Komentarze do czytań – I tydzień po Narodzeniu Pańskim | od 27 grudnia 2020 r. do 2 stycznia 2021 r. – Agnieszka Wawryniuk

Pon
Wt
Śr
Czw
Pt
Sb

 

Niedziela, 27.12.2020 r.- święto Świętej Rodziny: Jezusa, Maryi i Józefa

Pierwsze czytanie: Rdz 15,1-6; 21,1-3

Abraham zdaje się szykować do śmierci. Próbuje porządkować swoje sprawy. Wie nawet, komu powierzy swój majątek. Uznaje, że doszedł do kresu i nic wielkiego już go nie spotka. Mimo ogromnego poczucia rezygnacji, daje się poprowadzić Bogu. Przyjmuje Jego obietnicę, którą po ludzku trudno zrozumieć. Tak, aby przyjąć Boże słowo często trzeba wyjść z namiotu własnych wizji i oczekiwań; trzeba wreszcie popatrzeć z dystansem na to, czego tak kurczowo się trzymamy. Trzeba zmienić otoczenie, odetchnąć innym, świeżym powietrzem. Są jednak takie sprawy, w których może działać i pomóc tylko sam Bóg. Abraham przekonał się o tym, gdy wyszedł liczyć gwiazdy. Zobaczył, że jedynym, który może to uczynić, jest ich Stwórca. Potem uwierzył Bogu na słowo.

Pan spełnia nasze pragnienia, ale nie zawsze robi to według naszego scenariusza. Najwyższy działa jak chce i kiedy chce. Nic Go nie ogranicza: ani pora, ani miejsce, ani nasza nędza. On na wszystko ma wyznaczony czas, u Niego na nic nie jest za późno: ani na nawrócenie, ani na nowe życie. Historia Abrahama pokazuje, że dla Nieskończonego Pana nieba i ziemi nie ma, nie było i nie będzie żadnych granic. U Boga nikt nie jest stracony.

Psalm responsoryjny: Ps 105, 1-2. 3-4. 5-6. 8-9

Bóg jest godny uwielbienia i chwały. Dzisiejszy psalm ma bardzo podniosły charakter, czuć w nim ogromną radość. Psalmista podpowiada, jak mamy oddawać cześć Bogu. Ta wielość czasowników nadaje dynamizmu całemu utworowi. Wskazówki są bardzo konkretne. W uwielbienie powinniśmy zaangażować wszystkie zmysły; mamy nie żałować głosu i talentów. O Bogu możemy śpiewać, rozmyślać i opowiadać. Jego imię, potęga i łaski mają być dla nas powodem do radości i dumy. Mamy pamiętać o Bożych cudach, łaskach i obietnicach, na nich budować swoją wiarę. Mamy wspominać przymierze zawarte z Abrahamem, które było i jest źródłem wielu dobrodziejstw, których doświadczyliśmy. Bóg nigdy się z niego nie wycofał. Jest mu wierny do dziś, pomimo, że my ciągle zawodzimy. Ta wierność Boga powinna nas inspirować do nieustannej adoracji i uwielbienia naszego Pana. On nas nie zostawia, nie zapomina o nas i nie odrzuca. Wszyscy należymy do Boga. Nikt z nas nie jest sierotą. Nasza tożsamość jest zakorzeniona w Bogu i Jego dobroci. Czyż nie jest to powód do radości?

Drugie czytanie: Hbr 11, 8.11-12.17-19

Wiara jest fundamentem naszej relacji z Bogiem. Bez niej tracimy grunt pod nogami i pogrążamy się w ciemnościach grzechu. Wiara jest światłem w sytuacjach, których nie rozumiemy. Kim byłby Abraham, gdyby nie jego zaufanie i posłuszeństwo względem Boga? Pewnie umarłby bezpotomnie w swoim rodzinnym Ur. On jednak dał się poprowadzić. Jego losy pokazują, że dzięki żywej wierze w Boga jesteśmy w stanie opuścić swoje miejsce, porzucić własne plany i pójść w nieznane. Relacja z Panem pozwala na nasze dojrzewanie i rozwój. Z kolei wiara Sary wskazuje, że zawierzenie Bogu uzdalnia nas do bycia płodnymi w przestrzeniach, w których nawet się nie spodziewaliśmy. On wchodzi w naszą pustkę i zabiera niemoc. Z Nim możemy owocować. Wiara pomaga także w przejściu największych życiowych prób. Dzięki zjednoczeniu z Bogiem wiemy, że On z każdej śmierci umie wyprowadzić życie, ze zła dobro, a ze smutku radość. Dziś trzeba zapytać siebie o własną wiarę. Czy my naprawdę chcemy iść za Bogiem? Czy Mu ufamy? On chce nas prowadzić i zaprasza do współpracy. Wyciąga rękę i czeka, aż się Go mocno uchwycimy. Dla Niego nie ma rzeczy niemożliwych. Zawierzmy Mu dzisiaj to, co w nas obumiera, albo całkiem obumarło. On jest miłośnikiem życia w każdej jego sferze.

Ewangelia: Łk 2, 22-40

Bóg pozwala rozpoznać się tym, którzy żyją w Jego obecności, którzy mają w sobie Ducha Świętego. Świętą Rodzinę, zmierzającą do świątyni, mijały dziesiątki osób, ale żadna z nich nie zobaczyła w Jezusie oczekiwanego Mesjasza. Tak, bez Ducha Pańskiego można minąć się z przychodzącym Chrystusem. Rozpoznała Go tylko para starców. Poznali Go ci, którzy byli zjednoczeni z Bogiem przez sprawiedliwość, pobożność, modlitwę i posty.

Zapytajmy dziś samych siebie: czy przychodząc do świątyni dostrzegamy Jezusa? Po co przychodzimy do kościoła? Czy nasza obecność w tym miejscu jest naprawdę podyktowana wiarą i miłością wobec Boga? A może przychodzimy tylko po to, by wypełnić prawo, którego nie rozumiemy, może jedynie z nawyku lub tradycji? Czy w białej Hostii naprawdę widzimy swojego Zbawiciela? Dziś wielu z nas nie dostrzega ani nie szuka w Jezusie światła, nie umie cieszyć się z Jego obecności i łaskawości w świecie. Ziemia znów staje się pogańska, a my razem z nią. Częściej skłaniamy się ku bożkom, niż ku prawdziwemu i jedynemu Bogu. Tworzymy własne wizje życia, postępowania i rodziny. Nawet Boga chcemy „przekształcić” na swój obraz. Zapominamy, że bez Niego daleko nie zajdziemy. Tylko z Nim możemy wzrastać w mądrości i łasce. Tylko w Bogu możemy nabierać mocy na trudy życia. Takiego prowadzenia i wsparcia próżno szukać gdzie indziej.

Poniedziałek, 28.12.2020 r.- święto Świętych Młodzianków, męczenników

Pierwsze czytanie: 1 J 1, 5-2, 2

Św. Jan zachęca byśmy przyjrzeli się kondycji swojej duszy. Czy bliżej nam do światła, czy raczej do ciemności? Światło to prawda, szczerość i autentyczność. Ciemność kojarzy się z kłamstwem, obłudą i złem. Tych dwóch rzeczywistości nie da się połączyć. Na szczęście Bóg pragnie nas wyprowadzać z mroku naszych grzechów. On każdego dnia jest gotowy oczyszczać nas we Krwi Jezusa. Czyni tak wtedy, gdy ze skruchą przyznajemy się do popełnionych win. Niestety, dziś wielu z nas twierdzi, że nie ma grzechów i nie ma z czego się spowiadać; co więcej, jesteśmy oburzeni, gdy ktoś wytyka nam jakieś zło. Jedni odrzucają dekalog całkowicie, inni chcą go reformować, bo uznają, że jest niedzisiejszy. Taka droga prowadzi do ogromnej ciemności ducha i wiecznego potępienia. Żyjąc w kłamstwie o sobie, stajemy po stronie szatana. Św. Jan mówi bardzo konkretnie: nie grzesz, ale jeśli zgrzeszysz, idź do Jezusa Chrystusa. Droga do przebaczenia prowadzi tylko przez konfesjonał i sakrament spowiedzi. Nie ma innej ścieżki, na której znaleźlibyśmy odpuszczenie grzechów. Jezus umarł za każdego człowieka, ale nikogo na siłę nie zaprowadzi do nieba. On daje wybór; możemy wybrać światło, albo ciemność. U Niego nie ma żadnego światłocienia.

Psalm responsoryjny: Ps 124, 2-3.4-5.7b-8

Pan jest zawsze po naszej stronie. Z Nim możemy przezwyciężyć największe żywioły. Ludzie z dzisiejszego psalmu są uosobieniem trudności, przeciwności i zasadzek złego ducha. Ciągle jesteśmy atakowani ogniem cierpienia, pokus i cudzej zawiści. Sami nie jesteśmy w stanie ugasić tych płomieni. Tylko Bóg może nam pomóc. Ciągle grozi nam też utonięcie w grzechach, zwątpieniu i światowym zamęcie. Bez Boga nie umiemy pokonać tych śmiercionośnych fal. Ptasznikiem, o którym mówi psalmista jest szatan. To on zastawia wnyki na człowieka. Nie zawsze kusi nas prymitywnie, nierzadko robi to subtelnie. Swoją mocą nie wyrwiemy się z jego sieci. Damy radę, gdy zwrócimy się do Pana, gdy wezwiemy Jego świętego Imienia. Bo przecież tylko w imieniu Jezusa mamy zbawienie. Czy jednak zdajemy sobie sprawę z zagrożeń, które na nas czyhają? Czy umiemy je zauważyć? Prośmy Pana o Jego pomoc, bo sami nie poradzimy sobie z pochłaniającym ogniem, zalewającą wodą i chytrze zastawionymi wnykami. Nie jesteśmy sami. Bóg każdego dnia staje po naszej stronie. Jeśli tylko Go zawołamy, odpowie: oto Jestem!

Ewangelia: Mt 2, 13-18

Kiedy zaczyna się walka z Bogiem, cierpią też ludzie. Uderzając w Jezusa, uderza się także w człowieka, w Jego wyznawców. Bóg nie jest jakąś ideą, czy filozofią. On jest realnie obecny w świecie i prawdziwie zjednoczony z ludźmi. Herod bał się utraty władzy. Był gotowy na wszystko, aby tylko utrzymać koronę. Nie zawahał się popełnić największego zła. Podniósł rękę na dzieci, które niczemu nie zawiniły. Odpowiedź na pytanie mędrców została zapisana po latach na tabliczce umieszczonej na krzyżu, nad głową Jezusa. Jego ocalenie po narodzinach było więc czasowe. Pisma musiały się wypełnić; przyszedł czas i zgładzono Go z krainy żyjących (Iz 53,8) – pisał prorok Izajasz. Walka z Bogiem rodzi cierpienie, krzyk, jęk i łzy. W biblijnej Racheli trzeba dziś zobaczyć Kościół, który powinien opłakiwać śmierć nienarodzonych i prześladowanych. Jezus także i dzisiaj umiera w ludziach, których zbawił. Czy umiemy i chcemy bronić tych, którzy sami nie mogą osłonić się przed śmiercią?

W dzisiejszej Ewangelii warto zobaczyć jeszcze jeden aspekt. W obrazie Heroda, który chce zgładzić Jezusa, można też dopatrzeć się tych okoliczności i działań, które chcą lub mogą zabić w nas wiarę. Co robię, by zachować więź z Chrystusem? Św. Józef nie czekał na świt. Wyruszył do Egiptu w nocy. Nasze zjednoczenie z Jezusem ma być mocne w każdych warunkach. Wiara w Chrystusa zakłada ryzyko, cierpienie, wyśmianie, a nawet zagrożenie życia. Nikt nam nie zagwarantował, że opowiadając się za Jezusem unikniemy trudności. One zawsze będą. Wiara zakłada dynamikę. Trzeba to zaakceptować.

Wtorek, 29.12.2020 r.

Pierwsze czytanie: 1 J 2, 3-11

Wiara nie opiera się tylko na słowach i deklaracjach; św. Jakub przypomina, że wiara bez uczynków jest martwa (Jk 2,26). Poznanie Jezusa zakłada miłość względem Niego i naśladowanie Go. Jesteśmy wezwani, by tak jak nasz Mistrz, kochać, przebaczać i pomagać innym ludziom. On szanował i miłował każdego człowieka. Nikim nie gardził, nie żywił nienawiści, nikogo nie skreślał. Nie było w Nim wyniosłości, złości i pogardy.

Kiedy zastanawiamy się nad tym, czy bliżej nam do światłości czy ciemności, pomyślmy o naszym stosunku do drugiego człowieka. Zapytajmy siebie o to, jak traktujemy domowników, współpracowników, przyjaciół i nieznajomych. Zastanówmy się, z jakiej perspektywy patrzymy na ludzi? Czy żywimy względem nich życzliwość i wyrozumiałość? Jeśli jesteśmy wiecznymi sędziami, krytykantami i zarozumialcami, to daleko nam jeszcze do światłości, o której pisze św. Jan. Umiłowany uczeń nazywa ślepcem tego, kto nienawidzi swego bliźniego. Nasze zachowanie względem innych ludzi i słowa, które o nich wypowiadamy świadczą o tym, po której stronie jesteśmy; jednoznacznie pokazują, czy trwamy w Bożym świetle, czy w szatańskiej ciemności. Prośmy Pana, by pomagał nam wyzbywać się tego, co w nas jeszcze grzeszne i mroczne. Wołajmy, by uzdolnił nas do prawdziwej miłości.

Psalm responsoryjny: Ps 96, 1-2. 3.5b-6

Psalmista zachęca do uwielbienia Boga. Chce, by to uwielbienie objęło całą ziemię. Do takiej modlitwy jest zdolny ten, kto poznał potęgę Bożego Imienia i wartość zbawienia. Tak dużo mówimy o sprawach ziemskich, a tak mało o tym, co boskie. Wydaje się, że o Bogu mówimy po cichu, trochę w ukryciu, bez zbytniego entuzjazmu, a psalmista wzywa do „głoszenia”, które zakłada jawność, powszechność i radość. Trzeba nam mówić o tym, czego doświadczyliśmy z Bożych rąk, o cudach, których nie byliśmy godni. Psalmista wzywa do dawania świadectwa wszędzie i wszystkim. W tym psalmie czuć autentyczny zachwyt Bogiem. Boży majestat i piękno przekraczają granice naszego poznania, ale to nie znaczy, że nie powinniśmy ich wychwalać i szczycić się nimi. Potęga i blask Najwyższego również są nie do ogarnięcia przez nasz umysł i serce. Zaproszenie do uwielbienia jest jednak zawsze aktualne. To najbardziej bezinteresowna modlitwa. Chwalimy się wieloma rzeczami i ludźmi, a dlaczego mielibyśmy nie chwalić się naszym Bogiem? Ponad Niego nie mamy i nie znamy nikogo wspanialszego!

Ewangelia: Łk 2, 22-35

Symeon prorokuje, że Jezus wyzwoli nie tylko Izraela, ale też pozostałe narody. Błogosławi Boga, który chce zbawienia wszystkich ludzi. Starzec tulący Dzieciątko Jezus jest obrazem zakończenia starych i początku nowych czasów. Dawniej w kategorii wybrania mówiło się tylko o ludziach Izraela. Teraz, po przyjściu na świat Mesjasza, wybranym do zbawienia jest każdy człowiek. Światło zabłysło także dla pogan, dla wszystkich, którzy dotąd nie słyszeli o Jedynym Bogu.

Dziś trudno nam pojąć, czym jest ciemność. Przywykliśmy do elektrycznego oświetlenia i innych zdobyczy techniki. Nawet nie umiemy sobie wyobrazić, jak mogło wyglądać codzienne życie bez znanej nam żarówki. Skoro ziemia bez światła jest niebezpieczna, zdradliwa i napawająca lękiem, to co możemy powiedzieć o kondycji świata, który nie zna albo wręcz odrzuca Boga? Życie bez Jezusa jest stokroć gorsze niż funkcjonowanie bez żarówki. Niestety, nie wszyscy zdają sobie z tego sprawę. Chrystus do dziś jest znakiem sprzeciwu. Jego Ewangelia do dzisiaj bywa kwestionowana i ośmieszana. Zapewne będzie tak do końca tego świata. Wiadomo, że ci, którzy się za Nim opowiedzą, powstaną do życia wiecznego, zaś wszyscy, którzy Go odrzucą, doświadczą wielkiego upadku na dno potępienia. Jezus jest światłością, która rozpromienia nasze dusze. Prośmy o mądrość, byśmy nigdy nie sprzeciwiali się Jego świętej woli.

Środa, 30.12.2020 r.

Pierwsze czytanie: 1 J 2, 12-17

Świat zawsze różnił się od Boga, podsuwał inne priorytety i dawał odmienne propozycje. Nie powinno nas to dziwić. Pożądliwość świata objawia się w konsumpcjonizmie, zazdrości i namiętnościach, które przynoszą chwilowe zadowolenie. Hasło: „musisz to mieć” nigdy się nie starzeje. Jest haczykiem, który ciągle działa na młodszych i starszych. Przyjmując ową sugestię, zagarniamy dla siebie wszystko, co uważamy za niezbędne. Chcemy posiąść nie tylko jak najwięcej rzeczy, ale i ludzi. Pożądamy bliźnich dla naszych celów. Czynimy tak, bo nie ma w nas chęci pełnienia woli Ojca. Rozmijamy się z Jego oczekiwaniami. Bardziej pragniemy i szukamy tego, co światowe, niż Boże. Gardzimy pokorą, do której wzywa nas Bóg. Zapominamy o wieczności. Uważamy, że będziemy nieśmiertelni tu, na ziemi. Obchodzi nas to, co tu i teraz. Czynimy tak, bo ciągle nie poznaliśmy Tego, który jest od początku i nie robimy niczego, aby to zmienić. Nie walczymy ze złem, jest nam ono obojętne. Potrzebujemy mocnego przebudzenia. Bóg ciągle widzi w nas swoje dzieci, ale czy my dostrzegamy w Nim jeszcze naszego Ojca? W Nim jest nasza moc i prawda. Nie szukajmy ich poza Bogiem, bo mocno się zawiedziemy.

Psalm responsoryjny: Ps 96, 7-8. 9-10

Dzisiejszy psalm znów jest zaproszeniem do adoracji i uwielbienia Boga, do uczczenia Go w Jego świątyni. Trzeba przyznać, że w naszym życiu brakuje tego rodzaju modlitwy. Częściej Boga o coś prosimy, czasem dziękujemy, albo przepraszamy, jednak mało kiedy oddajemy Mu cześć i radujemy się z Jego obecności, potęgi i mocy. Te pochwalne hymny są nie tyle potrzebne Najwyższemu, co nam, bo one porządkują nasz obraz Boga i przyczyniają się do naszego uświęcenia. Kiedy mówimy, że Bóg jest naszym królem, to znaczy, że oddajemy Mu pierwszeństwo, że zgadzamy się z Jego wolą i chcemy ją wypełniać. Trwając przy Bogu, nie musimy szukać niczego poza Nim. W Panu jest nasza wolność, sprawiedliwość i prawda. Czy stać nas na to, by zadrżeć przed Jego obliczem? On naprawdę jest wielki, święty i pełen majestatu. Nie znamy nikogo większego i piękniejszego i to niech nas rozraduje.

Ewangelia: Łk 2, 36-40

Prorokini Anna dokonała pięknego wyboru i była mu wierna do końca życia. Szybko straciła męża, nie wiemy, czy miała dzieci. Jako wdowa była skazana na samotność i biedę, bo utraciła tego, kto miał zapewnić jej byt. Mogła się załamać i zgorzknieć, albo skupić na szukaniu winnych swojego losu. Mimo niezbyt łatwego położenia, nie załamała się. Oparcie znalazła w Bogu. Zawierzyła Mu całe swoje życie. Pomimo materialnego ubóstwa była bogata duchowo. Odnalazła swoją misję. Nie skupiła się na swoich brakach, ale na możliwościach. Robiła to, na co było ją stać. Modlitwa i post mają przed Bogiem wielką wartość. Stać na nie tych, którzy naprawdę wierzą i są poddani Panu. Gotowość do wyrzeczeń jest oznaką dojrzałości w wierze. Anna nie rozstawała się także z domem Bożym. Nie siedziała w domu, nie zamknęła się w czterech ścianach i w sobie; wyszła poza swój ból i stratę i otworzyła się na Boga. Znalazła w Nim nie tylko ukojenie, ale też radość i spełnienie. Ewangelista nazwał ją mianem prorokini. To nie był jakiś honorowy tytuł. Każdy prorok był człowiekiem i sługą Boga, miał w sobie Ducha Pańskiego. Każdy otrzymywał konkretną misję. Anna pozwoliła poprowadzić się Najwyższemu a Ten, zawiódł ją bardzo wysoko. Na stracie, którą poniosła, zbudował wielkie dobro. Obyśmy, podobnie jak Anna, nie utracili nadziei i zawsze, we wszystkim, ufali Bogu.

Czwartek, 31.12.2020 r.

Pierwsze czytanie: 1 J 2, 18-21

Kim jest antychryst? To ten, kto wszystko czyni odwrotnie niż Jezus i niszczy wszystko, co ma źródło w Bogu. Antychryst nienawidzi miłości, pokory, przebaczenia, radości i czystości. Jest przeciwnikiem życia i ojcem kłamstwa. Trudno nie zauważyć jego działania w świecie. Atakuje nas z każdej strony i o każdej porze. Za wszelką cenę chce nas wyrwać z rąk Boga. Często robi to bardzo podstępnie, przybierając postać anioła światłości. Pomocy w tej duchowej walce powinniśmy szukać w Duchu Świętym. Trzeba, byśmy każdego dnia prosili Go o rozum i światło, potrzebne do rozeznawania tego, co przeżywamy. Z zakusami i zasadzkami Złego nie poradzimy sobie ludzkimi siłami. On jest bardzo inteligentny i przebiegły w tym, co robi. Fałszywa nauka, którą nam przynosi i wpaja, jest groźna i śmiercionośna. Nie przyjmiemy jej tylko wtedy, gdy będziemy zakorzenieni w Jezusie, który powiedział o sobie: Ja jestem drogą, prawdą i życiem. Antychryst jest kimś odwrotnym. On mówi: ja jestem bezdrożem, kłamstwem i śmiercią. Za kim pójdziemy i komu zawierzymy? Nie ma nic pomiędzy. Św. Ignacy de Loyola mówił, że możemy stanąć pod sztandarem Chrystusa, albo diabła. Ta wskazówka pozostaje niezmienna do dziś.

Psalm responsoryjny: Ps 96, 1-2. 11-12. 13

Śpiew zawsze wyrażał ludzkie emocje. Mocno wpisał się w liturgię i modlitwę. Psalmista zachęca do śpiewu na cześć przychodzącego Boga. Zaprasza do uwielbienia nie tylko ludzi, ale też całą ziemię i niebo. Pan przybywa, by sądzić ziemię. Czy ten fakt może być powodem do radości? Może lepiej byłoby bać się? Nie, należy się cieszyć, bo ten sąd będzie sprawiedliwy i prawdziwy. Każdy z nas ma większe lub mniejsze doświadczenie niesprawiedliwości. Wszyscy nie raz poznaliśmy na własnej skórze, czym jest kłamstwo. Pragniemy sprawiedliwości i prawdy, choć czasem nawet nie zdajemy sobie z tego sprawy. Próżno jednak szukać ich w świecie, u ludzi. Po pierwsze dlatego, że jesteśmy dotknięci grzechem, po drugie – bo prawdziwym źródłem tych cnót jest tylko Bóg. Sąd Boży, bez względu na to, jaki wyrok otrzymamy, będzie prawdziwy i obiektywny. Ta świadomość przynosi pewną ulgę. Już nikt z nas nie zapyta: „Gdzie tu sprawiedliwość?” i „Gdzie leży prawda?” Świadomość, że „Bóg wie lepiej i że zawsze ma rację”, przynosi nam pokój i spokój. Mając to w sercu, trudno nie włączyć się do wielkiego uwielbienia Tego, który panuje nad nami.

Ewangelia: J 1, 1-18

Bóg przychodzi do swojej własności, a swoi ciągle Go nie przyjmują. Scena z Betlejem powtarza się w każdej epoce, każdego dnia i w życiu każdego człowieka. Słowo Boże, które ma moc i zostało potwierdzone znakami, ciągle jest wzgardzone i odrzucane. Podobnie dzieje się z Jezusem, Światłością świata. Nie poznaliśmy Go dostatecznie, ani nie pokochaliśmy. Bardziej umiłowaliśmy ciemność i słowo świata. Treść dzisiejszej ewangelii warto jednak odnieść nie tylko do jakiegoś ogółu ludzi, ale przede wszystkim do samych siebie osobiście. Trzeba najpierw przyznać, że to my nie poznaliśmy i nie przyjęliśmy Jezusa. Działo się tak wtedy, gdy Go nie słuchaliśmy i nie szukaliśmy Jego woli. Zapominamy, że w Jezusie zamieszkała cała pełnia łaski, miłości i miłosierdzia. On chce nam ich udzielać. Chrystus pragnie być naszą jedyną prawdą. Czy pozwolimy, by opromieniła ona nasze życie? Na początku było Słowo… tak, od tego Słowa wszystko się zaczęło i trwa do dziś. Ono mieszka wśród nas. Nie musimy Go szukać, jest blisko, na wyciągnięcie ręki. Trzeba tylko się w Nie wsłuchać i przyjąć do serca, a wtedy stanie się ciałem, wypełni się w nas i uświęci nasze dusze. Jesteśmy dziećmi Bożymi, dlaczego więc mamy słuchać słów tego świata? On nie wie, co to łaska i prawda. Takie dary mamy tylko w Jezusie.

Piątek, 1.01.2021 r.- Uroczystość Świętej Bożej Rodzicielki Maryi

Pierwsze czytanie: Lb 6, 22-27

Błogosławieństwo jest jednym z największych darów, jakie możemy dać drugiemu człowiekowi. Błogosławić, to znaczy życzyć komuś Boga, to oddawać go w Jego ręce. Błogosławieństwo otwiera niebo nad tym, nad którym jest wypowiadane. Jeśli wzywamy nad kimś imienia Najwyższego, możemy być pewni, że On przyjdzie z łaską i mocą. Obraz rozpromienionej Bożej twarzy wskazuje na życzliwość, czułość i troskę Boga. Jeśli jest wzywany, nigdy nie odwraca od nas swojego oblicza. On ciągle na nas patrzy, przenika swoją obecnością i obdarza pokojem. Słowa błogosławieństwa, które mamy w tym czytaniu, nie są wymysłem człowieka, zostały podyktowane Mojżeszowi przez samego Boga. Warto, byśmy wypowiadali je nad ludźmi jak najczęściej. Niech nie zabraknie ich także w dzisiejszych życzeniach noworocznych. Nie można życzyć bliźnim niczego lepszego, niż Bożej pomocy i opieki. Każdy nowy rok przynosi jednocześnie nadzieje i pewne obawy. Podświadomie czujemy, że stoimy przed wielką niewiadomą. Nie wiemy, co nas spotka, ale jednego możemy być pewni: jest z nami Bóg, który nigdy nie przestanie nas kochać i który zawsze chce nam błogosławić. Z Nim można wejść z ufnością w każdą niewiadomą.

Psalm responsoryjny: Ps 67, 2-3.5-8

Czy my, mieszkańcy ziemi, znamy Boże drogi? Sporo w nas zamętu i wątpliwości. Dlatego tym bardziej potrzebujemy Bożego błogosławieństwa i doświadczenia Bożej obecności. Pogodne oblicze Najwyższego znajdziemy w Jego Słowie i w Eucharystii. Potrzebujemy nieustannie przypominać sobie, że On wszystkim kieruje i nic ani nikt nie wymyka się z Jego rąk. Psalmista wzywa dziś do radości z Bożego prowadzenia i do oddawania czci Bogu. Czy stać nas na to? Czy potrafimy dojrzeć jeszcze znaki Bożego kierowania światem? Chyba ostatnio dużo częściej narzekamy, że Bóg nie interweniuje i nam nie pomaga. Uznajemy Go za wielkiego nieobecnego. Dajemy się ponieść emocjom i zwątpieniu, zamiast prosić o zmiłowanie i błogosławieństwo. Bóg mimo wszystko dalej jest dla nas miłosierny i dobry. Jego oblicze skierowane jest w naszą stronę; On ma wszystko pod kontrolą, choćby nam wydawało się, że jest inaczej. Pan jest przy nas!

Drugie czytanie: Ga 4, 4-7 –

Dzięki Jezusowi przestaliśmy być niewolnikami, co więcej, staliśmy się synami Boga. Aby to zrozumieć, trzeba poznać różnicę między niewolnikiem a synem. Niewolnik niczego nie posiada, nawet siebie. Jest czyjąś własnością, nie ma wpływu na swój los. Nie ma tożsamości i majątku. Sytuacja syna wygląda o niebo lepiej. Ten ma ojca, rodowód i prawo do dziedziczenia. Dzięki Jezusowi zostaliśmy wykupieni z niewoli grzechu. Pieczęcią, świadczącą o naszym usynowieniu w Bogu, jest dar Ducha Świętego. To On uzdalnia nas do wiary i do tego, byśmy widzieli w Najwyższym naszego Ojca. Duch Pański uczy nas nowej, synowskiej mentalności. Zapytajmy siebie, kim dzisiaj się czujemy? Czy jesteśmy bardziej synem, czy niewolnikiem? Od tego zależy nasze postępowanie, poziom zaufania i sposób myślenia. Pomyślmy dziś o sobie, jako o synach Boga, jako o tych, którzy mają perspektywę wieczności w niebie i którzy dziedziczą Królestwo przygotowane od założenia świata. Zostaliśmy wykupieni Krwią Jezusa Chrystusa, tak wielka była nasza cena. Nie można tego zmarnować, ani o tym zapominać. Mimo naszych grzechów i upadków ciągle jesteśmy chciani i kochani przez Boga. On nigdy się od nas nie odwraca i ciągle widzi w nas synów, nigdy niewolników!

Ewangelia: Łk, 2, 16-21

Boga można szukać z pośpiechem i z ciekawości, tak jak pasterze. W ich doświadczeniu na pewno było sporo emocji, słów i dyskusji. Po spotkaniu z aniołem zapewne biegli do Betlejem i gorączkowo szukali Niemowlęcia leżącego w żłobie. Kiedy Je ujrzeli, dzielili się swoimi spostrzeżeniami z tymi, których spotkali. Ta emocjonalna postawa, pełna głośnych dyskusji i wielosłowia kontrastuje z zachowaniem Matki Najświętszej. Maryja uważnie obserwowała to, co działo się wokół Jezusa i milczała. Niczego nie tłumaczyła ani nie wyjaśniała. Wszystkie myśli i spostrzeżenia ukrywała w sercu. Wszystko rozważała w swojej duszy. Nie oznacza to jednak, że postawa pasterzy była zła. Mocnemu doświadczeniu Boga, które bywa nazywane duchowym przebudzeniem, często towarzyszą emocje oraz pewna „ruchliwość” ciała i myśli. Medytacja i kontemplacja przychodzą później.

Maryja pokazuje duchową dojrzałość. Uczy nas bycia z Bogiem w ciszy swego serca, trwania bez słów i bez szukania wyjaśnień. Matka Najświętsza pokazuje, że nie wszystko musimy rozumieć i tłumaczyć. Prośmy, by upraszała nam dojrzałość w wierze i uważność względem Bożych spraw.

Sobota, 2.01.2021 r.

Pierwsze czytanie: 1 J 2, 22-28

Mamy zachować to, co otrzymaliśmy na początku życia. Zostaliśmy ochrzczeni, posłani do Pierwszej Komunii Świętej i bierzmowania. Od małego uczono nas znaku krzyża i modlitwy, prowadzano do kościoła i na religię. Co w nas z tego zostało? Dziś trzeba zapytać o swoją wiarę i kondycję naszej duszy. Czy jesteśmy wierni temu, co otrzymaliśmy? Wiarę w Boga należy pielęgnować i podtrzymywać. Pomaga nam w tym Duch Święty. On uzdalnia nas do uznania w Jezusie naszego Pana i Zbawiciela, On prowadzi nas do Ojca Niebieskiego. Trwać w Bogu, to znaczy żyć według Jego Słowa, to przyjąć Jego prawdę. Kim bylibyśmy bez Najwyższego? Ten, kto Go odrzuca, pogrąża się w kłamstwie, skazuje na osamotnienie i błądzenie. Św. Jan przypomina nam, że w naszym życiu cały czas jest obecny Trójjedyny Bóg. Trwanie w Ojcu, Synu i Duchu Świętym wymaga wierności, ufności i posłuszeństwa. Nasza relacja z Bogiem nie może więc opierać się tylko na epizodycznej modlitwie czy mało systematycznym uczestnictwie we Mszy św. Relacja z Panem wymaga stałości i zawierzenia, potrzebuje głębi i zakorzenienia. Mamy być wierzącymi z potrzeby serca, a nie z powodu nawyku czy tradycji. Trwanie w Bogu to bycie, zasłuchanie i zanurzenie w Tym, który wszystko ogarnia.

Psalm responsoryjny: Ps 98, 1bcde. 2-3b. 3c-4

Żywe i prawdziwe doświadczenie Boga zawsze rodzi jakieś reakcje. Jedną z nich jest dziękczynienie i uwielbienie. Bóg jest wierny swoim obietnicom. Zawsze wykonuje to, co zapowiada. Działa jawnie na oczach wierzących i niewierzących. Chce być Bogiem wszystkich ludzi. Dziś zapytajmy siebie o to, czy dostrzegamy Pana w swoim życiu i czy widzimy Jego zbawcze działanie? Cieszymy się z wielu sytuacji i spraw, ale czy kiedykolwiek ucieszyliśmy się Bogiem? Psalmista nawołuje do totalnego, powszechnego uwielbienia. Pan jest dobry i wierny we wszystkich swoich dziełach. On zawsze jest z tymi, których stworzył. Nawet, jeśli nie znajdziemy w swojej obecnej sytuacji żadnego powodu do radości, to pamiętajmy, że nigdy nie powinniśmy przestać cieszyć się z tego, że Pan jest z nami. Niech świadomość Bożej obecności napełnia nas pokojem i przemienia nasz smutek w wesele.

Ewangelia: J 1, 19-28

Pokora Jana Chrzciciela jest uderzająca. Głos wołającego na pustyni kojarzy się z czymś porażającym, niewidocznym i ulotnym. Jan wie, że jego misja jest chwilowa. Ma świadomość, do czego został posłany i gorliwie wypełnia swoje zadanie. Nie chce przysłaniać sobą Jezusa. Nie uznaje siebie za kogoś wielkiego. Nie mówi niczego od siebie. Głosi to, co napisał prorok Izajasz. Wypowiedziane przez niego „nie jestem…” kontrastuje z Jezusowym „Ja Jestem”. On zna swoje miejsce. Nie ma w nim cienia pychy i dumy. Jest jak ewangeliczny, nieużyteczny sługa. Jan także i do nas mówi: Pośród was stoi Ten, którego wy nie znacie… To prawda, nie znamy Chrystusa. Poznanie zakłada nie tylko wiedzę o kimś, ale też pokochanie tej osoby. Dlaczego Jezus jest dla nas ciągle kimś obcym i nieznanym? Dlaczego Go nie zauważamy? On jest nie tylko obok nas, ale też w nas, w naszym sercu. Czy mamy w sobie tyle pokory i uniżenia, co Jan? Potrzebujemy takiej postawy w wierze i w służbie Bogu. Jan jest przeźroczysty, swoimi słowami i zachowaniem zawsze pokazuje na Jezusa. Nie jest skoncentrowany na sobie. Nie chce błyszczeć, ani być na przysłowiowym świeczniku. Zna swoje miejsce. Czy w naszym świadectwie jesteśmy do niego podobni? Oby tak było zawsze!