Komentarze do czytań – II TYDZIEŃ WIELKIEGO POSTU | od 25 lutego do 2 marca 2024r. – ks. dr Błażej Węgrzyn

 

 

II Niedziela Wielkiego Postu, 25.02.2024 r.

Pierwsze czytanie: Rdz 22, 1-2. 9-13. 15-18

Przypomnijmy sobie najpierw, że w niedziele Wielkiego Postu oba czytania, pierwsze i drugie, z założenia jakoś dookreślają Ewangelię (inaczej jest w okresie zwykłym, gdy dzieje się tak tylko z tym pierwszym). Co ciekawe, tym razem oba czynią to w identyczny sposób: opisywane w Ewangelii misterium Przemienienia penetrują z perspektywy serca Boga Ojca, gotowego ofiarować własnego Syna; tak bowiem Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał… (J 3, 16a). Modląc się pierwszym czytaniem, wniknijmy więc dzisiaj naszą uduchowioną wyobraźnią w serce Abrahama, które tak kocha Boga, że aż zdolne jest związać ofiarniczo swego syna – i dostrzeżmy przebłyskujące spoza niego serce Boga Ojca, które tak kocha człowieka… Mnie, po prostu.

Psalm responsoryjny: Ps 116B (115), 10 i 15. 16-17. 18-19

W czyje usta włożymy dzisiejszy psalm: Izaaka – czy to jeszcze związanego (Jestem w wielkim ucisku!), czy to już rozwiązanego (Ty rozerwałeś moje kajdany!)? Abrahama – czy to jeszcze trzymającego nóż w ręce (Ufność miałem nawet wtedy, gdy…), czy to już po interwencji anioła (Tobie złoże ofiarę pochwalną!)? A może samego Jezusa (Wypełnię me śluby dla Pana)? Jakkolwiek nie zrobimy, będzie dobrze. Psalmy mieszczą wiele głosów…

Drugie czytanie: Rz 8, 31b-34

Powiedzieliśmy już, że rozjaśnianie Ewangelii przez poprzedzające czytania jest dziś wprost analogiczne. Komentując drugie czytanie, pójdźmy więc o krok dalej i zobaczmy, że zachęca ono, by wczuwszy się już, na ile nam wrażliwość duchowa pozwala, w serce Boga Ojca, uczynić z tego ćwiczenia użytek dla własnej stałości w wierze. Seria pytań retorycznych, jakie zadaje św. Paweł, ma na celu sprowokowanie nas do swoistego „wzięcia się w garść” i „niemazgajenia się”. Bóg, który nawet własnego Syna nie oszczędził, ale Go za nas wszystkich wydał, jakże miałby także wraz z Nim wszystkiego nam nie darować? –  innymi słowy: Skoro Bóg dał nam to, co najcenniejsze (w sensie jak najbardziej absolutnym), czyli „swego Syna”, to dlaczego zamartwiasz się o Jego pomniejsze dary, o jakieś Piotrowe „namioty”? To nielogiczne! A zatem, tak szczerze… to czego obawiasz się, że Bóg ci nie da?

Ewangelia: Mk 9, 2-10

Katechizm uwydatnia dwojaki kontekst dzisiejszego misterium. Pierwszy, to kontekst historyczny – już miniony: „Przemienienie Chrystusa ma na celu umocnienie wiary Apostołów ze względu na przyszłą mękę. Wyjście na «wysoką górę» jest przygotowaniem do wejścia na Kalwarię” (KKK 568). Drugi, to kontekst chrześcijański – wciąż aktualny: „Na początku życia publicznego [Jezusa] znajduje się chrzest, a na początku [Jego] Paschy Przemienienie. Przez chrzest Jezusa ukazała się tajemnica naszego pierwszego odrodzenia: nasz chrzest. Przemienienie [zaś] jest sakramentem powtórnego odrodzenia: zapowiada nasze zmartwychwstanie” (KKK 556). Od pewnego czasu ten drugi kontekst Przemienienia staje się dla mnie coraz bliższy i coraz bardziej namacalny; kontempluję go bowiem w kluczu nadziei: metamorfoza Jezusa objawia nie tylko doskonałość Jego własnego człowieczeństwa, ale także mojego – doskonałość obiecaną mi w chwili chrztu, ona będzie czymś więcej niż tylko „posklejaniem”, „załataniem”, „zaplombowaniem” czy „wyklepaniem” mojego człowieczeństwa. Istotnie, chrzest nie tylko oczyszcza ze wszystkich grzechów, lecz także czyni mnie nowym stworzeniem (2 Kor 5, 17) i przybranym synem Bożym (por. Ga 4, 5-7), który stał się uczestnikiem Boskiej natury (2 P 1, 4), członkiem Chrystusa (por. 1 Kor 6, 15; 12, 27), a wraz z Nim współdziedzicem (Rz 8, 17) i świątynią Ducha Świętego (por. 1 Kor 6, 19) (por. KKK 1265). Mając wzrok utkwiony w tej obietnicy, czyli celu, zyskuję motywację i siłę, czyli nadzieję, by postępować na drodze oczyszczenia i uświęcenia – tak jak ona wygląda w moim przypadku, czyli bardzo konkretnie, tu i teraz. W ten sposób głębiej rozumiem, dlaczego lekcjonarz okrasza dzisiejsze misterium znamiennym tytułem: „Pielgrzymując na ziemi, uczestniczymy w życiu wiecznym”.

 

Poniedziałek, 26.02.2024 r.

Pierwsze czytanie: Dn 9, 4b-10

Słuchamy dziś fragmentu długiej modlitwy pokutnej Daniela, ułożył ją, gdy dociekał w Pismach liczby lat, które Pan objawił prorokowi Jeremiaszowi, że ma się dopełnić siedemdziesiąt lat spustoszenia Jerozolimy (Dn 9, 2; zob. 9, 24-27; Jr 25, 11; 29, 10). Co ważne, medytacja Daniela nad proroctwem Jeremiasza nie była jedynie wysiłkiem intelektualnym, lecz ściśle duchowym i ascetycznym: Zwróciłem twarz do Pana Boga, oddając się modlitwie i błaganiu w postach, pokucie i popiele (Dn 9, 3). Efektem modlitwy było to, że nasz autor doznał oświecenia: zrozumiał, że jak niegdyś wygnanie babilońskie, które oryginalnie zapowiadał Jeremiasz, tak również hegemonia grecka, którą sam cierpi, stanowi karę za grzech. Odpowiedzią na to poznanie jest właśnie dzisiejsza modlitwa pokutna, w której Daniel – w imieniu całego narodu – wyznaje trzy rzeczy: po pierwsze, uznaje sprawiedliwość Boga (Pan dochowuje wiernie przymierza tym, którzy Go kochają i przestrzegają Jego przykazań); po drugie, wygłasza litanię win Izraela i przyjmuje za nie odpowiedzialność (Odstąpiliśmy od Twoich przykazań… Wstyd na naszych twarzach!); wreszcie, odwołuje się do miłosierdzia Boga (Pan okazuje łaskawość, mimo że zbuntowaliśmy się przeciw Niemu…). Ta sekwencja zachęca nas, by przyjrzeć się bolesnym skutkom własnych błędów. Pamiętajmy przy tym o wyważonym pouczeniu św. Jana Pawła II: „Jeśli prawdą jest, że cierpienie ma sens jako kara wówczas, kiedy jest związane z winą – to natomiast nie jest prawdą, że każde cierpienie jest następstwem winy i posiada charakter kary” (Salvifici doloris, 11).

Psalm responsoryjny: Ps 79 (78), 5a i 8. 9. 11 i 13

Treść psalmu nie pozostawia złudzeń co do tego, że cierpienie ludu (bądź jego cząstki) jest związane z winą, a zatem jest karą. Jak jednak rozumieć karę za grzech? Dwojako: najpierw jako pozbawienie bądź nadwątlenie komunii z Bogiem – to tzw. kara wieczna, następnie zaś jako nieuporządkowane przywiązanie do stworzeń – to już tzw. kara doczesna (zob. KKK 1472); zdarza się, że dopiero doświadczenie tego drugiego wymiaru uświadamia zaistnienie tamtego pierwszego. W tym kluczu patrząc, zjawisko „kary” – czy to samorzutnej, czy to wymierzonej przez prawowitą władzę – ma zawsze charakter poprawczy, a nigdy odwetowy (zob. tamże). W związku z tym dwojakim znaczeniem kary pozostaje także dwojaka postawa grzesznika: z jednej strony, ma on prosić o przebaczenie kary wiecznej, a z drugiej, powinien przyjmować jako łaskę doczesne kary za grzech – „znosząc cierpliwie cierpienia i różnego rodzaju próby, a w końcu godząc się spokojnie na śmierć” (zob. KKK 1473). Spróbujmy wyśledzić obie te postawy w dzisiejszym psalmie, a raczej w sercu dzisiejszego zbiorowego psalmisty.

Ewangelia: Łk 6, 36-38

Aby przyjąć i wypełnić dzisiejsze polecenia Jezusa z kazania na równinie – czyli Łukaszowej wersji Mateuszowego kazania na górze (zob. Łk 6, 20-49; Mt 5-7) – nie wolno zaczynać od nich samych. Owszem, niejeden dopatrzy się w nich przejawów pięknego humanizmu, lecz Chrystusowi nie o to chodzi. Aby więc przyjąć i wypełnić wskazania Jezusa, trzeba wyjść od relacji z Nim: spokojnie więc wczytajmy się w pierwsze zdanie z lekcjonarza i nie spieszmy się z przechodzeniem do następnych, czyli tych już instruktywnych. A zatem: Jezus powiedział do swoich uczniów… Nie do wszystkich i nie do byle kogo, ale do swoich uczniów. I usłyszy Go także ani nie każdy, ani nie byle kto, tylko uczeń – dla którego Bóg, dodajmy, jest Ojcem. Posłuszeństwo nauce Chrystusa nie jest więc tylko zewnętrzne, lecz organiczne – wywodzi się z więzi z Nim. Tę prawdę najdobitniej chyba wyraził św. Jan w swoim liście: Po tym poznajemy, że Go znamy, jeżeli zachowujemy Jego przykazania… Kto zachowuje Jego naukę, w tym naprawdę miłość Boża jest doskonała. Po tym właśnie poznajemy, że jesteśmy w Nim. Kto twierdzi, że w Nim trwa, powinien również sam postępować tak, jak On postępował (1 J 2, 3. 5n).

 

Wtorek, 27.02.2024 r.

Pierwsze czytanie: Iz 1, 10. 16-20

Sięgnijmy znów do kontekstu, by lepiej zrozumieć reprymendę, jaką Izajasz daje religijnym liderom Izraela. O jakie zło uczynków mu chodzi? W pominiętych przez lekcjonarz wersetach czytamy między innymi: Co mi po mnóstwie waszych ofiar? (…) Przestańcie składania czczych ofiar! (…) Choćbyście nawet mnożyli modlitwy, Ja nie wysłucham! (Iz 1, 11. 13. 15). Izajasz więc piętnuje obłudę przywódców: ich poprawność zewnętrzna (kultyczna) rozmija się z nieprawością wewnętrzną (intencjonalną). W świątyni grają świętoszków, lecz poza jej murami gardzą i wykorzystują ludzi zdanych zupełnie na ich łaskę, czyli uciśnionych, sieroty i wdowy. Warto w tym miejscu zacytować późniejszą Jezusową krytykę faryzeuszów z dzisiejszej Ewangelii: Czyńcie i zachowujcie wszystko, co wam polecą [uczeni w Piśmie i faryzeusze], lecz uczynków ich nie naśladujcie. Mówią bowiem, ale sami nie czynią… Wszystkie swe uczynki spełniają w tym celu, żeby się ludziom pokazać… Biada wam, obłudnicy! Bo dbacie o czystość zewnętrznej strony kubka i misy, a wewnątrz pełne są one zdzierstwa i niepowściągliwości! (Mt 23, 3. 5. 25). Pamiętajmy jednak, że ani Izajaszowi, ani tym bardziej Jezusowi nie zależy na krytyce dla krytyki; upominanie nie jest celem, tylko środkiem – do nawrócenia. Zwraca na to uwagę sugestywna, wyzywająca wręcz zachęta: Chodźcie i spór ze Mną wiedźcie! – mówi Pan; oznacza ona, że Bogu zależy na polubownym rozwiązaniu sprawy na zasadzie: Wy się odmienicie, a Ja wam będę sprzyjał.

Psalm responsoryjny: Ps 50 (49), 8-9. 16b-17. 21 i 23

Psalmista wtóruje Izajaszowi: Nie oskarżam cię za twoje ofiary, [ale za to, że] nienawidzisz karności, a słowa moje odrzuciłeś za siebie! Słowo przetłumaczone jako „karność” oznacza także „chłostę”; być może, najlepiej byłoby je oddać jako „dyscyplinę” – zarówno tę narzucaną z zewnątrz, jak i tę stosowaną wewnętrznie. Tak czy inaczej, Bóg poprzez psalmistę wytyka Izraelowi krnąbrność, niechęć do poprawiania się i brania w karby własnych nieuporządkowanych namiętności. Nam zaś może przypomnieć to o jednym z warunków spowiedzi, czyli postanowieniu poprawy. Choć traktuje się je odrębnie wobec żalu, tak naprawdę postanowienie poprawy stanowi jego istotny element: „[Żal za grzechy] jest to ból duszy i znienawidzenie popełnionego grzechu z postanowieniem niegrzeszenia w przyszłości” (KKK 1451). Żałować własnej decyzji i zachowania, to znaczy chcieć postąpić inaczej w podobnej sytuacji. Krytykowani Izraelici składają natomiast ofiary całopalne prawdopodobnie jedynie w celu przebłagania bóstwa, a nie zjednoczenia się z Bogiem; toteż psalmista napomina ich, by złożyli raczej jedną ofiarę dziękczynną – za przywołanie przez Boga do porządku.

Ewangelia: Mt 23, 1-12

W porównaniu do wczorajszego fragmentu poszerza się dziś grono odbiorców: Jezus przemówił do tłumów i do swych uczniów… Tym razem zwraca się już nie tylko do uczniów, z którymi łączy go bliższa więź predysponująca do posłusznego przyjmowania Jego nauki, lecz także do tłumów, które „falują” wokół niego: to przypływają, to odpływają – w zależności od rozbudzanych nadziei, spektakularności cudów oraz popularności samej nauki. Czym różni się uczeń od tłumu? Rzekłbym, iż stabilnością. Posłużmy się myślą św. Pawła: Obyście trwali w wierze – ugruntowani i stateczni – a nie chwiejący się w nadziei właściwej dla Ewangelii (Kol 1, 23; por. Jk 1, 6-8). Rzeczywiście, gdy przejdziemy już do samego pouczenia Jezusa, wnet przekonamy się, że dotyka on właśnie stabilności wiary, a konkretnie to jednego z podkopujących ją czynników, mianowicie hipokryzji liderów religijnych. Na katedrze Mojżesza zasiedli uczeni w Piśmie i faryzeusze. Czyńcie więc i zachowujcie wszystko, co wam polecą, lecz uczynków ich nie naśladujcie. Mówią bowiem, ale sami nie czynią… Warto w tym miejscu uzmysłowić sobie, skąd wzięło się słowo „hipokryta”, czyli obłudnik: pierwotnie odnoszono je do aktorów w teatrze greckim, którzy wcielali się w odgrywane postacie głównie za pomocą odpowiednich masek – hipokrytą był ten, kto na scenie nosił maskę, ukrywał swoją prawdziwą twarz, tożsamość, udawał – grał kogoś innego (nie będąc sobą). Właśnie to piętnuje Jezus: uczeni w Piśmie i faryzeusze jedynie odgrywają rolę rabbich, ojców i mistrzów, lecz naprawdę nimi nie są, co okazuje się przy bliższym poznaniu. W przypadku uczniów, fakt ten nie burzy ich wiary; w przypadku tłumów, fakt ten bywa gorszący. Do kogo ci dziś bliżej?

 

Środa, 28.02.2024 r.

Pierwsze czytanie: Jr 18, 18-20

Jedną z wyjątkowych cech Księgi Jeremiasza są autobiograficzne wyznania proroka (zob. Jr 11, 18-23; 12, 1-6; 15, 10-21; 17, 14-18; 18, 18-23; 20, 7-18). Dzięki nim możemy wyobrazić sobie nieco z tego, jak to jest stać pomiędzy Bogiem a narodem wybranym; najogólniej mówiąc, nie jest to ani łatwe, ani przyjemne… Jeremiasz wielokrotnie, także dzisiaj, skarży się na odrzucenie i wrogość ze strony rodaków, przez co nie tylko cierpi, lecz także zmaga się ze zniechęceniem wobec własnego powołania i misji. Można by rzec, iż prorok ten jest postacią tragiczną, którą rozdziera ni mniej, ni więcej, tylko samo podwójne przykazanie miłości. W sercu Jeremiasza jakoś pobrzmiewa dramat, którego już wieki wcześniej doznał Mojżesz: Co mam uczynić z tym ludem? Niewiele brakuje, a ukamienują mnie! (Wj 17, 4), i o którym wieki później napisze św. Jan: Bóg tak umiłował świat, że dał mu swego Syna (por. J 3, 16), lecz świat Go nie poznał, ba! nawet swoi Go nie przyjęli (J 1, 10n); w rezultacie świat poniewiera także tymi, którzy uznali w Bogu Ojca (zob. 1 J 3, 1). Jeremiasz więc stoi na rozdrożu, wybór między miłością do Boga a do Izraela staje się miarą jego cierpienia. Zaprasza, by dołączyć do niego z podobnymi doświadczeniami. Wówczas, wylewając przed Panem zbolałe serca, warto uregulować potok żalu następującą modlitwą prośby: „Wejrzyj na tych, którzy poświęcają się służbie dla braci, nie dopuść, aby osłabli w gorliwości wskutek niepowodzeń albo lekceważenia ze strony bliźnich” (Liturgia Godzin, okres zwykły, środa, Nieszpory III tyg. psałterza).

Psalm responsoryjny: Ps 31 (30), 5-6. 14. 15-16

W postaci Jeremiasza, identyfikującego się i z Bogiem, i z narodem aż do gotowości ofiarowania siebie w celu ich pojednania, nietrudno dostrzec zapowiedź – czyli biblijny „typ” – Chrystusa. Tropem tym idzie dzisiejszy psalm: choć dobrany do czytania, by zilustrować rozdarte serce proroka, zarazem przywołuje na myśl scenę ukrzyżowania w wersji św. Łukasza, gdy umierający Jezus modli się jego wersetem, wołając: Ojcze, w Twoje ręce powierzam ducha mojego… (Łk 23, 46). Przy czym, zwróćmy uwagę na malutki dodatek słowny, posiadający jednak kolosalne znaczenie, tj. apostrofę: Ojcze. Jeremiasz mógł wołać do Pana, który jest mu wyjątkowo bliski (aż do charyzmatycznego wyboru dziewiczego stanu życia), lecz ich oblubieńczość znajduje pełnię dopiero w Jezusie, Synu Bożym z natury. Spróbujmy więc dwukrotnie pomodlić się bieżącym psalmem, za drugim razem dodając gdzieniegdzie tę Jezusową apostrofę: Ojcze – tak jak modlą się nim jedynie chrześcijanie, dzieci Boże przez łaskę (zob. J 1, 12; 1 J 3, 1; Rz 8, 14; Ga 3, 26; 4, 4-7).

Ewangelia: Mt 20, 17-28

Kontynuujmy nasze odczytywanie Ewangelii przez pryzmat jej adresatów. Jezus zwraca się dziś tylko do Dwunastu, a nie do uczniów oraz uczniów i tłumu, jak robił to wcześniej. Święty Mateusz notuje przy tym pewien niuans: Jezus czyni to na osobności, lecz nie w jakimś ustronnym miejscu (jak byśmy się spodziewali), tylko w drodze. Osobiście traktuję to jako prywatny dowód Boskości Jezusa: kiedy chce, pozwala się ludziom odnaleźć, choć by był ukryty w domu Piotra; kiedy chce, pozostaje niedostępny dla innych, nawet jeśli porusza się publiczną drogą czy szlakiem – jak to ma miejsce zapewne dzisiaj. Ponadto wydaje się, że ten szczegół – niby na osobności, w drodze – ma podwójne przesłanie duchowe. Po pierwsze, każde okoliczności mogą przysłużyć się relacji z Panem, każde środowisko może stać się nośnikiem kontaktu z Nim; owszem, niektóre warunki sprzyjają temu bardziej (jak dojrzałość, cisza i przyjaźnie, na przykład), lecz nie są determinujące. Po drugie, należy precyzyjnie uchwycić koniec takiego doświadczenia: zauważmy, że nagle – ni stąd, ni zowąd – na scenie pojawia się matka synów Zebedeusza, co oznacza, że Jezus przestał udzielać się Dwunastu na osobności; możemy to porównać do niedzielnego misterium Przemienienia, po którym Piotr rozpoczyna osobliwą interwencję, chce postawić namioty. Słowo matki synów Zebedeusza wskazuje na moment, gdy kończy się czas łaski pewnej, wymagającej tylko receptywności, a zaczyna się czas łaski ukrytej i wymagającej rozeznania. Przykładem takiego rozeznania – rozeznania pragnień, uściślijmy – jest dalsza rozmowa Jezusa z matką i jej synami oraz z pozostałymi dziesięcioma Apostołami.

 

Czwartek, 29.02.2024 r.

Pierwsze czytanie: Jr 17, 5-10

Dostajemy dziś częste i ważkie motywy biblijne: dwóch dróg oraz serca. Pierwszy z nich legł u podstaw tożsamości Izraela – gdy zawiązywał Przymierze z Bogiem, usłyszał od Mojżesza: Widzicie, ja kładę dziś przed wami błogosławieństwo i przekleństwo. Błogosławieństwo, jeśli usłuchacie poleceń Pana… Przekleństwo, jeśli nie usłuchacie poleceń Pana… Patrz! Kładę dziś przed tobą życie i szczęście, śmierć i nieszczęście (Pwt 11, 26-28; 30, 15). Tymczasem motyw drugi, czyli serca, obecny zwłaszcza u proroków i w literaturze mądrościowej, przypomina, że Bogu Przymierza nie zależy na zewnętrznej poprawności, tylko na czystości intencji i spójności życia: Ja [Pan] nie oceniam tak jak ludzie. Ludzie poprzestają na wyglądzie, a Pan patrzy na serce (1 Sm 16, 7); W sercu znajdują się ścieżki decyzji, ma ono cztery możliwości: dobro i zło, życie i śmierć (Syr 37, 17n); Strzeż pilnie swego serca, bo z niego wypływa życie (Prz 4, 23). Dzisiejszy Jeremiasz, łącząc motyw dwóch dróg z motywem serca, wchodzi więc zarówno w buty Mojżesza, jak i buty mędrców. Izraelitów, którzy odpadli od Przymierza sercem na długo przed formalnymi i zbiorowymi „apostazjami”, stara się przywieść z powrotem do Pana. I my, uczniowie już nie Mojżesza czy Jeremiasza, ale samego Jezusa, rozłóżmy sobie właściwie akcenty nawrócenia: „Wezwanie Jezusa do nawrócenia i pokuty nie ma na celu najpierw czynów zewnętrznych, «wora pokutnego i popiołu», postów i umartwień, lecz nawrócenie serca, pokutę wewnętrzną. Bez niej czyny pokutne pozostają bezowocne i kłamliwe. Przeciwnie, nawrócenie wewnętrzne skłania do uzewnętrznienia tej postawy przez znaki widzialne, gesty i czyny pokutne” (KKK 1430).

Psalm responsoryjny: Ps 1, 1-2. 3. 4 i 6

Pewnie niejeden z nas, czytając ustęp z Jeremiasza, natychmiast przewidział, z jakim psalmem spotka się potem. Brawo! Oto kolejny przykład biblijnego motywu dwóch dróg. Doceniając fundamentalną synonimiczność ich przesłania, warto również przyjrzeć się ich różnicom, dzięki którym się uzupełniają: podczas gdy Jr 17 kontrastował błogosławionego męża, który pokłada ufność w Panu z przeklętym mężem, który pokłada nadzieję w człowieku, Ps 1 przeciwstawia sobie szczęśliwego, który upodobał sobie w Prawie Pańskim i rozmyśla nad nim dniem i nocą, oraz grzesznika, który idzie za radą występnych i zasiada w gronie szyderców. Te niuanse można by podsumować – choć nie jest to jedyna opcja – przypisując Jr 17 do okresu zagrożenia, a Ps 1 do czasu pokoju: prorok zaleca, by w obliczu trudności nie sprzedawać wartości na rzecz wątpliwych kompromisów, tylko wytrwać przy prawdzie; psalmista zaś zachęca, by w latach tłustych nie marnować czasu na wątpliwe relacje, tylko zadbać o solidne studium słowa Bożego, przechodzące w wyciszoną medytację.

Ewangelia: Łk 16, 19-31

Mamy dziś do czynienia z nowymi odbiorcami Jezusowych pouczeń: faryzeuszami. Ich grupa, stosownie do nazwy, oznaczała „odłączonych”, czyli ściśle rozdzielających między sferami sacrum profanum, a co za tym idzie, między rytualną czystością a nieczystością – uzdalniającymi bądź uniemożliwiającymi udział w kulcie, religijnych posiłkach i innych czynnościach odnoszonych do Boga. Katechizm wypowiada się o faryzeuszach z realistycznym uznaniem: „Faryzeuszom była droga zasada integralności zachowywania Prawa, nie tylko co do litery, lecz także co do ducha. Ukazując ją Izraelowi, doprowadzili oni wielu Żydów w czasach Jezusa do najwyższej gorliwości religijnej. Gdyby owa gorliwość nie zamieniła się w «obłudną» kazuistykę, mogłaby przygotować lud na tę zdumiewającą interwencję Bożą, którą będzie doskonałe wypełnienie Prawa przez jedynie Sprawiedliwego w miejsce wszystkich grzeszników” (KKK 579). Niestety, faryzeusze stracili z oczu prawdę, iż linia demarkacyjna sacrum profanum, czystości i nieczystości nie przebiega tylko przez zachowanie, tylko nade wszystko przez serce, czyli biblijną siedzibę postaw oraz źródło intencji i decyzji; toteż odczytywaną dziś perykopę poprzedza następujący epizod: [Jezus powiedział do uczniów] „Nie możecie służyć Bogu i Mamonie!” Słuchali tego wszystkiego chciwi na grosz faryzeusze i podrwiwali sobie z Niego. Powiedział więc do nich: „To wy właśnie wobec ludzi udajecie sprawiedliwych, ale Bóg zna wasze serca. To bowiem, co za wielkie uchodzi między ludźmi, obrzydliwością jest w oczach Bożych” (Łk 16, 13-15). Dzisiejsza przypowieść jest w zasadzie zilustrowaniem tej diagnozy Jezusa. Uderzająca jest przy tym Jego wnikliwa obserwacja, którą kończy swą przypowieść: Jeśli Mojżesza i Proroków nie słuchają, to choćby ktoś z umarłych powstał, nie uwierzą! Przypomina nam ona o jedności Objawienia: kto nie przyjmuje Boga ukazanego w Starym Testamencie – Boga Przymierza i Dekalogu, czyli Boga Prawa nadanego przez Mojżesza (J 1, 17a), ten nie przyjmie Boga pokazanego przez Nowy Testament – Boga łaski i prawdy przyniesionych przez Jezusa Chrystusa (J 1, 17b).

 

Piątek, 1.03.2024 r.

Pierwsze czytanie: Rdz 37, 3-4. 12-13a. 17b-28

Tradycja katechetyczna mówi o tzw. grzechach głównych (zob. KKK 1866). Wywodzą się one z wcześniejszej jeszcze i przedchrześcijańskiej, ale kompatybilnej z chrześcijaństwem, tradycji wad głównych. Gdy idzie o grzechy, skupiamy się na ich przedmiocie i ciężarze; gdy zaś idzie o wady, rzecz dotyczy ich promieniowania, czyli zasięgu, a więc wpływu na poznanie, odczuwanie i decyzje. Kto pracuje nad sobą, ten nie tropi jednostkowych grzechów, lecz łączy je z własnymi, nieraz nieoczywistymi i głęboko ukrytymi, „żyłami wodnymi” wad. W tym kluczu spójrzmy na dzisiejsze czytanie: grzechem braci Józefa jest uprowadzenie go i sprzedaż, czyli akty niewolnictwa (zob. KKK 2414). Jak do nich jednak doszło? Przecież nikt o zdrowych zmysłach nie czyni tak członkowi rodziny, tym bardziej Izraelita, któremu Mojżesz w imieniu Boga polecił: Nie będziesz szukał pomsty, nie będziesz żywił urazy do synów twego ludu, ale będziesz miłował bliźniego jak siebie samego. Ja jestem Pan! (Kpł 19, 18). Otóż bracia Józefa rozwinęli w sobie wadę zwaną smutkiem z dobra bliźniego: takiej cechy bądź rzeczy, które on posiada, a ja nie (przynajmniej aktualnie). Wada ta rodzi dwie „córki”, zazdrość i zawiść: „Przedmiotem zazdrości są rzeczy, których nie można z innymi dzielić, tak iż gdy jeden je ma, stają się niedostępne drugiemu. Przedmiotem zawiści natomiast są dobra wyższego rodzaju i bynajmniej nie tak wyłączne, iżby posiadanie ich przez jednego wykluczało możność, aby i inni się nimi cieszyli” (J. Woroniecki, Katolicka etyka wychowawcza, tom I, § 32, 3). Bracia Józefa zazdroszczą mu proroczych snów i są zawistni wobec względów, które ma u ich ojca; choć sny są darem Pańskim, to o ojcowskie uznanie mogliby się jakoś postarać. Czy i nas czasem nie toczą podobny smutek i pretensje? Temperujemy je wówczas czy raczej podsycamy?

Psalm responsoryjny: 105 (104), 16-17. 18-19. 20-21

Wbrew pozorom dzisiejszy psalm nie jest fragmentem długiej medytacji nad dziejami Izraela, lecz hymnem na cześć wierności Boga, objawia się ona w dziejach Izraela i jego wybitnych przedstawicielach, na przykład Józefie Egipskim. Proponuję, by sięgnąć do psalmu tego w całości, by – wczytując się w jego sens dosłowny – co rusz przykładać go do własnej dotychczasowej historii życia. Zadajmy sobie wówczas dwa pytania: po pierwsze, przez jakie wydarzenia i osoby Bóg okazywał mi swoją wierność? po drugie, komu w tych zajściach Bóg okazał swoją wierność przeze mnie?

Ewangelia: Mt 21, 33-43. 45-46

Tym razem Jezus zwraca się do arcykapłanów i starszych ludu. Kto to? Nie wdając się w szczegóły i nieco ironizując, jest to po prostu grupa trzymająca władzę – odpowiednio: religijną (arcykapłani) i cywilną (starsi ludu). Jak słyszymy na samym początku dzisiejszego fragmentu, nie jest to pierwsze wystąpienie Jezusa skierowane do nich – mówi bowiem: Posłuchajcie innej przypowieści… Istotnie, zdążył już wygłosić im przypowieść o dwóch synach, a także podnieść kwestię prawowitości Janowego chrztu (zob. Mt 21, 24-32). Wszystkie te wątki poruszył Jezus w odpowiedzi na wyjściowe pytanie rzeczonych arcykapłanów i starszych ludu, sprowokowane Jego wyrzuceniem kupców ze świątyni (zob. Mt 21, 12-16): Jakim prawem to czynisz? I kto Ci dał tę władzę? (Mt 21, 23). A zatem grupa trzymająca władzę pyta Jezusa o Jego władzę, niewątpliwie bojąc się samemu utracić swoją. W pewnym sensie ich wyczucie sytuacji jest całkiem trafne – wszak Jezus kończy dziś swoją przypowieść niedwuznaczną zapowiedzią: Powiadam wam: królestwo Boże będzie wam zabrane, a dane narodowi, który wyda jego owoce! Lecz kompletnie nietrafione jest u arcykapłanów i starszych ludu wyłączne skupienie się na aspekcie utraty władzy, a zupełne pomijanie tego powodu. Tymczasem w osobie Jezusa Bóg nie tyle obraził się na ich, ile ukraca ich brak troski o dobro wspólne, które jest samym celem sprawowania władzy (zob. KKK 1921). W wymiarze ogólnej Opatrzności zaś, za czasów tych właśnie dzisiejszych arcykapłanów i starszych ludu, i to niezależnie od ich osobistych przewinień, osiągnęła miarę – znajomą jedynie Bogu – sama niewydolność Starego Przymierza z jego instytucjami, stanowiącego wszakże jedynie etap, a nie pełnię, historii zbawienia (por. KKK 580 i 586). Proces ten genialnie opisze dopiero św. Paweł: Do czasu przyjścia wiary byliśmy poddani pod straż Prawa i trzymani w zamknięciu aż do objawienia się wiary. Tym sposobem Prawo stało się dla nas wychowawcą, który miał prowadzić ku Chrystusowi, abyśmy z wiary uzyskali usprawiedliwienie. Gdy jednak wiara nadeszła, już nie jesteśmy poddani wychowawcy. Wszyscy bowiem dzięki tej wierze jesteście synami Bożymi – w Chrystusie Jezusie (Ga 3, 23-26).

 

Sobota, 2.03.2024 r.

Pierwsze czytanie: Mi 7, 14-15. 18-20

Stary Testament obfituje we wzmianki na temat Reszty Izraela. Pierwotnie i dosłownie „Reszta” oznacza tych, którzy ostali się po jakimś prześladowaniu czy przesiedleniu; wtórnie i duchowo zaś, „Reszta” obejmuje tych, którzy wiernie obstawali przy Panu, sercem i uczynkami, częstokroć pozostając w liczebnej mniejszości i skazując się na takie czy inne szykany. Dzisiejsze czytanie łączy oba te znaczenia: przysłuchujemy się bowiem modlitwie ufności „Reszty Izraela”, która zanosi pod adresem Boga niejako hymn pochwalny w obliczu katastrofy polityczno-moralnej, która dotknęła królestwo północne w VIII w. przed Chr. Choć ówczesne zagrożenie mniej dotknęło królestwo południowe, to jego mieszkańcy odczytują je jako lekcję uczenia się na cudzych błędach. Utwierdzają się też we właściwym obrazie Boga, którego gniew – symbol sprawiedliwości – dopełniany jest przez miłosierdzie. Historia biblijna pokazuje jednak, że z biegiem czasu to paliwo nawrócenia wyczerpało się, skutkując wygnaniem babilońskim w VI w. przed Chr. Wtedy z dzisiejszej „Reszty” wyodrębniła się nowa „Reszta”, która przechowała wiarę dzięki cnocie stałości. I tak proces wyłaniania się z różnych burz dziejowych „Reszty Izraela” trwa do dziś. Czy należymy do współczesnej „Reszty Kościoła”? Do rachunku sumienia niech posłuży nam otrzeźwiające zdanie ostatniego Soboru: „Nie dostępuje zbawienia, chociażby był wcielony do Kościoła, ten, kto nie trwając w miłości, pozostaje wprawdzie w łonie Kościoła ciałem, ale nie sercem” (Sobór Watykański II, Lumen gentium, 14).

Psalm responsoryjny: Ps 103 (102), 1b-2. 3-4. 9-10. 11-12

Pozwolę sobie zadać intrygujące pytanie: któremu ze szkolnych przedmiotów najbliżej jest do Bożego miłosierdzia? Odpowiadam: geografii (względnie: astronomii)! Wcześniej Micheasz posłużył się obrazem morskiej toni: Wrzucisz, Panie, w morskie głębiny wszystkie ich grzechy; teraz psalmista odwołuje się do obserwacji astronomicznych: Jak wysoko niebo wznosi się nad ziemią, tak wielka jest łaska Pana dla Jego czcicieli! Jak odległy jest wschód od zachodu, tak daleko odsuwa od nas nasze winy! W zależności od miejsca zamieszkania i aktualnej pogody zafundujmy sobie w najbliższych dniach taki Boży spacer z psałterzem w ręku, może otwarta przestrzeń, przyroda usposobią nas do naocznego poznania ogromu Bożego miłosierdzia, jego kontemplacji; a może wyrośnie przed naszymi oczami jeszcze inny jego obraz, i to jeszcze lepszy, bo nasz.

Ewangelia: Łk 15, 1-3. 11-32

Zamykamy tydzień spotkaniem z ostatnią, i to mieszaną, grupą słuchaczy Jezusa: pojawiającymi się dopiero teraz celnikami i grzesznikami oraz znanymi nam już faryzeuszami i bliskimi im uczonymi w Piśmie. Obie grupy dość gładko zidentyfikują się ze swoimi odpowiednikami w dzisiejszej przypowieści: celnicy i grzesznicy młodszym synem, faryzeusze i uczeni w Piśmie zaś z synem starszym. Choć to truizm, w tej akurat przypowieści wypada dobitnie podkreślić, że wspólne synostwo u jednego ojca przekłada się wprost na braterstwo – albo lepiej: odkrycie braterstwa uzależnione jest od rozpoznania wspólnego ojca. Właśnie taki jest finał tej niedokończonej przypowieści, która stawia nie tyle pytanie o ojca, ile pytanie o brata. Kto nim jest dla mnie? Tudzież, jak to ujmuje św. Łukasz: Kto jest moim bliźnim? (Łk 10, 29). Katechizm poucza: „Poszanowanie osoby ludzkiej uważa bliźniego za «drugiego samego siebie» (…) Bliźni jest nie tylko «jednostką» zbiorowości ludzkiej, ale jest «kimś», kto z racji swojego wiadomego pochodzenia zasługuje na szczególną uwagę i szacunek” (KKK 1944 i 2212). Takim spojrzeniem na siebie nawzajem Jezus usiłuje „zarazić” obie grupy: faryzeuszów i uczonych w Piśmie względem celników i grzeszników, ale i vice versa. Można bowiem zarówno wywyższać się moralnie i przez to gardzić innymi, jak również poniżać się z racji upadków moralnych i przez to pozbawiać się powrotu do innych. Konkluzja jest jasna: obaj synowie, czyli bracia z dzisiejszej przypowieści, potrzebują nawrócenia.