[dzien 1]
Niedziela, 7.05.2017 r.
Pierwsze czytanie: Dz 2, 14a.36-41
Tak brzmi i tak działa prawdziwe zaproszenie do nawrócenia, natchnione przez Ducha Świętego. Piotr w oszczędnych słowach wspomina grzech swoich słuchaczy, za to z naciskiem ogłasza spełnienie przez Boga nadziei błądzącego ludu – nadejście „roku łaski” (por. Łk 4, 19) na przekór odrzuceniu Mesjasza. Oto zabity przez ludzi Dawca życia stał się zwycięzcą swojej oraz ich (naszej) śmierci, błogosławi własnym zabójcom w odwracaniu się od grzechów (por. Dz 3, 15.26).
Jako chrześcijanie jesteśmy posłani do bliźnich właśnie z Dobrą Wiadomością (Ewangelią) o Bożej łasce (por. Dz 20, 24b). W centrum nauczania Kościoła nie leży piętnowanie zła, walka o zasady, wykazywanie winy – mamy się dzielić doświadczeniem Miłosierdzia. Jeśli Duch Święty „przekonuje świat o jego grzechu” (J 16, 8), to tylko po to, żeby pokazać większe niż grzech rozlanie łaski, absolutnej życzliwości Boga (por. Rz 5, 20b). Ten Duch Zmartwychwstania (por. Rz 8, 11), Jego pierwszy Świadek przemawiający przez wewnętrzne intuicje, przekonuje słuchaczy do Miłości silniejszej niż jej odrzucenie. Sumienie osądzone z takiej perspektywy nie czuje się zdruzgotane, lecz przynaglone do pojednania.
Psalm responsoryjny: Ps 23, 1b-3a.3b-4.5.6
Możemy wielbić Boga, który objawia się jako Dobry Pasterz swoich stworzeń. Znajduje nas na naszych pustyniach (por. Pwt 32, 10) i prowadzi do źródeł szczęścia, do pełni życia, do pełnej znajomości z Nim samym (por. J 17, 3).
Drugie czytanie: 1 P 2, 20b-25
Trzeba to sobie wciąż przypominać, bo niektórzy twierdzą, że przecież mamy prawo odpowiadać agresją, gdy nas atakują: naszym wzorem jest Chrystus, który wytrwał w dobroci doznając krzywd. Nie wyrywajmy z kontekstu Jezusowych słów i działań, nie rozgrzeszajmy się Jego okrzykami: „plemię żmijowe!” ani poprzewracanymi stołami w świątyni. Twarde słowa Pana były kierowane do robiących zły użytek z religii, przesłaniających miłosierdzie przepisami i sugerujących, że w łaski Boga trzeba się wkupić. Ten, którego Pismo nazywa Barankiem, reagował gwałtownie na fałszowanie obrazu Ojca z nieba, zawsze dobrego dla niewdzięcznych i złych (por. Łk 6, 35), oraz pragnącego „miłosierdzia, a nie ofiary” (por. Oz 6, 6; Mt 9, 13). Stanowczo też bronił prawomocności swojej misji „Przyjaciela grzeszników”, Poszukiwacza zagubionych (por. Łk 7, 34; 19, 10). Jednak gdy uderzono w Niego osobiście, nie oddawał ciosów ani nie odpowiadał złością. Kiedy ludzie odsądzali Go od czci i wiary, potępiali i poniżali, On milcząc poddawał się osądowi Ojca – który miał Go w swoim czasie zrehabilitować przez zmartwychwstanie i „wywyższyć ponad wszystko” (por. Flp 2, 9).
Sprawiedliwość Boga to odzyskiwanie serc grzeszników, zwracanie niebu jego zgubionych dzieci (por. Łk 15, 24.32), a nie kara rozumiana jako zemsta (por. Ez 18, 23.32). Atakowany Chrystus wziął na siebie impet ludzkiej wrogości i „w sobie zadał jej śmierć” (por. Ef 2, 16), Syn Miłosiernego wyhamował nasz sprzeciw wobec Boga na sobie samym, odpowiadając przygarnięciem nas na nasze odrzucenie Go (por. J 12, 32; 19, 15; Rz 5, 8-10; 15, 7). Grzech świata umiera na krzyżu, zmiażdżony w zderzeniu z Bożą miłością – Ten, który jest życiem (por. J 11, 25; 14, 6), bierze na siebie śmierć swoich stworzeń, a śmierć (diabelski wynalazek) nie wytrzymuje tej konfrontacji. W taki sposób walczy Bóg i tylko tak walczy się po Bożemu, nie z bliźnimi, tylko z duchowym złem próbującym dominować nad sercami (por. Ef 6, 12). Naszą bronią jest błogosławieństwo, dobre słowo, szczere życzenie innym ludziom dobra (por. 1 P 3, 9). Tylko z taką postawą jesteśmy rzeczywiście po stronie Chrystusa jako „Pasterza i Stróża (Epískopon) naszych dusz”, w ogniu konfliktów dając się wewnętrznie prowadzić na pastwiska Bożego pokoju, pod jego ochronę (por. Ps 23, 2; Flp 4, 7).
Ewangelia: J 10, 1-10
Życie w wierze to bycie prowadzonym przez Tego, kto zasługuje na zaufanie. Ludzkie serce jest bezbronne jak owca i jak ona niemądre, kiedy się „odwraca ku własnej drodze” (por. Iz 53, 6) – ale posiada, Bogu dzięki, jakiś instynkt, dzięki któremu rozpoznaje właściwego „Pasterza dusz” (por. 1 P 2, 25). Powołani do istnienia przez Słowo Boga i przez nie obdarowani pięknymi tęsknotami, pozostajemy gdzieś w głębi wrażliwi na zew Pięknego Pasterza (ho Poimen ho kalos, J 10, 11), na barwę głosu Autora naszego życia. Choć żyjemy otoczeni zgiełkiem, wabieni przez złudzenia, sprowadzani na manowce przez duchowego drapieżnika i służących mu zbójców, to jednak w momentach wyciszenia najgłębsze „ja” odbiera sygnały z Serca Bożego, wyczuwa inspiracje Bożego Ducha, reaguje na urok Chrystusa. Czy nie czujemy czasem, jak serce rozpala się pod wpływem jakiegoś zdania z Ewangelii (por. Łk 24, 32), czy nie wzbiera w nas wzruszenie i nie odkrywamy, że „nigdy żaden człowiek tak nie przemawiał” (J 7, 46)?Kiedy chcemy wiedzieć, czy sami idziemy dobrą drogą i gdy chcemy innych przekonywać do chrześcijaństwa, to powinniśmy przede wszystkim dopuścić do głosu to Słowo, które nas stworzyło i odradza (por. J 1, 3-4.12-13), zasłuchać się i zapatrzeć w Jezusa Ewangelii. On nie wdziera się do niczyjego życia przemocą, nie zastrasza, nie terroryzuje groźbą kary; wchodzi przez bramę naszych autentycznych pragnień, jako odpowiedź na głód i pragnienie serca (por. J 6, 35). Jeśli uda nam się przyjaźnie zaprosić człowieka do spędzenia paru chwil dziennie sam na sam ze Słowem Bożym – jeśli sami w takie intymne doświadczenie wejdziemy – to w pewnym momencie Głos nie do podrobienia zawoła każdego z osobna po imieniu, a poryw szczęścia, przeczucie Pełni, podpowie każdemu odpowiedź: „Rabbuni! Mój Mistrzu!” (por. J 20, 16).
[dzien 2]
Poniedziałek, 8.05.2017 r. Uroczystość św. Stanisława, Biskupa i Męczennika
Pierwsze czytanie: Dz 20, 17-18a.28-32.36
Apostolski testament dla starszyzny Kościoła w Milecie mówi o czuwaniu (greckie słowo episkopos, od którego pochodzi wyraz „biskup”, to właśnie ktoś „czuwający”, pełniący straż). Paweł ostrzega przed fałszywymi nauczycielami oraz zaleca pamięć o swych wcześniejszych pouczeniach i upomnieniach. Wydaje się, że ta pamięć powinna objąć zarówno treść, jak i styl – bo Apostoł dał się poznać jako upominający „ze łzami”, serdecznie apelujący do wrażliwości wiernych. Również w ostatnim przesłaniu daje wyraz ufności w wewnętrzną siłę samej Ewangelii jako „słowa łaski”, mowy życzliwości, manifestu miłosierdzia.
Wiemy, że nie tylko Paweł, ale i Chrystus, potrafili uderzyć w twardy ton w obliczu wyraźnej perfidii. Bicz ze sznurków i okrzyk: „Plemię żmijowe!” nie uderzały w prostytutki lub pazernych celników-kolaborantów, tylko w żyjących z religii obłudników oraz bigotów o twardych sercach. Po groźbę piekła Chrystus sięgał wobec odmawiających innym miłosierdzia, lecz większość upadłych nawracał łagodnością (por. Mk 2, 15-17). Paweł grzmiał na ludzi zaciemniających naukę o łasce, wywołujących podziały, oraz dwulicowych, ale wolał nakłaniać prośbą do pojednania się z Bogiem (por. 2 Kor 5, 20).
Psalm responsoryjny: Ps 100, 1-2.3.4b-5ab
Uczmy się mądrości, wynikającej z uznania, że w pełni zależymy od Kogoś absolutnie dobrego, istniejemy zanurzeni w Jego bezgranicznej i całkowicie bezwarunkowej życzliwości (zwanej łaską). Bóg jest dobry, każde dobro w moim życiu bierze od Niego początek. Nawet jeśli w danym momencie doświadczam „zaćmienia dobra”, tęsknota serca świadczy o Tym, jaki jest Stwórca. Wychwalanie Go w momentach ciemności rozpala płomyk nadziei, która „zawieść nie może” (por. Rz 5, 5).
Drugie czytanie: Rz 8, 31b-39:
Czytajmy uważnie, z wyczuciem kontekstu: Jeśli apostoł stwierdza, że „Bóg nawet własnego Syna nie oszczędził, ale Go za nas wszystkich wydał”, to nie znaczy bynajmniej, że Boski Sędzia-Mściciel wyładował na Jezusie swój gniew z powodu grzechów ludzkości. Wręcz przeciwnie, Bóg-Miłość („nie pamiętający złego”, por. 1 Kor 13, 5) podarował nam w osobie Syna (będącego „odbiciem Jego istoty”, Hbr 1, 3) ratunek w sytuacji naszego zabrnięcia w bezsilność, ugrzęźnięcia w diabelskim oporze wobec Niego. Dał nam w Jezusie Przewodnika, który nas wyprowadzi z ciemności, Ratownika, który nas wyciągnie z bagna śmierci – choć wiedział, że odpowiemy agresją, że nasza śmierć wciągnie Ratującego w swą otchłań, że przyjdzie Mu w nią zanurkować, żeby nas wyłowić. Bóg zdecydował się ponieść cenę naszego ratunku w postaci przejścia Ukochanego Syna przez piekło, jakie zgotowaliśmy Mu wspólnie z diabłem na Golgocie i w każdej z naszych osobistych zdrad. Przygarnął i przytulił własnych nieprzyjaciół (por. Rz 5, 10), przyjął nasz cios w najczulszy punkt własnego serca, koi nasz bunt nieskończoną czułością.
Tak więc jeśli coś nam zagraża, to na pewno nie ze strony Boga. Może mnie zgubić perwersyjne stwardnienie mojego serca (bluźnierczy sprzeciw wobec natchnień Ducha Prawdy, por. Mk 3, 29), ale mogę pokornie ufać, że Bóg potrafi mnie ratować również przede mną samym (por. 1 J 3, 20). On jest tylko Miłością, tylko Miłosierdziem, tylko Uzdrowieniem i Ratunkiem. Na potępienie skazujemy się sami, a wtedy On z nami walczy o nasze życie w szczęściu. Możemy przed Nim skapitulować nie ze strachu przed karą, tylko z zachwytu wobec Jego Łaski, absolutnej życzliwości i dobroci. Żałując wcześniejszego oporu i ran zadanych Miłości, możemy Mu ufać bezgranicznie i nie wolno nam dać się zastraszyć nikomu ani niczemu.
Ewangelia: J 10, 11-16:
Możemy ufać Chrystusowi, bo udowodnił ponad wszelką wątpliwość, że Mu na nas zależy (por. 1 P 5, 7), że nas kocha dosłownie nad życie. Możemy Mu ufać, bo mówi prosto z serca i prosto do serc, bo cały jest Słowem Miłości wyrażonej „czynem i prawdą” (por. 1 J 3, 18). Jeśli poświęcimy Mu trochę czasu i uwagi (w tym chociaż dwadzieścia minut dziennie wyciszenia nad Ewangelią w jakimś spokojnym miejscu), to odkryjemy, że rozmawia z nami bezgłośnie Ktoś, kto nas zna do głębi i Kogo my też ze zdumieniem rozpoznajemy… Czując, że wytęskniona od zawsze Miłość zwraca się do tego, co w nas najbardziej osobiste, porusza najintymniejsze struny w głębi duszy, włożymy serce w wyznanie: „Rabbuni, Mój Mistrzu! Ufam Tobie i chociaż nie umiem – to przecież Cię kocham!” (por. J 20, 16; 21, 17).
[dzien 3]
Wtorek, 9.05.2017 r.
Pierwsze czytanie: Dz 11, 19-26
Bóg wyprowadza dobro ze zła i próba zniszczenia młodego Kościoła prześladowaniami poskutkowała zaniesieniem Ewangelii przez uciekinierów poza granice Ziemi Świętej. Warto pamiętać, że chodziło o „Społeczność Zwołanych” (Eklezję) grupującą na razie samych Żydów i że szlak ewangelizacji przebiegał przez wspólnoty żydowskiej diaspory. Gdy zaczęto się dzielić Dobrą Wiadomością o Jezusie również z poganami, wtedy spełniło się słowo Pana, że „zbawienie przychodzi od Żydów” (hē sōtēría ek tōn Ioudaíōn estín, J 4, 22).
Czytamy, że w greckim środowisku Antiochii narodziła się nazwa „chrześcijanie” (christianoi) – czyli dosłownie „Chrystusowi”, stronnicy Mesjasza. Ludźmi Bożego Pomazańca nazwano tych, którzy czuli się Jego uczniami – bo w Dziejach Apostolskich właśnie słowo „uczeń” oznacza kogoś, kto uwierzył Ewangelii, oddał życie Chrystusowi i poddaje się w codzienności prowadzeniu przez Ducha Świętego (por. Rz 1, 16-17; 8, 14; 10, 9). To piękne: pozwalać, żeby Duch Boży „każdego ranka pobudzał ucho”, słuchać „jak uczniowie” ewangelicznych inspiracji, żyć po Bożemu i dzielić się „krzepiącym słowem” Pana z ludźmi zmęczonymi brakiem sensu życia (por. Iz 50, 4).
Psalm responsoryjny: Ps 87, 1b-3.4-5.6-7
Bądźmy wdzięczni Bogu za lud Izraela i Bożą miłość do niego, umiejmy się zachwycić jedynym w swoim rodzaju doświadczeniem tego jedynego w swoim rodzaju narodu. Odkrywajmy, że duchowo rodzimy się ze związku Pana Zastępów ze szczepem Abrahama, że nasze źródła są na Syjonie – to tam zaczęło się zbieranie rozproszonych dzieci Bożych (por. J 11, 52) oraz „zamieszkiwanie Boga z ludźmi” (por. Iz 7, 14; Ap 21, 2-3). To tam wytrysnęło dla nas Źródło wody życia z serca Króla Żydowskiego (por. J 7, 37-39; 18, 37; 19, 19.34).
Ewangelia: J 10, 22-30
Problemem Judejczyków, którzy nie wierzyli w Jezusa, było przywiązanie do własnych wizji i brak otwartości na Boże niespodzianki. Czekali na Mesjasza, ale nie umieli się wyrzec swoich niedoskonałych (i ostatecznie błędnych) wyobrażeń na Jego temat, chybionych interpretacji biblijnych proroctw. Ich problemem była nieszczerość stawianych pytań, którym towarzyszyła niewrażliwość na przemawiające do serca (językiem gestów miłości, por. Oz 11, 4) znaki dawane przez Boga. Szukali takiego Objawienia, które by pasowało do ich z góry przyjętej koncepcji, a nie takiego, jakie JEST.
Może warto się nad tym zadumać? Rozminęli się ze Słowem Boga, czyli z Nim samym (por. J 1, 1), ci, co czekali na objawienie Władzy nagradzającej porządnych i karzącej upadłych, wywyższającej swoich i poniżającej obcych, zaprowadzającej oraz bezwzględnie egzekwującej święty porządek. Tymczasem przyszło do nich Łagodne Światło diagnozujące zamiast potępiać, zapraszające i uzdrawiające (por. J 3, 17.19; 8, 11-12; 9, 5-7) – objawił się Dobry Pasterz pogubionych, zbierający dalekich i bliskich w jedną, Bożą rodzinę (por. J 10, 16; 11, 52), Król nie z tego świata (por. J 18, 36) przyjmujący nasze poranione człowieczeństwo (por. J 19, 5). Strażnicy świętych zasad rozminęli się z Bogiem kochającym człowieka, czciciele wielkości nie rozpoznali Króla myjącego ludzkie stopy, zmęczone błądzeniem po manowcach (por. J 13, 3-5). Zostali ze swoją polityką i religijnością, nie widząc królowania Boga w gromadzie połamańców, zwołanych przez pracujące nad nimi Miłosierdzie. Woleli celebrować własną chwałę w kręgach wzajemnej adoracji, niż przyjąć Chwałę Bożą w człowieku przywracanym do życia (por. J 5, 44).
Problem Judejczyków z kart Ewangelii bywa również naszym problemem, nawet jeśli formalnie deklarujemy wiarę w Chrystusa. Wciąż kusi nas wpisywanie zamieszkałego z nami Słowa w ludzkie schematy myślenia o Bogu, religii i życiu – zamiast studiowania żywej Teologii w osobie wyjątkowego Syna Człowieczego (por. J 14, 9). Potrzebujemy patrzenia na Niego oczami dziecka (por. Łk 18, 17), które jeszcze niewiele wie i chętnie uczy się nowości, z naturalną pokorą, ciekawością, zdolnością do zdziwienia i zachwytu. Możemy się o to modlić.
[dzien 4]
Środa, 10.05.2017 r.
Pierwsze czytanie: Dz 12, 24 – 13, 5a
Czytając Dzieje Apostolskie możemy sobie uprzytamniać, że opis początków Kościoła nie jest bynajmniej historią do wspominania z łezką w oku – to przypomnienie „wielkich dzieł Pana”, mające skłaniać do pokładania w Nim nadziei i wypełniania Jego wskazań dzisiaj (por. Ps 78, 7). Jezus, działający przez Ducha Świętego w Kościele antiocheńskim pierwszego wieku, jest „ten sam wczoraj, dziś i na wieki” (por. Hbr 13, 8), On jest z nami „przez wszystkie dni, aż do skończenia świata” (Mt 28, 20b). Jego słowo ma dokładnie tę samą moc, żeby „rozszerzać się i rosnąć” (Dz 12, 24), a Jego Duch wcale nie zaniemówił.
Jeśli mamy poczucie, że nikt nie chce słuchać kościelnych pouczeń, że przestrzenie wiary się kurczą, a nasza pobożność to szarpanina, jałowość i nuda – to być może brakuje nam „zatrzymania się i uznania, że Bóg jest Bogiem” (por. Ps 46, 11), wyciszenia, jakiegoś rodzaju postu, modlitwy, która jest spokojnym słuchaniem „dźwięcznego głosu ciszy” (qol demamah daqqah, 1 Krl 19, 12). Może bezczelnie przejęliśmy ster i próbujemy „działać dla Boga”, podczas gdy On czeka, że oddamy się Jego dziełu (1 Kor 15, 58), damy sobie otworzyć uszy i przyjmiemy od Niego samego „język uczniów” (lešon limmudim, Iz 50, 4).
Psalm responsoryjny: Ps 67, 2-3.4-5.6.8
Możemy prosić Boga o Jego pełne objawianie się wszystkim ludziom, każdemu narodowi – a także o nasze własne odkrywanie udzielanych nam błogosławieństw, codziennych przejawów Jego dobroci… A przede wszystkim o łaskę kontemplacji Jego pełnego życzliwości Oblicza (ukazanego w twarzy Jezusa), utkwionego w nas spojrzenia Jego niezmiennej Miłości.
Ewangelia: J 12, 44-50
Stanowcze słowa Jezusa niekoniecznie uderzają w tych, co mówią „nie” Kościołowi z powodu bylejakości naszego świadectwa wiary, lub wręcz skandalicznego rozmijania się niektórych z Ewangelią i Chrystusowym Duchem w codziennym życiu. Nie każdy niewierzący w naszym „chrześcijańskim” kraju naprawdę odrzuca Dobrą Wiadomość Boga. Ostrzeżenie przed nieprzyjmowaniem słów Pana dotyczy ludzi, którzy naprawdę te słowa usłyszeli – a zbyt często zagłuszamy Boskie wyznanie miłości powtarzanymi bezmyślnie formułkami, agresywnym moralizowaniem, propagowaniem „tradycyjnych wartości”… Pamiętajmy: Jezus ostro karcił zadowolonych z siebie pobożnisiów niewrażliwych na gesty Bożej miłości (por. Mt 12, 33-34), religijnych obłudników i egoistów obojętnych na los bliźnich, czy wręcz ich wykorzystujących (por. Łk 11, 42-44.46.52; 16, 19-25; 18, 9), ale ludziom pogubionym łagodnie pomagał się odnaleźć (por. Mt 9, 11-13; Łk 19, 5-9; J 4, 7-26; 8, 11). Tym, co ogłaszał na pierwszym miejscu, nie były zasady moralne (choć ich nie lekceważył), tylko bliskość absolutnie życzliwego Boga, który uwalnia, uzdrawia i przygarnia, i który przychodzi w Jego Osobie (por. Łk 4, 17-21). Słowa, których lekceważenie jest ściąganiem na siebie sądu, to wyznanie Ratownika: „JA JESTEM” (por. J 8, 24). Wcielone Słowo Miłosierdzia mówi do nas: „To Ja, jestem tu z wami i dla was!”
Ostrzegając przed niewiarą, Jezus nie pyta nas o całościowy światopogląd, praktyki religijne czy poziom moralności, tylko o stosunek do własnej Osoby – o zaufanie wobec Niego, poleganie na Nim, przyjęcie Jego autorytetu i powierzenie się Jego prowadzeniu. Czy uznaję panowanie Zmartwychwstałego i przyjmuję od Niego nowe życie (por. Rz 10, 9)? Nie chodzi o formalną, bezrefleksyjną zgodę na „naukę Kościoła”, tylko o reakcję na zaproszenie do bliskości, do zjednoczenia zwanego z łacińska „komunią”. Komunia z Chrystusem nie sprowadza się do okazjonalnego (czy nawet regularnego) spożywania sakramentalnego Ciała, ona jest trwałym stanem, zaangażowaniem w relację, byciem z Nim w związku.
Ostrzeżenie przed niewiarą dotyczy niewrażliwości na język słów i gestów Miłosiernego Jezusa Ewangelii, oraz na intuicje serca szukającego sensu życia, na impulsy sumienia. Nie pozwólmy sercu stwardnieć, prośmy Boga, żeby nas przed tym ustrzegł.
[dzien 5]
Czwartek, 11.05.2017 r.
Pierwsze czytanie: Dz 13, 13-25
Widzimy głosicieli Dobrej Wiadomości Jezusa w synagodze, ponieważ żydowskie wspólnoty i ich domy modlitwy w naturalny sposób wyznaczały etapy kolejnych misji młodego Kościoła. W momencie, o którym czytamy, Żydzi wierzący w Mesjasza z Nazaretu są jeszcze w takich miejscach u siebie – choć powoli zaczynają się problemy.
Paweł korzysta z zaproszenia do wygłoszenia kazania, po czym poprzedza właściwe nauczanie o Jezusie dość obszernym wstępem. Za jego pośrednictwem najpierwsze i ostateczne Słowo Boga przemawia do „swoich” (por. J 1, 11-12) i przypomina im dzieje przymierza, historię Bożego prowadzenia oraz opieki, długi proces przygotowania decydującego wybawienia z każdej biedy i ogarnięcia ludzi pełnym pokoju królowaniem Autora ich szczęścia (por. Iz 52, 7). Możemy w obliczu tego tekstu poprosić Chrystusa, żeby nam opowiedział naszą osobistą historię zbawienia, rzucił światło Ewangelii na wcześniejsze koleje losu (por. 2 Tm 1, 10) – pokazał, jak nas prowadził do świadomego spotkania ze Sobą oraz do chwili obecnej – bo tu i teraz przychodzi w nowy sposób, z nową łaską…
Psalm responsoryjny: Ps 89, 2-3.21-22.25.27
Rozpamiętywanie dróg, jakimi docierała do mnie Boża łaska (Jego bezgraniczna życzliwość), oraz uświadamianie sobie Bożej wierności wobec mnie, pozwala nasycić strofy psalmu osobistymi tonami. Tak, jestem wspólnikiem Psalmisty, na swój sposób doświadczam losu Dawida, zupełnie na to nie zasługując, chodzę w życiu ścieżkami „przyjaciół Bożych i proroków” (por. Mdr 7, 27b). Mam za co dziękować.
Ewangelia: J 13, 16-20
Pouczenia z dzisiejszego fragmentu Ewangelii następują bezpośrednio po scenie umycia uczniom nóg przez Jezusa, czyli po opisie gestu tłumaczącego sens Eucharystii, Krzyża i Kościoła. W tym wszystkim chodzi o Miłosierdzie, o zniżenie się Boga i usłużenie człowiekowi (por. Mk 10, 45), o wstrząsającą terapię, w której pokora Najwyższego oczyszcza nas i uwalnia z pychy (por. Flp 2, 6-8). Wcielone, ukrzyżowane i zmartwychwstałe Słowo Miłosierdzia wciąż nas pielęgnuje w „polowym szpitalu”, jakim jest Kościół – gromada połamańców, zwołanych przez Lekarza dusz (por. Mt 9, 11-13).
Niech nam się nigdy nie wydaje, że jesteśmy czymś więcej, niż pacjentami zaproszonymi przez Jedynego Terapeutę do pomocy naszym towarzyszom w biedzie i wspólnikom w łasce. Ale z drugiej strony nie zapominajmy, że ucząc się służyć przyswajamy królewski styl życia i otwieramy się na nową, niezasłużenie nam podarowaną tożsamość królewskich dzieci (por. 1 J 3, 1). Nie lekceważmy chleba Miłości, którym nas karmi Bóg i nie wychodźmy z otwartego na wszystkich kręgu wzajemnej afirmacji oraz wzajemnego daru z siebie. Z całą pokorą i prostotą służmy innym takimi darami, jakie otrzymaliśmy (por. 1 P 4, 10) i w takim samym nastawieniu przyjmujmy służbę innych – również tych, którzy jako „duszpasterze” nie mają „panować nad naszą wiarą, tylko współdziałać z naszą radością” (por. 2 Kor 1, 24). Przyjmując człowieka, któremu mogę służyć, oraz tego, który świadczy usługi wobec mnie, przyjmuję obecnego w nich Chrystusa. Dzielenie się dobrem z bliźnimi to przeżywanie komunii z Panem.
[dzien 6]
Piątek, 12.05.2017 r.
Pierwsze czytanie: Dz 13, 26-33
Przypomnijmy sobie, że zapisana przez autora Dziejów mowa Apostoła rozbrzmiewa w synagodze podczas szabatowego nabożeństwa. Zwróćmy też uwagę, że streszczenie historii Jezusa, odrzuconego w Jerozolimie, stanowi punkt wyjścia do ogłoszenia Ewangelii, Dobrej Wiadomości. Bóg spełnił obietnicę dotyczącą Mesjasza i ofiaruje dzieciom Izraela doskonałe wybawienie z uwikłania w zło (por. Dz 13, 38-39), oraz swoje pełne pokoju królowanie, mimo zamordowania Posłańca Łaski. Nie odczytujmy tylko słów o wypełnieniu proroctw w sposób opaczny – Bóg nie zaprojektował intrygi przeciw Jezusowi ani tragedii Golgoty, On je przewidział, a raczej po prostu widział z perspektywy wieczności. Ojciec z nieba nie posługuje się złem, lecz potrafi z niego wyprowadzić dobro (por. Rdz 45, 5).
Kiedy my odpychamy Boga, On bierze na siebie ciężar przywrócenia relacji. W reakcji na naszą wrogość potęgują się przejawy Jego absolutnej życzliwości, zwanej łaską (por. Rz 5, 20b). W odróżnieniu od wołającej o pomstę do nieba krwi Abla (por. Rdz 4, 10), przelana krew Chrystusa woła o miłosierdzie i sama jest jego świadectwem (por. Hbr 12, 24).
Psalm responsoryjny: Ps 2, 6-7.8-9.10-12a
Modląc się tym psalmem możemy medytować odmienność Bożych myśli od naszych (por. Iz 55, 8-9) i przebijanie się Bożej mądrości przez mentalność jej (natchnionych, lecz będących dziećmi swej kultury) głosicieli. Zapowiadany w tekście Król okazał się ostatecznie Synem Bożym w najbardziej dosłownym (jakkolwiek i tak niepojętym) znaczeniu tego słowa, a z kolei Jego władanie – faktycznie pełne mocy i zwycięskie – w rzeczywistości nie ma w sobie nic z brutalności, jaką tchnie wypowiedź Psalmisty. Glinę naszej zatwardziałości kruszy nie żelazna rózga, lecz niezłomne jak stal Miłosierdzie, a drżenie, z jakim przypadamy do stóp Zmartwychwstałego, to wyraz respektu wobec Miłości tak wielkiej, że aż przeraża…
Ewangelia: J 14, 1-6
Zachęta do zaufania Bogu – zapraszającemu nas do swego domu i na pewno mającemu tam dla nas miejsce – łączy się ze wskazaniem na szczególny paradoks. Jezus, który po śmierci i zmartwychwstaniu zniknie z ludzkich oczu (por. J 20, 17; Łk 24, 51; Dz 1, 9), ukryje się właśnie tam, gdzie przygotował nam mieszkanie (a więc „po prawicy Ojca”, w uprzywilejowanej bliskości z Nim, por. Mk 16, 19; Ap 3, 21), bynajmniej nie stanie się przez to odległy. Od nadprzyrodzonego nieba nie dzieli naszej ziemi żaden dystans przestrzenny i wstępujący „w inny wymiar” Chrystus może powiedzieć, że zostaje przy nas na przeciąg całej historii świata (por. Mt 28, 20). Dom Boga to wzajemne zamieszkiwanie w sobie Ojca i Syna (por. J 17, 21) oraz Ducha Świętego, wspólnego im obu Podmuchu jednoczącej Miłości (por. J 15, 26;16, 14-15; 2 Kor 13, 13). Idąc „tam” wciąż jesteśmy w Bożych objęciach (por. Ps 139, 5) i nawet błądząc na szlaku, pozostajemy w Jego absolutnej bliskości (por. Dz 17, 27-28).
Właściwą drogą do Bożego domu jest sam Chrystus – to znaczy, że idziemy do Ojca „przeżywając” Chrystusa (por. Flp 1, 21), wchodząc w Jego doświadczenie bycia Synem, przyswajając sobie Jego usposobienie, Jego sposób odbierania rzeczywistości, Jego styl bycia. Możemy wręcz karmić się Chrystusem (por. J 6, 35), chłonąć Go, oddychając „Duchem Chrystusowym” i dając się prowadzić temu Duchowi (por. Rz 8, 9.14). Drogą do niebiańskiego Ojca jest przeniknięte Bożym Tchnieniem człowieczeństwo, życie pod wpływem Ducha Świętego, przeżywanie po Chrystusowemu relacji z otaczającymi nas ludźmi.
A więc jesteśmy w Drodze, ale zarazem Droga jest w nas. Za pośrednictwem Ducha (na którego otwieramy się przez wiarę) Chrystus żyje w nas (por. Ga 2, 20), a my żyjemy w Chrystusie (por. Rz 6, 11) – Jezus przeżywa nasze życie razem z nami, dzieląc nasze radości i smutki, a my możemy żyć Jego radościami i razem z Nim współczuć innym. Do nieba idzie się po ziemi, do wieczności prowadzi codzienność przeżywana jako dawanie siebie Innemu i innym, żeby radoś:ć życia była pełna (por. J 15, 11-12).
[dzien 7]
Sobota, 13.05.2017 r.
Pierwsze czytanie: Dz 13, 44-52
Jak powiedział Jezus w Ewangelii Jana: „Zbawienie przychodzi od Żydów” (J 4, 22). Jeśli w tekstach Nowego Testamentu wyraz Ioudaioi („Żydzi” lub „Judejczycy”) oznacza często przeciwników Jezusa, to zarazem trzeba pamiętać, że niemal wszyscy bohaterowie biblijnych opowieści są Żydami w sensie etnicznym. W sytuacji opisanej w naszym fragmencie żydowski nauczyciel Paweł przypomina rodakom, że Słowo Bożej Miłości przyszło najpierw do nich, a oni, przemienieni przez to Słowo, mieli z Nim iść do reszty świata.
Zbawienie przyszło do nas od Żydów, od żydowskiego Mesjasza i Jego apostołów oraz uczniów – i gdy czytamy o dramacie rozłamu w Izraelu z powodu Jezusa, to nie wolno nam się wywyższać lub żywić pogardy w stosunku do Izraelitów odrzucających Dobrą Wiadomość. Paweł w Liście do Rzymian wyraźnie tego zabrania, zapraszając raczej do zadziwienia paradoksami Bożych dróg (por. Rz 11, 11-36). Rozminięcie się ludu wybranego z godziną łaski nie sprawiło, że Bóg przestał ją dla nich mieć – natomiast dało okazję do rozlania się Bożego światła na pogan. „Bóg pozwolił wszystkim zamknąć się w nieposłuszeństwie, żeby wszystkim okazać swe miłosierdzie” (Rz 11, 32).
Psalm responsoryjny: Ps 98, 1bcde.2-3b.3c-4
Możemy dziękować Bogu za Jego wierność wobec narodu Izraela i dobroć wobec wszystkich ludzi – bo niezależnie od tragicznego rozminięcia się Jerozolimy z jej Łagodnym Królem (por. Mt 21, 5; Łk 19, 42) i na przekór odrzuceniu Mesjasza przez jej elity, plan zbawienia został pomyślnie przeprowadzony. „Kamień odrzucony przez budujących stał się głowicą węgła” (Ps 118, 22), wzgardzona i odepchnięta Miłość ratuje swoich nieprzyjaciół (por. Rz 5, 10), Najwyższy umie wyprowadzić dobro ze zła (choć się nim nie posługuje). Podobnie dzieje się w osobistej historii zbawienia każdego z nas. Wychwalajmy Boga, bo nas pokonał, na nasze szczęście.
Ewangelia: J 14, 7-14
Uczciwy, rozsądny człowiek ma świadomość, że jego Stwórca pozostaje zarazem rozpoznawalny przez swoje dzieła (por. Rz 1, 20) – dzięki promieniującej na świat wspaniałości („chwale”) jego Autora (por. Iz 6, 3) – jak i ukryty w „obłoku” tajemnicy (por. Iz 45, 15; Ps 97, 2), w „niedostępnej światłości” (1 Tm 6, 16). W religijnym doświadczeniu Żydów Niepojęty stopniowo odsłania sekret swego serca, aż w końcu uczniowie Jezusa odkryją, że „Ten, którego nikt nigdy nie widział” daje się poznać z bliska, „z pierwszej ręki” dzięki wiecznemu odbiciu swojej istoty (por. Hbr 1, 3), Bogu-Synowi, „który jest w łonie Ojca” (por. J 1, 18).
Zachowujemy szacunek dla Tajemnicy (która i tak nas przerasta), ale ufamy, że nie tkwimy w ludzkich wyobrażeniach na temat Boga. Kto chce wiedzieć, jaki On jest naprawdę, może kontemplować charakter Jezusa widoczny w Jego słowach i czynach, może pytać serca, czy nie rozpoznaje w dziełach wyjątkowego Syna Człowieczego mądrości i dobroci nie z tego świata… Jeśli czujemy, że takiego Mesjasza nie bylibyśmy w stanie wymyślić, że „nigdy żaden człowiek tak nie przemawiał” (J 7, 46) i nikt inny nie okazał takiej miłości (por. Łk 23, 34a; J 7, 31; 12, 32; 15, 13) – to możemy dać Mu się poprowadzić ku intymnej znajomości z „jedynym, prawdziwym Bogiem” (J 17, 3).
Taki właśnie jest nasz Stwórca – szukający zagubionych, upominający się o krzywdzonych, cieszący się ludzką radością i podzielający ludzki ból, leżący na biesiadnym posłaniu razem ze zbieraniną społecznie wykluczonych (por. Mt 9, 10), ze zrozumieniem dialogujący z kobietą spragnioną miłości, lecz nieumiejącą jej znaleźć (por. J 4, 7-26), płaczący nad grobem przyjaciela (por. J 11, 35)… A w końcu dający sobie przebić serce naszą agresją (por. J 19, 34) i topiący naszą perwersję w Miłosierdziu. Ukryty Ojciec jest taki, jak objawiający się nam Syn, wcielone Słowo Jego Miłości. Bóg jest samą Miłością przechodzącą ludzkie pojęcie (por. 1 J 4, 8-10.16), absolutną Miłością, której można absolutnie zaufać. Bóg jest dobry. „Skosztujmy i zobaczmy, jak dobry jest Pan” (por. Ps 34, 9)…
[dzien end]