwsze czytanie: Wj 32, 7-14
,,Uczyń nam boga” (Wj 32, 1) – prosili Izraelici Aarona, gdy przez czterdzieści dni Mojżesz przebywał na górze Synaj, gdzie otrzymał od Boga tablice przykazań. Forma cielca była zaczerpnięta prawdopodobnie z kultów egipskich lub semickich. Izraelici znali jednak przykazanie, aby nie tworzyć żadnych rzeźb ani obrazów. Otrzymali je w celu uniknięcia jakiejkolwiek formy idolatrii (Wj 20, 4). To odróżniało ich radykalnie od wszelkich ludów ościennych.
Utworzenie złotego cielca to symbol ulegnięcia bardzo silnej także i dla nas pokusie – aby mieć Boga dotykalnego, możliwego do zamknięcia w naszych kategoriach i schematach. Boga, który nie wymknie nam się spod kontroli, któremu można złożyć ofiarę, żeby przecież zachować pozory prawdziwej wiary. To z jednej strony symbol różnych naszych zafałszowań w wierze, z których Duch Święty nieustannie może nas oczyszczać. Ale to także wszystkie współczesne bożki, które stają się substytutem niewidzialnego Boga. Co jest dla mnie takim bożkiem: zarobione pieniądze, zdobyte znajomości, popularność w Internecie?
Mojżesz, schodząc z góry i widząc złotego cielca, nie znajduje nic na usprawiedliwienie bałwochwalstwa Izraelitów, ale przyzywa z determinacją Boże miłosierdzie. Modlitwa wstawiennicza Mojżesza to zapowiedź samego Jezusa, który ofiarując się za nas na krzyżu, objawia nam miłosierdzie Boga silniejsze od wszystkich grzechów naszych i całego świata. Jezus jest doskonałym obrazem Ojca, i dlatego też w Tradycji Kościół rozeznał pod natchnieniem Ducha Świętego, że kult obrazów i ikon jest dopuszczalny – są one niejako ,,oknem na Boży świat” – przez nie oddajemy cześć samemu Bogu, przypominamy sobie o Jego obecności, szukamy Jego oblicza.
Modlitwą wstawienniczą, w której powierzamy siebie i świat Bożemu miłosierdziu, jest Koronka do Miłosierdzia Bożego. Pan Bóg zaprasza nas, byśmy widząc nasze własne grzechy i tak powszechne dziś różne formy bałwochwalstwa, nie popadali w zniechęcenie i czarnowidztwo, ale przyzywali Jego miłosierdzie.
Psalm responsoryjny: Ps 106, 19-20. 21-22. 23
,,Zamienili swą Chwałę na podobieństwo cielca jedzącego siano”. Hebrajskie słowo ,,chwała” – kabod oznacza także ciężar. Chwała Pana w Starym Testamencie oznacza Boga samego, który objawia się sam w swoim majestacie, ale oznacza także znaczenie, ważność danej osoby. Także w naszym doświadczeniu wiary, modlitwy, szczerego spotkania z Panem w liturgii w jakiś sposób odczuwamy, że obecność Boga ma swoją ,,wagę”, a może nawet wzbudzić religijną bojaźń, przejęcie.
Grzech Izraelitów, którzy utworzyli sobie złotego cielca, polegał na stworzeniu sobie własnej, przystępnej, sympatycznej wręcz podobizny Boga.
To pokusa także w naszym życiu wiary – gdy chcemy zbanalizować Pana Boga i prawdy wiary, gdy tracimy szacunek dla świętych imion Jezusa i Maryi, gdy żartujemy z tego, co święte, gdy przyzwyczajamy się do świętych miejsc i wydarzeń. Zwłaszcza dla tych, którzy przebywają w przestrzeni kościoła często, nieraz wiele godzin w ciągu dnia, a więc dla księży, sióstr i braci zakonnych, osób posługujących i pracujących w kościele, to dziś konkretne pytanie: czy nie oswoiłem sobie Pana Boga? Czy nie zatraciłem poczucia sacrum, zamieniając wszystko w profanum? Jak wykonuję gesty liturgiczne – przyklęknięcie przed Najświętszym Sakramentem, ucałowanie ołtarza, księgi? Czy w znaku pokoju rzeczywiście chcę podzielić się z innymi darem pojednania, który płynie z Ofiary krzyżowej Chrystusa? Jak czytam święte teksty Pisma Świętego, ksiąg liturgicznych, modlitewników? Czy umiem się nad nimi zatrzymać, czytać je inaczej niż kolejny news w Internecie?
Dopóki żyjemy na ziemi, potrzebujemy świętych przestrzeni, znaków, szat, gestów. Potrzebujemy specjalnego czasu na modlitwę, a nie tylko ,,przy okazji” czy ,,po drodze samochodem”, choć i wtedy warto się modlić.
Choćbyśmy mieli za sobą lata studiów teologicznych i głębokiej modlitwy, nie możemy powiedzieć, że wiemy już wszystko o Bogu. Potrzebujemy postawy pokory, bez której nie możliwe jest autentyczne spotkanie z Nim.
Ewangelia: J 5, 31-47
Słuchamy dziś trzeciej części długiej mowy, którą Pan Jezus wygłasza do Żydów po uzdrowieniu człowieka chromego przy sadzawce Betesda.
Z pewnością rodziło się w słuchaczach pytanie: skąd pochodzi autorytet Jezusa, żeby czynić takie znaki, i żeby przekraczać szabat? Słuchacze Pana Jezusa znali dobrze tajemniczą zapowiedź z Księgi Powtórzonego Prawa, daną ludowi od samego Boga przez pośrednictwo Mojżesza: ,,Pan, Bóg twój, wzbudzi dla ciebie proroka spośród twoich braci, podobnego do mnie. Jego będziesz słuchał (…). Wzbudzę im proroka spośród ich braci, takiego jak ty, i włożę w jego usta moje słowa (…). Jeśli ktoś nie będzie słuchać moich słów, które on wypowie w moim imieniu, Ja od niego zażądam zdania sprawy” (Pwt 18, 15. 18n). Przez wiele wieków, choć Pan Bóg posyłał wielu proroków, te słowa czekały na ostateczne wypełnienie. Czy możliwe jest, żeby pojawił się świadek Boga większy od Mojżesza, który wyprowadził lud z Egiptu, rozmawiał z Panem na górze twarzą w twarz, który otrzymał tablice przykazań?
Pan Jezus wyraźnie mówi, że ta obietnica sprzed wieków spełnia się w Jego Osobie. On zna Ojca twarzą w twarz, jest z Nim jedno, jest Jego Synem! Mojżesz właśnie Jego przyjście zapowiadał, choć nie był świadomy pełnej wagi tych słów. Co więcej, uwierzenie w Jezusa nie było dla Żydów niemożliwe – byli do tego stopniowo przygotowywani: najpierw świadectwo samego Ojca, który przemówił do nich na Synaju, nie tylko dając Prawo, ale wzywając do zachowywania go całym sercem; świadectwo Jana Chrzciciela, bezpośredniego poprzednika Jezusa, który wskazał, że On jest Barankiem Bożym (J 1, 29); dzieła (znaki i cuda), które Jezus czynił; Pisma, w których są tysiące obietnic i spełniają się w jednej Osobie Jezusa. Żydzi dobrze wiedzieli, że przecież w żadnej sprawie nikt nie może świadczyć sam o sobie, więc Pan Jezus przedstawia im po kolei wszystkie powyższe świadectwa o Nim. Pan Jezus bardzo mocno ukazuje Żydom prawdę o nich samych, że choć znali Pisma, nie przyjmowali słów Bożych sercem, ale wykorzystywali jedynie dla usprawiedliwiania siebie samych i intelektualnych dyskusji.
,,Nie chcecie przyjść do Mnie, aby mieć życie” – te słowa płyną z pełnego miłości i miłosierdzia serca Jezusa, który przecież pragnie zbawienia każdego człowieka – Żyda, poganina, i każdego, kto usłyszy słowo wiary.
Nie jesteśmy lepsi od tamtych słuchaczy. Co więcej, jesteśmy w o wiele bardziej uprzywilejowanej sytuacji, mając za sobą tylu świadków, którzy uwierzyli w Jezusa, mając w Kościele wszelkie środki zbawienia, by z ufnością przyjść do Jezusa i mieć pełnię życia. Czy chcemy dziś znów przyjąć Jezusa, czy pozostaniemy jedynie krytykantami i sceptykami?
Piątek, 15.03.2024 r.
Pierwsze czytanie: Mdr 2, 1a. 12-22
Księga Mądrości to jedna z najpóźniejszych ksiąg Starego Testamentu. Powstała w środowisku hellenistycznym, prawdopodobnie w Aleksandrii, stolicy świata greckiego, a jednocześnie ważnym ośrodku diaspory żydowskiej. Autor natchniony, będący Żydem, zna filozofię grecką, ale widzi także wszelkie niebezpieczeństwa i wynaturzenia kultów pogańskich, które prowadzą do degradacji człowieka, a nie do uwielbienia prawdziwego Boga Jahwe. Księga ukazuje, że są możliwe w życiu tylko dwie drogi – albo umiłowanie Mądrości, danej przez prawdziwego Boga, albo pójście drogą głupoty i bezbożności.
Dzisiejsze pierwsze czytanie pokazuje samotność człowieka sprawiedliwego, czyli wiernego Bożemu Prawu, wobec pogańskiego otoczenia – ludzi, którzy odrzucają wiarę, idąc za mentalnością świata, korzystających z przyjemności życia, jakby nie było nic po śmierci, odrzucających wszelkie autorytety.
Ten, który jest sprawiedliwy, niewinny i nieskalany w pełni, to Jezus Chrystus, który jak samotny skazaniec zawisł na drzewie krzyża, aby za wszystkie nasze grzechy i pogańskie wybory umrzeć i przywrócić nam życie. Jest jednak warunek – potrzeba naszego nawrócenia, postawy szczerej wiary i świadomego, zdecydowanego opowiedzenia się za Jezusem.
W dzisiejszym pierwszym czytaniu w jakimś sensie odnajduje się każdy z nas – student, który będąc wśród kolegów i koleżanek na uczelni, żyje po chrześcijańsku, choć wszyscy go wyśmiewają; uczeń w szkole, który ponosi ofiarę ze swojego czasu, zostając na lekcję religii; człowiek, który pomimo zderzenia z cywilizacją śmierci jasno broni prawa do życia każdego poczętego dziecka i każdego człowieka; ksiądz, który nie boi się przejść w koloratce czy sutannie w zupełnie odmiennym środowisku.
Prośmy dziś Ducha Świętego o dar męstwa w wyznawaniu wiary wtedy, gdy czujemy się w niej osamotnieni, o wytrwanie w wierze, nawet gdybyśmy mieli za nią oddać życie. Za wierność Bogu dla ,,dusz czystych” jest wieczna nagroda.
Psalm responsoryjny: Ps 34, 17-18. 19-20. 21. 23
Rozważany dziś w liturgii fragment Psalmu 34 wyraźnie mówi nam o tym, że wierność Bogu kosztuje. ,,Liczne są nieszczęścia, które cierpi sprawiedliwy, ale Pan go ze wszystkich wybawia”. Dopiero wtedy, kiedy zostaniemy wypróbowani, czy naprawdę wybieramy Boga ponad wszystko, możemy prawdziwie się rozwinąć i upodobnić do cierpiącego Chrystusa. Wyraża się to w konkretnych decyzjach – że na niektóre spotkania nie pójdę, niektórych filmów i seriali nie obejrzę, niektórych czynów nie pochwalę i za wszelką cenę uniknę, bo jestem wierny Bogu. Człowiek sprawiedliwy doświadcza cierpienia, udręki, zwłaszcza gdy doświadcza prześladowania ze strony innych ludzi. Ale wierność Bogu wykracza poza dobro doczesnego życia – ,,Pan odkupi dusze sług swoich, nie zazna kary, kto się do Niego ucieka”.
Choć dziś wolelibyśmy mówić tylko o szarościach, możliwe jest, i konieczne, rozróżnienie dobra od zła, wierności Bogu od niewierności, wyznawania prawdziwej wiary katolickiej od herezji, posłuszeństwa Kościołowi od pójścia własną drogą. Wybierajmy drogi Pana!
Ewangelia: J 7, 1-2. 10. 25-30
Pan Jezus jest świadomy tego, że przywódcy żydowscy zamierzają Go zabić, wie także, że nawet wielu Jego krewnych w Niego nie uwierzyło, słyszy też różne opinie ludzi na swój temat. Pomimo to śmierć nastąpi w momencie zaplanowanym przez Boga, nie będzie przypadkowa, ale stanie się dobrowolną ofiarą Syna Bożego, oddaniem życia. ,,Nikt mi go nie zabiera, lecz Ja sam z siebie je oddaję. Mam moc oddać moje życie i mam moc je znów odzyskać. Taki nakaz otrzymałem od mojego Ojca” – powie później Jezus (J 10, 18). W obliczu rozbieżnych opinii tłumu Jezus pozostaje całkowicie wierny swojej tożsamości i misji powierzonej Mu przez Ojca.
Działo się to w czasie Święta Namiotów, kiedy Izraelici dziękowali Bogu za zbiory, a także mieszkając w symbolicznych namiotach, wspominali wędrówkę ich przodków przez pustynię do Ziemi Obiecanej. Święto miało także charakter eschatologiczny, oczekiwania na ostateczne zwycięstwo Boga w historii.
Ewangelia w najbardziej wyraźny sposób wieńczy całą dzisiejszą liturgię słowa, która wzywa nas do jednoznaczności i męstwa w wyznawaniu wiary. Naszą siłę zawsze znajdziemy w Jezusie, którego Serce jest hojne dla wszystkich, którzy Go wzywają.
Te słowa w bardzo konkretny sposób wypełniły się w życiu bł. ks. Jerzego Popiełuszki, który, nękany przez komunistów i świadomy tego, że może zostać przez nich zamordowany, do ostatniego dnia życia głosił prawdę o Chrystusie.
Dzisiejsza Ewangelia to konkretne słowo dla nas, aby niezależnie od środowiska, w którym jesteśmy, pozostać wiernymi naszej chrześcijańskiej tożsamości nadającej nam godność synów i córek Boga. Prośmy także o wytrwanie w wierze dla wszystkich szczególnie prześladowanych za swoją chrześcijańską postawę.
Sobota, 16.03.2024 r.
Pierwsze czytanie: Jr 11, 18-20
Trudna była misja proroka Jeremiasza, którą otrzymał od Boga. Pochodził z Anatot, małej wsi niedaleko Jerozolimy, z rodu kapłańskiego i został powołany przez Boga na proroka bardzo młodo; był odrzucany i wyśmiewany przez swój naród i przywódców, bo ilekroć przemawiał, musiał mówić: gwałt i ruina! (por. Jr 20, 8). Będąc posłuszny Bogu, głosił nie to, co ludzie chcieli usłyszeć, ale to, co przekazał mu Bóg – wzywał do szczerego nawrócenia, do zerwania z powierzchowną pobożnością i czysto zewnętrznym kultem, i do wierności przymierzu jako żywej więzi z Bogiem.
Słyszymy dziś pierwszą z sześciu lamentacji Jeremiasza – jego osobistych, płynących z głębi zbolałego serca modlitw skierowanych do Boga. Dlaczego, będąc prorokiem Pana, musi cierpieć? Z kontekstu wynika, że Jeremiasz, krytykując kapłanów z Anatot, cierpiał od swoich najbliższych krewnych, którzy zakazywali mu głosić słowo Pana.
Mimo głębokiego cierpienia w swoim powołaniu, które wiele go kosztowało, Jeremiasz ufa, że był ukochany przez Boga, nim jeszcze pojawił się w łonie matki (por. Jr 1, 5), i on sam kocha Boga szczerą miłością. Do Boga należy ostatnie słowo historii. Przyjmuje postawę baranka paschalnego, który ofiarowuje siebie i powierza w ręce Pana. Los Jeremiasza to zapowiedź drogi samego Jezusa, odrzuconego nawet przez krewnych, On jako niepokalany baranek oddał życie za grzechy świata, i powstał z grobu pełen chwały.
Psalm responsoryjny: Ps 7, 2-3. 9bc-10. 11-12
Są takie momenty w życiu, kiedy przechodzimy próbę wierności sumieniu. Potrzeba całkowitej ufności, że Pan przyzna nam słuszność, że chociaż wiele lwów nastaje, by pożreć naszą duszę, nie możemy się cofnąć, ale możemy tylko liczyć na Bożą odpłatę. ,,Bóg zbawia ludzi prostego serca”. Czy takie historie się dziś naprawdę zdarzają? Z niedawnych warto przywołać choćby australijskiego kardynała George’a Pella, niesłusznie oskarżonego o molestowanie seksualne i skazanego prawomocnym wyrokiem, spędził on ponad rok w więzieniu dla najgorszych przestępców, jednak później został ostatecznie oczyszczony z zarzutów i uwolniony.
W takich i podobnych sytuacjach jawnej niesprawiedliwości warto powrócić do słów papieża Benedykta XVI, który pisał w encyklice ,,Spe salvi” o tym, jak Chrystus – niewinny i cierpiący, dzieli z nami wszelkie doświadczenie niesprawiedliwości: ,,w Nim, Ukrzyżowanym, odrzucenie błędnych obrazów Boga jest doprowadzone do końca. Teraz Bóg objawia swoje oblicze właśnie w postaci cierpiącego, który dzieli dolę człowieka opuszczonego przez Boga. Ten niewinny cierpiący stał się nadzieją – pewnością: Bóg jest i Bóg potrafi zaprowadzić sprawiedliwość w sposób, którego nie jesteśmy w stanie pojąć, a który jednak przez wiarę możemy przeczuwać. Tak, istnieje zmartwychwstanie ciał. Istnieje sprawiedliwość. Istnieje « odwołanie » minionego cierpienia, zadośćuczynienie, które przywraca prawo. Dlatego wiara w Sąd Ostateczny jest przede wszystkim i nade wszystko nadzieją – tą nadzieją, której potrzeba stała się oczywista zwłaszcza w burzliwych wydarzeniach ostatnich wieków. Jestem przekonany, że kwestia sprawiedliwości stanowi istotny argument, a w każdym razie argument najmocniejszy za wiarą w życie wieczne. Sama indywidualna potrzeba spełnienia, które nie jest nam dane w tym życiu, potrzeba nieśmiertelnej miłości, której oczekujemy, z pewnością jest ważnym powodem, by wierzyć, że człowiek został stworzony dla wieczności. Niemniej jednak konieczność powrotu Chrystusa i nowego życia staje się w pełni przekonująca tylko w połączeniu z uznaniem, że niesprawiedliwość historii nie może być ostatnim słowem” (Spe salvi, 43).
Ewangelia: J 7, 40-53
W dzisiejszej Ewangelii zwróćmy uwagę na Nikodema. Fragment jego nocnej rozmowy z Panem Jezusem słyszeliśmy w minioną niedzielę. Święty Jan z imienia wymieni go w Ewangelii jeszcze trzeci raz – podczas pogrzebu Pana Jezusa, kiedy razem z Józef z Arymatei przyjdzie po ciało Pana, przynosząc około stu funtów mieszaniny mirry i aloesu (por. J 19, 39).
We fragmencie, który dziś rozważamy, pojawia się problem z określeniem godności Jezusa. Wśród tłumu panuje rozłam spowodowany różnicą opinii co do tego, kim jest Jezus. W całym tym zamieszaniu Nikodem, członek Wysokiej Rady, ma jednak odwagę zasiać w innych wątpliwość, powołując się na podstawowe zasady sprawiedliwości, choć sam też zostaje wyśmiany.
Nocna modlitwa – osobiste spotkanie z Jezusem – dała Nikodemowi siłę, żeby, choć może zbyt mało odważnie i jeszcze bardzo niedoskonale, zaświadczyć o Nim, a potem towarzyszyć Mu gdzieś z daleka w Jego męce, i wreszcie wziąć na ręce martwe ciało Jezusa, który, choć rzeczywiście umarł jako człowiek, przecież nie przestał istnieć jako Bóg.
Modlitwa, nasze osobiste przebywanie z Jezusem, gdy wsłuchujemy się w Jego Słowo, daje nam odwagę do ,,wstawienia się za Bogiem” wobec innych. Prośmy dzisiaj Pana, aby ta odwaga w świadczeniu o Nim w nas wzrastała, abyśmy, choćby nieśmiało i nieudolnie, potrafili opowiadać się za Chrystusem i Kościołem, kiedy wokół rozlegają się różne ludzkie opinie.