Niedziela, 15.01.2017 r.
Pierwsze czytanie: Iz 49, 3.5-6
Podźwignięcie jednego narodu i troska o ocalałych to zbyt mało. Ustami proroka Izajasza Bóg zapowiada powszechność zbawienia. Czy zatem wszyscy będą podźwignięci, ocaleni, zbawieni? Słowa proroka są jednoznaczne. Bóg zatroszczy się o każdego człowieka. Nie wiemy jednak, czy każdy tę troskę przyjmie, czy zechce przejrzeć na oczy i skierować swoje kroki ku światłości przychodzącej na świat, która ratuje przed śmiercią. Człowiek jest jak zwykle uparty i rozgląda się za swoim własnym rozwiązaniem, za łatwiejszą drogą do zbawienia. Woli mnożyć zewnętrzne gesty i wyuczone modlitwy niż zakasać rękawy. Otacza się bezpiecznym murem myśląc, że on go ocali. Nie chce zmieniać myślenia ani przyznawać się do swoich błędów. Wszystko wie najlepiej. Przeżarty lękiem i nienawiścią broni swoich poglądów, również tych na temat Boga, nienawidząc każdego, kto myśli inaczej. A wiemy, że ten, kto nienawidzi brata żyje w ciemności i kroczy przez życie po omacku. Sam sprowadza na siebie ślepotę i nie chce przejrzeć. Zza muru, jakim się otoczył, nic nie widzi, ale myśli, że jest bezpieczny, że sam się ocali. Nic bardziej mylnego. Nie zdaje sobie sprawy, że już jest martwy. Nawet wszechmocny Bóg jest wobec takiej osoby bezsilny.
Psalm responsoryjny: Ps 40 (39), 2 i 4ab. 7-8a. 8b-9. 10
Pan wkłada w usta psalmisty nową pieśń, dziękczynienie przepełnione ufnością, która udziela się tym, którzy widzą, jak Pan przychodzi z pomocą pragnącemu pełnić Jego wolę. Nie chce żadnych ofiar od człowieka, lecz pragnie jego samego radośnie głoszącego Bożą sprawiedliwość, gotowego z ochotą czynić to, czego Bóg od niego oczekuje. „Oto przychodzę” to słowa odpowiedzi na Boży plan zbawienia, deklaracja posłuszeństwa, szczera chęć pójścia na całego. Autor Listu do Hebrajczyków odnosi te słowa psalmu do Chrystusa, który ofiarował samego siebie, gdyż niemożliwe było, by krwawe ofiary Starego Przymierza usunęły grzechy (por. Hbr 10,4-14).
Drugie czytanie: 1 Kor 1, 1-3
Paweł Apostoł rozpoczyna ostry list do wspólnoty w Koryncie dyktując go bratu o imieniu Sostenes, który nie tylko wykonuje manualną pracę zapisywania słów dyktowanych przez apostoła, ale pełni też ważną rolę osoby dodającej wagi słowom upomnienia, jakie padają już w pierwszym rozdziale. Nie sam Paweł więc kieruje mocne słowa do podzielonych na różne frakcje Koryntian, lecz czyni to wespół z bratem w Chrystusie. Świadectwo dwóch jest zdecydowanie mocniejsze. Paweł, pozdrawiając skonfliktowany wewnętrznie Kościół Boży w Koryncie, już w pierwszych zdaniach daje dyplomatycznie do zrozumienia, że zwraca się do wszystkich bez względu na to, kto z kim trzyma, albowiem nikt nie został powołany do świętości w pojedynkę, lecz wespół z innymi. Chrześcijaństwo jest ze swej natury wspólnotowe i wszelkie podziały oraz niesnaski spowodowane wynoszeniem się jednych nad drugich osłabiają Kościół.
Ewangelia: J 1, 29-34
Prorocy zapowiadali przyjście Mesjasza, natomiast Jan Chrzciciel nie tylko głosił Jego rychłe nadejście, ale wskazał Go, ogłosił Jego obecność wśród zgromadzonego nad Jordanem tłumu. Wskazujący palec Chrzciciela, który wytykał ludziom ich niemoralne postępowanie, zwracał im uwagę na niewierność i dwulicowość, skierowany teraz został na Tego, który będzie chrzcił w Duchu Świętym. To przełomowy moment w historii zbawienia. Proroczy palec już nie służy do zwracania uwagi na to, co złe, lecz na to, co Boże i zbawienne. Zadaniem kolejnych proroków będzie przede wszystkim wskazywanie na Jezusa Chrystusa, na Boga obecnego w każdym człowieku, w każdym wydarzeniu, zwracanie uwagi na to, co w człowieku dobre i szlachetne. Misja proroków Starego Przymierza, w tym misja Jana Chrzciciela, dobiegła końca. Cel został zrealizowany. Syn Boży wreszcie się objawił i został wskazany jako Baranek Boży, jako Ten, który według zapowiedzi proroka Izajasza będzie dręczony i nie będzie protestował, będzie prowadzony na rzeź i nawet ust nie otworzy, pozwoli się zabić, by zgładzić grzech świata (por. Iz 53,7-12). Wypowiedziane przez Jana zdanie, nawiązujące do słów Izajasza, brzmi w tłumaczeniu Biblii Tysiąclecia: „Oto Baranek Boży, który gładzi grzech świata” (w. 29). Występujący tu czasownik αἴρω jest częściej tłumaczony jako „brać” niż „gładzić”. Jezus więc bierze na siebie grzech świata i od tej pory będzie go niósł aż na krzyż. Umrze tam wraz z nim.
[dzien 2]
Poniedziałek, 16.01.2017 r.
Pierwsze czytanie: Hbr 5, 1-10
Autor Listu do Hebrajczyków ukazuje nam Jezusa Chrystusa jako bardzo ludzkiego, głośno wołającego, płaczącego i błagającego, podobnego do nas we wszystkim prócz grzechu. Miał lepsze i gorsze dni. Miewał wątpliwości i był kuszony do złego. Doświadczał lęku przed śmiercią i opuszczeniem. Podczas gdy żydowski arcykapłan zanosił Bogu dary i ofiary, cierpiący Chrystus zanosił do Boga jedynie prośby i błagania. Uczył się doskonałego posłuszeństwa, walcząc modlitwą z własnymi słabościami. A o co prosił swojego Ojca? Czytamy, że został wysłuchany, więc nie prosił o długie i szczęśliwe życie, lecz o odwagę zmierzenia się ze śmiercią na krzyżu, by samemu stać się darem i ofiarą za grzechy. Na tym właśnie polega wyższość Jego kapłaństwa nad kapłaństwem Starego Przymierza, że sam się ofiarował i była to krwawa ofiara zakończona haniebną śmiercią. W obliczu idącego na śmierć Syna Bożego – nazwanego Bożym Barankiem prowadzonym na rytualną rzeź – nie ma żadnej innej skutecznej ofiary. Najwyższym i jedynym kapłanem jest dziś dla nas Jezus Chrystus posłuszny woli Ojca i ofiarujący samego siebie nie na odświętnie przybranym stole, lecz na ołtarzu krzyża. Nie tylko za grzechy Żydów, lecz za grzechy całego świata. Również za moje.
Psalm responsoryjny: Ps 110 (109), 1-2. 3-4
Psalm został napisany z okazji uroczystości intronizacji monarchy z dynastii Dawida. Już w pierwszym wersecie Bóg zaprasza nowego króla do zajęcia miejsca po Jego prawicy i zapowiada, że podporządkuje mu wszystkich wrogów. Zwróćmy uwagę na kierowane do króla, piękne, a zarazem tajemnicze słowa, jakie psalmista wkłada w usta Boga: „Z łona jutrzenki zrodziłem cię jak rosę” (inni tłumaczą: „Z łona przed jutrzenką zrodziłem Cię jak rosę”). To obrazowe przedstawienie związku króla z samym Bogiem, który go zrodził, sugeruje nam, że chodzi tu o mesjańskiego króla, związanego z Bogiem więzami synostwa. Ponadto dowiadujemy się z psalmu, że ten tajemniczy król jest także kapłanem. Chrześcijanie zawsze odczytywali te słowa jako zapowiedź narodzin doskonałego Kapłana oraz proroczy opis intronizacji Króla Wszechświata, która dokonała się na krzyżu.
Ewangelia: Mk 2, 18-22
Na pytanie faryzeuszy i uczniów Jana, Jezus odpowiada pytaniem: „Czy goście weselni mogą pościć, dopóki pan młody jest z nimi?” (w. 19). W tych słowach daje do zrozumienia, że jego uczniowie nie poszczą, bo po prostu nie są smutni. Rozwijając dalej swoją wypowiedź zapewnia, że gdy będą smutni, będą pościli. Tym samym udziela pytającym lekcji na temat religijnego formalizmu uświadamiając im, że post sam w sobie nie ma żadnego znaczenia. Praktyki religijne nie mają wartości, gdy sprowadzają się jedynie do zewnętrznych znaków, z którymi człowiek się nie utożsamia, oderwanych od tego, czego w rzeczywistości doświadcza. Uczniowie weselą się z powodu obecności Jezusa, którego zaślubiny z Kościołem właśnie się zaczęły. Czas smutku przeminął. Należy więc cieszyć się i zapomnieć o starych troskach. Gdy przyjdzie czas, pojawią się także okazje do postu. Przenoszenie dawnych zwyczajów w nową rzeczywistość porównuje Jezus do starego podziurawionego ubrania i starych bukłaków, do których człowiek jest tak przywiązany, że trudno mu się z nimi rozstać nawet, gdy dostanie nowe. Prawdziwa światłość przyszła na świat i rozpoczęła się nowa epoka. Stare rzeczy przeminęły, były tylko cieniami obecnej rzeczywistości. Przyjdzie jednak czas, gdy uczniowie Jezusa będą pościli. Ich Mistrz, świętujący dziś z nimi pan młody, opuści ich. Nie będzie to trwało długo. Zaledwie trzy dni. A potem znowu, tuż po szabacie, wybuchnie radość wielkanocnego poranka.
[dzien 3]
Wtorek, 17.01.2017 r.
Pierwsze czytanie: Hbr 6, 10-20
Autor Listu do Hebrajczyków przestrzega nas przed ospałością i mówi, że miłość do Boga okazuje się poprzez gorliwe usługiwanie świętym, czyli braciom i siostrom, gdyż świętymi nazywano członków świętego zgromadzenia, wiernych żyjących, a nie wiernych zmarłych. Zachęca również wiernych do cierpliwości względem Bożych obietnic, bo jeśli Bóg wypowiedział pierwsze słowo, wypowie także drugie. Abraham wprawdzie stracił cierpliwość, nie mogąc doczekać się potomka, ale odzyskał wiarę, gdy Sara urodziła mu Izaaka. Zanim jednak ujrzał obiecanego potomka niecierpliwił się i kombinował po swojemu. I w rezultacie spłodził dziecko ze służącą Hagar. Brakowało mu cierpliwości i otarł się o zwątpienie w Bożą obietnicę. Bóg zawsze spełnia to, co obiecuje. Podczas gdy wiara wyraża się w cierpliwości do Boga, to miłość do Boga wyraża się w gorliwości względem braci i sióstr potrzebujących naszego wsparcia. Dlatego też nie chowajmy się za zasłoną, którą Mojżesz nakładał na twarz, by ludzie nie widzieli odbijającej się w jego obliczu chwały Bożej, lecz odważnie z obliczem promieniującym blaskiem Chrystusowej miłości, usługujmy gorliwie bliźnim. To jedyny sposób okazywania Bogu miłości.
Psalm responsoryjny: Ps 111 (110), 1-2. 4-5. 9 i 10c
Przymierze zawarte przez Boga ze swoim ludem jest wieczne, zostało ustanowione na wieki. Nie przedawnia się. Człowiek może odwrócić się od Boga i zdradzić Go, ale Bóg pozostanie zawsze człowiekowi wierny, miłosierny i łaskawy. Zdradzony przez Adama i Ewę szyje im okrycia, wrogo nastawionego do niego Kaina chroni przed niebezpieczeństwem, niewierny i niewdzięczny lud karmi manną z nieba. Gdyby było inaczej, zniknąłby człowiek z powierzchni ziemi. Świadomość, że bez Boga ustałoby wszelkie życie, wzbudza w człowieku od zawsze świętą bojaźń, której nie należy rozumieć jako lęku przed Bogiem. Wręcz przeciwnie. Bogobojność, która przynagla człowieka do wierności Bożemu Przymierzu, jest lękiem przed światem bez Boga.
Ewangelia: Mk 2, 23-28
Szabat został ustanowiony dla dobra człowieka. Zakaz wykonywania jakiejkolwiek pracy nie obowiązywał, gdy ludzkie życie lub zdrowie było w dzień szabatu zagrożone, a nawet gdy trzeba było ratować zwierzę, można było, a nawet trzeba było wykonywać czynności wówczas niedozwolone. Gdy człowiek był bardzo głodny lub zimno zagrażało jego zdrowiu, mógł nawet rozpalić ognisko, choć szabat tego zabraniał. Dobrze więc wiedzieli faryzeusze, że przepisy obowiązujące siódmego dnia nie są nienaruszalne. Gorszyli się postępowaniem uczniów Jezusa, zanim poznali motywy, jakie nimi kierowały. Z tekstu Ewangelii nie wiemy, czy ich zachowanie dałoby się uzasadnić jakimś wyjątkiem, co do obowiązującej wówczas tradycji, ale znamy słowa Jezusa, który podaje analogiczny przykład z historii Dawida, gdy on i jego towarzysze byli głodni. Puenta opowiedzianej przez ewangelistę Marka historii podkreśla, że człowiek powinien być panem religijnych zwyczajów, powinien rozumieć ich sens i praktykując je powinien pamiętać, że nie stoją one nad dobrem człowieka, a tym bardziej nie zwalniają od miłowania bliźniego. Pierwsi chrześcijanie, mimo że zachowywali szabat, to jego surowe przepisy nie przeszkadzały im spieszyć z pomocą osobom potrzebującym, uzdrawiać chorych, wypędzać demony. W dzisiejszych czasach przenieśliśmy zakaz pracy niekoniecznej na niedzielę, ale czy pamiętamy, że nie to stanowi główny sens Dnia Pańskiego?
[dzien 4]
Środa, 18.01.2017 r.
Pierwsze czytanie: Hbr 7, 1-3.15-17
Kim jest tajemniczy kapłan Boga Najwyższego i król Salemu, znany nam z 14. rozdziału Księgi Rodzaju pod imieniem Melchizedek? Nie jest z całą pewnością hebrajczykiem, a jego imię oznacza „król mój jest sprawiedliwy”. Rządzi „miastem pokoju”, czy też królestwem pokoju utożsamianym przez znawców języka akadyjskiego z dawną Jerozolimą. Wiemy, że ugościł Abrahama chlebem i winem, gdy ten powracał ze zwycięskiej walki. Pobłogosławił mu i otrzymał w zamian dziesiątą część łupów wojennych. Melchizedek pojawia się znikąd, bez ojca, bez matki, bez rodowodu, bez początku i końca. Dla kultury greckiej były to cechy kogoś wiecznego, wręcz boskiego, a dla autora Listu do Hebrajczyków dowodem na wyższość Melchizedeka nad śmiertelnymi kapłanami wywodzącymi się od Aarona. Prawo, które nadało im niegdyś kapłańską godność, nie ma już teraz mocy, bo pojawił się doskonały Kapłan ustanowiony, podobnie jak Melchizedek, przez samego Boga – Jezus z Nazaretu. Prawo panujące w starożytnym Izraelu udowodniło przez stulecia, że nikt nie jest doskonały i że nie można stać się sprawiedliwym, przestrzegając jedynie przepisów. Kananejski kapłan z Salemu zapowiada Chrystusa – wiecznego Arcykapłana – który nie przyszedł, by sądzić, lecz błogosławić.
Psalm responsoryjny: Ps 110 (109), 1-2. 3-4
Psalm został napisany z okazji uroczystości intronizacji monarchy z dynastii Dawida. Już w pierwszym wersecie Bóg zaprasza nowego króla do zajęcia miejsca po Jego prawicy i zapowiada, że podporządkuje mu wszystkich wrogów. Zwróćmy uwagę na kierowane do króla, piękne a zarazem tajemnicze, słowa, jakie psalmista wkłada w usta Boga: „Z łona jutrzenki zrodziłem cię jak rosę” (inni tłumaczą: „Z łona przed jutrzenką zrodziłem Cię jak rosę”). To obrazowe przedstawienie związku króla z samym Bogiem, który go zrodził, sugeruje nam, że chodzi tu o mesjańskiego króla, związanego z Bogiem więzami synostwa. Ponadto dowiadujemy się z psalmu, że ten tajemniczy król jest także kapłanem. Chrześcijanie zawsze odczytywali te słowa jako zapowiedź narodzin doskonałego Kapłana oraz proroczy opis intronizacji Króla Wszechświata, która dokonała się na krzyżu.
Ewangelia: Mk 3, 1-6
I ponownie Jezus wystawia się na krytykę pobożnych ludzi, łamiąc przepisy obowiązujące w dniu szabatu. Czyni gest, którego nie sposób nie zauważyć, jakby chciał ich celowo sprowokować. Czy nie mógł powiedzieć człowiekowi z uschłą ręką: „Przyjdź jutro”? Nie mógł poczekać do następnego dnia? Uzdrowienie w szabat człowieka, który nie był umierający, postawienie go w centrum synagogi i dokonanie cudu na oczach zebranych, nie było z całą pewnością zachowaniem dyplomatycznym. Gdyby chodziło tylko o zdrowie biedaka, mógł go przecież Jezus uzdrowić po cichu, chowając się przed oczyma gapiów. Jednak tego nie zrobił. Jezusowi zależało na proroczym geście, na sprowokowaniu sytuacji, do której mógłby odwołać się nauczając ludzi, tłumacząc im, że dobro należy zawsze czynić i nic nie powinno stać temu na przeszkodzie. Nie bez powodu też spytał faryzeuszy, czy wolno w szabat życie uratować czy zabić. Wiedział bowiem, że nie robiąc sobie nic z szabatu, będą się zaraz naradzali, w jaki sposób go zgładzić. Czyż podobne paradoksy nie zdarzają się również w chrześcijańskich rodzinach i wspólnotach, gdzie podczas świąt przywiązuje się wielką wagę do tradycyjnych zwyczajów, a niejednokrotnie jeden drugiemu skoczyłby do oczu.
[dzien 5]
Czwartek, 19.01.2017 r.
Pierwsze czytanie: Hbr 7, 25-8,6
Jezus żyje i wstawia się za nami jako jedyny pośrednik między ludźmi a Bogiem. Można by powiedzieć, że Bóg modli się do Boga w naszej intencji. Wystarczyłoby zamilknąć i wsłuchać się w modlitwę Jezusa, by dowiedzieć się o co dla nas prosi, a potem już tylko włączyć się w tę modlitwę. Cała ludzkość potrzebowała takiego Arcykapłana, który przypomni, że Bóg kocha świat, który stworzył i że z miłości do człowieka gotowy jest za niego umrzeć. Kapłani Starego Przymierza zaciemniali ten obraz Boga niezliczoną liczbą rytualnych przepisów. Opanowali do perfekcji najdrobniejsze instrukcje dotyczące kultu, by przypadkiem nie narazić się Bogu. Aby zachować wymaganą przez Prawo czystość, skupiali się na zewnętrznych gestach, by czegoś nie pominąć, nie zaniedbać. Natomiast Jezus był czysty i niewinny nie w wyniku obrzędu oczyszczenia, lecz dzięki doskonałej jedności z Ojcem, który wywyższył Go, jak zapowiedział i według autora Listu do Hebrajczyków umieścił nie w niebie, lecz ponad niebiosami. Nie jest to jedyna zrealizowana obietnica Nowego Przymierza i możemy być pewni, że „ani oko nie widziało, ani ucho nie słyszało, ani serce człowieka nie zdołało pojąć, jak wielkie rzeczy przygotował Bóg tym, którzy Go miłują” (1 Kor 2,9).
Psalm responsoryjny: Ps 40 (39), 7-8a. 8b-10. 17
Ostatnia zwrotka śpiewanych dziś słów Psalmu 40 odnosi się do wersetu 17. i jest zachętą do radowania się w Panu. Szczególny powód do radości mają ci, którzy szukają Pana i pragną Jego wybawienia. Autor tego hymnu nie mówi o radości tych, którzy znaleźli Pana i zostali wybawieni, lecz o tych, którzy szukają i pragną. Trudno nie usłyszeć tu echa ewangelicznych błogosławieństw, które nazywają szczęśliwymi cierpiących prześladowania, płaczących i łaknących sprawiedliwości. „Będziesz radował się przed Panem” – czytamy w Księdze Powtórzonego Prawa – i jest to przykazanie, a nie spontaniczna reakcja na spełnioną obietnicę (por. Pwt 16,11). Radowanie się w Panu nie może być zakłócone przez zewnętrzną niedolę i złośliwość nieprzyjaciół.
Ewangelia: Mk 3, 7-12
Liczny tłum podążający za Jezusem nie jest bynajmniej znakiem sukcesu, lecz zwiastuje rychłą interwencję hierarchii czuwającej nad prawowiernością ludu. Ludzie ściągali zewsząd, bo wieść o tym, czego dokonywał, rozchodziła się bardzo szybko. Nie widzimy tu zainteresowania ludzi tym, co Jezus mówił, tylko tym, co czynił. Jak wiele słów wypowiedział Jezus uzdrawiając wówczas nad jeziorem, tego nie wiemy. Być może nic nie mówił. Wiemy natomiast z relacji Marka, że duchy nieczyste poprzez osoby opętane, czy też niezrównoważone, wołały ujawniając Boską tożsamość Jezusa. Nie zawsze konieczne są słowa, by głosić przyjście królestwa Bożego. Jezus wysyłając uczniów, by uzdrawiali, nie każe im mówić długich kazań, lecz jedynie powtarzać proste zdanie: „Przybliżyło się do was królestwo Boże” (por. Łk 10,9). Uzdrowieni zanosili wiadomość o tym, co się dzieje w najdalsze okolice, w wielu budziła się nadzieja na koniec cierpień. Wystarczyło tylko odnaleźć Jezusa. Nieważne z czym, kto przychodził i jak bardzo przyziemne miał motywacje. Ważne, że odchodził doświadczywszy miłości.
[dzien 6]
Piątek, 20.01.2017 r.
Pierwsze czytanie: Hbr 8, 6-13
Kiedyś Bóg prowadził człowieka za rękę, ciągnąc go przez pustynię i tłumacząc, jak powinien postępować, by stworzyć z innymi silną i kochającą się wspólnotę. Zawarł z ludźmi Przymierze, któremu jedynie sam pozostał wierny. Jego umiłowany lud poszedł inną drogą. Mógł wtedy cofnąć wszystkie swoje obietnice i zniszczyć człowieka, którego stworzył, ale jednak tego nie zrobił. Zapowiedział przez proroka Jeremiasza, że zawrze z domem Izraela i z domem Judy Nowe Przymierze i tym razem wypisze je w sercach, a nie w kamieniu. Nie trzeba będzie uczyć się nowych przepisów, bo wszelkie prawo okazało się bezużyteczne. Gdy ludzie zobaczą, jak Bóg ich kocha, gdy przekonają się, jak bardzo Mu na nich zależy, to sami zmienią myślenie i wtedy skończy się epoka naznaczona religią nakazów i zakazów. Przejdzie do historii jako być może ciekawa, lecz przestarzała. Podaruje Bóg ludziom wszystkie nieprawości i zapomni o ich grzechach. Nie będzie to stare przymierze rozpoczęte od nowa, od tak zwanej czystej karty, lecz zmiana jakościowa. Bóg nie zapowiada jedynie amnestii. Wszystko będzie nowe, a przede wszystkim ludzie przestaną myśleć tylko o sobie. Taką nadzieję chciał wzbudzić w ludziach prorok ponad dwa i pół tysiąca lat temu. I stało się tak, jak zapowiedział, choć dla wielu to nadal brzmi jak utopia.
Psalm responsoryjny: Ps 85 (84), 8 i 10. 11-12. 13-14
Wyobrażając sobie spotkanie między łaską i wiernością oraz scenę pocałunku między sprawiedliwością i pokojem, można lepiej zrozumieć ład panujący w królestwie Bożym. Łaska, która jest niezasłużona i nie wypracowana ludzkim trudem harmonizuje się w królestwie Bożym z wiernością, która kosztuje nieraz wiele wyrzeczeń i wyciska pot. Sprawiedliwość, którą się wymierza łączy się z pokojem (shalom), który charakteryzuje nie tylko brak wojny, lecz relacje przepełnione miłością. Taki właśnie porządek przyszłego świata zapowiada psalmista.
Ewangelia: Mk 3, 13-19
Do grona uczniów Jezusa nie można się było zapisać. Jezus nie ogłaszał naboru do grupy Dwunastu. Sam wybierał tych, których chciał i nie musieli wykazywać się jakimiś szczególnymi umiejętnościami, czy zasługiwać na wybór nieskazitelnym życiorysem. Powołał ich przywołując po imieniu i to w konkretnym celu opisanym przez Marka w trzech punktach. Mianowicie po to, by z Nim byli, by wysłać ich na głoszenie nauki i obdarzyć mocą. Ich najważniejszą misją było towarzyszenie Mistrzowi, bycie z Nim. Bez tego nie wiedzieliby, co ludziom powiedzieć, a ich posługa pozbawiona byłaby mocy. Sprowadzałaby się do pustych gestów, umoralniających kazań i nikogo nie obudziłaby z uśpienia. Mieli karmić słowem ludzi głodnych miłości, a nie zanudzać, niepokoić sumienia i pobudzać do wdzięczności, jednych wprawiać w zachwyt, a innych w zakłopotanie, burzyć stare schematy myślowe i przede wszystkim potwierdzać znakami, że Bóg nie zapomniał o swoim ludzie. Było ich tylko dwunastu, a jednak sobie poradzili.
[dzien 7]
Sobota, 21.01.2017 r.
Pierwsze czytanie: Hbr 9, 1-3.11-14
Autor Listu do Hebrajczyków próbuje nam wytłumaczyć, że Chrystus utorował nam drogę do świętości, zdarł zasłonę oddzielającą naszą codzienność od sacrum i poprzez swoje rozdarte ciało na krzyżu otworzył każdemu drogę do Boga. Odkupił nas nie za srebro i nie za złoto, lecz dzięki swojej krwi. Co to jednak znaczy, że nas odkupił? Od kogo nas odkupił? Święty Paweł mówi, że zostaliśmy nabyci za wielką cenę. Otóż mieliśmy dług do spłacenia, zadłużyliśmy się i popadliśmy w niewolę naszych własnych grzechów, choć pierwotnie należeliśmy do Boga. Krew kozłów i cielców nie była w stanie wyrównać krzywd przez nas wyrządzonych i zwrócić nas Bogu. Woda z domieszką krowiego popiołu, używana do rytualnych oczyszczeń, nie była w stanie obmyć naszego sumienia i ożywić martwej już wiary. Dopiero Chrystus, widząc nas skazanych na śmierć i bezsilnych, oddał nam swoje chwalebne szaty i przebrał się w pasiaki skazańca, które od tysiącleci nosiliśmy. Przyznał się do naszych grzechów i poniósł karę przewidzianą dla każdego z nas. Złożył Bogu w ofierze samego siebie, pozwolił się przybić do krzyża, byśmy odzyskali na zawsze życie i mogli służyć żywemu Bogu, a nie martwym uczynkom ciała. Jako odkupieni staliśmy się ludem świętym powołanym do przemieniania miejsc, w których żyjemy w miejsca święte.
Psalm responsoryjny: Ps 47 (46), 2-3. 6-7. 8-9
Słowa psalmu zapraszają do wspólnej radości wszystkie narody, do robienia rabanu przy dźwięku trąby i głośnych okrzykach. Jest to radość z królowania Boga nad całym światem, który wreszcie żyje w pokoju, bo władcy narodów należą do Boga. Z podobnym entuzjazmem prorok Izajasz opisuje powrót Izraelitów z niewoli: „Góry i pagórki przed wami podniosą radosne okrzyki, a wszystkie drzewa polne klaskać będą w dłonie” (Iz 55,12b). Takiej radości wszystkich narodów i całego stworzenia możemy oczekiwać, gdy królestwo Boże osiągnie swoją pełnię.
Ewangelia: Mk 3,20-21
Gdy ewangelista pisze, że Jezus przyszedł do domu, to ma na myśli mieszkanie Piotra w Kafarnaum, w którym Jezus zamieszkiwał podczas swojej publicznej działalności. Pozostawił rodzinne Nazaret i korzystając z gościny Piotra urządził sobie w jego domu gabinet. Teściowa Piotra przygotowywała mu posiłki i kanapki na drogę. Przyjmował w domu chorych i strapionych oraz prowadził dysputy z pobożnymi i uczonymi mężami. Tam też odpoczywał, chroniąc się przed coraz większym tłumem, przed rzeszami ludzi pragnących Go zobaczyć i dotknąć choćby skraju jego szaty. To co głosił i czynił, było niebezpieczne przede wszystkim dla Niego. Istniejące struktury religijne nie mogły pozwolić, by ktoś podważał uznane od wieków autorytety, by publicznie łamał przepisy, wprowadzając zamieszanie wśród ludzi i mieszając im w głowach. Bliscy Jezusa przybyli do Kafarnaum, by przemówić Mu do rozsądku. Zwolnij Synu! Czy nie zdajesz sobie sprawy, do czego to może Cię doprowadzić? Próbowali uchronić Go przed więzieniem. Nie mówi nam Ewangelia, czy z własnej inicjatywy chcieli powstrzymać Jezusa przed dalszą działalnością, czy też był to kolejny, przebiegły plan faryzeuszy, by uciszyć niewygodnego kaznodzieję. Jeśli nas nie słucha – mogli myśleć – to może usłucha najbliższych. W tym krótkim fragmencie Ewangelii widzimy, jak poważna staje się sytuacja Jezusa i jak trudno światu zaakceptować logikę królestwa Bożego. Ten, kto nie dba o własne bezpieczeństwo i myśli tylko o innych, jest posądzany o brak rozsądku lub uważany za nawiedzonego.
[dzien end]