Komentarze do czytań – IV TYDZIEŃ ADWENTU | od 18 do 24 grudnia 2022r. – ks. Błażej Węgrzyn

 

IV Niedziela Adwentu, 18.12.2022 r.

Pierwsze czytanie: Iz 7, 10-14

Bieżące czytanie w całości powtórzy się w tygodniu (pojutrze); wtedy zajmiemy się jego historycznym kontekstem oraz rzeczywistą postawą króla Achaza. Tymczasem dzisiaj – zważywszy na Ewangelię, która wprost odwołuje się do tego samego fragmentu – popuśćmy wodze fantazji i załóżmy, że Achaz pozwolił się Bogu ośmielić: Proś dla siebie o znak od Pana! – „Panie, YHWH, proszę, daj mi znak!”. Czego byśmy się spodziewali? Czy innej zapowiedzi od tej, która rzeczywiście nastąpiła? Skoro wiemy, skądinąd, że Chrystus „był przewidziany przed stworzeniem świata” (por. 1 P 1, 20), wypada udzielić negatywnej odpowiedzi: „Nie, gdyby Achaz posłuchał Boga i poprosił o znak, Pan zwiastowałby władcy identyczny obrót spraw: Oto Panna pocznie i porodzi Syna, i nazwie Go imieniem Emmanuel (Iz 7, 14) – to znaczy, ‘Bóg z nami’ (Mt 1, 23)”. Czy Jezus narodziłby się już wówczas, tj. osiem wieków wcześniej, nie wiadomo, lecz tutaj już gdybać nie należy, Zbawiciel bowiem zjawił się nie według jakiejś „logiki dziejów” vel „dziejowej konieczności”, tylko według wiedzy samego Boga: gdy nadeszła „pełnia czasu” (Ga 4, 4) – gdy nadeszła „godzina Ojca” (J 17, 1). Zamiast takich dywagacji, lepiej ponownie zwrócić się do serca Achaza w jego relacji do Pana. Księga Izajasza nie podaje wprawdzie, jak zareagował on na wygłoszone, mimo wszystko, proroctwo; próżno też mniemać, jak mógłby na nie zareagować (mielibyśmy do uwzględnienia zbyt dużo czynników, a przecież i tak decyzje człowieka nie stanowią ich „siły wypadkowej”). W osobistej modlitwie pomedytujmy zatem nad tym, jakiej odpowiedzi oczekiwałby od Achaza Pan Bóg…

Psalm responsoryjny: Ps 24 (23), 1b-2. 3-4b. 5-6

Nie tylko pierwsze czytanie, lecz także dzisiejszy psalm powtórzy się dokładnie we wtorek; wtedy odniesiemy go wprost do Achaza. Tym razem zaś, skoncentrujmy się na cząstce jego refrenu – Przybądź, o Panie! – w powiązaniu z jego dosłownym znaczeniem, którym jest wstępowanie na górę Pana, do świętego miejsca, czyli do świątyni jerozolimskiej. Refren więc przyzywa Boga, zwrotki zaś mówią o naszym pielgrzymowaniu do Niego. Rozchodzi się więc o spotkanie, czyli modlitwę. W efekcie, możemy pokusić się o sformułowanie następującego przesłania utworu: modlitwa angażuje obie strony. „Modlitwa – czy zdajemy sobie z tego sprawę, czy nie – jest spotkaniem Bożego i naszego pragnienia; Bóg pragnie, abyśmy Go pragnęli” (KKK 2560). Posługując się tym prostym kluczem, przebadajmy naszą dotychczasową adwentową modlitwę pod kątem równowagi (harmonii) pomiędzy naszym wysiłkiem a poleganiem na Panu; między naszą aktywnością (rozumu, pamięci, wyobraźni itp.) a naszą pasywnością (ciszą, wsłuchiwaniem się, adoracją…); między naszą organizacją czasu i naszym wychwytywaniem Jego natchnień.

Drugie czytanie: Rz 1, 1-7

Wbrew pozorom – na przykład liczby dni wolnych od pracy i nauki w porównaniu ze świętami paschalnymi (wielkanocnymi) – Narodzenie Pańskie nie jest głównym wydarzeniem chrześcijańskim, gdyż, tak naprawdę, stanowi uroczysty obchód środka do celu ostatecznego. Tę prawdę św. Paweł genialnie uchwycił zasadniczo w jednym zdaniu z dzisiejszego drugiego czytania: Jezus Chrystus pochodzi według ciała z rodu Dawida (= wcielenie), a pełnym mocy Synem Bożym według Ducha Świętości został ustanowiony przez powstanie z martwych (= odkupienie); toteż powiada się, że celem wcielenia jest odkupienie. Istotnie, zadawszy kluczowe pytanie: „Dlaczego Słowo stało się ciałem?”, Katechizm odpowiada, nawiązując do artykułu Wyznania Wiary: „Dla nas, ludzi, i dla naszego zbawienia zstąpił z nieba”, które, z kolei, rozpisuje w czterech punktach: „(1) Słowo stało się ciałem, aby nas zbawić i pojednać z Bogiem; (2) Słowo stało się ciałem, abyśmy poznali w ten sposób miłość Bożą; (3) Słowo stało się ciałem, aby być dla nas wzorem świętości; (4) Słowo stało się ciałem, aby uczynić nas ‘uczestnikami Boskiej natury’ (2 P 1, 4)” (por. KKK 456-460). Wszystkie te punkty ziszczają się dopiero w misterium paschalnym Jezusa. Warto więc, celebrując nadchodzące święta, intencjonalnie wychylać się już ku tym następnym; celebrowanie Narodzenia Pańskiego ma sens o tyle, o ile zakłada udział w Triduum Paschalnym. „Syn Boży stał się człowiekiem, przyjął ciało ludzkie w łonie Dziewicy właśnie po to, ażeby złożyć siebie w pełni na Ofiarę Odkupienia” (św. Jan Paweł II, Tertio Millennio Adveniente, 7).

Ewangelia: Mt 1, 18-24

Wydaje mi się, że bez zbytniego „dorabiania teologii” możemy przyjąć, że św. Józefa zastajemy dzisiaj niemalże w tym samym punkcie, co Achaza. Choć ich męskie serca są różne – w przeciwieństwie do męża Maryi, starożytnego izraelskiego króla nie nazwalibyśmy raczej człowiekiem sprawiedliwym (zob. 2 Krl 16, 1-4) – obaj znaleźli się w punkcie zwrotnym swojego życia, gdy podejmują odpowiedzialność za powierzone sobie osoby: Achaz za cały naród, a Józef za brzemienną Małżonkę. Obaj też, delikatnie mówiąc, sami z siebie nie działają po myśli Boga: Achaz odmawia prośby o znak (przynajmniej deklaratywnie – w imię „nie wystawiania Pana na próbę”), z kolei Józef zamierza potajemnie oddalić Maryję (nie chcąc narazić Jej na zniesławienie – w czarnym scenariuszu zaś, na ukamienowanie za domniemane cudzołóstwo, zob. Pwt 22, 21-23). Obaj, wreszcie, dostępują miłosierdzia: Pan interweniuje w ich życiu albo wbrew ich formalnej odmowie (u Achaza), albo wbrew ich praktycznemu postanowieniu (u Józefa); co więcej, to miłosierdzie wyrażone jest jednakowym komunikatem: „Oto Panna pocznie i porodzi Syna, i nazwie Go imieniem Emmanuel” – Józefie, nie bój się wziąć do siebie Maryi, twej Małżonki; porodzi Syna, któremu nadasz imię Jezus. W tym momencie, dołączmy się do nich, proszę, bo akurat teraz rozstrzygnie się nasze przygotowanie do obchodów Narodzenia Pańskiego: w nich to Pan da nam znak – czy to na naszą prośbę, czy to bez niej, czy to w poważniejszej, czy to w lżejszej dla nas aktualnej życiowej sytuacji; tym znakiem będzie chłopczyk o dwojakim imieniu. Jakie więc przesłanie otrzymujemy wraz z Achazem i Józefem? Że „Bóg jest z nami” (= imię Emmanuel) oraz, że „Bóg zbawia” (= imię Jezus) nie „poza”, ale „wewnątrz” historii (= wcielenie). Ani Achaz, ani Józef, ani my w tej chwili nie musimy dokładnie znać „trybu” tej obecności ani „przebiegu” tego ocalenia; mamy je uznać co do „faktu” – tak samo, zresztą, skończy się Ewangelia: „Jestem z wami! Do końca!” (por. Mt 28, 20). Bóg więc staje się wobec nas dzieckiem, abyśmy sami stali się dziećmi wobec Niego – bo „to warunek wejścia do Królestwa” (KKK 526). Na poziomie ducha Narodzenie Pańskie to wymiana aktów zaufania z Bogiem.

 

Poniedziałek, 19.12.2022 r.

Pierwsze czytanie: Sdz 13, 2-7. 24-25a

Chyba każde kulturalne pismo albo portal zawiera dział pt. „Zapowiedzi”. Z jednej strony ta nazwa pasuje również do pierwszych czytań Adwentu, bo i one rokrocznie „zapowiadają” konkretne wydarzenia z historii zbawienia. Z drugiej strony, w przypadku dzieł kultury, gdy zapowiadany tytuł już się ukaże, jego zapowiedź zasłużenie trafia do lamusa; tymczasem, „zapowiedzi” dzieł zbawienia bynajmniej się nie dezaktualizują, lecz „doświetlają” swoje wypełnienie. „Stary Testament przygotowuje Nowy, a Nowy wypełnia Stary; obydwa wyjaśniają się wzajemnie; obydwa są prawdziwym słowem Bożym” (por. KKK 140; zob. 121-123 i 128-130). Tak jest już dzisiaj, gdy wczytujemy się w opis cudownego poczęcia Samsona. W historii tej dopatrujemy się najpierw zapowiedzi Jana Chrzciciela, którego poczęcie – także pomimo niepłodności rodziców – zwiastował Zachariaszowi anioł, i który jak Samson, służył Bogu szczególną ascezą życia. Po wtóre, spoza figury Samsona prześwituje zapowiedź samego Jezusa Chrystusa: w scenie zwiastowania Jego poczęcia, w wymiarze posłania przez Boga z misją wyzwolenia itd. Spośród tych wspólnych mianowników na czas osobistej modlitwy wybierzmy samo zjawisko teofanii, czyli objawienia się Boga w formie Anioła Pańskiego. Choć wspomniane epizody przywołują na myśl jakąś wyjątkowość i odległość od naszych realiów, nie traćmy ducha! O ile trwamy w łasce, Bóg jest dla nas tak samo „anielsko” dostępny! Bo „anioł”, to „nie natura, lecz funkcja”, termin ten oznacza „zwiastuna i wysłannika”, a nasze życie „od początku aż do śmierci jest otoczone opieką i wstawiennictwem aniołów” (zob. KKK 329 i 336). Także do nas Bóg przemawia codziennie poprzez aniołów – przekonujemy się o tym wtedy, gdy nie szukamy błyszczących postaci ze skrzydłami, lecz w wewnętrznej ciszy przyglądamy się wydarzeniom, spotkaniom i przeżyciom…

Psalm responsoryjny: Ps 71 (70), 3-4a. 5-6b. 16-17

Chociaż w gramatyce utworu stosuje się liczbę pojedynczą, bez problemu można rozszerzyć go na cały naród Izraelski, który za czasów sędziów (pośród nich: Samsona) błagał Boga o wybawienie od konfliktów wewnętrznych i zewnętrznych. Odpowiedzią Pana było właśnie powoływanie sędziów, czyli charyzmatycznych rozjemców i wodzów. Dla nas modlitwa tym psalmem może służyć poszerzeniu horyzontu i roztropnemu dopuszczeniu do naszych problemów innych osób – to właśnie one mogę się stać naszymi „sędziami” („Samsonami”); to poprzez nie Bóg może stawać się dla nas skałą schronienia, zamkiem warownym, podporą i opiekunem.

Ewangelia: Łk 1, 5-25

Pozwólmy tej scenie odsłonić przed nami sens Adwentu, o ile przeżywamy go uczestnicząc w liturgii mszalnej bądź tylko medytując nad czytanym wówczas Słowem Bożym lub odprawiając także Liturgię Godzin. „Celebrując co roku liturgię Adwentu, Kościół aktualizuje oczekiwanie na Mesjasza; uczestnicząc w długim przygotowaniu pierwszego przyjścia Zbawiciela, wierni odnawiają gorące pragnienie Jego drugiego Przyjścia (por. Ap 22, 17)” (KKK 524; kursywa własna). A zatem, sensem Adwentu jest odnowienie postawy czujności zorientowanej na przyszłość – celem Adwentu jest wzbudzenie pragnienia spotkania Przychodzącego Pana, którego zastaniemy w naszej śmierci; albo wciąż przed, albo już na końcu czasów (jeżeli paruzja nastąpi za naszych dni). Dzisiejszy Zachariasz niech będzie nam przestrogą, że prawowierne, acz wyłącznie zewnętrzne celebrowanie liturgii, nie przekłada się jeszcze na wewnętrzne „przyleganie” do Pana.

 

Wtorek, 20.12.2022 r.

Pierwsze czytanie: Iz 7, 10-14

Jak nadmieniliśmy wczoraj, Stary Testament powinniśmy odbierać jako jedną wielką „księgę zapowiedzi”, której duchowa przydatność nie kończy się bynajmniej wraz z wypełnieniem proroctw, lecz rozciąga się na ich dookreślenie. Tak jest dzisiaj. Za czasów króla Achaza, w VIII w. przed Chr., judzkie królestwo południowe znajdowało się w stanie śmiertelnego zagrożenia ze strony sprzymierzonych sił izraelskiego królestwa północnego i potęgi asyryjskiej. W tym kontekście Bóg niemalże „dobija się” do serca władcy, by poprzez nie dosięgnąć i umocnić serce ludu: przed chwilą, w wersetach poprzedzających czytanie, Pan pocieszał Achaza: „Uważaj, bądź spokojny, nie bój się! Niech twoje serce nie słabnie… ” (Iz 7, 4a); zarazem jednak otrzeźwiał i przestrzegał: „Jeżeli nie uwierzycie, nie ostoicie się!” (Iz 7, 9b). Ten kontekst jest ważny dla zrozumienia dzisiejszego fragmentu, w którym Bóg nalega na Achaza: Proś dla siebie o znak od Pana, Boga twego, czy to głęboko w Szeolu, czy to wysoko w górze! – to znaczy: „Spodziewaj się niespodzianego, oczekuj cudu!”. Król jednak odmawia Bogu i wypiera się Go: czy to z pychy, a więc z fałszywej pokory, czy to z rozpaczy, czy to z wyrachowania (a nuż sam się dogada z przeciwnikami…). Ktoś mógłby od razu zaoponować: „No, i co z tego, skoro koniec końców, Pan sam daje znak?”. Ano, to z tego, że boski zamysł, czyli cel, się nie zmienił – Pan nadal wyczekuje wiary, skoro nie uprzedzającej, to chociaż następującej. Bóg chce być Bogiem – Ojcem i Opiekunem dla swego ludzkiego stworzenia… W dzisiejszym osobistym skupieniu przebadajmy zatem kondycję naszej modlitwy prośby i modlitwy dziękczynienia; co do faktu i głębi, to jest, autentyczności „chwytania” Boga wiarą.

Psalm responsoryjny: Ps 24 (23), 1b-2. 3-4b. 5-6

Podobnie jak wczoraj odczytajmy ten psalm w duchu pierwszego czytania. W tym kluczu, przypomnijmy, wyśpiewywaliby go Izraelici doznający zewnętrznego zagrożenia ze strony połączonych wojsk rodaków z północy oraz Asyryjczyków. A komu by go wyśpiewywali, do czyich uszu miałby dotrzeć ich głos? Nie, nie tylko do uszu Boga, lecz także do uszu króla Achaza, którego serce zdaje się zapominać o tym, że to do Pana należy ziemia i wszystko, co ją napełnia, świat cały i jego mieszkańcy; że jako ich przywódca, to właśnie Achaz ma obowiązek i przywilej stawania w świętym miejscu Pana z rękami nieskalanymi i czystym sercem, z duszą nie lgnącą do marności; że dopiero z taką postawą dla siebie i dla całego ludu Achaz otrzyma błogosławieństwo od Pana i zapłatę od Boga, swego zbawcy. Utwór ten więc niech posłuży nam jako pobudka do modlitwy za tych ludzi, którym jakkolwiek są powierzone nasze duchowe losy – by najpierw szukali oblicza Boga.

Ewangelia: Łk 1, 26-38

Zatrzymajmy się przy dziewictwie Maryi, które wydaje się kluczem do uchwycenia różnicy między Nią a wczorajszym Zachariaszem; nie „kanonizujmy” przy tym samego wymiaru fizjologicznego, tylko zaczerpnijmy z głębi ducha… Na pozór, pierwszą reakcją obu tych ludzi na zwiastowanie anielskie jest postawienie identycznego pytania: „Jak?!”. Tymczasem inne jest podłoże tej reakcji (wymykające się samemu tekstowi): ojciec Jana Chrzciciela nie dowierzał, czyli dobrowolnie wątpił (zob. KKK 2088), Matka Jezusa zaś ufała – dziewiczo: „Jej dziewictwo jest znakiem Jej wiary nieskażonej żadnym wątpieniem i Jej niepodzielnego oddania się woli Bożej. Właśnie ta wiara pozwala Jej stać się Matką Zbawiciela: ‘Maryja jest bardziej błogosławiona przez to, że przyjęła Jezusa wiarą, niż przez to, że poczęła Go cieleśnie’ (św. Augustyn)” (KKK 506).

 

Środa, 21.12.2022 r.

Pierwsze czytanie: Pnp 2, 8-14 – alternatywnie: So 3, 14-17

Dzisiejsza zapowiedź znacząco różni się od dotychczasowych: nie zwiastuje się bowiem cudownego poczęcia, lecz miłość oblubieńczą. Potraktujmy ją jako przeciwieństwo wczorajszej postawy zimnego, męskiego serca Achaza; usłyszmy więc rozedrgane z radości kobiece serce, które intuicyjnie wyczuwa zbliżającego się ukochanego… To serce potrafi na wskroś czytać rzeczywistość i wybierać znaki: ufać tym jednoznacznym (Umiłowany mój stoi za naszym murem, patrzy przez okno, zagląda przez kraty…) oraz być wyczulone na te zawoalowane. W sercu tym pobądźmy, najpierw, przy sensie dosłownym tekstu: taka właśnie powinna być prawdziwa miłość między mężczyzną i kobietą, miłość małżeńska i przyjacielska… Taka miłość jest możliwa: gdyby było inaczej, jej opis nie zostałby natchniony ani kanonizowany w ramach spisu ksiąg świętych; Bóg nie objawia się w fałszu (choćby najpiękniejszym), tylko w prawdzie (choćby najtrudniejszej). Co ja na to? W sercu tym dostrzeżmy, dalej, duchową głębię Izraela i Kościoła, Ludu Starego i Nowego Przymierza, który przechował i przechowuje czystą wiarę oraz dziewiczą wierność wobec Boga. I taka miłość jest możliwa: gdyby było inaczej, Bóg nie wzywałby do niej poprzez objawienie biblijne; Bóg nie lubuje się w utopii (choćby najwznioślejszej), tylko w rzeczywistości (choćby najpodlejszej). Co ja na to? Na zakończenie, zwróćmy uwagę, że dzisiejsze czytanie jest niekończącą się rozmową – zarówno dosłowna, jak i mistyczna oblubienica, która odpowiedziała pozytywnie na znaki obecności ukochanego, doczekała się następnie jego zaproszenia do intymnego obcowania: Miły mój mówi do mnie: «Powstań, przyjaciółko ma, piękna ma, i pójdź! Ukaż mi swą twarz, daj mi usłyszeć swój głos! Bo słodki jest głos twój i twarz pełna wdzięku… W ten sposób wczorajszy Emmanuel, czyli „Bóg-z-nami”, staje się Oblubieńcem. I co ja na to?

Psalm responsoryjny: Ps 33 (32), 2-3. 11-12. 20-21

Bez trudu dopasujemy ten utwór do poprzedzającego czytania: wszak obydwa traktują o cierpliwej czujności, która znamionuje miłość oblubieńczą: Dusza nasza oczekuje Pana… Chociaż bywa, że stanie na takiej duchowej „warcie” się dłuży, tym razem przysparza ono psalmiście poczucia szczęścia i mocy: Nasze serce raduje się w Panu, ufamy Jego świętemu imieniu! Dlaczego? Skąd takie nastawienie? Nie skądinąd, jak tylko z przejrzenia na odwieczne zamiary Pana i zamysły Jego serca. Tak! Człowiek, który zdał sobie sprawę, że Bóg naprawdę mu sprzyja – naprawdę się z nim sprzymierzył – traktuje okoliczności swego życia z należytą względnością, która nie jest obojętnością czy lekceważeniem, lecz adekwatnym rozpoznaniem różnicy między tym, co jedynie przemijające, a Tym, kto jest Przedwieczny.

Ewangelia: Łk 1, 39-45

Mówiliśmy wczoraj o Maryi jako Dziewicy, którą dziś możemy utożsamić z Oblubienicą z pierwszego czytania. Tymczasem fragment Ewangelii przypomina, że mistyka Jej serca jest w pełni kompatybilna z twardym stąpaniem po ziemi – i to całkiem dosłownie, gdyż z Jej Nazaretu do miasta Elżbiety (utożsamianego ze współczesnym Ain-Karim) miała do pokonania niespełna 150 km; wedle dzisiejszych wyliczeń, to jakieś 30 godz. pieszej wędrówki. Jakkolwiek dziwnie to nie zabrzmi, Błogosławiona między niewiastami Matka Pana nie miała zdolności teleportacyjnych – powinno dać nam to do myślenia, ilekroć świętość wiążemy z nadzwyczajnością tudzież wolnością od tego, co ludzkie. W rzeczywistości jest dokładnie odwrotnie: to święci są najbardziej ludzcy, najmocniej zaprawieni w człowieczeństwie – „przyprawianym” jednak od wewnątrz „solą” nadprzyrodzonej miłości (por. Mt 5, 13).

 

Czwartek, 22.12.2022 r.

Pierwsze czytanie: 1 Sm 1, 24-28

Wedle dzisiejszych, cywilizowanych standardów, zachowanie Anny byłoby nie do pomyślenia: ledwie dobiegł końca jej „urlop wychowawczy”, a już przeznacza synka do służby świątynnej… Sięgnijmy jednak do kontekstu jej zachowania – wnet okaże się, że decyzją matki (przy aprobacie ojca) nie kieruje kaprys, tylko wdzięczność i posłuszeństwo Bogu (zob. 1 Sm 1, 21-23); kobiecie przyświeca całkiem proste, acz nieoczywiste, rozumowanie: „Cel Pana przekracza samo zaradzenie naszemu nieszczęściu bezpłodności; postanawiamy uczestniczyć w Jego planie do końca”. Taka postawa zapowiada postępowanie Maryi względem Jezusa (a zaaprobowane przez Józefa): „Posłanie Maryi zostało przygotowane w Starym Przymierzu przez posłanie wielu świętych kobiet. (…) Wbrew wszelkim ludzkim oczekiwaniom Bóg wybiera to, co było uważane za niemocne i słabe, by pokazać wierność swojej obietnicy: [dla przykładu] Annę, matkę Samuela” (por. KKK 489). Sednem powołania Anny i Maryi nie są więc okoliczności ani sposób, w jaki je realizują, lecz samo „posłuszeństwo wiary” (zob. Rz 1, 5); „będąc posłuszną, Maryja stała się przyczyną zbawienia zarówno dla siebie, jak i dla całego rodzaju ludzkiego” (por. KKK 494). W ten sposób dzisiejszy fragment Starego Testamentu wiąże się wprost z przyszłym misterium ofiarowania boskiego Niemowlęcia w świątyni, które „pokaże Go jako Pierworodnego, należącego do Pana” oraz „tak bardzo oczekiwanego Mesjasza, światło narodów i chwałę Izraela, a także znak sprzeciwu” (por. KKK 529). W dzisiejszej osobistej modlitwie przebadajmy zatem, jak rozumiemy samo wyrażenie „posłuszeństwo wiary”: jako chorą, wymuszoną i pozbawioną uzasadnienia uległość boskiemu Despocie czy też jako zdrowe i godne człowieka „podwójne przylgnięcie: do osoby i do prawdy; jako zaufanie osobie, która świadczy o prawdzie” (por. KKK 177)?

Psalm responsoryjny: 1 Sm 2, 1bcde. 4-5. 6-7. 8abcd

Bez żadnej licentia poetica zaglądamy dzisiaj do serca Anny z powyższego czytania – wszak psalm stanowi zapis jej własnej modlitwy. Mamy okazję, by kontemplować osobową spójność tej pięknej kobiety: zewnętrznej ofierze z synka, Samuela, którą dopiero co złożyła, wtóruje wewnętrzna dyspozycyjność wobec Pana; swój żywy cud oddaje Najdroższemu Skarbowi i Najpiękniejszej Perle (por. Mt 13, 44-46). W tym akcie o dwóch stronach medalu (zewnętrznej i wewnętrznej), pobrzmiewa także przyszłe piękno Maryi, która z pieśni Anny zaczerpnie wiele motywów do własnego hymnu uwielbienia Magnificat, czyli dzisiejszej Ewangelii. Nie oznacza to, że żadna z tych kobiet nie uroniła łzy ani nie doświadczyła trudnych uczuć – byłoby to nieludzkie! Oznacza to zaś, że żadna z tych kobiet w swych przeżyciach nie przekroczyła rozumnej miary, rzutującej na stosunek do Boga: „Doskonałość dobra moralnego lub ludzkiego wymaga, by rozum kierował uczuciami… Prawa wola podporządkowuje dobru i szczęściu poruszenia zmysłowe, które uznaje za swoje” (KKK 1767n). Pomyślmy o naszych ofiarach, zwłaszcza tych, poniesionych w konkretnych relacjach: za przebieg których jesteśmy w pełni wdzięczni, a przebieg których domagałby się poprawy?

Ewangelia: Łk 1, 46-56

Biblia jest natchniona w takiej postaci, w jakiej do nas dotarła; chociaż więc hymn Maryi jest luźno związany z kontekstem i najprawdopodobniej został tu wtórnie dołączony, odczytajmy go w związku z narracją, w jakiej występuje, czyli z perspektywy przysłuchującej się mu Elżbiety. Po pierwsze, odnotowuje ona, że Maryja przekierowuje jej pełne czci słowa przywitania – „Błogosławiona jesteś między niewiastami! Błogosławiony jest owoc Twojego łona! Błogosławiona jest, która uwierzyła…” (Łk 1, 42.45) – ku Bogu; i tak jest zawsze, ilekroć modlimy się do Maryi albo wielbimy Ją śpiewem. Po drugie, Maryja odsłania przed Elżbietą cechy ludzkiego serca ulubione przez Boga, a więc uniżenie, bojaźń i pokorę; i tak jest zawsze, ilekroć traktujemy pobożność Maryjną na serio. Wreszcie, przed wyobraźnią Elżbiety Maryja rozrysowuje postać Abrahama – nie Mojżesza-Prawodawcy, ale właśnie Abrahama-wierzącego wbrew nadziei (zob. Rz 4, 18); i tak jest zawsze, ilekroć przyzywamy wstawiennictwa Maryi w naszych potrzebach.

 

Piątek, 23.12.2022 r.

Pierwsze czytanie: Ml 3, 1-4. 23-24

Sama warstwa dosłowna tekstu nie przesądza jeszcze, czyje nadejście zapowiada prorok Malachiasz: czy anioł, Pan Eliasz to jedna i ta sama osoba, czy też dwie albo trzy postaci; czy mowa jest o istotach boskich, czy też ludzkich? Potwierdza się, że „dzieła Boże Starego Testamentu stanowią figury tego, czego Bóg dokonał w pełni czasów w Osobie swego wcielonego Syna; gdy Kościół czyta Stary Testament, zgłębia w nim to, co Duch Święty, który mówił przez proroków, chce nam powiedzieć o Chrystusie” (por. KKK 128 i 702). Dopóki więc nie został objawiony Jan Chrzciciel, nie wiedzieliśmy, że to właśnie jego misję względem Jezusa przepowiada dzisiejszy fragment (zob. Mt 11, 10.14): „Święty Jan Chrzciciel jest bezpośrednim poprzednikiem Pana, posłanym, by przygotować Mu drogi; Jan jest Eliaszem, który ma przyjść: mieszka w nim ogień Ducha Świętego i nakazuje mu iść jako poprzednikowi przed Panem, który przychodzi; Jan jest więcej niż prorokiem – Duch Święty wypełnia w nim swoje ‘mówienie przez proroków’, a przez to Jan jest ostatni w szeregu proroków zapoczątkowanym przez Eliasza; wreszcie, przez Jana Chrzciciela Duch Święty zapoczątkowuje to, co spełni z Chrystusem i w Chrystusie: przywróci człowiekowi podobieństwo Boże” (por. KKK 523 i 718-720). Teraz zaś, mądrzejsi o wyjaśnienie tej podwójnej zapowiedzi – Jana Chrzciciela przez Malachiasza i Jezusa Chrystusa przez Jana – podebatujmy, tak „między nami chrześcijanami”: na ile ta podwójna zapowiedź, wszak zrealizowana, ma oddźwięk w naszym życiu; w jakiej mierze zapowiadany dzień Pański z dzisiejszego czytania jest istotnie naszym „dniem”; do kogo jest nam bliżej – do zagubionych słuchaczy Malachiasza czy do uczniów Jana Chrzciciela, którzy przeszli do szkoły Jezusa i odzyskali Boże podobieństwo (por. KKK 705)?

Psalm responsoryjny: Ps 25 (24), 4-5. 8-9. 10 i 14

Postarajmy się wczuć w tym psalmie w męskie serca Malachiasza i Jana Chrzciciela. W tym celu policzmy najpierw, ile razy pojawia się w nim motyw „drogi” („ścieżki”)… Zgadza się: pięć. W których zwrotkach…? Tak: w każdej. To utwór tych, którzy nie rozumieją, więc pytają. Prawdopodobnie sam Malachiasz nie pojmował do końca, co zapowiada; z pewnością zaś Jan Chrzciciel albo sam doświadczył niedobrowolnej chwiejności w wierze w Jezusa, albo uczynił się rzecznikiem wątpliwości swych uczniów (zob. Mt 11, 2-6). Tak czy inaczej, obaj mężczyźni zdobyliby się na modlitwę dzisiejszą pieśnią: Daj mi poznać Twoje drogi, Panie… Naucz mnie chodzić Twoimi ścieżkami… Prowadź mnie w prawdzie… Uczysz ubogich dróg swoich… Objawiasz czcicielom swoje przymierze… Czy i ja mam w zwyczaju „drążyć temat”, gdy nie rozumiem; pytać, gdy nie pojmuję; szukać, gdy jest zamknięte (por. Mt 7, 7-11)? 

Ewangelia: Łk 1, 57-66

Po kilku dniach przerwy ponownie spotykamy Zachariasza, męża i ojca, który dziś osiąga dziewictwo wiary na wzór Maryi – bez zewnętrznego, fizjologicznego znaku, rzecz jasna, za to analogicznie od strony wnętrza: „Jezus, Nowy Adam, przez swe dziewicze poczęcie zapoczątkowuje nowe narodziny dzieci przybranych w Duchu Świętym przez wiarę. ‘Jakże się to stanie?’ (Łk 1, 34; por. J 3, 9). Udział w życiu Bożym nie pochodzi ‘z krwi ani z żądzy ciała, ani z woli męża, ale z Boga’ (J 1, 13). Przyjęcie tego życia jest dziewicze, ponieważ jest ono całkowicie udzielane człowiekowi przez Ducha” (KKK 505). Dziewiczym aktem wiary Zachariasza jest nadanie imienia synowi: Jan tłumaczy się bowiem jako „Bóg okazał łaskę” – a dzisiaj łaskawości Boga Zachariasz już dowierza!

 

Sobota, 24.12.2022 r. 

Pierwsze czytanie: 2 Sm 7, 1-5. 8b-12. 14a. 16

By pojąć aktualną, ostatnią już adwentową i starotestamentalną zapowiedź wielkich dzieł Boga, odwołajmy się naprzód do trzech znaczeń słowa „dom”, które występują w dzisiejszym czytaniu. I tak, „dom” – to najpierw pałac; dalej, „dom” – to świątynia; wreszcie, „dom” – to dynastia. Pierwotnie za realizację wszystkich tych „domów” czuł się odpowiedzialny sam Dawid: to on zapewnił sobie pałac; to on chciał uczcić Boga świątynią; to on przygotował królestwo dla swych następców. Lecz Bóg przewartościowuje optykę Dawida: sam Pan zbuduje mu dom; sam Pan utwierdzi jego królestwo; i sam Pan zatroszczy się o należną sobie świątynię (zob. 1 Krl 5, 15 – 8, 66). Dawid przyjął tę perspektywę: „Skoro obiecałeś swojemu słudze to szczęście, racz teraz pobłogosławić dom swojego sługi, aby trwał przed Tobą na wieki, boś Ty, mój Panie, Boże, to powiedział…” (2 Sm 7, 28n). Nadejdzie jednak katastrofa dziejowa: „Po panowaniu Dawida Izrael ulega pokusie, by stać się królestwem jak inne narody. Tymczasem Królestwo, które jest przedmiotem obietnicy danej Dawidowi, będzie dziełem Ducha Świętego; będzie ono należało do ubogich według Ducha” (KKK 709). Spróbujmy dzisiaj bądź w najbliższych dniach, gdy będziemy adorować Wcielonego Jezusa w Jego Słowie, Jego eucharystycznym ciele albo prostym znaku żłóbka, zajrzeć ponownie do serca Dawida: odnajdźmy się w jego pragnieniu szczęścia, czyli pragnieniu potrójnego „domu” (własnego, Boga i naszych bliskich); usłyszmy i decyzyjnie przyjmijmy obietnicę Boga, który błogosławi temu pragnieniu; oraz ustalmy, na ile naprawdę pozwalamy Mu działać i stawać się przez to Jego żywym królestwem – „należącym do ubogich według Ducha”.

Życzę Wam dobrych świąt Narodzenia Pańskiego – dobrych, czyli przemodlonych.

Psalm responsoryjny: Ps 89 (88), 2-3. 4-5. 27 i 29

Warto zajrzeć do dzisiejszego psalmu w całości (we własnym wydaniu Biblii). Wówczas zdziwimy się: przytoczone w liturgii zwrotki mają oryginalnie charakter nostalgiczny – by nie rzec: tragiczny… – przywołując chwalebne Boże obietnice dla Dawida w obliczu doznawanej aktualnie narodowej klęski (zob. Ps 89 [88], 39-52). Lamentujący jednak nie przekraczają granicy między skargą a pretensją, między wyrzutem a zwątpieniem; podobnie do wczorajszych proroków Malachiasza i Jana (choć niewątpliwie z większą od nich emocjonalną intensywnością), usiłują zrozumieć, „co się dzieje”. W ten sposób stają się dla nas przykładem, by Bogu udostępniać własne strapienia, oraz pouczeniem, jak to robić – mianowicie, „wracając do pierwotnej miłości”, czyli życzliwego zamysłu Boga względem nas (por. Ap 2, 4; Ef 1, 4). Jakkolwiek fundament ten nie ulega zmianie, to, owszem, nie zawsze wiemy, jak go skojarzyć z trwającą traumą. I temu także służy bieżący psalm: należy włączyć ją po prostu w modlitwę – problem trzeba „omodlić”.

Ewangelia: Łk 1, 67-79

Podobnie do hymnu Maryi, także kantyk Zachariasza jest pozbawiony wewnętrznego związku z bezpośrednim kontekstem; lecz i jego odbierzmy z perspektywy przysłuchującej się mu, wedle narracji, Elżbiety. Tym razem, przed jej oczami staje nie tylko Abraham, czyli „ojciec wiary”, lecz również Dawid oraz prorocy – cały zastęp postaci Starego Testamentu, który zostanie „domknięty” przez ich syna, Jana, przygotowującego drogi Panu, czyli Dziecku jej kuzynki, Maryi, określonemu mianem Wschodzącego Słońca. W tym momencie jednak ani Elżbieta, ani nikt inny tych związków by nie pojął; lecz czy aby na pewno właśnie tego oczekujemy od Elżbiety – „pojęcia” (zrozumienia)? Czy nie raczej „przyjęcia” (zawierzenia in blanco)? W życiu wiary pierwsze jest przyjęcie – to ono toruje drogę kontemplacji, a nie odwrotnie. W ten sposób nasze tygodniowe rozważania zataczają koło: przesłanie niedzielnej Ewangelii wyłania się także dzisiaj, już na progu uroczystości Bożego Narodzenia.