Komentarze do czytań IV Tydzień Adwentu
(21.12. – 27.12.2014 r.)
Niedziela, 21.12.2014 r.
Pierwsze czytanie: 2 Sm 7, 1-5.8b-12.14a-16
Dla narodu Izraela Dawid to jedna z najważniejszych postaci – obok Abrahama i Mojżesza – w jego historii, a fragment będący pierwszym czytaniem na dziś należy do najbardziej znanych, rozważanych i cenionych: przymierze Boga z królem Izraela o wielkich, wręcz fantastycznych następstwach. Zauważmy, że ten układ Boga z Dawidem posiada wszelkie podobieństwa do przymierza, które zawarł niegdyś Bóg z Abrahamem. Podobnie jak tamto, tak również i to przymierze w zasadzie jest jednostronne: Bóg ze swojej strony składa wielkie obietnice, nie domagając się właściwie niczego od Dawida, choć trzeba dostrzec i to, że król niejako pierwszy wyszedł z wielkodusznym zamiarem w odniesieniu do Osoby Boga. Wydaje się, że taka postawa Dawida nie jest w tym miejscu bez znaczenia. Pomimo iż Bóg nie przyjął zamiarów władcy odnośnie do zbudowania świątyni, to jednak widzi i docenia szczerość i pokorę swojego sługi. Pomimo licznych i wielkich grzechów, Dawid szczerze kocha Boga i jest Mu bez reszty oddany, dlatego też Bóg uznaje go dostojnym dla przekazania tak wielkiego i ważnego proroctwa. Taka jest też strategia naszego Stwórcy: widzi i doskonale pojmuje niedołężność i ułomność swoich stworzeń i tym bardziej docenia ich pokorę i ufność, radując się nimi bardziej niż sterylną czystością moralną.
Psalm responsoryjny: Ps 89 (88) 2-3, 4-5, 27 i 29 (R.: 2a)
Więź zachodząca pomiędzy treścią pierwszego czytania i psalmu doskonale obrazuje logikę i znaczenie psalmu responsoryjnego w liturgii słowa. Psalm jest odpowiedzią ludu Bożego na usłyszane słowo Boga. Psalm wprost nawiązuje do treści czytania, tematycznie mówi o tym samym. Ponadto w Psalmie śpiewający go wierni swoją postawą odpowiadają na postawę Boga. Łaska Boga trwa wiecznie i wierni też na wieki pragną wysławiać łaskawość Pana. Psalm ten jest więc uniwersalnie aktualny. Nie powinno ograniczać się go do jednej tylko okazji, ale jego duch powinien na stałe zadomowić się na ustach, a jeszcze bardziej w sercach wierzących.
Drugie czytanie: Rz 16, 25-27
Mamy przed sobą zakończenie Listu do Rzymian. Wydaje się, że list ten jest największym dziełem w całej epistolarnej działalności Apostoła Narodów. Jest też najobszerniejszym z jego pism. Święty Paweł wyłożył tam bardzo ważne prawdy chrześcijańskiej wiary: naukę o usprawiedliwieniu, o grzechu, o Duchu Świętym, o odkupieńczym dziele Chrystusa. Pośród wszystkich tych ważnych dla Kościoła tematów, najbardziej na uwagę zasługuje fakt, że dla Apostoła na pierwszym miejscu pozostaje jednak głoszenie Jezusa Chrystusa, a w Nim chwały Boga. Ten motyw nieustannie przejawia się w treści całego listu, pełniąc również rolę jego zakończenia, jako ten najważniejszy akord nie tylko przesłania Listu do Rzymian, ale całej nauki chrześcijańskiej.
Ewangelia: Łk 1, 26-28
Pan Bóg przemawia nieustannie w swoim słowie do człowieka. Jego słowo czytamy, słuchamy, rozważamy w konkretnym kontekście liturgicznym, historycznym, społecznym, a nawet politycznym. Pochylając się w ostatnia niedzielę Adwentu nad fragmentem Ewangelii mówiącym o wcieleniu Syna Bożego w łonie Maryi, w naszych wysiłkach poddajemy się przede wszystkim kontekstowi liturgicznemu, by nauczyć się czegoś potrzebnego dla naszego życia wiary z lektury dobrze znanego tekstu. Niemal w przededniu uroczystości Bożego Narodzenia wracamy do początku, aby jeszcze raz, jeszcze lepiej i głębiej przemyśleć znaczenie tajemnicy przyjścia Boga na świat. Narodzenie się Bożego Syna było niezwykle cudownym, ale też zarazem bardzo zwyczajnym wydarzeniem. Wydaje się, że scena zwiastowania bardziej niż samo narodzenie się Jezusa wyraża prawdę o Jego Bóstwie i Człowieczeństwie: tajemnicze poczęcie za sprawą Ducha Świętego i zwyczajny, naturalnie przebiegający okres życia prenatalnego w łonie kobiety. Tej prawdy należy być świadomym, pochylając się nad betlejemskim żłobem. Ponadto, postawa Maryi wyrażona w spotkaniu z Bożym posłańcem pozostaje na wieki szkołą pokory człowieka przed Bogiem. Taka pokora potrzebna jest nam w całym chrześcijańskim życiu, ale szczególnie potrzebna jest nam w spotkaniu z tajemnicą Bożego Narodzenia. Z tą pokorą Maryi spotkamy się jeszcze, widząc Ją kontemplującą Dzieciątko w żłobie, ale już teraz, w ostatniej fazie adwentowego przygotowania, tego rodzaju nauka może okazać się niezwykle pożyteczną.
Poniedziałek, 22.12.2014 r.
Pierwsze czytanie: 1Sm 1, 24-28
Świat biblijny postrzegany jest w zasadzie jako patriarchalny. Rzeczywiście, protagonistami najważniejszych wydarzeń historii zbawienia są mężczyźni. Są jednak sceny i wydarzenia, które w sposób niezwykły promują kobietę, jej bogactwo osobowości, wiarę i zdolność poświęcenia się Bożej sprawie. Właśnie dziś, w pierwszym czytaniu mamy możliwość zetknięcia się z taką sytuacją. Anna, matka Samuela, jest kobietą o wielkiej kulturze ducha. Jest wierna Bogu niezależnie od życiowych sytuacji i okoliczności. Przeżywa radość z narodzenia syna, ale przecież nie zawsze tak było w jej życiu. Nie mogąc rodzić dzieci, doznawała z tego powodu wielkiego upokorzenia, zarówno pod presją panujących wierzeń i przekonań w społeczeństwie Izraela, jak i ze strony swoich najbliższych. Jednak to nie zaszkodziło jej wierze, przeciwnie, doświadczenie bólu i uniżenia wyzwoliło w Annie głęboką ufność wobec Boga. Kiedy natomiast jej modlitwa została wysłuchana i dostąpiła łaski macierzyństwa, wielkodusznie okazuje swoją wdzięczność miłosiernemu Bogu. Swoją postawą wyraża to, co później powie Św. Paweł: potrafię cierpieć i potrafię obfitować. Zapatrzeni w niezwykle sympatyczną postać Anny, starajmy się naśladować jej niezachwianą wiarę.
Psalm responsoryjny: 1 Sm 2, 1, 4-5, 6-7, 8abcd (R.: por. 1b)
Anna, matka Samuela wyraża swoją radość. Na Bożą łaskawość odpowiada wielkodusznie, ofiarowując Mu swojego syna. Oparcie w życiu, ratunek w biedzie, wyzwolenie z poniżenia znalazła w Panu, Bogu, swoim Stwórcy. Jest doskonale świadoma skąd pochodzi dobro, źródło jej radości. Jej wdzięczność jest całkowita i wyraża się w modlitwie uwielbienia, najdoskonalszej z modlitw. Modlący się w ten sposób niczego nie oczekuje dla siebie, jego pragnieniem jest adorować Boga, oddawać Jemu pokłon, głosić Jego wielkość i łaskawość.
Ewangelia: Łk 1, 46-56
Razem z Maryją wysławiamy Boga pieśnią, którą w terminologii kościelnej przyjęło się nazywać Magnificat. Tym samym przygotowujemy się, niejako stroimy struny naszej duszy na przeżywanie radości ze świętowania tajemnicy Bożego Narodzenia. Pieśń Maryi stanowi nieodłączną, być może najważniejszą część Jej odwiedzin u Elżbiety. Święty Łukasz zaznacza, że Maryja poszła do Elżbiety śpiesząc się. Dlaczego? Skąd ten pośpiech? Można udzielić wiele odpowiedzi na postawione pytanie. Maryja śpieszyła się, bo tego wymagała sytuacja Elżbiety. Spodziewająca się dziecka, podeszła w latach Elżbieta, potrzebowała natychmiastowej pomocy. Maryja śpieszy by taką pomoc jej okazać. Inna przyczyna pośpiechu Maryi może tkwić w tym, że zrozumiała Ona swoją misję podarowania światu Zbawiciela. Naród wybrany tak bardzo i tak długo już czekał na swojego Mesjasza, że nie wolno było już ani chwili zwlekać. Maryja śpieszy, aby ogłosić ludziom tę radosną wieść. Najpierw mogła uczynić to wobec tych, którzy Ją zrozumieją. Takimi ludźmi z pewnością byli Elżbieta i Zachariasz. Stąd ten pośpiech. Na pewno przedstawione propozycje przynajmniej częściowo stanowią odpowiedź na pytanie o pośpiech Maryi w podróży „w górskie okolice, do pewnego miasta judzkiego”. Jeżeli jednak zwrócimy uwagę na ogromną ekspresję wyrażoną w pieśni Maryi, to zrozumiałym staje się to, że radość Matki Najświętszej nie była ziemskiego, naturalnego pochodzenia. Maryja była w ekstazie, była w objęciach Ducha Świętego, który spoczął w Niej. Ona już w pełni żyła sprawami Bożymi, pod wpływem pewnego pozytywnego, świętego niepokoju, który uwidocznił się w Jej pośpiechu dla uczestniczenia w dziełach Bożych i który jeszcze mocniej wyraził się w Magnificat. Maryja chodziła jeszcze po ziemi, jeszcze czekało Ją wiele trudnych przeżyć, z krzyżem Syna włącznie, ale w swojej duszy była już tam, gdzie przeznaczył Ją Bóg od początku. Jako jedna z nas daje nam przykład, że tak można, że tak trzeba…
Wtorek, 23.12.2014 r.
Pierwsze czytanie: Ml 3, 1-4.23-24
Nie jest przypadkiem, że w przededniu wigilii Bożego Narodzenia Kościół czyta końcowe wersety ostatniej księgi Starego Testamentu. Jest w tym symbol wyrażający fakt, iż stare ustępuje przed tym, co nowe, co inne jakościowo. Kościół, także poprzez taki nieznaczący szczegół, pragnie zwrócić uwagę wierzących na dynamikę wydarzeń liturgicznych. Treść wypowiedzi proroka sprawia wrażenie wyraźnego przyspieszenia wydarzeń historii zbawienia: posłaniec i nagle po nim Władca, Anioł Przymierza. Proroctwo Malachiasza na temat posłańca Bożego z całą pewnością dotyczy osoby Jana Chrzciciela, bezpośredniego zwiastuna Zbawiciela. Rzeczywiście, odstęp czasu pomiędzy jego pojawieniem się i publicznym wystąpieniem Jezusa jest nieznaczny, właściwie go nie ma. Orędzie w swojej treści jest dosyć groźne, ale ostatecznie posiada pozytywną i optymistyczną puentę: na świat przybędzie Ktoś, kto przyniesie ludziom pokój, kto pojedna człowieka z człowiekiem, zwróci ludzi ku sobie nawzajem. Tego świat najbardziej potrzebował i potrzebuje, nawet jeżeli nie do końca jest tego świadomym. Przynoszącym ludzkości pokój i miłość jest Jezusa Chrystus i posiadamy głęboką nadzieję, że świętowanie kolejnej pamiątki Jego przyjścia na świat, pomoże nam autentycznie tej prawdy doświadczyć.
Psalm responsoryjny: Ps 25 (24) 4-5, 8-9, 10 i 14 (R.: Łk 21, 28)
Refren psalmu jak najbardziej odpowiada obecnemu okresowi liturgicznemu. W przededniu wigilii Bożego Narodzenia prorok Malachiasz zapowiada nadchodzące czasy mesjańskie, więc zgromadzenie liturgiczne odczuwa i wyraża potrzebę ożywienia i gotowości. Sam psalm rozpoczyna się modlitwą, prośbą skierowaną do Pana, która wyraża pokorę i gotowość przyjęcia Jego nauki i pełnienia Bożej woli. Jedynie z sercem skruszonym i pokornym można wyjść na spotkanie przychodzącego Zbawiciela i tylko w ten sposób można doświadczyć Jego obecności, tym bardziej, że również On przychodzi na świat łagodnym i pokornego serca. Potwierdzeniem słuszności takiego podejścia są ostanie wersety responsorium: „Bóg powierza swoje zamiary tym, którzy się Go boją i objawia im swoje przymierze”.
Ewangelia: Łk 1, 57-66
W przeddzień wigilii Bożego Narodzenia Kościół daje nam możliwość uczestniczyć w wydarzeniu narodzin Jana Chrzciciela i w radości jego bliskich. Herold nieznacznie wyprzedza w narodzinach swojego Pana. Porządek liturgiczny stara się oddać to, co znajdujemy w Ewangelii. Całe wydarzenie zdominowane jest nadaniem dziecku imienia i pewnie to jest w tej historii najważniejsze, ale warto przy tym zwrócić uwagę na autentyczną radość zarówno rodziców Jana, jak i jego sąsiadów i bliskich. Radość Elżbiety i Zachariasza bierze się z doświadczenia dotyku Bożego miłosierdzia. Wyraża to zresztą znaczenie imienia dziecka: Jan – Bóg okazał swoje miłosierdzie. Ich pokora i wierność Bogu zostały zauważone i nagrodzone. Zapewne radość, którą przeżywali w związku z narodzeniem się syna, niebawem przeobraziła się dla nich w radość wieczną. Nie wolno także nie zauważyć radości ludzi postronnych. Jak przekazał ewangelista, cieszyli się oni z tego powodu, że Bóg okazał miłosierdzie nad Elżbietą. Jest to więc bardzo szlachetny, wysokiej próby rodzaj radości: radować się Bożym miłosierdziem okazanym drugiemu człowiekowi. Można więc powiedzieć, że znaczenie imienia, które nadano dziecku, wyrażało więcej niż tylko uwolnienie matki od hańby bezpłodności. Wyrażało doświadczenie rodziców, wyrażało cały bogaty kontekst narodzin Chrzciciela, a w niedalekiej przyszłości wyrazi jeszcze więcej, wyrazi, bo zwiastuje miłosierdzie Boga dla całego świata. Jan Chrzciciel swoim życiem wpisze się w liczny zastęp poprzedzających go proroków, stając się ogniwem łączącym ich z tymi, którzy prorokami staną się na mocy przyjętego Chrztu.
Środa, 24.12.2014, wigilia Bożego Narodzenia
Pierwsze czytanie: 2 Sm 7, 1-5.8b-12.14a.16
Są takie miejsca w Piśmie Świętym, do których potrzeba nieustannie powracać, które są tak pełne treści i przesłania, iż niemożliwym jest przyswoić ich orędzie od jednego razu. Właśnie dziś, w wigilię Bożego Narodzenia mamy do czynienia z takim przypadkiem. Pochylamy się nad tekstem, z którym spotykaliśmy się już w ostatnią niedzielę Adwentu: słynne proroctwo proroka Natana przekazane królowi Dawidowi mniej więcej tysiąc lat do narodzenia się Jezusa Chrystusa. Tę obietnicę naród żydowski chronił jak drogocenna perłę w koronie wszystkich biblijnych tradycji. Towarzyszyła im w latach świetności ziemskiego królestwa Izraela, ale jeszcze bliżej serca była w chwilach udręki i upokorzenia na wygnaniu czy podczas okupacji obcego imperium. Obietnica dana ich wielkiemu królowi podsycała nadzieję nawet w najbardziej beznadziejne dni. Jednak nawet przy całym niezwykłym pietyzmie, którym otaczano treść tych kilku zdań wypowiedzianych przed wiekami, nikt, również najbardziej pobożni, w najmniejszym stopniu nie przypuszczał co w rzeczywistości Bóg obiecał Dawidowi i jego potomkom. Parafrazując słowa Apostoła Narodów, z radością możemy wyznać: nam dana jest ta łaska! W dzień wigilijny Świąt Bożego Narodzenia proroctwo Natana przeżywamy jako szczególnie nam drogie.
Psalm responsoryjny: Ps 89 (88) 2-3, 4-5, 27 i 29 (R.: por. 2a)
Podobnie jak fragment z Księgi Samuela czytany był w ostatnia niedzielę Adwentu, tak również i tym samym Psalmem odpowiadamy dziś Bogu na usłyszane od Niego słowo. Treść psalmu domaga się tego, aby codziennie i nieustannie wysławiać wielkość i miłosierdzie Boga. Przecież „na wieki” i „przez wszystkie pokolenia” pragniemy Go wysławiać. Tym bardziej w taki dzień jak dzisiejszy, kiedy już za kilka godzin będzie nam dane po raz kolejny inaczej niż na co dzień dotykać tajemnicy przyjścia Boga na świat. Niech w jednej zgodnej orkiestrze, razem z kolędami i pastorałkami usłyszanym też będzie: „Na wieki będę sławił łaski Pana”.
Ewangelia: Łk 1, 67-79
Dzień wigilii Bożego Narodzenia jest niezwykle ciekawy sam w sobie. Swoją ciszą, nastrojem, atmosferą wyczekiwania wyraża: już, a jeszcze nie. Jeszcze nie, bo dopiero wieczór, a ściślej mówiąc noc, przyniesie to, na co Kościół przygotowywał się w czasie Adwentu. Tak więc, obrazowo mówiąc, dzień wigilijny należy jeszcze do Starego Testamentu. Prawdę tę wyraża czytany dziś, w czasie porannej liturgii, fragment Ewangelii, przedstawiający pieśń Zachariasza, ojca Jana Chrzciciela. Hymn ten, w nomenklaturze eklezjalnej, nosi nazwę Benedictus. Z pewną przesadą można by stwierdzić, że utwór ten stanowi przykład „literatury między testamentalnej”. W swojej treści powraca do epoki patriarchów, wspomina króla Dawida i proroków, jak gdyby dokonując pewnego podsumowania dziejów dotychczasowej historii zbawienia. Centralna część pieśni stanowi proroctwo dotyczące misji Jana Chrzciciela i bezpośrednio po nim, jako zakończenie hymnu, znajdujemy odwołanie do przyjścia na świat Zbawiciela Jezusa Chrystusa, Wschodzącego Słońca dla oświecenia tych, którzy żyją w mroku grzechu i śmierci. Jest to wyraźne dotknięcie epoki już Nowego Testamentu. Niewątpliwie, Zachariasz to postać Starego Testamentu, ale też osoba obdarzona niezwykłą intuicją w sprawach i wyrokach Bożych. Dla nas pozostaje przykładem kogoś, kto doświadczywszy w życiu Bożego miłosierdzia, z całą mocą daje o tym świadectwo.
Czwartek, 25.12.2014, Uroczystość Bożego Narodzenia
Pierwsze czytanie: Iz 52, 7-10
Pełne ekspresji i radości orędzie prorockie posiada swój historyczny kontekst: upadek Babilonii i powrót Izraela z niewoli. Dla narodu wybranego było to szczególnej wagi wydarzenie. Czytając jednak słowa proroka z perspektywy chrześcijańskiej, szczególnie zaś przez pryzmat przyjścia Boga na świat w Osobie Jezusa Chrystusa, z łatwością wyczuwamy, że proroctwo to całkowicie wybiega poza swój historyczny kontekst, że dotyczy czegoś o wiele większego i ważniejszego. Zwiastun, o którym mowa, ogłasza światu wspaniałe, uniwersalne i nieprzemijające wartości, wyrażone w pewnej logicznej kolejności. Nie mamy wątpliwości, że przez usta proroka Bóg zapowiada przyjście swojego Syna na świat jeszcze na pół tysiąclecia wcześniej zanim się to stanie. To Jezus przyniósł prawdziwy pokój, różny od tego, który oferuje świat. To On przeszedł przez życie dobrze czyniąc. To On głosił zbawienie siedzącym w ciemności. Wreszcie, to On zapoczątkował królowanie Boga na ziemi, poświęcając temu swoje nauczanie i wezwał do modlitwy o przyjście Królestwa Bożego. Przeżywana tajemnica Bożego Narodzenia posiada bardzo solidne fundamenty sięgające głębokich pokładów czasów przedchrześcijańskich. To nie jest sentymentalna historia, to „Jezus Chrystus wczoraj i dziś Ten sam – i aż na wieki!”
Psalm responsoryjny: Ps 98 (97) 1, 2-3ab, 3cd-4, 5-6, (R.: 3c)
Rzeczywiście ziemia ujrzała swego Zbawiciela. Co prawda, przeżyła pewne zdziwienie, może nawet rozczarowanie tym, co ujrzała, ale jednak niewidzialny do tego czasu Bóg stał się obecnym wśród ludzi, stał się jednym z nich. Od dnia narodzin w Betlejem Jezus na zawsze pozostaje wśród nas: obecny, widzialny i odczuwalny. Kiedyś, przez pewien czas w sposób fizyczny, widzialny, a teraz w sposób sakramentalny, a więc jeszcze bliższy, jeszcze bardziej powszechny, jeszcze bardziej osobisty dla każdego człowieka. Okazał swoje zbawienie, ujrzały je wszystkie krańce ziemi, dlatego nieustannie śpiewajmy My nową pieśń, pieśń chwały i uwielbienia.
Drugie czytanie: Hbr 1, 1-6
W dzień świętowania tajemnicy przyjścia Boga na świat, autor Listu do Hebrajczyków pomaga nam wniknąć w relację, jaka zachodzi pomiędzy Osobami Boskimi: Ojcem i Synem, oraz, przynajmniej w granicach możliwości, uświadomić sobie konsekwencje, jakie dla nas z tej relacji wynikają. Pomiędzy Osobami Boga Stwórcy i Jezusa Chrystusa istnieje relacja ojca i syna, a więc więź bardzo bliska, właściwie to najbliższa z możliwych, więź trwała i ontologicznie nierozerwalna. Potwierdził to sam Jezus słowami: „Ja i Ojciec jedno jesteśmy”. Jeżeli ten Ojciec przemówił do ludzkości przez Syna, to w myśl powyższych wywodów, sam do nas przemówił, co więcej, nie tylko przemówił słowem, jak czynił to w czasach Starego Przymierza, ale w swoim Synu siebie samego podarował człowiekowi, oddał się do dyspozycji ludzi, stał się jednym z nas. Można by jeszcze długo w ten sposób wymieniać. Dlatego, „niech Mu oddają pokłon wszyscy (nie tylko) aniołowie Boży”.
Ewangelia: J 1, 1-18
W dzień Uroczystości Bożego Narodzenia Kościół daje nam dla rozważenia piękny, głęboki, ale też trudny fragment Ewangelii. Po bardzo plastycznej narracji Ewangelii Świętego Łukasza, czytanej na liturgii nocnej i o świcie, mamy teraz przed sobą teologiczno-filozoficzny traktat o preegzystencji i wcieleniu Słowa Bożego. Lektura tego tekstu wydaje się wręcz obowiązkowa dla pełnego świętowania Uroczystości Bożego Narodzenia. Bez tego grozi nam popadnięcie w sentymentalizm i zagubienie treści w zachwycie nad formą. Lektura prologu Ewangelii Świętego Jana niejako stoi na straży poważnego, medytacyjnego przeżywania tajemnicy Bożego Narodzenia. Korzenie naszego święta sięgają o wiele dalej niż betlejemska noc w czasach cesarza Augusta. Geneza Bożego Narodzenia sięga w przestworza wieczności. W Bożych planach od zawsze było posłać Syna na świat i w Nim stać się Człowiekiem. Czytany fragment Ewangelii uświadamia nam również, że oprócz śpiewu aniołów i radości pastuszków, przyjściu Boga na świat towarzyszyło też upokorzenie, kenoza. Nie wolno tej prawdy zagłuszyć wesołym śpiewem kolęd i pastorałek. Święty Jan pomaga więc chrześcijanom refleksyjnie, ale jednocześnie z radością w sercu przeżywać tajemnicę Bożego Narodzenia.
Piątek, 26.12.2014, Święto św. Szczepana
Pierwsze czytanie: Dz 6, 8-10; 7, 54-60
Bez wątpienia osoba Świętego Szczepana, jego działalność i męczeńska śmierć stanowią niezgłębiony materiał dla rozważań. Na początku godnym uwagi pozostaje to, że relacja Dziejów Apostolskich wielokrotnie i mocno akcentuje fakt, że Szczepan nieustannie pozostawał pod wyraźnym działaniem Ducha Świętego. Z tego wynikają konkretne konsekwencje: po pierwsze nie można postrzegać pierwszego męczennika Kościoła jako religijnego fanatyka, szaleńca, który umiera narkotyzowany ideą, z którą się związał. Ani odrobiny złości, ani krzty nienawiści. Do końca jego postawa emanuje szczerą dobrocią i przebaczeniem. Po drugie, Szczepan jest tym, który całkowicie, do końca wyznał wiarę w Jezusa jako Boga. Nie ma mowy o jego działalności pastoralnej, mało jest o jego nauczaniu, zupełnie brakuje moralizowania. Jest tylko i aż wyznanie wiary, jest absolutna wierność Temu, którego wybrał w życiu jako Pana. Nie jest dziełem przypadku to, że Kościół wspomina Szczepana następnego dnia po Uroczystości Bożego Narodzenia. Ta świetlana postać początków życia Kościoła próbuje uświadomić wielu z nas, że konstruowanie sentymentalnych stajenek bożonarodzeniowych i śpiewanie wzruszających kolęd, może zupełnie nie wystarczyć dla świadectwa prawdziwie chrześcijańskiego życia….
Psalm responsoryjny: Ps 31 (30) 3cd-4, 6 i 8ab, 16bc i17
Razem z męczennikiem Szczepanem wołamy do Boga, prosząc pomocy w chwilach utrapienia i niebezpieczeństwa. Jest czymś wielkim i wielce mądrym, kiedy człowiek w życiowych doświadczeniach szuka pomocy Bożej, kiedy w Nim widzi szansę na ratunek. Jest to nic innego, jak wyraz wiary i ufności wobec Boga, kiedy w określonych sytuacjach nie szuka się innych rozwiązań, nie kombinuje się po swojemu, ale wszystko, cały życia los oddaje się w ręce Stwórcy. Nawet kiedy nie przyjdzie ratunek tu i teraz, to jednak znajdujemy się w rękach naszego Boga, być może na wieczność, tak, jak Święty Szczepan, ale przecież tym lepiej, jeśli już na wieczność…
Ewangelia: Mt 10, 17-22
W atmosferze oktawy Bożego Narodzenia dosyć złowrogo brzmi początek fragmentu Ewangelii dziś czytanej: strzeżcie się ludzi. Podobnie zresztą ma się rzecz ze wspomnieniem dziś męczeństwa Świętego Szczepana. Spokojne spojrzenie na wydarzenie przyjścia Zbawiciela na świat i jego kontekst, pozwala nam przekonać się, że jednak taka treść Ewangelii jest zupełnie na miejscu. Sam Jezus, już jako niemowlę, doświadczył wrogości i okrucieństwa ze strony ludzi. Nie wszyscy przecież składali Mu pokłon i dary. Byli też tacy, którzy usiłowali Go zabić. Podobna sytuacja wielokrotnie powtarzała się w Jego życiu, aż w końcu ukrzyżowano Miłość. Tego samego doświadcza również Kościół na przestrzeni swojej historii. W związku z tym, że trzeba strzec się ludzi, że należy się ich bać, przychodzi na świat On, Syn Boży. Przychodzi jako Człowiek doskonały, któremu można do końca zaufać, od którego można zawsze spodziewać się dobra i pomocy i zaprasza nas: przyjdźcie do mnie wszyscy Swoją postawą uczy nas być dla siebie nawzajem braćmi i siostrami. Jeśli cierpienia i krzywdy spadają na ludzi z powodu Jezusa, to nie ma powodów do obaw. On sam zapewnia, że to droga do zbawienia. Zrozumiał to Święty Szczepan na samym początku chrześcijaństwa. Tym bardziej powinni rozumieć to ci, którzy znają dwu tysiącletnią tradycję Kościoła…
Sobota, 27.12.2014, Święto św. Jana Ewangelisty
Pierwsze czytanie: 1 J 1, 1-4
Dzisiejsze pierwsze czytanie stanowi początek Pierwszego Listu Świętego Jana. Należy przyznać, że pismo to zaczyna się bardzo wymownie, od złożenia świadectwa, od podzielenia się doświadczeniem wiary. Pozornie w wypowiedzi tej wyczuwa się swoisty, autorytarny styl, ale w rzeczywistości tak nie jest. Słowa brzmią mocno, ale chodzi o dobro duchowe adresatów, aby mogli i oni doświadczyć łączności z Ojcem i Jego Synem, Jezusem Chrystusem i aby przez to posiadali pełnię radości. Świat zawsze potrzebował świadków piękna, dobra, miłości. Wydaje się, że dziś potrzebuje ich jeszcze bardziej. Mamy zalew informacji, teorii, przy jednoczesnym niedostatku świadectwa potwierdzonego życiem. Mnożą się zastępy ideologów i demagogów, a brakuje proroków i apostołów… Trwa produkcja nowoczesnych metod duszpasterskich i chwytów pastoralnych. Wytwory elektroniki zdobyły sobie status niezastąpionych instrumentów ewangelizacji. Ich brak wydaje się z góry prowadzić do apostolskiego fiaska. A żywe świadectwo żywych świadków? Czy posiada ono jeszcze obywatelstwo w Kościele? Jezus zdaje się delikatnie, choć nieustannie powtarzać: „to trzeba zachować i tamtego nie opuszczać”. A kiedy jest nierozumianym, to wtedy znacznie głośniej i wyraźniej: „po owocach ich poznają…”.
Psalm responsoryjny: Ps 97 (96) 1-2, 5-6, 11-12
Psalm wyraża radość z panowania Boga. Radość przeżywa cała przyroda, ale najbardziej doświadcza jej człowiek, a szczególnie chrześcijanin. Ostatni werset Psalmu wzywa do radości sprawiedliwych. W Liście do rzymian Święty Paweł przypomina nam, że jako wierzący w Chrystusa, dostąpiliśmy usprawiedliwienia darmo. Mamy okazję głębiej przeżyć tę prawdę podczas Triduum Paschalnego, ale przecież i w obecnym czasie, świętując i rozważając tajemnicę przyjścia Boga na świat, odczuwamy radość z panowania Boga nad nami i wdzięczność za wszystko, co z tego faktu wynika. Religia chrześcijańska jest religią radości i wdzięczności.
Ewangelia: J 20, 2-8
Liturgia słowa w dni oktawy Bożego Narodzenia jest niezwykle bogata i o szerokim polu rozciągłości. Obok tekstów narracyjnych, opowiadających nam o narodzeniu się Dzieciątka w betlejemskim żłobie, słuchaliśmy też przepowiedni Jezusa o prześladowaniach Jego uczniów, a dziś spotykamy się z relacją ewangeliczną o pustym grobie. Kończy się ona informacją o wierze ucznia, którego Jezus kochał. Jeżeli chodzi o Jana, apostoła ewangelistę, to ten fragment i zawarta na końcu informacja, jak najbardziej pasują do dzisiejszego święta. Wydaje się jednak, że można i należy szukać związku teologicznego pomiędzy tajemnicami narodzenia i zmartwychwstania Jezusa Chrystusa. Ten związek przejawia się na wiele sposobów. Zwróćmy jedynie uwagę na tytuł Zbawiciel, który przysługuje Jezusowi od samego początku ziemskiej egzystencji. Objawiając betlejemskim pasterzom radosną wieść o narodzonym Dziecięciu, anioł nazywa Go Zbawicielem. Wiemy, że zbawienie świata dokonało się przez śmierć na krzyżu i zmartwychwstanie Jezusa. A więc tajemnica paschalna od samego początku była wpisana w misję Syna Bożego na ziemi. Wysiłek ogarnięcia w jedno misteriów przyjścia na świat Bożego Syna i Jego śmierci i zmartwychwstania pomaga całościowo uchwycić i przeżywać chrześcijaństwo. W przeciwnym razie istnieje niebezpieczeństwo częściowego, etapowego przeżywania własnej wiary, sprowadzając ją do skoncentrowania się jedynie na wybranych celebracjach liturgicznych. Tymczasem Credo chrześcijańskie wymienia i jednakowo traktuje wszystkie najważniejsze tajemnice związane z Osobą Jezusa Chrystusa, naszego Zbawiciela: od Jego wcielenia, aż do powtórnego przyjścia na końcu świata.
ks. dr Adam Dynak