Komentarze do czytań – III TYDZIEŃ WIELKANOCNY | od 4 do 10 maja 2025r. – ks. Piotr Lipiec

Dzisiejsza Liturgia Słowa

 

 

III Niedziela Wielkanocna, 4.05.2025

Pierwsze czytanie: Dz 5, 27b-32.40b-41

Już w pierwszych wiekach chrześcijaństwa dochodziło do częstych przypadków gloryfikowania cierpienia, bowiem samo w sobie stanowić miało ono najpewniejszą drogę do świętości. Chęć upodobnienia się do Jezusa i męczenników była tak silna, że licznie występujące wówczas gnostyckie sekty, praktykowały i rozwijały tzw. pseudomistykę skrajnej ascezy. Dla przykładu, jedną z takich wczesnochrześcijańskich wspólnot byli montaniści, którzy narzucali sobie liczne i surowe posty oraz za jedyne możliwe oczyszczenie z grzechów po chrzcie z wody uznawali „chrzest męczeństwa”. Kiedy patrzymy na czasy współczesne, wydawać by się mogło, że cierpienie to jeden z tych tematów, o których należy milczeć – nie dlatego, że jest tajemnicą, ale dlatego, że nie służy ono wyidealizowanej, materialistycznej wizji człowieka. Grecki hedonizm Cyrenajczyków przejęty przez myśl angielskich utylitarystów, stał się dziś obowiązującym dogmatem konsumpcyjnych mas. Spontaniczną reakcją wielu chrześcijańskich wspólnot wobec takiego stylu życia, staje się obecnie ponowna ucieczka w pokutę i odcięcie od reszty świata. Czy w związku z tym gettoizacja wiary ma być jedynym sposobem na jej przetrwanie w XXI wieku? Wygląda na to, że właściwym lekarstwem na rozdzierający człowieka od stuleci dualizm cierpienia i szczęścia, zamknięcia i otwarcia jest doświadczenie Apostołów z dzisiejszego pierwszego czytania: „A oni odchodzili sprzed Sanhedrynu i cieszyli się, że stali się godni cierpieć dla imienia [Jezusa]”. W swoim Liście do Filipian św. Paweł napisze: „Umiem cierpieć biedę, umiem i obfitować”. Tylko wtedy troski i radości, nieszczęścia i uciechy nie zdominują nas i nie zniewolą jeśli przeżywane będą z Jezusem i dla Jezusa.

Psalm responsoryjny: Ps 30, 2.4-6.11-13

W Piśmie Świętym nie brakuje miejsc gdzie celebrowaniu wygranych bitew towarzyszą muzyka i tańce. Miriam po przejściu przez Morze Czerwone i pokonaniu wojsk Faraona inicjuje radosny pochód, a na wieść o śmierci Goliata i rozbiciu wojsk filistyńskich kobiety w tańcu i wśród radosnych okrzyków wychodzą na spotkanie Dawida. W dzisiejszym Psalmie autor natchniony zwraca się do Boga: „Biadania moje zamieniłeś mi w taniec; wór mi rozwiązałeś, opasałeś mnie radością”. Każdego dnia podejmujemy dziesiątki duchowych walk. Niektóre z nich wydają się z góry przegrane, inne przygniatają nas swoim ciężarem do ziemi, na co ogarnia nas duchowy smutek i bezradność. Niech słowa dzisiejszej pieśni będą dla nas źródłem pewnej nadziei w codziennych zmaganiach o świętość, bowiem: „[…] z wami wyrusza Pan, Bóg wasz, by walczyć przeciw wrogom waszym i dać wam zwycięstwo”.

Drugie czytanie: Ap 5, 11-14

Chyba w całym Piśmie Świętym nie ma drugiej tak bogatej w symbolikę Księgi jak Apokalipsa św. Jana. Dokument Papieskiej Komisji Biblijnej „Interpretacja Pisma Świętego w Kościele” zwraca naszą szczególną uwagę na konieczność odkrywania sensów duchowych Słowa Bożego, wynikających z symbolicznego i typologicznego charakteru języka Biblii. Takiej duchowej interpretacji postaci starców z dzisiejszego drugiego czytania dokonał św. Jan Paweł II podczas jednej ze swoich audiencji generalnych w 2005r. Mówił on wtedy: „wydają się oni [starcy] uosobieniem narodu wybranego przez Boga w dwu etapach jego dziejów – dwunastu pokoleń Izraela i dwunastu Apostołów Kościoła”. Zgodnie z powyższym możemy upatrywać dziś w osobach sędziwych mężów obrazu całego Ludu Bożego, który wezwany jest do oddawania czci Chrystusowi. Co więcej, greckie słowo starszy (presbyteros) wskazuje na tych, którzy we wspólnocie wierzących pełnią funkcję przewodników, co w kontekście omawianego tekstu nie pozostaje bez znaczenia. Wydaje się bowiem, że miarą prawdziwego chrześcijańskiego lidera nie są jego wrodzone zdolności, przygotowanie merytoryczne lub charyzma, a postawa uniżenia się przed Bogiem.

Ewangelia: J 21, 1-19

W 1986r. na dnie Jeziora Galilejskiego dokonano odkrycia starożytnej łodzi rybackiej. Datowanie metodą radiowęglową pozwoliło ustalić jej wiek na lata między 120 r. p.n.e. a 40 r. n.e. W 2023 roku wykonano jej wierną replikę i przekazano w darze papieżowi Franciszkowi. Od tego czasu Navicella di Pietro znajduje się w stałej ekspozycji Muzeów Watykańskich w ramach tzw. Via del Mare. Opisywana jednostka miała w oryginale 2 metry szerokości na 9 metrów długości i w całości wykonana była z drewna. Prawdopodobnie to na tego typu łodziach Piotr razem z pozostałymi Apostołami wypływał na połów ryb. W dzisiejszej Ewangelii słyszymy jak Jezus prosi uczniów, którzy jak dotąd niczego jeszcze nie ułowili: „Zarzućcie sieć po prawej stronie łodzi, a znajdziecie”. Czasami boimy się pytać Boga o to co i w jaki sposób powinniśmy zrobić. Zbyt kurczowo trzymamy się własnego doświadczenia i uciekamy przed Bożym przewodnictwem sądząc, że proponowane przez Niego zmiany mogłyby być zbyt radykalne. 2 metry – tyle wynosiła różnica między pustymi rękami a wypełnionymi po brzeg sieciami.

 

Poniedziałek, 5.05.2025

Pierwsze czytanie: Dz 6, 8-15

Anioły to istoty duchowe, niematerialne, dlatego w sensie ścisłym trudno jest mówić nam o ich wyglądzie. Jednakowoż, Biblia przytacza liczne momenty interakcji tych niebiańskich posłańców z ludźmi, co zakładało przybranie przez nich antropomorficznej formy, celem jak najlepszego dostosowania się do możliwości poznawczych adresatów Bożych wieści. Teologia określi tego typu zjawiska mianem angelofanii. Badając szczegółowo treść Pisma Świętego, możemy zauważyć, że charakter tych anielskich zjawień bywa niejednorodny. Aniołowie przybierali przeważnie sylwetki młodych, silnych i wysokich mężczyzn. Miało to rodzić zaufanie u ich rozmówców, ale także być bardzo konkretnym wskazaniem na pełnioną przez nich rolę – niebieskie duchy to stworzenia powołane do walki w imieniu Pana, skupione w organizacji na kształt armii. Kiedy w Ogrodzie Oliwnym św. Piotr dobywa miecza, by bronić Jezusa, Ten mówi mu: „Czy myślisz, że nie mógłbym poprosić Ojca mojego, a zaraz wystawiłby Mi więcej niż dwanaście zastępów aniołów?” (zob. Mt 26, 53). Nie będąc pewnym jak wygląda anioł, jeszcze trudniej przyjdzie nam opisać jego twarz. Prorok Daniel powie o obliczu „jak wygląd błyskawicy” (por. Dn 10, 6), Księga Sędziów, że jest ono pełne dostojeństwa (por. Sdz 13, 6), a Druga Księga Machabejska wskaże, że uderza ono nadzwyczajnym pięknem (por. 2 Mch 3, 26). W dzisiejszym czytaniu usłyszeliśmy, że twarz św. Szczepana podobna była do oblicza anioła. Dlaczego? Ponieważ był on „pełen łaski i mocy” oraz natchniony przez Ducha. Żyć w Duchu Świętym to mieć przemienione oblicze, to odzwierciedlać blask Bożego oblicza, to w końcu móc stawać dumnym i wyprostowanym do walki w imieniu Pana.

Psalm responsoryjny: 119,23-24.26-27.29-30

W starożytnym Izraelu instytucja doradcy nigdy nie była określona wprost, jako formalna funkcja społeczna. Na kartach Starego Testamentu odnajdziemy jednak wielu ludzi znanych ze swojej mądrości, cieszących się powszechnym uznaniem ludu, którzy mieli bliski kontakt z władzą i potrafili wpływać na bieżącą politykę królestwa. Jedną z takich postaci był Achitofel, sprawdzony współpracownik króla Dawida, który pod koniec swojego życia zdradził władcę i stanął po stronie jego zbuntowanego syna Absaloma. Być może to właśnie dlatego, doświadczony przeszłością Dawid, któremu przypisuje się autorstwo psalmu 119, napisze: „Bo Twoje napomnienia są moją rozkoszą, moimi doradcami Twoje ustawy”.

Ewangelia: J 6, 22.29

40 lat spożywania manny na pustyni nie zdołało nasycić ”apetytu” narodu wybranego. Nadal trwał on przed Bogiem w roszczeniowej postawie, która sprowadzała na niego coraz to nowe niewole i cierpienia. Wiele wskazuje na to, że słuchacze Jezusa z dzisiejszej Ewangelii prawie niczym nie różnili się od swoich przodków. Chleb, który miał dodać im siły i wyostrzyć ich duchowe zmysły, stał się przeszkodą na drodze do poznania Ojca. Nie sądźmy jednak przedwcześnie, że prawdziwe chrześcijaństwo sprowadza się do całkowitej rezygnacji z chleba. Wręcz przeciwnie – Jezus i jego uczniowie bardzo często konfrontowali się z przeciwstawnymi zarzutami: „Uczniowie Jana dużo poszczą i modły odprawiają, tak samo uczniowie faryzeuszów; Twoi zaś jedzą i piją” (por. Łk 5, 33). Naśladując Chrystusa powinniśmy być największymi biesiadnikami, najradośniejszymi ucztującymi. Właśnie dlatego możemy cieszyć się z rzeczy materialnych bardziej niż jakikolwiek niewierzący na świecie, ponieważ nie znajdujemy w nich naszego końca, ponieważ wszystkie – o ile podporządkowane są Bogu – służą naszemu uświęceniu i wprowadzają nas do nieba.

 

Wtorek, 6.05.2025 – Święto św. Apostołów Filipa i Jakuba

Pierwsze czytanie: 1 Kor 15, 1-8

Omawiany fragment Pierwszego Listu św. Pawła do Koryntian narzuca nam jakby ”siłą” refleksję na temat jedności Kościoła. W dzisiejszym świecie obrona tej idei napotyka na liczne trudności, zarówno wewnętrzne jak i zewnętrzne. Kultura self-made, globalizacja, fragmentaryzacja tożsamości, polaryzacja ideologiczna, atomizacja cyfrowa, komodyfikacja relacji – to tylko niektóre ze współczesnych zjawisk społecznych podważających wartość i konieczność istnienia silnych wspólnot więzi. Jan Paweł II w encyklice „Ut unum sint” pisał: „Wierzyć w Chrystusa znaczy pragnąć jedności; pragnąć jedności znaczy pragnąć Kościoła; pragnąć Kościoła znaczy pragnąć komunii łaski, która odpowiada zamysłowi Ojca, powziętemu przed wszystkimi wiekami”. W myśl rozumowania Papieża, potrzeba jedności jawi się nam zatem nie jako ”jedna z wielu opcji”, ale jako konieczny warunek funkcjonowania i rozwoju wspólnoty wierzących w Chrystusa. Bardzo często myślimy o Kościele jako Matce – rodzącej nas w sakramencie chrztu do ”życia łaski”. Tylko dojrzała, rozumiejąca swoje macierzyństwo matka, gotowa jest do największych poświęceń wobec swojego potomstwa. Tylko taka matka potrafi ocalić życie nawet najsłabszego – ”poronionego dziecka”. Wyznanie św. Pawła z końca dzisiejszego pierwszego czytania nie jest jedynie manifestacją jego pokory wobec otrzymanego powołania. To także wiarygodne świadectwo siły Kościoła, który odznaczając się apostolską jednością, potrafi owocnie troszczyć się o duchowe życie człowieka, także tego – jak mogłoby się wydawać – najbardziej oddalonego od Boga.

Psalm responsoryjny: Ps 19, 2-5

Od II poł. XIX w. aż do teraz ludzkość nie ustaje w staraniach opracowania i wdrożenia w życie jednego, wspólnego dla wszystkich języka ponadnarodowego. Chyba najbardziej rozpowszechniony i spopularyzowany w tym sensie stał się projekt Ludwika Zamenhoffa z 1887r. Językiem esperanto posługuje się dziś ok. miliona ludzi, a on sam zdominowany został przez kulturę angielską włącznie z jej językiem w czasach po drugiej wojnie światowej – sztucznie sformułowana mowa nie znalazł posłuchu wśród mas. „Wielokrotnie i na różne sposoby przemawiał niegdyś Bóg do ojców [naszych]” (Por. Hbr 1, 1). Przemawia także i teraz – uniwersalnym językiem stworzonego przez Niego świata: „Nie są to słowa ani nie jest to mowa, których by dźwięku nie usłyszano”. Chciejmy czerpać z tego naturalnego kanału komunikacji. Nie zmieniajmy go za wszelką cenę na sztuczny język współczesnych technologii.

Ewangelia: J 14, 6-14

Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Kto we Mnie wierzy, będzie także dokonywał tych dzieł, których Ja dokonuję, owszem, i większe od tych uczyni”. Obietnica Jezusa z dzisiejszej Ewangelii z pewnością pobudza naszą fantazję. Kto z nas bowiem nie chciałby dokonywać wielkich dzieł Bożych, tak aby cały świat uwierzył, że posła nas Ojciec? Najważniejsze pytanie jakie powinniśmy sobie postawić wobec tego Chrystusowego zobowiązania brzmi: jak mamy się modlić, aby otrzymać? Św. Jan Chryzostom napisze: „Powiedz tylko: «Panie, zmiłuj się nade mną!», a natychmiast masz łączność z Bogiem. On nie czeka, kiedy skończysz swą modlitwę. Otrzymasz dary, zanim skończysz się modlić”. Zanim zatem rozpalimy naszą wyobraźnię musimy rozpalić wiarę – tę choćby niewielką, jak ziarnko gorczycy. Jedynie pełne pokory wyznanie: „Jezusie, Synu Dawida, ulituj się nade mną!” jest w stanie prawdziwie rozbudzić ją w ludzkiej duszy.

 

Środa, 7.05.2025

Pierwsze czytanie: Dz 8, 1b-8

Przytoczony przed chwilą fragment z Dziejów Apostolskich zwraca naszą uwagę na interesujący detal. W początkowych jego słowach słyszymy, że: „Wszyscy, z wyjątkiem Apostołów, rozproszyli się po okolicach Judei i Samarii”. To ciekawe, że pierwszymi zwiastunami Dobrej Nowiny poza Jerozolimą nie są Apostołowie właśnie, nie są nawet miejscowi chrześcijanie, ale ci, których nauki biblijne nazwą hellenistami – Żydzi pochodzący z diaspory. Chwilę wcześniej Jezus obiecał swoim uczniom: „(…) będziecie moimi świadkami w Jerozolimie i w całej Judei, i w Samarii, i aż po krańce ziemi (…)” (por. Dz 1, 8), tymczasem pierwszymi głosicielami Zmartwychwstałego na tych terenach zostają ludzie, którzy przypuszczalnie nawet nie poznali Jezusa osobiście. Wbrew wszelkim oczekiwaniom, debiutancki sukces ewangelizacyjny przypadnie właśnie im. Chcąc zaktualizować to dzisiejsze Słowo do naszej bieżącej sytuacji, musimy zadać sobie pytanie: jak często, będąc w Kościele, patrzymy na siebie jak na najbliższych współpracowników Jezusa, wobec których Ten odsłonił osobiście bardzo ambitne plany? Jak często wynosi nas ”ogrom objawień”, który każe nam z pogardliwą rezerwą obserwować osiągnięcia świeżo nawróconych? Te i podobne sytuacje mogą rodzić w nas żal jednego z synów z przypowieści o miłosiernym ojcu: „[Panie] oto tyle lat ci służę”. Oto tyle lat ci służę… i? Przyjacielu, nie czynię ci krzywdy; czy nie o denara umówiłeś się ze mną?” (por. Mt 20, 13).

Psalm responsoryjny: Ps 66, 1-7

Dla pokoleń starożytnych imię wskazywało na rzeczywiste istnienie, zaś znajomość imienia oznaczała zażyłość oraz bliskość. Ujawnienie imienia przed kimś innym oznacza uchylenie drzwi do własnej osoby”. Cytowany tekst dosyć dobrze rozjaśnia nam praktyczny sens drugiego przykazania: „nie będziesz brał imienia Pana Boga swego nadaremnie (por. Wj 20, 7). Autor rozważanego psalmu sugeruje, że czymś jak najbardziej zasadnym jest odnoszenie się do imienia Bożego ze względu na Jego dzieła: „Jak zadziwiające są Twe dzieła! Niechaj Cię wielbi cała ziemia i niechaj śpiewa Tobie, niech twoje imię opiewa”. Czy wszystkie sprawy i sytuacje, w które wplatam słowo „Bóg” mogę nazwać wspaniałościami? Czy są one „wielkimi dziełami Boga”, czy może raczej konsekwencjami mojego oddalenia się od Niego?

Ewangelia: J 6, 35-40

Chyba każdy kinoman wie jak ważna jest dziś jakość wyświetlanego obrazu. Współczesne firmy technologiczne nie ustają w wysiłkach dostarczania swoim klientom jak najlepszych wrażeń wzrokowych. Często to właśnie sposób prezentacji obrazu decyduje o pozytywnym odbiorze danego filmu. Średniej jakości kino akcji, które wykorzystuje funkcję trójwymiaru, przestaje być pospolitą rozrywką, a staje się seansem w najwyższym stopniu absorbującym. W dzisiejszej Ewangelii czytamy: „To bowiem jest wolą Ojca mego, aby każdy, kto widzi Syna i wierzy w Niego, miał życie wieczne”. Można widzieć i nie wierzyć, można też widzieć i uwierzyć. Nikt inny nie może zapewnić nam tak ostrego i bogatego w szczegóły obrazu Syna jak Duch Święty.

 

Czwartek, 8.05.2025 – Uroczystość św. Stanisława, biskupa i męczennika

Pierwsze czytanie: Dz 20, 18-18a.28-32.36

Życiorys św. Stanisława – biskupa męczennika, stanowi doskonałe potwierdzenie prawdy zawartej w dzisiejszym pierwszym czytaniu. Jako dobry pasterz nie wahał się on upominać swoich owiec nawet wówczas, kiedy jedna z nich nosiła tytuł królewski. Dzieje Apostolskie ukazują nam wyjątkowo jasno, że gotowość do pouczania braci nie bierze się z przekonania o osobistej świętości, ale ze świadomości ceny, jaką przyszło zapłacić Chrystusowi za zbawienie świata: „Uważajcie na samych siebie i na całe stado, nad którym Duch Święty ustanowił was biskupami, abyście kierowali Kościołem Boga, który On nabył własną krwią”. Upominanie – na co nie zwracamy zbyt często uwagi – jest wymagającą posługą miłosierdzia względem duszy. Jej ciężar aż nadto znany był Jonaszowi, któremu Bóg polecił misję napomnienia Niniwy: „Wstań, idź do Niniwy, wielkiego miasta, i głoś jej upomnienie, które Ja ci zlecam”. Jonasz wstał i poszedł do Niniwy, jak powiedział Pan” (Jon 3, 1-3). Musimy pamiętać, że zaniechanie realizacji tego zadania wywołuje Boży gniew, czego niechybnie doświadczył na sobie wspomniany prorok. Św. Piotr w innym fragmencie Dziejów przekonuje nas, że: „Trzeba bardziej słuchać Boga niż ludzi” (por. Dz 5, 29). Nie bójmy się tych, którzy zabijają ciało, lecz duszy zabić nie mogą. Nie bał się ich św. Stanisław, który zgodnie ze swoją dewizą herbową: „Victor sub gladio” – zwyciężył pod mieczem.

Psalm responsoryjny: Ps 100, 1-5

Nie raz w filmowych scenach kłótni bliskich sobie osób wybrzmiewa ostre sformułowanie: „Nie jestem twoją własnością!”. Głęboka świadomość osobistej godności nie pozwala nam choćby na moment pomyśleć o tym, że moglibyśmy do kogoś należeć niczym przedmiot. To dlatego tak stanowczo sprzeciwiamy się dziś wszelkim formom totalitaryzmu, który próbuje odebrać człowiekowi jego podmiotowość i zredukować go do roli narzędzia. Jak zatem rozumieć słowa modlitwy, którą omawiany psalm zdaje się nam rekomendować, a którą wypowiadamy za każdym razem w czasie sprawowania nabożeństw czerwcowych: „Twoją jesteśmy własnością i do Ciebie należeć chcemy”? Popatrzmy na Trójcę Świętą i na to jak jej Osoby przynależą do siebie nawzajem. Jest to przynależność oparta nie o zasadę podporządkowania, ale zbudowana na wspólnotowym uczestnictwie. Stąd też w pragnieniu przynależenia człowieka do Boga widzimy nic innego, jak jego szczerą tęsknotę za uczestniczeniem w Jego życiu.

Drugie czytanie: Rz 8, 31b-39

Jakiś czas temu Centrum Badania Opinii Społecznej opublikowało raport, w którym próbowano odpowiedzieć na pytanie: „Dlaczego Polacy odchodzą od Kościoła?”. Wśród głównych powodów jakie wskazywali w tym sondażu nasi rodacy znalazły się: brak potrzeb religijnych – obojętność wobec tej sfery życia, brak czasu na aktywność religijną, krytyczne spojrzenie na działalność Kościoła, ukrywanie pedofilii, uwikłanie Kościoła w politykę, chciwość materialna kleru, wpływy rodzinne, negatywne osobiste doświadczenia jak np. wyrzucenie z lekcji religii. W jednej z konferencji duchowych dostępnych w intrenecie pewien popularny kaznodzieja mówił: „Kto chce szuka sposobu, kto nie chce szuka powodu”. Jak dziś pamiętam moje wewnętrzne oburzenie na te słowa. Uznałem wówczas, że są one zbyt daleko idącym uproszczeniem. Czy mój sprzeciw wobec nich był rzeczywiście słuszny? Jeżeli tak, to z podobną reakcją powinna spotkać się dziś u mnie wypowiedź św. Pawła z omawianego fragmentu Listu do Rzymian: „I jestem pewien, że ani śmierć, ani życie, ani aniołowie, ani Zwierzchności, ani rzeczy teraźniejsze, ani przyszłe, ani moce, ani co wysokie, ani co głębokie, ani jakiekolwiek inne stworzenie nie zdoła nas odłączyć od miłości Boga, która jest w Chrystusie Jezusie, Panu naszym”.

Ewangelia: J 10, 11-16

Starożytna tradycja pasterska przekazuje nam dość precyzyjne informacje na temat organizacji typowych dla czasów Jezusa stad owiec. Na czele każdego z nich stoi pasterz. O ile trzoda była niewielka – w granicach 50-100 osobników – mógł doglądać jej osobiście sam właściciel. Problem stanowiły większe stada, do których opieki konieczne było zatrudnienie najemników. Zazwyczaj nie byli oni zainteresowani samymi owcami, dlatego w sytuacjach zagrożenia opuszczali je bez większego trudu. Dzisiejsza Ewangelia ukazuje nam Jezusa jako najlepszego pasterza. Jest On nim dlatego, że nie tylko nie opuszcza zgromadzonych już owiec, ale gromadzi rozproszone. W końcu jest Nim także z tego powodu, że nie potrzebuje najemników, aby obronić przed wilkiem stado znacznie liczniejsze od ustalonych przez nas, przyziemnych kryteriów.

 

Piątek, 9.05.2025

Pierwsze czytanie: Dz 9, 1-20

Migotka, czyli trzecia powieka, występuje u wielu zwierząt, w tym u ptaków, gadów, płazów i niektórych ssaków. Jest to cienka, przezroczysta lub półprzezroczysta błona, która przesuwa się poziomo po powierzchni oka, chroniąc je przed urazami i zanieczyszczeniami. Sama w sobie jest bardzo pożyteczna, ale jej zacięcie powoduje częściową lub zupełną utratę zdolności widzenia. W dzisiejszym pierwszym czytaniu patrzymy na bodaj najbardziej gorliwego spośród znanych Ewangelii Żydów – Szawła. Gorliwość, która wyraża „kierowanie się zapałem w miłości Boga i bliźniego oraz przyjmowanie z radością woli Bożej w jakiejkolwiek formie miałaby się nie objawić”, jest w chrześcijaństwie cechą jednoznacznie pozytywną. Jednakże tak jak migotka stać się może przeszkodą w widzeniu, tak również i ona, posunięta do fanatyzmu może oddzielać nas od prawdy i prowadzić do zła. W literaturze midraszowej „orli wzrok” symbolizuje duchową przenikliwość i prorocze widzenie. Wierzono bowiem, że jako jedyny, orzeł potrafi patrzeć prosto w słońce bez oślepiania się. W tym kontekście, kiedy Ananiasz nakłada ręce na Pawła, i „coś jakby łuski spadły mu z oczu”, może być interpretowane jako odzyskanie przez niego orlego wzroku, czyli daru duchowego rozeznania. Światłość z nieba oślepia Szawła na trzy dni tak, aby ten mógł się w nią później bez przeszkód wpatrywać i prowadzić do niej powierzonych sobie braci. Niekiedy światło Słowa Bożego konfrontuje nas z bolesną prawdą o nas samych, która potrafi śmiertelnie zranić. W kontakcie z nią bądźmy pełni ufności zapewnieniu Chrystusa: „Syn Człowieczy musi być wydany w ręce grzeszników i ukrzyżowany, lecz trzeciego dnia zmartwychwstanie” (por. Łk 24, 7).

Psalm responsoryjny: Ps 117, 1-2

Psalm 117 jest najkrótszym spośród wszystkich pozostałych – w hebrajskim oryginale zawiera zaledwie siedemnaście słów, z których pierwsze dziewięć ma szczególne znaczenie. Nazywamy je małą doksologią, czyli zwięzłą formułą liturgiczną oddającą chwałę Jedynemu Panu. Niech ten dzisiejszy, bardzo krótki psalm utwierdzi nas w przekonaniu, że w istocie wystarczy naprawdę niewiele, by godnie chwalić naszego Boga.

Ewangelia: J 6, 52-59

„Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie”. Starożytni wierzyli, że we krwi ma swoją siedzibę życie człowieka. W Księdze Kapłańskiej przeczytamy: „Życie całego organizmu jest zawarte we krwi; w niej żyje dusza” (por. Kpł 17, 11). Co ważne dysponowanie krwią zarezerwowane było dla Boga jako Pana wszelkiego życia. Stąd też, kiedy Jezus mówi – tak jak dzisiejszej Ewangelii – o krwi, to zawsze czyni to jako Bóg, w autorytecie całej Trójcy Świętej. Analizowany fragment relacji Jana bywał na przestrzeni wieków osią sporu dotyczącego konieczności przyjmowania Eucharystii pod dwiema postaciami. Watro zatem w tym kontekście przypomnieć sobie doktrynę Kościoła o konkomitancji. Głosi ona, że Chrystus jest w pełni obecny w każdej z postaci eucharystycznych – zarówno w chlebie (Ciele), jak i w winie (Krwi). Jest to możliwe, ponieważ po zmartwychwstaniu Ciało i Krew Jezusa są nierozerwalnie zjednoczone w Jego jednym uwielbionym ciele. Tym samym, od czasu potwierdzenia tej nauki na Soborze Trydenckim, wierni mogą przyjmować Komunię pod jedną postacią bez obawy o brak pełni sakramentu.

 

Sobota, 10.05.2025

Pierwsze czytanie: Dz 9, 31-42

Omawiany fragment Dziejów Apostolskich znajduje się w kluczowym momencie zwrotu ich akcji z działania Kościoła w Jerozolimie na skoncentrowanie się na Piotrze i zarysowanie tła wydarzeń dla misyjnej pracy Pawła. Autor natchniony relacjonuje mam dziś scenę uzdrowienia Eneasza w Liddzie. Starotestamentalne Lod było w czasach rzymskich miastem z silną obecnością hellenistyczną, co świadczy o tym, że apostolskie przepowiadanie rozszerzyło swoje kręgi i skierowane zostało również do pogan nieznających judaizmu. W związku z tym użyte w tekście imię sparaliżowanego od ośmiu lat człowieka mogło być nieprzypadkowe. Kiedy sięgniemy do – z pewnością dobrze znanej wówczas – „Eneidy” Wergiliusza, zobaczymy, że tak samo nazywał się jeden z jej bohaterów, syn Afrodyty i dalszy potomek Zeusa, mitologiczny założyciel miasta Rzym. Niewykluczone, że jest to daleka sugestia ukazująca Ewangelię jako zdolną do przemiany fundamentów pogańskiego świata. Należy pamiętać, że powrót Eneasza do zdrowia dokonuje się mocą nie Piotra, lecz Jezusa na co wskazuje forma teraźniejsza użytego tu czasownika: „Eneaszu – powiedział do niego Piotr – Jezus Chrystus cię uzdrawia, wstań i zaściel swoje łóżko!”. Tej samej ozdrowieńczej sile ulegnie kilkaset lat później sparaliżowane zepsuciem Wieczne Miasto, obmyte krwią świętych Pańskich na czele z Piotrem.

Psalm responsoryjny: Ps 116, 12-17

Zgodnie ze staropolskim „jak trwoga to do Boga”, możemy powiedzieć, że czymś naturalnym – jakby mimowolnym – jest dla nas zwracanie się do Pana w najrozmaitszych sytuacjach bezradności, kryzysów czy choroby. Znalazło to swoje odzwierciedlenie choćby w historii naszego kraju, gdzie jako naród w sytuacjach zagrożenia formułowaliśmy i składaliśmy Bogu liczne śluby. Dzisiejszy psalm może inspirować nas do refleksji o tym czy – i w jaki sposób – udało nam się „spełnić śluby dla Pana”. Prawdziwą miarą naszej przynależności do Boga jest w pewnym sensie to jak podchodzimy do naszych zobowiązań względem Niego w czasach tzw. prosperity.

Ewangelia: J 6, 55.60-69

Słowo „gorszyć” pada w relacji Janowej tylko raz i dzieje się to w momencie, kiedy Jezus porównuje chleb życia do własnego ciała, wydanego za zbawienie świata. Ciało Jezusa staje się naszym pokarmem na krzyżu, który jest: „(.…) zgorszeniem dla Żydów, a głupstwem dla pogan” (por. 1 Kor 1, 23). W scenie dzisiejszej Ewangelii zaskoczyć nas może pełna zdecydowania reakcja Piotra na wieść o odchodzących od Mistrza uczniach: „Panie, do kogóż pójdziemy? Ty masz słowa życia wiecznego”. Być może czujemy się dziś oburzeni postawą niektórych spośród Jezusowych uczniów w Kościele. Być może gorszą nas wyroki samej Opatrzności i zastanawiamy się jak dobry Bóg mógł zgodzić się na te czy inne decyzje i zdarzenia. W momentach największych ciemności zechciejmy stanąć pod krzyżem zgorszenia i jeszcze raz wsłuchać się w siedem słów życia, jakie Jezus skierował do tych, którzy oparli się pokusie odejścia od Niego.