Niedziela, 24.01.2021 r. – Niedziela Słowa Bożego
Pierwsze czytanie: Jon 3,1-5.10
Krnąbrny prorok Jonasz nie wydaje się idealnym kandydatem na patrona Niedzieli Słowa Bożego, ale już mieszkańcy Niniwy to zupełnie inny przypadek. Słowo Boże skierowane do proroka spowodowało, że zaczął on przed Bogiem uciekać. Tymczasem mieszkańcy Niniwy zarówno zmienili swe postępowanie, jak też (przede wszystkim) zwrócili się do prawdziwego Boga, którego wcześniej nie znali, a którego przybliżył im nie kto inny, jak buntownik Jonasz. Spotkanie Słowa Bożego z człowiekiem jest zawsze złożone, ponieważ człowiek jest bytem złożonym, a jego nawrócenie nie jest procesem, który przebiega na jednym tylko poziomie. Nieposłuszny Bogu prorok nawracający i prowadzący do posłuszeństwa Bogu pogańską społeczność stolicy Asyrii to obraz oparty na paradoksie.
Początek Księgi Jonasza, choć dość sprytnie upodabnia się do innych ksiąg prorockich, nie zawiera informacji, w jakich czasach działał Jonasz, syn Amittaja (Jon 1,1). W 2 Krl 14,25 znajdujemy informację, że prorok Jonasz, syn Amittaja z Gat-ha-Chefer, działał za panowania Jeroboama II (786-746) w Izraelu (Państwo Północne ze Stolicą w Samarii). Ten król, choć oceniony bardzo negatywnie („czynił on to, co jest złe w oczach Pańskich”, 2 Krl 14,24), to jednak zachęcony przez tego proroka do działań zbrojnych, umocnił słabnące państwo: „Pan nie wydał wyroku wytracenia imienia Izraela pod niebem, lecz ocalił go ręką Jeroboama, syna Joasza” (2 Krl 14,27). Okazało się to tylko odwleczeniem klęski Izraela, która przyszła w 722 r. przed Chr. i została zadana przez Asyryjczyków. W Księdze Jonasza prorok o tym imieniu nawołuje do nawrócenia mieszkańców stolicy tego państwa. Historia poucza nas, że Niniwa w 612 r. przed Chr. została zburzona i już nigdy później nie była „wielkim miastem”. Nawrócenia, zarówno Izraela, jak i Niniwy, nie były odwróceniem nieszczęścia „raz na zawsze”. Słowo Boże daje więc człowiekowi szansę, by zmienił się, przyjmując je. Nie jest to jednak jednorazowy gest, ale proces, który musi trwać, aby trwał jego skutek.
Psalm responsoryjny: Ps 25 [24], 4-5. 6-7bc. 8-9 [R.: por. 4b]
Nie wystarczy znać prawdziwą drogę, by dojść do celu. Trzeba jeszcze nią iść. Bóg daje nam łaskę poznania swych dróg, za co winniśmy Mu wdzięczność wyrażającą się w modlitwie uwielbienia, której przykładem jest Psalm 25. Od nas zależy natomiast, jaki użytek zrobimy z tego Bożego daru oraz innych, wpisanych w naszą ludzką kondycję: rozumność, by rozeznać dobro oraz wolność, by wybrać.
Drugie czytanie: 1 Kor 7,29-31
Otaczająca nas rzeczywistość jest bardzo ciekawa, nieraz zaskakuje nas pięknem czy genialnością rozwiązań wpisanych w naturę, czy też będących produktem ludzkiej wiedzy i pomysłowości. Doczesne sprawy absorbują nas w ogromnym stopniu, szczególnie, gdy dotyczą nas samych lub naszych bliskich bezpośrednio czy pośrednio. Św. Paweł Apostoł zachęca chrześcijan z Koryntu, by ćwiczyli się w dystansowaniu się od tego wszystkiego, co zalewa nas na co dzień masą bodźców. Jest to trudne i wymaga ciągłego wysiłku, a staje się możliwe, ponieważ oprócz wysyłanych przez świat doczesny sygnałów, dociera do nas delikatny głos Słowa Bożego. Gdy się w ten głos wsłuchujemy, łatwiej nam przychodzi uświadomienie sobie, że nasze radości, troski, fascynacje i znużenie to przejściowe stany, a nasza wieczność zależy od tego, czy słuchamy Słowa Bożego i wypełniamy je.
Ewangelia: Mk 1,14-20
Słowo Boże to nie przekaz werbalny, ale Osoba, która przychodzi do każdego z nas z wezwaniem „pójdź po moich śladach”, „pójdź za mną”. To bardzo osobiste doświadczenie wezwania, powołania przez Jezusa Chrystusa do bycia Jego uczniem jest istotą chrześcijańskiego życia. Z tego spotkania wyrasta nasze przylgnięcie do Jezusa Chrystusa, przyjęcie Jego panowania i królestwa. Ufność rodzi się tylko z miłości. Słowo Boże prowadzi nas i podążamy za Nim, ponieważ pokochaliśmy Tego, który nas wezwał do pójścia za Nim.
Jeśli zredukujemy bycie chrześcijaninem do przyjęcia zespołu przekonań czy poglądów, to prędzej czy później skurczy się ono w nas do ideologii, z którą pójdziemy na jakąś wojnę. O wiele ważniejsze będzie wtedy przeciw komu idziemy, niż za kim. Wśród słów zgubimy Słowo.
Poniedziałek, 25.01.2021 r.- Święto Nawrócenia św. Pawła, Apostoła
Pierwsze czytanie: Dz 9,1-22
Wydarzenie pod Damaszkiem, które nazywamy nawróceniem św. Pawła, było dla samego zainteresowanego doświadczeniem trudnym: publiczne upokorzenie, utrata wzroku, zdanie na opiekę innych to drastyczne zmiany, jakie dokonały się w życiu Saula, który z pana życia i śmierci innych stał od nich zależny. Zwłaszcza, że pomocy mógł mu udzielić tylko przedstawiciel grupy, którą Saul czynnie zwalczał. Ananiasz, chrześcijanin obarczony misją ochrzczenia Saula, podchodził do niego z ogromną rezerwą. Możemy założyć, że strach, jaki wzbudzało imię jerozolimskiego prześladowcy chrześcijan, nie opuścił Ananiasza, gdy szedł na ulicę Prostą, do domu Judy. Gdyby całe wydarzenie okazało się prowokacją, byłby on pierwszą ofiarą „kotła” założonego, by rozpocząć prześladowania uczniów Jezusa w Damaszku. Miał się stać papierkiem lakmusowym, który pokarze siostrom i braciom w wierze, co się naprawdę stało.
Słowo, jakie Pan pod Damaszkiem skierował do Saula, wywołało wiele niepokoju i lęku w nim samym i w innych, zmąciło spokój wielu umysłów i serc. Może więc byłoby lepiej, gdyby sprawy toczyły się utartą koleją. Piękne owoce Słowa Bożego przyszły dopiero później, drogą ufności i posłuszeństwa.
Psalm responsoryjny: Ps 117 [116], 1-2 [R.: por. Mk 16, 15]
Możliwość chwalenia Boga, oddawania Mu czci, była przez Lud Boży traktowana jako wyróżnienie i przywilej. Teologia wybrania do tego właśnie się odnosiła, a nie do politycznej siły, militarnej potęgi, gospodarczych sukcesów czy nadzwyczaj rozwiniętej kultury tej społeczności. Wezwanie narodów do wspólnoty w tym kulcie było więc aktem wielkiej duchowej hojności, podzieleniem się największym skarbem. Dane nam Słowo Boże nie jest nasze i dla nas. Jest chlebem, którym mamy się dzielić z głodnymi.
Ewangelia: Mt 16,15-18
Zadanie, jakie Zmartwychwstały zostawił swym uczniom, przerastało ich siły i możliwości. Głosić Dobrą Nowinę po całym świecie to nie tylko kwestia dotarcia do najdalszych jego zakątków, ale też posiadania wiedzy i umiejętności pozwalających na pokonanie barier językowych i kulturowych. Dwunastu mieszkańców Palestyny nie mogło sobie poradzić z wykonaniem woli Pana, przykazania, które im dał. Dlatego potrzebni byli nowi apostołowie, posłańcy idący po krańce świata, także wychowani w innym środowisku niż Galilea czy Judea, nie tylko mówiący po grecku, ale myślący w sposób bliższy mentalności, w której Tora nie jest jedynym wyznacznikiem obyczajów i stylu życia. Paweł z Tarsu był przykładem takiego nowego typu apostoła, który umiał rozmawiać z poganami, objaśniać im wiarę w Boga Jedynego językiem zrozumiałym dla tych, którzy nie znali świętych pism Izraela.
Wtorek, 26.01.2021 r.- wspomnienie świętych biskupów Tymoteusza i Tytusa
Pierwsze czytanie: 2 Tm 1,1-8
Św. Paweł robi na czytelnikach jego pism wrażenie człowieka twardego, żyjącego jedynie swą misją, nie liczącego się zbytnio z kosztami, jakie sam płacił, i jakie musieli dla Chrystusa i Ewangelii ponieść inni. W liście skierowanym do Tymoteusza widzimy natomiast przyszywanego „dziadka”, który wspomina z rozrzewnieniem babkę adresata Lois, i jego matkę Eunice. Do samego Tymoteusza podchodzi z ogromnym afektem. Jednak nie oszczędza go, nie tworzy nad nim parasola ochronnego, lecz zachęca go do odważnego świadectwa, borykania się z przeciwnościami życia chrześcijańskiego, dźwigania ciężaru odpowiedzialności za wspólnotę w Efezie, jak mówi pierwszy kościelny historyk, Euzebiusz z Cezarei (Historia kościelna ks. III, 4,5).
Św. Paweł zakładał kościoły, ale nie były to twory abstrakcyjne, lecz składały się z konkretnych ludzi, od których zależało ich życie. Dlatego Apostoł Narodów musiał być zarazem wychowawcą, przygotowującym swoich następców. Św. Tymoteusz jest przykładem tej wychowawczej działalności. Przeszedł z Pawłem Azję Mniejszą i kawał Europy (Macedonia, Achaja, Attyka). Był jego współpracownikiem: posłańcem do wspólnot (Rz 16,21; Flp 2,19; 1 Tes 3,1-6), którego Apostoł nazywał „umiłowanym synem” (Flp 4,17), współtworzył Drugi List do Koryntian (1,1), List do Filipian (1,1), Pierwszy i Drugi List do Tesaloniczan (1 Tes 1,1 i 2 Tes 1,1) i List do Kolosan (1,1). Jednak Paweł nie traktował go jako swego protegowanego, ale jako osobę dźwigającą swoją część odpowiedzialności za misję głoszenia Ewangelii.
Psalm responsoryjny: Ps 96 [95], 1-2. 3. 7-8a i 10 [R.: por. 3]
Ewangelizacja ludów zaczęła się przed narodzeniem Chrystusa, dzięki temu, że wyznawcy judaizmu prowadzili akcję propagującą zasady swej religii i przyjmowali nawróconych pogan do kręgu osób związanych z synagogą nawet wtedy, gdy owi „bojący się Boga” nie przyjmowali obrzezania i wszystkich wynikających z niego obowiązków. Ta misyjna mentalność w chrześcijaństwie znalazła przestrzeń do pełnego rozwoju, a modlitwy Psalmisty wypełniły się w działalności Apostołów. Czy dziś my, uczniowie Jezusa, potrafimy tak gorąco modlić się, by Ewangelia docierała do współczesnych pogan wyrosłych w cieniu zabytkowych kościołów i na glebie chrześcijańskiej kultury?
Ewangelia: Łk 10,1-9
Zapłata robotników trudzących się przy głoszeniu Ewangelii to kwestia bardzo delikatna już w pierwszych dziesięcioleciach chrześcijaństwa. Św. Paweł widział w tym, że zarabia na swe utrzymanie, specyfikę swojego sprawowania urzędu apostoła, której nauczył się przy Barnabie (1 Kor 9,6). Normą było raczej utrzymywanie przez wspólnoty lokalne wędrownych ewangelizatorów i osób im towarzyszących. Nie była to zresztą kwestia, której rozwiązanie chrześcijanie musieliby wymyśleć sami. Tak utrzymywali się wędrowni filozofowie głoszący nauki różnych szkół, święci mężowie głoszący nauki religijne. Uważano, że takie wsparcie jest warunkiem pełnienia przez nauczycieli ich misji publicznej. Głoszenie królestwa Bożego nie oznacza, że nie trzeba rozwiązywać problemów codziennego utrzymania.
Środa, 27.01.2021 r.
Pierwsze czytanie: Hbr 10,11-18
List do Hebrajczyków przedstawia szczegóły kultu sprawowanego w świątyni jerozolimskiej w sposób, który z jednej strony wskazuje na szczegółową wiedzę autora, ale z drugiej – na to, że przedmiotem tej wiedzy są raczej teksty o świątyni, niż sam kult tam sprawowany. Słowa Każdy kapłan Starego Przymierza staje codziennie do wykonywania swej służby (Hbr 10,11) potwierdzają tę tezę, ponieważ nie jest zgodne z tym, co wiemy o rotacyjnie pełnionej posłudze kapłanów w świątyni. W Wj 29,38 czytamy natomiast: A oto z czego będziesz składał ofiarę, dwa roczne baranki codziennie i ustawicznie. Ze słów tych nie wynika, że każdy kapłan codziennie pełni swe funkcje, ale, że codziennie składana jest ofiara. Wygląda to tak, jakby wszystkich kapłanów świątyni autor Listu do Hebrajczyków zebrał w jedną zbiorową postać zestawioną z Jezusem Chrystusem, którego posługa jest doskonalsza. Najwyższy Boski Kapłan pełni bowiem swój urząd w świątyni w niebie, w świecie tego, co rzeczywiste, a nie w świecie „cieni”, czyli w doczesności.
Nie tylko tym, którzy czcili Boga w świątyni jerozolimskiej, póki jeszcze istniała, potrzebne jest przypomnienie, że wbrew temu, co instynktownie odbieramy jako oczywistość, to „niebo”, Boska rzeczywistość, jest trwała, a ziemia to tylko zapowiedź tego, co rzeczywiste.
Psalm responsoryjny: Ps 110 [109], 1-2. 3-4 [R.: por. 4b]
Jeden z najbardziej tajemniczych Psalmów, który prowokuje nas do pytania, kto w nim przemawia, przez chrześcijan, już od początku istnienia Kościoła, uważany był za mówiący o Jezusie i Jego więzi z Ojcem. Sam Jezus odnosi do siebie te słowa, jako świadczące jednoznacznie, iż jest Synem Boga (por. Mt 22,44; Mk 12,36; Łk 20,42). Psalmy są modlitwą Kościoła, ponieważ dopiero wspólnota uczniów Jezusa, dzięki wierze w Niego, może dostrzec pełną ich treść wypełniającą się w ich Panu.
Ewangelia: Mk 4,1-20
Losy posianego ziarna mogą być bardzo różne, ale w zasadzie układają się w dwa typy scenariuszy: przynosi ono owoc, albo pozostaje bezowocne. Jednak nie są to typy symetryczne. Jeśli ziarno ginie, to ginie samo, zaś plon jest zawsze wielokrotny. Przyjęte Słowo Boga ma bowiem w sobie ogromny potencjał rozwoju, bogactwo łaski. Przeczy to wrażeniu, że dobro jest monotonne, a zło atrakcyjne i bardziej kreatywne. Plony Bożego działania są obfite i karmią świat, pozwalają mu istnieć. Słowo Boże jest chlebem żywiącym świat.
Czwartek, 28.01.2021 r.- wspomnienie św. Tomasza z Akwinu, prezbitera i doktora Kościoła
Pierwsze czytanie: Hbr 10,19-25
Określenie „kapłan wielki” (kōhen hagādōl) to tytuł najważniejszego z kapłanów świątyni w Jerozolimie, który miał zarówno władzę kultyczną (pewne formy kultu były zastrzeżone tylko dla pełniących ten urząd), jak też administracyjną. Przedstawiciele rodu Hasmoneuszy, których nazywamy królami, pełnili w sensie prawnym właśnie funkcję kapłana wielkiego czyli arcykapłana. Nie mógł on, przynajmniej w sposób legalny, delegować tej władzy innym, nie mógł się nią dzielić. Jezus Chrystus jest arcykapłanem prawdziwej świątyni w „niebie”, czyli w wiecznej rzeczywistości Boga. On pełni swój urząd, by nas wprowadzić tam, gdzie arcykapłan jerozolimski wchodził tylko sam. Urząd Jezusa Chrystusa jest o tyle większy, o ile zbawienie przewyższa obrzędy i rytuały. Jest to podstawa naszej chrześcijańskiej nadziei, która dotyczy tego, co jest istotą chrześcijaństwa: komunii z Bogiem, wiernego trwania przy Nim. Z tej więzi z Chrystusem i jego Ojcem rodzi się więź między wierzącymi, której wyrazem jest udział we wspólnocie eucharystycznej. Udział w spotkaniu to co innego niż oglądanie jakiegoś wydarzenia za pośrednictwem mediów. Nasz Kapłan Wielki otworzył nam drogę do prawdziwego przybytku i dał nam miejsce w rzeczywistej wspólnocie.
Psalm responsoryjny: Ps 24 [23], 1-2. 3-4ab. 5-6 [R.: por. 6]
Wejście do świątyni, a nawet zbliżenie się do niej wymagało spełniania określonych kryteriów. Odnaleziony w 1871 r. w Jerozolimie napis, który rozmieszczony był w różnych miejscach przybytku, głosi Niech żaden obcoplemieniec nie wchodzi w głąb parapetu i w obrąb przegrody otaczającej świątynię. Każdy złapany będzie odpowiedzialny za wynikającą z tego śmierć. Człowiek wstępujący do świątyni musi być czysty i bierze odpowiedzialność za jej świętość. Przejęci własnymi prawami, skupieni na tym, by przypadkiem ktoś nam czegoś nie zabronił, zapominamy często o świętości tego, z czym obcujemy.
Ewangelia: Mk 4,21-25
W tej krótkiej perykopie można wyróżnić dwie części: jedną mówiącą o tym, co wychodzi od uczniów Jezusa (światło, którym mają być w świecie), i drugą, w której ważne jest to, co do nich przychodzi (czego słuchają). Dbałość o to, co mówimy (nie tylko słowami, ale postawą, czynami) i to, czego słuchamy, zakłada wyciszenie, wewnętrzne milczenie. Żyjąc w świecie masowej, hałaśliwej i pozbawionej głębszych treści komunikacji, przyzwyczailiśmy się nie dbać o jej jakość. Chrześcijanin powinien być człowiekiem, który stawia na jakość komunikacji, dba o jej godny charakter oparty na prawdzie, dobru i pięknu. To nie tylko kwestia języka czy dobrego wychowania, ale tego, czym się karmimy i czym karmimy innych.
Piątek, 29.01.2021 r.
Pierwsze czytanie: Hbr 10,32-39
Po pożarach, powodziach czy huraganach możemy często zobaczyć w mediach ludzi płaczących, ponieważ stracili dobytek całego życia. Jest to sytuacja trudna, gdyż pokazuje znikomość naszych wysiłków, wyrzeczeń, trudu. Poczucie straty paraliżuje i odbiera energię. Autor Listu do Hebrajczyków zwraca się do chrześcijan, którzy przeżyli okres prześladowań, w których nie stracili życia, czy nie ponieśli uszczerbku na zdrowiu, ale stracili swe majątki. Nie wpada jednak w ton łatwego współczucia, ale robi coś, co może wywołać gniew poszkodowanych: przypomina im, że mają dobra cenniejsze i nie utracalne, o charakterze duchowym.
Pomoc bliźniemu w potrzebie jest z całą pewnością przejawem chrześcijańskiej solidarności z każdym, kto odczuwa jakiś brak czy niedostatek. Nie zastępuje ona jednak przypomnienia, że „nie samym chlebem żyje człowiek” (Pwt 8,3; por. Mt 4,4). Nakarmić głodnego i przyjąć bezdomnego pod dach to ważna rzecz, ale nie usprawiedliwia ona braku troski o umacnianie ducha bliźniego. Pozbawiony świadomości wymiaru duchowego swego życia jest biedniejszy, niż gdyby był pozbawiony podstawowych nawet dóbr.
Psalm responsoryjny: Ps 37 [36], 3-4. 5-6. 23-24. 39-40 [R.: por. 39a]
Bezwzględne zaufanie Bogu jest często traktowane jako naiwność. Nie jest to dziwne, bowiem dojrzałość postawy wymaga, żeby troszczyć się o siebie i innych, zwłaszcza najbliższych. Zapobiegliwość jest cechą, którą powinniśmy u siebie rozwijać. Czasem jednak, mimo starań i wysiłków, bezradni stajemy wobec trudnych sytuacji. Co wtedy robimy? Czy upadamy na duchu, ze skrzydłami podciętymi świadomością tej bezradności, czy potrafimy zdać się na Pana?
Ewangelia: Mk 4,26-34
Nieświadomość, co dzieje się z zasianym ziarnem, gdy spoczywa w ziemi, zaskoczenie dysproporcją między zasianym ziarenkiem a drzewem, które z niego wyrasta, jest ilustracją wielu sytuacji naszego życia. Staramy się, wkładamy całe serce w to, co robimy, a efekt jest często zaskoczeniem, nie zawsze pozytywnym. Człowiek żyjący ewangelią nie ma gwarancji życiowego sukcesu w żadnej dziedzinie: od interesów zaczynając na wychowaniu dzieci kończąc. Jego wiara sprawdza się w sposób szczególny wtedy, gdy trzeba nasze sprawy oddać w inne ręce, zrezygnować z dążenia, by kontrolować ich bieg. Wtedy dokonujemy wyboru, komu wierzymy: sobie czy Bogu?
Sobota, 30.01.2021 r.
Pierwsze czytanie: Hbr 11,1-2.8-19
Autor Listu do Hebrajczyków podaje definicję wiary, ale się na niej nie zatrzymuje. Za nią idzie seria przykładów wiary, ponieważ wiara jest postawą praktyczną. Nie wystarczy wiedzieć, czym jest, aby stała się ona dla nas drogą do zbawienia. Wiarą trzeba żyć, aby wiara była żywa. Wierzyć to znaczy kierować się ku owym dobrom, których się spodziewamy, i rzeczywistościom, których nie widzimy. Żyjąc tylko troską o zdrowie fizyczne, kwestie utrzymania i problemy o charakterze społecznym lub politycznym, łatwo możemy zgubić to, co jest fundamentem życia wiarą. Nie chodzi o to, by z lekceważeniem odwracać się od doczesności. Ma ona wielkie znaczenie dla człowieka wierzącego, jako droga do celu naszego istnienia. Nie może jednak stać się zasłoną, kryjącą przed naszymi oczami rzeczywistość, którą Bóg dla nas przygotował i do której nas powołuje. Doczesność nie jest poczekalnią, w której musimy trochę posiedzieć, aby nas wpuszczono do wieczności. To w życiu doczesnym mamy dać świadectwo, że żyjemy dla tego, co kryje się jeszcze przed naszym wzrokiem za horyzontem czasu.
Odchodząc z tego świata będziemy tak samo nieświadomi, czym jest wieczność, jak w momencie narodzenia. Naszym życiowym zadaniem jest jednak, byśmy przez życie wiarą byli lepiej przygotowani na spotkanie z nieznanym, które przygotował dla nas Bóg.
Psalm responsoryjny: Łk 1, 69-70. 71-72. 74-75 [R.: por. 68]
Pieśń Zachariasza, która jest źródłem psalmu responsoryjnego, skupiona jest wokół tematu zbawienia. Choć jej pretekstem jest narodzenie Jana Chrzciciela, to nie Jan jest w niej ukazany jako Zbawiciel. Syn Zachariasza miał jednak odegrać ogromną rolę w przygotowaniu Izraela do wiary w Zbawiciela i do przyjęcia tego, co głosił On jako dobrą nowinę o zbawieniu.
Ewangelia: Mk 4,35-41
Łatwo słuchało się przypowieści o królestwie Bożym, bo ich poetyckie piękno mile łechtało poczucie estetyczne, a ich charakter dawał też umysłowi okazję do pogimnastykowania się, by odczytać ich ukryte w obrazach i opowieściach znaczenie. O wiele trudniej było zawierzyć potędze Bożego królowania na kruchej łódce miotanej wzburzonymi falami jeziora, zaufać Jezusowi, że panuje nad żywiołami świata. Próba na jeziorze pokazała uczniom, ile z nauczania Mistrza dotarło do ich wnętrza, do głębi ich duszy.