Niedziela, 10.04.2016 r.
Pierwsze czytanie: Dz 5, 27b-32. 40b-41
Problem apostołów u początku ich działalności jest zaskakująco aktualny dzisiaj. Płytka moralność chrześcijańsko-konformistyczna, w której miłość została zastąpiona przez obojętność, pozwala nam umyć ręce w sytuacjach, w których należałoby raczej świadczyć o Chrystusie, który jest Prawdą. Arcykapłani wtrącają apostołów do więzienia nie tyle z powodów teologicznych, co politycznych, bowiem świadectwo Piotra o śmierci Chrystusa stawia ich w niekorzystnym świetle. Kontekst Dziejów Apostolskich wskazuje zresztą na to, że uczniowie Jezusa nie mają na celu oskarżania Żydów o śmierć Mistrza. Mówią o niej jednak po to, aby uwiarygodnić swoje świadectwo o Zmartwychwstaniu Pana. Podają w sposób szczegółowy okoliczności Jego śmierci. Efektem ubocznym staje się oskarżenie arcykapłanów o rozlanie niewinnej krwi.
Przychodzi tu na myśl współczesny problem sposobu mówienia o aborcji. Śmierć niewinnych, nienarodzonych dzieci domaga się głośnego wołania o ich prawo do życia, niezależnie od tego, w jak trudnej sytuacji (a często rzeczywiście są to sytuacje ekstremalne) znalazła się ich matka. Wbrew naszym intencjom głoszenie prawdy o Życiu może dla innych brzmieć jak głos potępienia. Mimo to, to co ważne musi zostać powiedziane.
Psalm responsoryjny: Ps 30,2.4-6.11-13
Modlitwę psalmami praktykuję jedynie w ramach modlitwy brewiarzowej. Doświadczam w niej niejednokrotnie splotu przyszłości z przeszłością, prośby z dziękczynieniem, nadziei z wdzięcznością. Sławimy w nich Boga za Jego całą działalność zbawczą, za zapowiadane zwycięstwo nad śmiercią, które dokonało się w Wielką Noc Zmartwychwstania Chrystusa, a którego wypełnienia zarazem nadal oczekujemy. Werset: „Wywołałeś moją duszę z otchłani” napawa mnie wdzięcznością za wszystko, czego Bóg dokonał w moim życiu począwszy od chrztu, będącego jednocześnie błaganiem o uwolnienie z ciemności, w jakich nadal się znajduję. Psalmiści obalają uproszczone teorie o tym, że dziękczynienie jest najdoskonalszą z modlitw. Prośba i dziękczynienie są nierozłączne, są dwoma dopełniającymi wdzięczność i nadzieję skutkami naszego przywiązania do Jezusa i świadomości Jego nieustannej obecności.
Drugie czytanie: Ap 5,11-14
Jak niezwykle dramatycznie wizja Jana wprowadza nas dzisiaj w tajemnicę Mszy świętej! Nie pozostaje nam nic innego, jak podczas modlitwy eucharystycznej zamknąć oczy i wyobrazić sobie niewidzialną dla oczu, ale dziejącą się rzeczywistość: aniołów, świętych i cały świat padający na kolana przed Zabitym i Zmartwychwstałym Barankiem. Wyzwalający i uspokajający jest uniwersalny aspekt Eucharystii. Warto wyjść z ciasnego pojmowania jej jako jedynie osobistego spotkania z Chrystusem, któremu sprzyja pełna anonimowości Msza święta w parafii lub jako wspólnej modlitwy uczestników kajakowych rekolekcji. Świadomość, że uczestniczymy w Czymś, co jest tak blisko, ale nieskończenie nas przerasta, po prostu zachwyca.
Ta świadomość powinna być też jasnym sygnałem – dla tych którzy nadają kształt liturgii – że właśnie nie od nich ten kształt zależy.
Ewangelia: J 21,1-19
Dzisiejsza Ewangelia jest bardzo znana, przede wszystkim z powodu symetrycznych do potrójnej zdrady Piotra pytań Jezusa o miłość Piotra do Niego. Jest to jedno z wielu spotkań Jezusa z uczniami po Jego zmartwychwstaniu. Dlaczego nie jedno, spektakularne? Dlaczego nie samo Wniebowstąpienie? Odpowiedzią jest potrzeba ukazania stałej obecności Jezusa w Jego nowym ciele. Zmartwychwstanie to nie jednorazowy akt, to początek nowego życia. Pobyt Jezusa w nowym ciele na Ziemi to obraz naszego życia po zmartwychwstaniu. Jeżeli mamy jakiekolwiek wskazówki dotyczące kształtu życia wiecznego, to są one zawarte w ostatnich rozdziałach Ewangelii, w Tym, który „Zmartwychwstał jako pierwszy z tych, co pomarli”.
Ratzinger we „Wprowadzeniu w chrześcijaństwo” pokazuje, że to zmartwychwstanie ciała za przykładem Jezusa jest właściwym obrazem życia wiecznego, a nie uwolnienie się nieśmiertelnej duszy ze śmiertelnego ciała, aby obcować gdzieś bez niego. Człowiek jest jednością duszy i ciała. Nasze nowe ciała będą inne, ale nadal nasze – tak jak ciało Zmartwychwstałego. Wiara w życie wieczne stała się dla mnie trochę prostsza, od kiedy pojmuję je według modelu ewangelicznego, a nie platońskiego.
[dzien 2]
Poniedziałek, 11.04.2016 r.
Pierwsze czytanie: Dz 6, 8-15
Cała scena oskarżenia Szczepana zdradza na każdym kroku uderzające wręcz podobieństwo do schematu oskarżeń, które padały na Jezusa. Pierwszy męczennik, tak jak Chrystus, czyni cuda, a jego przeciwnicy nie podołają mu w dyskusjach, ponieważ przemawia do nich pod wpływem natchnienia Bożego. Z tego powodu, podobnie jak w przypadku Jezusa, wobec braku dowodów świadczących o Jego winie, zostają postawieni fałszywi świadkowie, których koronne oskarżenie dotyczy rzekomych bluźnierstw oraz zapowiedzi Jezusa o zburzeniu świątyni. Oskarżyciele nadają świątyni błędne znaczenie polityczne i dosłownie interpretują słowa o jej zburzeniu.
W tym miejscu Pisma Świętego widać już rodzącą się teologię męczeństwa, która w bardzo szybkim tempie rozprzestrzeni się w Kościele. Naśladowanie Chrystusa znajduje swoje najgłębsze wypełnienie w męczeńskiej śmierci, która jest dosłownym, krańcowym domknięciem dzieła, rozpoczętego przez Boga w każdym z nas podczas chrztu. Chrzest jest bowiem „zanurzeniem w śmierci i w zmartwychwstaniu Chrystusa”.
Oddanie swojego życia Bogu, niekoniecznie w śmierci męczeńskiej, jest warunkiem naśladowania w naszym życiu Chrystusa. Nasze codzienne umieranie, przeciwstawianie się własnemu „ja” w imię służby Bogu i bliźnim jest przedłużeniem Misterium Śmierci i Zmartwychwstania Chrystusa, w którym uczestniczymy podczas każdej Eucharystii.
Psalm responsoryjny: Ps 119,23-24.26-27.29-30
Droga przykazań to droga wyjścia na spotkanie Chrystusowi. Boże napomnienia stają się dla człowieka rozkoszą, kiedy wchodzi w logikę miłości. Celem Dekalogu nie jest ograniczanie człowieka, ale ukazywanie sposobu życia bez grzechu, który prowadzi do śmierci. To, że coś zostaje nazwane grzechem, nie jest jednak konsekwencją sztucznego nadania przykazań, ale jest złem samym w sobie, przed którym przykazanie chroni.
Poza funkcją pedagogiczną, każde przykazanie posiada drugi cel: wobec niemożności namacalnego dotknięcia Boga wypełnianie Jego przykazań umożliwia nam prawdziwą służbę Chrystusowi. Czynienie dobra bliźnim, walka z własnym egoizmem i sprawowanie?(codzienne uczestniczenie w liturgii, po której następuje adoracja to działania, które sprowadzają Jezusa wprost do naszych serc.
Ewangelia: J 6,22-29
Wydaje mi się, że słowa wypowiedziane nad Jeziorem Genezaret przez Jezusa są diagnozą wielu problemów, jakie Kościół spotykał i wciąż spotyka na swojej drodze do świętości. Od biskupów, przez księży, zakonnice, teologów, aż do każdego z wierzących, każdego dnia mylimy naszego Zbawiciela z pracodawcą. Dlaczego zastosowałem powyższe rozróżnienie? Ponieważ im bardziej ktoś jest uzależniony ekonomicznie od Kościoła instytucjonalnego, tym większe występuje zagrożenie, że będzie szukał u Jezusa chleba ziemskiego, a nie Jego zbawienia. Z własnego doświadczenia wiem, że trudno jest wyzbyć się nadziei na otrzymywanie wynagrodzenia za czas poświęcony choćby studiom teologicznym, gdy myśli się o założeniu rodziny.
Cóż to jednak wszystko znaczy wobec obietnic, jakie Jezus Chrystus składa swoim uczniom? Czym jest własne mieszkanie (nazywane poczuciem bezpieczeństwa), czym nowy tablet („narzędzie do pracy” ewangelizacyjnej w Internecie), czym mnóstwo mądrych książek i dobry samochód wobec „pokarmu, który nie ginie, który da nam Syn Człowieczy”?
Lektura Ewangelii nie pozostawia wątpliwości: mamy nie martwić się o pieniądze. Tym możemy mierzyć swoją wiarę: czy wierzymy Bogu, że zapewni nam to, co niezbędne? Czy wierzymy, że ma nam do zaproponowania o wiele więcej?
[dzien 3]
Wtorek, 12.04.2016 r.
Pierwsze czytanie: Dz 7, 51-59; 8, 1
Cześć dla męczenników już u samych źródeł chrześcijaństwa była tak wielka, iż zaowocowało to automatycznym uznawaniem ich świętości. Podobnie dzisiaj, w czasach skrupulatnie prowadzonych, wieloletnich procesów kanonizacyjnych, męczeństwo czyni zadość wymaganiu cudu za wstawiennictwem kandydata na ołtarze. Autor Dziejów Apostolskich cofa motyw męczeństwa do mordowanych proroków, którzy stają się prefiguracjami tak Chrystusa, jak chrześcijan prześladowanych w Jego Imię.
Tuż przed śmiercią Szczepana następuje najbardziej wymowne nawiązanie do sądu nad Chrystusem. Widzi on przed oczami obraz, który Jezus nakreśla stojąc wobec Wysokiej Rady: „Odtąd ujrzycie Syna Człowieczego, siedzącego po prawicy Wszechmocnego…” (Mt 26,64). To zdanie arcykapłan uznaje za bluźnierstwo i rozdziera swoje szaty, zaś sądzący ze Szczepana wpadają we wściekłość, wyrzucają go za miasto i kamienują. Śmierć Jezusa i Szczepana zostaje przypieczętowana z tego samego powodu. Dzisiejsze czytanie kończy się znamiennymi słowami dotyczącymi Szawła, który niedługo potem sam staje się chrześcijaninem. To „spotkanie” Szczepana i Pawła pięknie wpisuje się w zdanie wypowiedziane przez Tertuliana ponad wiek później: „Krew męczenników jest nasieniem nowych chrześcijan”.
Psalm responsoryjny: Ps 31,3-4.6-8.17.21
Szczepan modli się tymi samymi słowami psalmu, którymi modlił się Jezus na krzyżu. Są one wyrazem pełnego zaufania Bogu, pełną nadziei modlitwą o wybawienie. Szczepan wie, że umiera, ale wieść o Zmartwychwstaniu Chrystusa jest dla niego podstawą wiary w to, że i on zmartwychwstanie.
Ewangelia: J 6,30-35
Manna dana Izraelitom przez Boga na pustyni jest zapowiedzią Eucharystii, czyli prawdziwego Chleba, który daje życie. Jezus Chrystus jest tym Życiem, jest spełnieniem naszych pragnień, naszych życiowych planów, naszych nadziei, jestem lekarstwem na nasz strach i samotność. Istniejemy podtrzymywani Jego istnieniem, kochamy Jego miłością, zmartwychwstaniemy w Nim, Żyjącym Panu wieków.
[dzien4]
Środa, 13.04.2016 r.
Pierwsze czytanie: Dz 8, 1b-8
Prześladowanie, które nastąpiło po śmierć Szczepana, rozproszyło uczniów, ale nie powstrzymało ich przed głoszeniem Ewangelii. Apostołowie zostają ukazani jako najodważniejsi, jako ostoja rodzącego się Kościoła. Kierunek, w jakim udaje się Filip, nie jest przypadkowy. Słowo Boże pokazuje dobitnie: wieść o zbawieniu Chrystusa dotyczy każdego człowieka, dlatego ma dotrzeć do każdego człowieka. Samaria była krainą zasiedloną prze wielu nie-Żydów, czczącą Jahwe na swój własny sposób, pogardzaną przez pobożnych Judejczyków. Filip jednak jest tam uważnie słuchany i czyni mocą Bożą wiele znaków, co wywołuje powszechną radość – pomimo czyhającej nad jerozolimskimi uciekinierami śmierci. Tym bardziej, że Samaria bardzo szybko przestaje być bezpiecznym terenem – Szaweł nawraca się w drodze do Damaszku, co oznacza, że leżąca na jego drodze Samaria również mogła być miejscem poszukiwań wyznawców Jezusa.
Działanie Boga w naszym życiu, pomimo potknięć i nieszczęść, powinno wyzwalać w nas radość. Dopiero osobiste obcowanie z Jezusem, doświadczenie Jego obecności w naszym życiu sprawia, że nie zważając na przeciwności chcemy go głosić. Nie warto więc mówić o Jezusie na siłę – skupmy się na pielęgnowaniu relacji z Nim, a Duch Święty sam popchnie nas do głoszenia Ewangelii – naszym życiem i słowem.
Psalm responsoryjny: Ps 66,1-7
Śpiewając refren psalmu responsoryjnego oraz wsłuchując się w jego strofy chwalmy Boga za misję, jaką otrzymał Filip. Wyjście poza Judeę jest pierwszym krokiem rodzącego się Kościoła, aby na wszystkie strony świata głosić chwałę Jedynego Boga. Starotestamentalna niekonsekwencja, według której Stworzyciela świata sławić miał tylko jeden naród, zostaje porzucona przez pierwotny Kościół, kierowany przez Ducha Świętego
Ewangelia: J 6,35-40
Do każdego z nas, kto kiedykolwiek uczestniczył we Mszy świętej, Chrystus mówi dzisiaj: „Widzieliście mnie, a przecież nie wierzycie”. Wiara, o której mówi Jezus, nie zatrzymuje się na wypowiedzeniu Credo, na wiedzy oraz na „praktykowaniu wiary”. Przesiąknięcie obecnością Zbawiciela, zmiana sposobu myślenia na każdy temat w taki sposób, aby brała pod uwagę Ewangelię – oto prawdziwa wiara. Bóg objawia nam się nieustannie w liturgii, w swoim słowie i w innych ludziach. Przylgnijmy do niego tak mocno, aby po śmierci pozostać w Jego ramionach.
[dzien 5]
Czwartek, 14.04.2016 r.
Pierwsze czytanie: Dz 8, 26-40
Dworzanin etiopski powraca z pielgrzymki do Jerozolimy czytając Izajasza, jest więc niewątpliwie Żydem. Fragment o cierpiącym słudze Jahwe był zapewne dosyć problematyczny dla wyznawców judaizmu. Sposób, w jaki Filip wyjaśnia mu Pismo Święte, jest starożytną, sprawdzoną metodą wsłuchiwania się w to, co Bóg w swoim słowie ma nam do powiedzenia. Chodzi o interpretację każdego fragmentu Starego Testamentu w perspektywie Osoby Jezusa Chrystusa oraz Misterium Jego Śmierci i Zmartwychwstania. My także nie musimy przejmować się ani brakiem zgodności historycznej niektórych fragmentów Biblii, ani niekiedy wątpliwym moralnie sposobem przedstawiania Boga w Starym Testamencie. Pismo Święte jest wspólnym dziełem Boga i człowieka, dlatego mimo śladów odciśnięcia na nim piętna ludzkich niedoskonałości, Bóg posługuje się nim w doskonały sposób dla naszego zbawienia. Modlitewna, liturgiczna lektura słowa Bożego sprawia, że wchodzimy w intymną relację z Chrystusem, który jest ostatecznym Słowem Boga. Filipowe wyjaśnienie Pisma sprawia, że Jezus momentalnie wchodzi w życie Etiopczyka – z taką mocą, że ten natychmiast przyjmuje chrzest. Sposób, w jaki Duch „targa” Filipem podkreśla, że to nie on i jego zdolności retoryczne, a Bóg jest głównym sprawcą nawrócenia człowieka.
Psalm: Ps 66,8-9.16-17.19-20
Trudno czasami znaleźć w naszym życiu powody do radości, do dziękczynienia i chwalenia Boga. Przygniatają nas problemy dnia codziennego, samotność i strach. Pewien święty twierdzi, że psalmy do modlitwy powinno dobierać się odwrotnie do nastroju: gdy się cieszymy – smutne. Gdy cierpimy – radosne. Psalm 66 jest szkołą dziękczynienia, bo wychwala Boga za Jego najbardziej podstawowe dary, które towarzyszą nam zawsze: życie oraz łaskę, których nie pozbawia nas nigdy.
Ewangelia: J 6,44-51
Ewangelie ostatnich dni liturgicznych, na czele z dzisiejszą, ukazują nam bardzo dobitnie, jak bardzo skoncentrowana na Jezusie Chrystusie jest wiara chrześcijańska. Jezus jest Jednym z Ojcem, jest JEDYNYM Pośrednikiem, który widział Ojca. W Eucharystii daje nam siebie jako Chleb życia wiecznego. Tylko On jako Bóg-Człowiek stał się doskonałą Ofiarą za nasze grzechy i wywyższył naturę ludzką przez swoje Wcielenie oraz Zmartwychwstanie.
Cześć dla świętych na czele z Maryją jest dobrą,i potrzebną formą kultu. Wielokrotnie jednak można dostrzec w niej pewną przesadę, która przypominać może pobożność pogańską. Jan Paweł II powiedział kiedyś, że właściwa droga wiedzie od Maryi ku Chrystusowi, nigdy na odwrót. To On jest sensem naszego życia, On sam jest Miłością i oddał za nas swoje życie, dlatego prosząc świętych o wstawiennictwo nie sądźmy, że będzie to „bardziej skuteczna” modlitwa.
[dzien 6]
Piątek, 15.04.2016 r.
Pierwsze czytanie: Dz 9,1-20
Ananiasz w trakcie widzenia Boga w dosyć zdawałoby się komiczny sposób informuje Wszechwiedzącego o postępowaniu Szawła wobec Kościoła. Ciężko powiedzieć, czy poza niewinnym, może zawierającym odrobinę strachu, zdziwieniem decyzją Pana kryje się w jego słowach także zarzut, który przypominałby postawę starszego brata z przypowieści o synu marnotrawnym. Jeżeli tak by było, to warto skupić się na prędkości, z jaką Ananiasz zmienia swoje nastawienie: przychodząc do Szawła, od razu nazywa go bratem. Spróbujmy sobie wyobrazić, jak wielki strach, a może i niechęć, musiał przezwyciężyć, aby w ogóle udać się na ulicę Prostą!
Bóg nie myśli jak człowiek i po przyjściu na świat swojego Syna nadal wybiera na swoje narzędzia ludzi, których żaden człowiek by nie wybrał. Począwszy od nie-pierworodnych patriarchów, przez grzeszników takich jak Dawid, aż po rybaków i wreszcie Szawła – największego wroga Kościoła apostolskiego. Jest to jeden z niezliczonych sposobów, na które Bóg mówi do każdego z nas: „Nieważne kim jesteś, co zrobiłeś i co inni myślą o tobie. Kocham cię.” Na koniec widzenia Bóg tak jakby tłumaczył Ananiaszowi swój przedziwny zamysł dotyczący Szawła: temu, który Go prześladował ukaże, jak wiele on sam będzie musiał wycierpieć dla Jezusa.
Psalm responsoryjny: Ps 117,1-2
Mamy głosić Ewangelię CAŁEMU światu – nawet Szawłom. Nie wiadomo, kiedy któryś z nich, z możnych, z prześladowców Chrystusa, stanie się Pawłem, Jego wiernym apostołem.
Ewangelia: J 6,52-59
Dawniej myślałem, że wiara chrześcijańska jest tak piękna i pełna sensu, że jedyne, co może stać człowiekowi na przeszkodzie w poznaniu Jezusa, to ignorancja jego lub jego nauczycieli wiary, którzy włożyli mu do głowy fałszywy obraz Boga i Kościoła.
Dzisiaj nadal uważam, że ignorancja teologiczna i infantylizm to jeden z głównych problemów duszpasterstwa i katechezy, ale kwestia obecności wiary w życiu człowieka to kwestia o wiele, wiele bardziej złożona. Niesłychanie wysokie – bo tak trzeba je nazwać – standardy moralne to jedno. Drugą sprawą jest sama wiara – wiara w rzeczy tak niesłychane i szokujące jak te, które Jezus wypowiada w dzisiejszej Ewangelii.
[dzien 7]
Sobota, 16.04.2016 r.
Pierwsze czytanie: Dz 9,31-42
Pełna cudów działalność apostołów jest potwierdzeniem słów Jezusa o tym, że sami będą mogli dokonywać tego, czego On dokonywał. Może zrodzić się w nas pytanie, dlaczego w naszym życiu nie zdarzają się podobne cuda? . Patrzę tutaj ze swojej perspektywy: ja żadnego „prawdziwego” cudu nie doświadczyłem; nie jestem także entuzjastą charyzmatów i zaśnięć w Duchu Świętym. Dosyć bezpośrednim znakiem działania Boga w moim życiu bywają przedziwne zrządzenia losu, które uchronią mnie przed popełnieniem grzechu lub sprawią, że niemal przypadkowo przystąpię do sakramentu pokuty. Nie jest to jednak nic spektakularnego. Nie wiem, czy to kwestia słabości naszej wiary, czy nieco inne działanie Boga w czasach współczesnych. Słyszymy i czytamy o cudach – kto z nas jednak naprawdę wierzy, że możemy właśnie my ich doświadczyć? Z kolei czasami tam, gdzie się ich najbardziej spodziewamy, nie następują. Coś podobnego przeżyłem np. w związku z ks. Janem Kaczkowskim, „onkocelebrytą”. Pogorszenie jego stanu wyrwało mnie z dziwnego przeświadczenia, że mimo nowotworu mózgu wcale nie jest coraz bliżej śmierci. Przyznaję, poczułem wówczas lekki zawód. Tylko czy to nie jest zbyt przyziemny, pogański sposób myślenia? Czyż cud nie dokonuje się na naszych oczach w osobie ks. Jana, tak jak dokonał się w życiu i umieraniu Jana Pawła II?
Psalm responsoryjny: Ps 116,12-17
Kluczem do chrześcijańskiej interpretacji tego fragmentu psalmu jest Eucharystia: podnosimy w niej kielich Zbawienia, włączając się w Ofiarę Świętego, tak cenną w oczach Jego Ojca. Uwolnieni z niewoli grzechu, chwalimy Boga we Mszy świętej, która dodaje nam siły do służeniu Mu naszym życiem. To jest najdoskonalszy sposób na odpłacenie się Bogu za wszystko, co nam wyświadcza.
Ewangelia: J 6,55.60-69
Dzisiaj obserwujemy reakcję uczniów Jezusa na chyba najbardziej szokującą naukę, jaką wypowiada w trakcie całej swojej działalności. Okazuje się, że nie każdy jest wybrany przez Ojca, aby „przyjść do Jezusa”. Wiara jest łaską, jest bezwarunkowym darem Boga. Trudno czasami zrozumieć, dlaczego niektórzy tej łaski zdają się być pozbawieni, dlaczego po prostu „tego nie czują”, mimo, że szczerze szukają. Niech nie wydaje nam się, że to problem współczesny – w Ewangelii mamy informację o tym, że wielu w tym momencie od Jezusa odeszło. Słyszałem interpretacje księży, którzy twierdzili, że odejście od Kościoła zawsze wiąże się z pewną niedojrzałością moralną, religijną.. Osobiście uważam, że to bzdura. Owszem, w wielu przypadkach jest to jeden z czynników, ale jest to bardzo krzywdzące uproszczenie, zwłaszcza wobec doświadczeń świętych, którzy wprost mówią o swoim doświadczeniu nieobecności Boga. Jedną z nich była Matka Teresa.
Wiara nie jest pewnością, nie jest czymś danym raz na zawsze i nie jest dana każdemu. Jestem jednak głęboko przekonany, że nawet wobec niewierzących Bóg pozostaje, zgodnie ze swoją naturą, kochającym ponad wszystko Ojcem. Kiedy Jezus mówi, że wiara jest niezbędna do zbawienia, to ma chyba na myśli to, w jaki sposób my przyjmujemy i wykorzystujemy łaskę wiary w Niego. Inaczej trudno byłoby mówić o chrześcijańskim uniwersalizmie.
[dzien end]