Niedziela, 23.01.2022 r.- Niedziela Słowa Bożego
Pierwsze czytanie: Ne 8, 2-4a. 5-6. 8-10
Dzisiejsze pierwsze czytanie mszalne czyni nas świadkami uroczystego zgromadzenia Izraelitów, podczas którego zostało odczytane słowo Boga. Przejmujący jest obraz ludu wypełniającego plac przed Bramą Wodną i pozostającego na nim od rana aż do południa. Przejmujący jest widok tych rzesz, których uszy … były zwrócone ku księdze Prawa.
Ezdrasz, ukazawszy ludowi księgę, błogosławił Pana, wielkiego Boga, a cały lud, podniósłszy ręce, odpowiedział: „Amen! Amen!”. Potem oddali pokłon i padli przed Panem na kolana, twarzą ku ziemi.
W tym opisie widzimy, w jaki sposób i my winniśmy zbliżać się do słowa Bożego. Modlitewne czytanie, jak wskazuje nam tekst z Księgi Nehemiasza, należy rozpocząć od błogosławienia, uwielbienia Tego, który do nas przemówi. Kolejnym elementem przygotowującym do owocnego wsłuchiwania się w słowo Pisma Świętego jest wyznanie wiary, że usłyszymy w nim samego Boga. Słowo „Amen” jest takim potwierdzeniem otwierającym nas na treści, które do nas docierają. Wierząc, oddajemy cześć, chwałę Bogu, uznajemy Jego władzę nad nami. Gest padnięcia na kolana, twarzą do ziemi, jest uznaniem wyższości Pana, naszej zależności od Niego. Dopiero po uświadomieniu sobie tej prawdy możemy ze skupioną uwagą zatopić się w słuchaniu tego, co mówi do nas Pan – Bóg nasz.
Izraelici wyznali swoją wiarę w prawdę zawartą w czytanym słowie. A jak jest z nami? Czy wierzymy i czynem potwierdzamy swą wiarę, że Bóg żywy przemawia do nas w swoim słowie?
Dla Izraelitów dzień słuchania Bożego Prawa był świętem – radosnym świętem. A dla nas?
Psalm responsoryjny: Ps 19, 8-9.10 i 15
Psalmista zwraca się do Boga: Panie, moja Opoko i mój Zbawicielu. Czy ja również uznaję Boga za mojego Zbawcę, za Tego, na którym mogę oprzeć moje życie jak na skale?
Warto, chociaż czasami, zadać sobie pytanie, kiedy bez niebezpieczeństwa obłudy czy jakiejś pobożnej, ale nieprawdziwej pozy będziemy mogli posłużyć się zawołaniem psalmisty. To wyznanie jest zwieńczeniem wcześniejszych wersetów. Świadczą one o tym, że wypowiadający je, odkrył w Prawie Pańskim swoją drogę, że w przykazaniu Pana odnalazł dla siebie światło i źródło radości. Co więcej, rozważając je i zachowując, doznaje pokrzepienia i uczy się prawdziwej mądrości. Jednym słowem, Prawo Pańskie jest dla psalmisty źródłem błogosławieństwa. Jeśli tak będzie i z nami, wtedy Pan rzeczywiście stanie się dla nas Opoką i Zbawicielem.
Drugie czytanie: 1 Kor 12, 12-30
Św. Paweł w dzisiejszym drugim czytaniu mszalnym przypomina nam prawdę, że jesteśmy jednym ciałem – Ciałem Chrystusa. Długi passus z Pierwszego Listu do Koryntian uświadamia nam, jak bardzo jesteśmy sobie nawzajem potrzebni. Przypomina, o czym często zapominamy, że nasza wzajemna więź nie jest uzależniona od wielkiej – po ludzku – wartości konkretnej osoby. Apostoł i tu dostrzega paradoks Ewangelii, która ukazuje doniosłość, sens, znaczenie tego, co małe, słabe, wzgardzone.
Ważne jest również, i to mocno uświadamia nam skrócona wersja czytania, iż liczni stanowimy jedność. Wobec starania Kościoła, aby ta prawda nie umknęła naszej uwadze, zadajmy sobie trud, by odnaleźć źródło tej jedności. Jesteśmy wszakże do niej wezwani przez samego Chrystusa, który zechciał być z nami jedno, na podobieństwo winnego krzewu i jego latorośli (J 15, 1-6). A zatem skąd pochodzi nasza jedność? Z jednego, powiedziałabym Jedynego Ducha, którego otrzymaliśmy we chrzcie świętym. Nasza jedność, nasza zdolność do trwania w niej, do przyjmowania siebie nawzajem, nie pochodzi z nas. Ona jest wyraźnym darem Boga. To Duch, który nas ożywia i uświęca, sprawia, że dostrzegamy w bliźnich nasze członki. To Duch, który w nas jest, sprawia ten cud zjednoczenia. Duch w nas jest. Ale czy my w Nim trwamy?
Ewangelia: Łk 1,1 – 4; 4,14-21
Dziś spełniły się te słowa Pisma, które słyszeliście.
O jakim „dziś” mówi nam Chrystus? Wróćmy do początku odczytanej przed chwilą perykopy ewangelicznej. Święty Łukasz wyznaje: postanowiłem więc i ja zbadać dokładnie wszystko od pierwszych chwil (…) abyś się mógł przekonać o całkowitej pewności nauk. Tymi słowami wskazuje, jak ogromne znaczenie ma poznawanie Jezusa: Jego życia, Jego Osoby. Wtedy, gdy odnajdziemy w Chrystusie Tego, który kierowany Duchem Miłości, Jego mocą wkracza w nasze życie, będziemy mogli dostrzec prawdę o Jego zbawczym działaniu w nas. Poznanie Jezusa stanie się i dla nas dobrą nowiną, która ubogaci nasze życie, nasze wnętrze nieprzebranymi bogactwami. Poznanie Jezusa uwolni nas z więzów uniemożliwiających nam kroczenie w wolności. Poznanie Jezusa otworzy nasze oczy, byśmy prawdziwie zobaczyli obfitość łask, którymi Pan obdarza nas każdego dnia.
Słowa Jezusa z synagogi w Nazarecie spełnią się, gdy w szczerości i z pełnym zaangażowaniem zaczniemy poznawać Jego życie, Jego osobę.
Poniedziałek, 24.01.2022 r. – wspomnienie św. Franciszka Salezego, biskupa i doktora Kościoła
Pierwsze czytanie: 2 Sm 5, 1-7.10
Czytanie z Drugiej Księgi Samuela stawia nam przed oczy scenę namaszczenia Dawida na króla nad całym Izraelem. Zadajmy sobie pytanie: co Bóg pragnie pokazać, czego nauczyć, skoro zechciał, by ta historyczna wzmianka znalazła się w Piśmie Świętym? Wiemy przecież, wierzymy niezachwianie, że słowa Biblii niosą w sobie przede wszystkim przekaz duchowy, mający pomóc nam coraz bardziej zbliżać się do Pana – Króla wszystkich królów. Otóż Bóg, w tym fragmencie swego słowa, zwraca naszą uwagę na to, że Dawid w całym swoim życiu działa pod wyraźnym Jego wpływem, z Jego natchnienia, trwając w Jego bliskości. Dawid namaszczony na króla woli Bożej (Sm 16,1-13), opanowany przez Ducha Pana, działa pod Jego wpływem tak, że ludzie to widzą. To od ludu Dawid słyszy potwierdzenie tego faktu. Taki stan rzeczy pobudza do zastanowienia nad naszym sposobem działania. Czy otaczające nas osoby widzą w nim asystencję Boga? Dawid, zawierając przymierze z Izraelitami, czyni to wobec Pana. Czy my również dbamy o to, by nasze czyny były dokonywane przed Bogiem? Chcemy czy nie chcemy, tak się dzieje, ale czy nie zapominamy o tym, czy nie uciekamy przed tą świadomością, czy nie lekceważymy jej? Dawid stawał się coraz potężniejszy, bo Pan, Bóg Zastępów, był z nim. Bóg był z synem Jessego, bo on dawał Mu miejsce w swoim życiu, bo on współpracował z Panem. Czy i my dopuszczamy Stwórcę i Władcę do kierowania naszym życiem? Czy dokładamy starań, by działać z Bogiem, pod Jego wejrzeniem, Jego opieką?
Psalm responsoryjny: Ps 89, 20. 21-22. 25-26
Psalm responsoryjny jest jakby przedłużeniem pierwszego czytania mszalnego. Psalmista staje w gronie tych, którzy zauważyli, że Bóg jest z Dawidem, że ustanowił go pasterzem ludu wybranego. Jako wnikliwy obserwator, sięgający w głąb istoty dokonujących się na jego oczach zdarzeń, dostrzega dary, jakie Bóg złożył w Dawidzie. Mówi o tym wszystkim, rozgłasza w swej pieśni Boże działanie w człowieku i dla człowieka. Uznaje wielkość króla. Staje się tym samym wzorem naszego postępowania. Bóg pragnie, byśmy czynili podobnie. Rozważmy zatem czy zauważamy dary złożone przez Boga w innych, w tych, pośród którzy żyjemy, których spotykamy na co dzień? Czy doceniamy wielkość ich obdarowania? To ważna umiejętność. Ona pozwoli nam żyć piękniej i radośniej. Ona da nam poczucie bezpieczeństwa wśród wybrańców Boga, który czuwa nad ich i naszym losem. Prośmy o tę zdolność, by życie nasze nabrało sensu i smaku, byśmy zanurzyli się w radości samego Boga – hojnego Dawcy dobrych darów.
Ewangelia: Mk 3, 22-30
Dzisiejsza Ewangelia czyni nas świadkami jednej z licznych dysput między Jezusem i Jego przeciwnikami. Ma Belzebuba – osądzają uczeni w Piśmie. Jest to ocena zarówno krzywdząca jak i nieuzasadniona. Przyjrzyjmy się reakcji naszego Mistrza i Nauczyciela. Nie jest nią, jak nierzadko zdarza się nam, agresja. Jezus przywołuje swoich adwersarzy i wraz z nimi rozważa wysuwane przez nich oskarżenia. Zwróćmy uwagę: Jezus nie atakuje, nie ironizuje. On ukazuje bezpodstawność postawionych Mu zarzutów. Dopiero po wskazaniu nielogiczności zasugerowanych zastrzeżeń objaśnia niebezpieczeństwo wynikające z trwania w tak niedorzecznej postawie. Zapowiada też konsekwencje, które poniosą ci, co mimo wszystko uparcie będą podtrzymywali to swoje stanowisko.
Zauważmy jeszcze jedną naukę podaną nam przez Chrystusa. Dotyczy ona działania szatana w świecie i w nas. Nikt nie może wejść do domu mocarza i sprzęt mu zagrabić… Tymi słowami Pan zwraca naszą uwagę na fakt, że szatan jest mocarzem. To bardzo ważne ostrzeżenie, szczególnie w obecnym czasie, w którym czyni się z diabła postać bajkową, czyli niemal nieistniejącą. Szatan istnieje i jest potężny w swej przewrotnej sile. Musimy to sobie dobrze uświadomić, by stoczyć z nim zwycięską walkę. Żeby ograbić tego mocarza, trzeba go związać – mówi Pan. I Bóg wraz ze swą łaską daje nam do tego moc. Możemy zatem ograbić szatana, wiążąc w sobie nasze żądze niezgodne z Bożym prawem. Wtedy w oparciu o moc Bożej łaski, sakramentów, które Chrystus pozostawił Kościołowi, nasz dom – nasza istota, życie będą uwolnione od wpływu szatana i nie będziemy musieli obawiać się konsekwencji spadających na tych, którzy bluźnią przeciw Duchowi Świętemu.
Wtorek, 25.01.2022 r. – święto Nawrócenia Świętego Pawła Apostoła
Pierwsze czytanie: Dz 22, 3-16
Scena nawrócenia świętego Pawła, którą możemy obserwować na kartach Dziejów Apostolskich, czyni nas świadkami jego modlitwy do Boga. On – prześladowca wyznawców Jezusa, modli się, rozmawia z Chrystusem. Szaweł nie znał Jezusa, a jednak zwraca się do Niego w słowach pełnych uszanowania. Dlaczego? Czym była, jaką była owa jasność, która otoczyła Pawła? Około południa, a więc w najjaśniejszej porze dnia, światłość, jaką ujrzał zadziwiła go. Czy jego umysł, wyćwiczony w szkole wielkiego rabina Gamaliela, dostrzegł zbieżność tej jasności ze świetlistym obłokiem towarzyszącym wyjściu Izraelitów z Egiptu – domu niewoli (Wj 14, 20)? Szaweł znalazł się w niezwykłym świetle, które oślepiło jego ludzkie oczy. Co więcej, otoczony przez wielką jasność z nieba, Paweł powalony został na ziemię, niczym tłuszcza, która przyszła pojmać Jezusa w Getsemani (J 18, 6). Czy Szaweł znał ten epizod z życia Syna Człowieczego, którego prześladował w Jego wyznawcach?
Dlaczego przywołuję te fakty? To one pokazują, czym jest, czym może być prawdziwa modlitwa. Jest ona zanurzeniem w Bożym świetle, które wyzwala nas ze wszelkich ludzkich zniewoleń. Jest zanurzeniem w Bożej mocy, która powala w proch wszystko, co nie pozwala nam ujrzeć Boga w Jego majestacie. Ta jasność, ta moc dotknęła tamtego dnia tylko Szawła. Zwróćmy uwagę: towarzysze przyszłego apostoła widzieli światło, nie jasność z nieba. Oni nie zostali powaleni na ziemię. Byli jednak świadkami tego, co dokonało się w Pawle. Taka była modlitwa Pawła: wyzwalająca, wyprowadzająca z ciemności ziemskiego światła do jasności pozaziemskiej. Taka modlitwa sama w sobie jest świadectwem dla tych, którzy obserwują ją z zewnątrz. A jaka jest moja modlitwa? Czy przemienia mnie, czy daje poznać moc Boga, czy pozwala uczestniczyć innym w błogosławieństwie, które ze sobą niesie? Wreszcie, czy skłania mnie do ogłaszania światu wielkości i miłości Pana Wszechrzeczy?
Psalm responsoryjny: Ps 117, 1b-2
Wezwanie do chwalenia i wysławiania Boga zawarte jest w wielu miejscach Pisma Świętego. Dzisiejszy psalm wskazuje na dwie przyczyny, jakie skłaniają nas do uwielbiania Wszechmocnego. Oto psalmista mówi o potędze łaski Pana, która spoczywa nad nami. Wzywa, by w niej widzieć źródło pobudzające nas do wdzięczności wyrażanej w hymnach, pieśniach pochwalnych na cześć hojnego Dawcy wszelkich łask spływających na nas z wysoka. Ogrom wdzięczności, wypełniający serce psalmisty, jest tak wielki, że nie zadowala się on osobistym wychwalaniem. Zaprasza do tego aktu wszystkie ludy, wszystkie narody. Jakże głęboko sięgała jego świadomość obdarowania przez Pana. Jakże wyraźnie dostrzegał pomoc Bożej łaski, skoro tak bardzo zależało mu na godnym uwielbieniu możnego, niebiańskiego Dobroczyńcy. Czy my również dostrzegamy dary Bożej łaski w naszym życiu? Czy włączamy się w hymn wdzięczności i uwielbienia Pana?
Drugą cechą Bożego czuwania nad nami, ukazaną w tym psalmie jest wierność Pana. Jak zadziwia ona nas – ludzi tak często uchylających się od wiernego trwania w Jego bliskości. Dla małych, ludzkich, doczesnych przyjemności niejednokrotnie nie wzbraniamy się łamać przymierze, jakie Bóg zawarł z nami. Jednak Ojciec Niebieski pozostaje wierny. Jak zawstydza nas ta Jego wierność. Zaiste, godna uwielbienia jest Boża stałość. Obyśmy chcieli włączyć się w pochwalny śpiew psalmisty nie tylko słowem, ale i całym naszym życiem.
Ewangelia: Mk 16, 15-18
Słowa Jezusa, przytoczone dziś przez Ewangelistę Marka, zwracają naszą uwagę na liczne znaki, które mają towarzyszyć wierzącym w Chrystusa. W poszukiwaniu ich nie zatrzymujmy się tylko na zewnętrznych ich przejawach. Starajmy się szukać czegoś więcej, albowiem zatrzymywanie się wyłącznie na ich zjawiskowych objawach, może sprawić, że gonić będziemy jedynie za sensacją. Szukajmy głębiej! Jezus mówi, że wierzący w Niego w Jego imię wyrzucać będę złe duchy. Czy nasza wiara pomaga nam wyrzucać z naszego wnętrza to, co podsuwa nam szatan? Czy uzbrojeni w wiarę zwalczamy w sobie niezgodę, zwątpienie, rozgoryczenie, ucząc się tym samym języka miłości tak zalecanego przez Pana? Czy nasza wiara uzdalnia nas do kierowania się roztropnością węża (Mt 10, 16) na Bożych, a nie ludzkich drogach? Czy, wreszcie, wiara stanowi dla nas antidotum na wszelkie trucizny aplikowane nam przez świat, czy chroni nas przed zgubnym działaniem fałszywych, bo oddzielających nas od Boga, teorii, ideologii, rozkoszy?
Środa, 26.01.2022 r. – wspomnienie Świętych biskupów Tymoteusza i Tytusa
Pierwsze czytanie: 2 Tm 1, 1-8
Odczytany dziś fragment Drugiego Listu świętego Pawła do Tymoteusza pozwala zobaczyć, do czego wzywa Bóg swoich wyznawców, czym jest nasze powołanie. Otóż Apostoł wyraźnie zaznacza, że jest posłany dla głoszenia życia obiecanego w Jezusie. Czy Chrystusowa obietnica dotyczy tylko wieczności? Nie! Paweł zdecydowanie wzywa Tymoteusza, by w swej posłudze Kościołowi korzystał z darów udzielonych mu przez Boga. Tak więc widać, iż życie, dla którego głoszenia został posłany Apostoł Narodów, dokonuje się już tu, na tej ziemi. Przyjrzyjmy się, zatem, czym ono jest, byśmy jak Paweł mogli nieść światu prawdę o nim. We fragmencie podanym nam przez Kościół do rozważenia, czytamy: nie dał nam Bóg ducha bojaźni, ale mocy i miłości. Bojaźń, o której mówi Apostoł, jest lękiem przed światem, własną słabością. Dlatego wzywa, byśmy uzbrojeni mocą samego Boga wzięli udział w trudach i przeciwnościach znoszonych dla Ewangelii. Nie możemy się więc dziwić, że spotykają nas trudy i przeciwności. Nie jesteśmy bowiem wezwani do odpoczynku i błogostanu na tej ziemi. Tutaj naszym życiem jest pewność, że Bóg nas miłuje i daje moc do pokonania wszelkich trudności napotkanych na drodze ku niebieskiej ojczyźnie. Czy uzbrojeni tą miłością i siłą stawiamy czoła wszystkiemu, co usiłuje odebrać nam życie, zniewalając do zatrzymania się na światowych radościach? Czy mamy odwagę głosić nie tyle słowem ile postawą prawdę o życiu, dla którego warto poświęcić siebie w każdym wymiarze naszego istnienia?
Psalm responsoryjny: Ps 96, 1-2a. 2b-3. 7-8. 10
Psalm 96, szczególnie w kontekście misji głoszenia światu Ewangelii, wskazuje na bardzo ważną cechę postępowania głosiciela Bożej prawdy. Zwróćmy uwagę: psalm responsoryjny składa się z czterech zwrotek, z których pierwsza i trzecia jest wezwaniem do wychwalania, uwielbiania Pana, a druga i czwarta traktuje o obwieszczaniu ludziom Bożych cudów, Bożego królowania. W ten sposób psalmista ogłasza, że pierwszorzędnym zadaniem każdego apostoła jest pełne czci, modlitewne zwrócenie się do Boga, uznanie Jego potęgi i złożenie Mu należnego hołdu. Tylko szczera modlitwa, w której uznajemy zależność od Pana, daje nam siłę, umiejętność mówienia o Nim innym. To prawda wyjątkowo istotna. Jeśli zaniechamy pierwszej części naszej działalności, albo tylko odwrócimy kolejność działania, wysuwając na pierwszy plan dzieła zewnętrzne – nie modlitwę, łatwo wpadniemy w pułapkę głoszenia raczej siebie niż Boga, raczej swoich czynów niż Bożych cudów i Jego królowania. Jeśli poddamy się takiej pokusie, słowa nasze będą puste, nie mające poparcia w życiu. Trudno głosić królowanie Boga w świecie, jeśli nie króluje On w naszych sercach. Pamiętając o tym, przyjmijmy zachętę psalmisty, by nasza działalność wypływała z głębi modlitewnego przylgnięcia do Pana.
Ewangelia: Łk 10, 1-9
Słowa Jezusa, przytoczone przez świętego Łukasza, w odczytanym dziś fragmencie Ewangelii stanowią dopełnienie nauki zawartej w liście świętego Pawła. Apostoł mówił o życiu w miłości i mocy Boga. Chrystus wskazuje na jeszcze jeden szczegół, o którym warto pamiętać i o który warto zadbać w naszym życiu. Jest nim pokój. Znamienne jest wezwanie Pana, byśmy obdarowywali nim wszystkich napotkanych ludzi. Jezus wysyła swoich uczniów tam, gdzie sam przyjść zamierza. W świetle tych słów osoby, z którymi się stykamy, są tymi, do których Pan chce przybyć. My mamy przygotować Mu miejsce w ich sercach. Mamy wprowadzać pokój tam, gdzie pragnie wejść Jezus – Książę Pokoju. Jakiego pokoju? Tego, którego świat dać nie może. Tego, który pozwala pozostawić za sobą zamartwianie się, zbytnią troskę o dobra tego świata, o wyszukiwanie sposobów na dogadzanie ciału. Stąd przestroga Pana: Nie przechodźcie z domu do domu (…) jedzcie, co wam podadzą. Świadectwo naszego życia wolnego od niepokoju związanego z chęcią osiągnięcia jak największej wygody, ma uzmysłowić innym, jak niewiele potrzeba, by wieść życie spokojne, radosne, wolne od niepotrzebnych trosk, a napełnione radością nieba, Bożą obecnością, wyzwalającą ku pełni życia.
Czwartek, 27.01.2022 r.
Pierwsze czytanie: 2 Sm 7, 18-19. 24-29
Dziękczynienie Dawida, którego staliśmy się świadkami, jest zdolne głęboko poruszyć serca ludzkie. Widzimy bowiem człowieka, który zamierzał uczynić wielką rzecz dla uczczenia Boga – wybudować Mu świątynię, a Pan nie wyraził swej zgody na realizację tego planu (2 Sm 7, 2-17; 1 Krn 22, 7n). Przedstawił mu natomiast własną propozycję. I Dawid przyjął ją z dziękczynieniem. Oczywiście obietnica Boga była oszałamiająca dla Jego pokornego sługi. Jednak jakże często, gdy przyglądamy się swojemu życiu, dostrzegamy poważną trudność w przyjęciu cudzych propozycji, nawet, jeśli Ofiarodawcą jest sam Bóg. Tak trudno nam oderwać się od własnych pomysłów, szczególnie, gdy uznajemy je za dobre. Jeśli jeszcze inni potwierdzą nam słuszność naszych zamiarów, wtedy wobec sprzeciwu czujemy się niejednokrotnie odrzuceni, wzgardzeni. To rodzi ból, który uniemożliwia nam radość, dziękczynienie. A król Izraelski potrafił nie zatrzymać się na sobie. Zamknął oczy na własną potęgę, osobistą gorliwość w służbie Bogu. Otworzył je natomiast na darmowy, niezasłużony dar Pana. Zapomniał o sobie, by uwielbić Stwórcę nie w przyszłości, ale teraz; nie przez swój dar, ale przez przyjęcie tego, co zostało mu ofiarowane. Jego uległość wobec Boga, jego pokora stały się w nim źródłem prawdziwej radości. Ta postawa nauczyła go czcić Pana w każdej sytuacji. Obyśmy, jak Dawid, umieli zapominać o sobie i, tak jak on, oddawać chwałę i uwielbienie Bogu tu i teraz, w duchu i prawdzie (J 4, 23), a nie w marzeniach, „twórczych” planach, które, być może, nigdy się nie ziszczą. Obyśmy, jak Dawid, umieli zauważać dobre dary Pana Wszechrzeczy i w otwartości dziecka szczerze Mu za nie dziękować.
Psalm responsoryjny: Ps 132, 1b-2. 3-5. 11. 12. 13-14
Psalm responsoryjny stawia przed nami kilka podstawowych kwestii dotyczących naszej wiary a zatem naszego życia.
Pamiętaj, Panie, Dawidowi – to pierwsza kwestia, jaką Bóg stawia przed nami. Psalmista przypomina Bogu śluby złożone przez króla izraelskiego, jego starania podjęte w celu zrealizowania obietnic. Pragnie, aby Jedyny Władca zawsze miał przed swymi oczyma dobro zdziałane przez Dawida niewątpliwie po to, by odpłacić dobrem za ludzki wysiłek. Tyle psalmista. A my?… Gdy myślimy o innych w naszych modłach, o czym przypominamy Panu? Ile miejsca w naszych modlitwach poświęcamy pamięci o dobru zdziałanym przez innych, a ile o tym, co nam wydaje się złe w ich postępowaniu. Co mówi to nam o nas samych?
Psalmista dodaje: Pan złożył Dawidowi niezłomną obietnicę, której nie odwoła. Czy świadomość niezmienności Bożych postanowień jest dla nas radością, pociechą wśród zmienności losu? Czy zmieniające się okoliczności życia nie wprowadzają w nas zamętu, nie umniejszają naszego zaufania, że Boże obietnice spełnią się, czyli, że Jego opieka nas nie opuści, Jego zbawienie stanie się naszym udziałem?
I jeszcze jedno. Jeśli twoi synowie zachowają moje przymierze – poważne ostrzeżenie. Nieodwołalne obietnice Boże nie działają automatycznie. Do ich wypełnienia potrzebna jest wierność człowieka. A zatem, jak podchodzimy do Bożych obietnic? Czy traktujemy je jak niezawodne, samospełniające się działania? Czy mamy świadomość, że obietnica Boga jest zaproszeniem do współpracy z Jego łaską? Czy tę świadomość umacniamy w sobie, czy odpowiadamy na nią czynem?
Ewangelia: Mk 4, 21-25
Słowa Jezusa przytoczone w dzisiejszej perykopie ewangelicznej skłaniają do głębokiej refleksji nad tematem światła i słuchania. Możemy zadać sobie pytanie o związek, jaki zachodzi między wnoszeniem światła w nasze życie i miejscem ustawienia go a tym, czego słuchamy. Warto podkreślić: czego, a nie jak, słuchamy. A zatem rozważmy, czym jest światło dla osoby wierzącej w Boga. Wezwanie: „światło Chrystusa” słyszymy co roku w Wielką Sobotę, gdy rozważamy tajemnicę Jezusowego zwycięstwa nad grzechem i śmiercią – tajemnicę Zmartwychwstania. Określenie to znajdujemy również w obrzędach chrztu świętego. Możemy zatem uznać, że przytoczona w Ewangelii przypowieść o świetle dotyczy rozjaśniającej nasze dni wiary. Patrząc na tę światłość, nie trudno już spostrzec, jak zasadne jest ostrzeżenie naszego Mistrza, byśmy uważali, czego słuchamy. Wszakże tematy, których słuchamy, które podejmujemy w rozmowach, mogą, w zależności od ich treści, albo zasłonić „wniesione” przez łaskę chrztu światło naszej wiary, albo wynieść je wysoko, by jej płomień oświecał nie tylko nasze drogi życiowe, lecz i tych, wśród których się obracamy. Chrystus zatem wskazuje na wielką odpowiedzialność, jaka spoczywa na nas w kwestii rozwoju duchowego naszego i bliźnich. Jak odpowiemy na to wezwanie?
Piątek, 28.01.2022 r. – wspomnienie św. Tomasza z Akwinu, prezbitera i doktora Kościoła
Pierwsze czytanie: 2 Sm 11, 1-4a. 5-10a. 13-17
Pierwsze czytanie mszalne czyni nas świadkami oczywistego dla wszystkich upadku Dawida.
To, co zwróciło moją uwagę w podanym przez Kościół do refleksji fragmencie Drugiej Księgi Samuela, jest pominięcie w opisie grzesznego postępowania króla Izraela zachowania Uriasza, którego uczciwość wobec Dawida była tak głęboko wyryta w jego sercu, że nawet upojony winem, nie odstąpił od zasad stosowanych podczas wojny ( 2 Sm 11, 9-13). Ta decyzja Kościoła uwrażliwia nas wszystkich na fakt, że grzech, aby został zauważony i rozpoznany, nie musi być zestawiony z prawością ludzi otaczających grzesznika. Nieprawość, gnieżdżąca się w naszym wnętrzu, wyraźnie objawia swą obecność. Czy jednak chcemy ją zauważyć? Czy nie uciekamy przed uznaniem własnej winy?
Jakże często dostrzegamy w sobie tendencje do usilnego wyszukiwania okoliczności łagodzących. Chcemy udowodnić Bogu?… sobie?…, że nasze postępowanie wcale nie jest najgorsze, bo ta lub inna osoba czyni jeszcze gorsze rzeczy. Jednak czy to nas usprawiedliwi w oczach Pana Wszechrzeczy, Tego, który wie i widzi wszystko? Mój grzech jest grzechem nie tylko wtedy, gdy znajduję się wśród świętych, doskonałych, bo jest w pierwszym rzędzie obrazą Boga Najczystszego, Najświętszego (jak przypomina o tym w adhortacji Reconciliatio et paenitentia nr 18 św. Jan Paweł II).
A zatem, wsłuchując się w podany nam przez Kościół opis grzechu Dawida, poczujmy się wezwani do tego, by badać swoje sumienie szczerze i bez oglądania się na innych. Bowiem tylko wtedy zdołamy naprawdę dostrzec zło, które oddziela nas od Trzykroć Świętego Boga. Tylko wtedy będziemy mogli wejść na drogę prawdziwej skruchy i pokuty. Tylko wtedy otworzymy się na łaskę autentycznego nawrócenia, które zbliży nas do Boga, czekającego na nas ze swoim niekończącym się nigdy miłosierdziem.
Psalm responsoryjny: Ps 51, 3-4.5-6b. 6c-7. 10-11
Psalm 51 wspaniale ukazuje ludzką skruchę. Objawia potworność grzechu wobec świętości Boga i właśnie w Jego nieskazitelności znajduje źródło nadziei na uleczenie ran, zadanych własnej duszy. Warto zwrócić uwagę na to, że psalmista wyznając swą winę, nie koncentruje się na niej. Staje się ona dla niego jakby odskocznią. Dzięki niej znajduje drogę do Boga miłosiernego. Nie przygnębienie, ale ufność, zdanie się na Pana, który jest mocen przemienić nasze serca, świadczy o prawdziwej pokorze psalmisty. Zwraca się on do pełnego łaskawości Uświęciciela, który może na nowo wprowadzić go na drogi prawdy i autentycznej, czystej, świętej miłości, a nie grzesznych miłostek wszelkiego rodzaju.
W tym psalmie możemy odnaleźć i dla siebie wzór zbliżania się do Boga po każdym naszym upadku. Czy zechcemy zaufać? Czy mimo świadomości swoich grzechów, odważymy się prosić o radość i wesele mimo konsekwencji popełnionego grzechu?
Ewangelia: Mk 4, 26-34
Słowa dzisiejszej Ewangelii są zaskakujące. Jezus wprowadza swych słuchaczy w zadziwiającą tajemnicę królestwa Bożego, które rozwija się niezależnie od zaangażowania człowieka. Czy jest to zaproszenie do bezczynności? Nie wydaje się, żeby tak było. Przyjrzyjmy się wnikliwie przedstawionemu naszym oczom obrazowi. Z królestwem Bożym dzieje się tak, jak gdyby ktoś nasienie wrzucił w ziemię… Jest ono jak ziarnko gorczycy; gdy się je wsiewa… A zatem, by królestwo niebieskie mogło w nas wzrastać, potrzeba wysiłku, który przygotuje glebę naszych serc, aby przyjęła Boże ziarno. To przygotowanie jest naszym obowiązkiem. Ono potrzebne jest przede wszystkim nam samym. Dzięki podjętej pracy nad ukształtowaniem własnego wnętrza, otwieramy się na Boga, który hojny jest w dawaniu, ale nie chce przymuszać do przyjmowania Jego darów. Trud, który podejmujemy, rozbudza w nas tęsknotę za ujrzeniem wyniku naszego zaangażowania. Nie lękajmy się jej, bowiem tęsknota za Bogiem, za nieskończonością, którą Stwórca ubogacił nas już przy stworzeniu, pozwala Mu dalej w nas działać. Czy umiemy troszczyć się o naszą tęsknotę za Panem? Czy chcemy ją rozwijać, kształcić, pomnażać? Jeśli tak, to czekajmy cierpliwie, bo czy śpimy, czy czuwamy, we dnie i w nocy ziarno królestwa będzie kiełkować i rosnąć. Jeśli nie pozwolimy naszej tęsknocie zagasnąć, ujrzymy dojrzały plon w czasie, który wybierze sam Bóg.
Sobota, 29.01.2022 r.
Pierwsze czytanie: 2 Sm 12, 1-7a. 10-17
Cudzołóstwo Dawida, dokonane w skrytości, nie mogło umknąć wiedzy Wszechwiedzącego. Posłał więc Natana, proroka Dawidowego. Jego zadanie nie było łatwe, bo i któż z nas z radością wytyka innym ich błędy?
W zachowaniu Dawida dostrzegamy olbrzymie oburzenie na zło popełniane przez innego człowieka. Poucza nawet, jak winowajca ma się zachować. Jak skorzy jesteśmy, by czynić tak jak król Izraela. Potrafimy udzielać rad i wypowiadać nakazy, które inni mają wypełnić. Ile w takim postępowaniu jest w nas chęci ukrycia własnych upadków? Czy liczymy na to, że głośne oskarżanie innych zamknie oczy bliźnich na nasze nieprawości?
Ale prorok jest konsekwentny w działaniu: ujawnił Dawidowi, co Bóg objawił o jego czynach i ich konsekwencjach. A król? W przeciwieństwie do swego poprzednika – Saula (1 Sm 15, 16-23) uznaje swą winę. Pokora Dawida, pokora człowieka na wysokim stanowisku może zadziwić. Bo czyż nam łatwo jest przyznać się do winy, nawet, jeśli nie jest tak odrażająca? A jednak właśnie taka postawa jest konieczna, by uzyskać przebaczenie. Dawid staje się dla nas wzorem, jak podnosić się z upadku. On, który nie zakłamywał rzeczywistości, by „ułatwić” sobie życie. On, który trwał w prawdzie. Ta prawda wyzwoliła go, podniosła z dna grzechu. Obyśmy potrafili naśladować izraelskiego króla w jego zamiłowaniu do prawdy, obyśmy jak on nie zakłamywali rzeczywistości naszego życia w różnych jego wymiarach.
Psalm responsoryjny: Ps 51, 12-17
Psalm 51 jest psalmem pokutnym, modlitwą Dawida wywołaną zdarzeniem przedstawionym w pierwszym czytaniu dzisiejszej liturgii. Wczytując się w jego słowa, uczymy się, czym jest prawdziwa skrucha, prawdziwy żal za popełniony grzech. Istotnym ich elementem nie jest niepokój, ale ufne zwrócenie się do Boga z wyznaniem winy i prośbą o odnowienie łączności z Nim. Znając miłosierdzie Pana, Jego miłość, która nie waha się przed złożeniem największej ofiary, z niezachwianą nadzieją możemy błagać Go o zmiłowanie. Oczywiście ważne jest, byśmy mieli świadomość ogromu popełnionego przez nas zła. Psalmista wyraźnie uświadamia sobie wielkie konsekwencje dokonanego grzechu: utratę czystości serca, które może oglądać Boga (Mt 5, 8), osłabienie ducha, możliwość odrzucenia od Bożego Oblicza, odebranie ducha świętości. Nie pozwala jednak, by ta bolesna prawda poddała go rozpaczy. Ma bowiem świadomość, że Bóg jest źródłem zbawienia, że On ma moc odbudować to, co grzech zniszczył. Stąd prośba o przywrócenie radości – świętej radości, o wzmocnienie ducha ofiary tak niezbędnego, by zadośćuczynić za popełnione zło. Dopiero po własnym nawróceniu, odnowieniu naszej więzi z Bogiem, możemy świadectwem własnego życia pouczać innych i prowadzić ich do Pana. W ten sposób sławimy Boga-Zbawiciela, Jego sprawiedliwość, dokonującą przemiany serc: najpierw mojego, a potem innych. Takie przeżywanie skruchy prawdziwie otwiera nas na głoszenie chwały Najświętszego i Najmiłosierniejszego Boga.
Ewangelia: Mk 4, 35-41
Dzisiejszy fragment Ewangelii stawia nam przed oczy scenę uciszenia burzy na jeziorze. Proponuję spojrzeć na ten epizod z płaszczyzny życia duchowego.
Oto Jezus mówi nam: Przeprawmy się na drugą stronę, jakby chciał uświadomić mnie i Tobie, że nastąpił w naszym życiu właściwy moment na zaczęcie nowego etapu trwania przy Nim – naszym Bogu. Podkreślam to mocno, do nowego etapu trwania przy Nim. Jezus bowiem zwraca się ze swym wezwaniem do uczniów, do tych, którzy chodzili z Nim, słuchali Go, poznawali Jego sposób myślenia, życia. To jest ważne. Bez tego początku, bez tego naszego zaangażowania w bycie z Panem, nie zdołamy usłyszeć, a tym bardziej odpowiedzieć na wołanie Boga.
A zatem: „Przeprawmy się!” – i uczniowie zostawili tłum, a zabrali Jezusa.
Czy, za przykładem uczniów, potrafimy (a bardziej: czy chcemy) pozostawić za sobą tłum, by ruszyć w dalszą drogę tylko z Jezusem? Tylko? Także inne łodzie płynęły z Nim. Ta krótka informacja strzeże nas przed wejściem w izolację. Mistrz bowiem nie wyrywa nas z naszej rzeczywistości. Jednak, aby rozpocząć nowy etap życia – bardziej dla Jezusa, bardziej z Nim, musimy zostawić tłumy: ludzi, zajęć, przyjemności, myśli itd. niezwiązanych z Panem. Tych, którzy płyną z Nim, nawet na innych, niż nasza, łodziach, nie możemy traktować jako wrogów, przeszkadzających nam w przeprawieniu się na drugi brzeg. Płyniemy łodzią. A z nami jest Jezus. To ważne. Bez Niego nie możemy zaczynać przeprawy. Jest więc z nami Ten, którego zabraliśmy ze sobą. I nagle zrywa się burza. Grozi nam całkowita zagłada. A Jezus? Śpi. Ten, który przy tamtym brzegu był tak aktywny, Ten, który przechodził przed naszymi oczyma w mocy słowa i czynu, teraz jawi się nam jako Ktoś zupełnie inny. Burza, w którą wprowadził nas Bóg, ma za zadanie zmienić – to znaczy uczynić prawdziwszym – obraz Pana, którego zaprosiliśmy do naszego życia.
Zbudzili Go. I wylali przed nim całe rozgoryczenie, jakie zagościło w ich sercach.
Czy, jak uczniowie z dzisiejszego fragmentu Ewangelii, mamy odwagę wypowiadać przed Panem myśli, które nie są grzeczne, ułożone, oficjalne, ale te, które rzeczywiście przepełniają nasze wnętrza?
Jezus (już inny – z pozoru bierny, słaby) znów objawia są moc. Wykazuje nam przy tym nasze błędy. To kolejny etap przeprawiania się na drugi brzeg. Czy przyjmiemy Go? On wprowadza w stan niepokoju. Bo i uczniowie, choć nastała głęboka cisza (…) zlękli się bardzo. Jeśli jednak pozwolimy się wprowadzić na ten etap naszej drogi, otworzymy nasze serca na piękno zadziwienia Bogiem. Jest ono niezbędne na ścieżce przemiany siebie, jest pięknem, które pociąga, dodaje zapału.
I jeszcze jedna uwaga. Ten ustęp Ewangelii nie kończy się dotarciem do celu, bo i nasze życie trwa. Może nastanie w nim jeszcze niejedna burza. Jednak, jeśli zostawimy tłum, zabierzemy Jezusa do naszej łodzi i pozwolimy innym płynąć z Nim, wytrwamy, a Bóg doprowadzi nas do celu, gdzie zachwyt i zadziwienie Panem będzie trwałą postawą naszego serca.