Niedziela, 19.04.2020 r. – Niedziela Miłosierdzia Bożego
Pierwsze czytanie: Dz 2, 42-47
Zastaje nas dziś jedno z trzech tzw. „podsumowań” lub „streszczeń” Dziejów Apostolskich, w których autor ogólnie opisuje życie raczkującego Kościoła. Ale zanim o treści czytania, wróćmy umyślnie do początku poprzedniego zdania: „Zastaje nas…”, a nie: „My zastajemy…”. Nie chodzi o czepialstwo, ale o odwołanie do fundamentu: to Pismo Święte jest dla nas punktem odniesienia, to ono nas czyta. Jeśli chcemy wejść w tajemnicę tej niedzieli – Miłosierdzia Bożego – nastawmy się na to. Wystarczy prosta modlitwa, wzbudzenie intencji: „Jezu-Słowo, przeczytaj mnie!”. Ostatecznie, tacy właśnie byli nasi pierwsi bracia i siostry chrześcijanie: gdy spotkali pierwszy raz Apostołów i usłyszeli pierwszy raz Ewangelię, pozwolili jej się przeczytać i zreinterpretować ich życie. W ten sposób ich przejrzystość podczas modlitwy zrodziła przejrzystość obyczajów, czyli moralności: autentycznej wspólnotowości, solidarności materialnej, wychowawczego wpływu liturgii. Być może, nie trzeba mieć nawet łaski wiary, by wzbudzić w sobie podziw wobec piękna, które aż bije od dzisiejszego fragmentu. Natomiast, trzeba już łaski wiary, by naśladować pierwszą wspólnotę. W czym naśladować? W przyjmowaniu i dzieleniu się dalej miłosierdziem. Tak, miłosierdzie Boże bowiem, czczone w tę niedzielę i w tym tygodniu, nie jest najpierw „uczynkiem miłosierdzia”, ale wdzięcznością za misterium paschalne Jezusa. To przez nie Pan sam przymnaża tych, którzy dostępują zbawienia.
Psalm responsoryjny: Ps 118 (117), 2-4. 13-15. 22-24
To jeden z psalmów „wielkanocnych”, opiewających wypełnioną już historię zbawienia: rzeczywiście, uderzono i pchnięto – Chrystusa; rzeczywiście, Pan Go – Chrystusa – podtrzymał; rzeczywiście, kamień odrzucony – Chrystus – stał się fundamentem; rzeczywiście, oto dzień, który Pan uczynił – zeszłotygodniowa Niedziela Zmartwychwstania, świętowana jako oktawa, ale w swej istocie trwająca już bez końca. Pomyślmy o pokoju rozpierającym serca chrześcijan z pierwszego czytania, którzy, świeżo ochrzczeni, tak prosto wielbili Boga: „Rzeczywiście, rzeczywiście, rzeczywiście…!”. A przecież my także i tak samo jesteśmy ochrzczeni.
Drugie czytanie: 1 P 1, 3-9
Za siedem dni spotkamy się ponownie z tym samym Listem św. Piotra. Dzisiaj przyjmijmy go jako wyzwanie: Niech będzie – zawczasu – błogosławiony Ojciec Jezusa Chrystusa… Choć musicie – najpierw – doznać smutku, radujcie się – już teraz. Biblijna logika powołania jest kompletnie inna od ofert, którymi współcześnie jesteś bombardowany – te ostatnie mówią: „Najpierw wypróbuj, przetestuj za darmo, a potem zdecydujesz. Zawsze możesz się wycofać. To tylko okres próbny. I to bez konsekwencji!”; ta pierwsza, od zarania Objawienia wzywa: Ja będę z tobą. Znakiem zaś dla ciebie, że Ja cię posłałem, będzie to, że po wyprowadzeniu tego ludu z Egiptu oddacie cześć Bogu na tej górze (Wj 3, 12). Podobnie głosi Piotr: Wy, choć nie widzieliście, miłujecie Go; choć nie widzicie, wierzycie; ucieszycie się, gdy osiągniecie cel. Trudne? Ja wiem, czy aby na pewno…? W końcu, takimi nas Bóg stworzył, takie jest nasze człowieczeństwo – rozumne: intelekt rozpoznaje cel ostateczny i dobiera do niego środki, a wola przyzwala na jedno i drugie – zawczasu! A zatem, zaufaj modlitewnie Pismu Świętemu na nadchodzący tydzień. Zaplanuj każdego dnia kwadrans lub pół godziny z codzienną liturgią słowa (i to w miarę precyzyjnie, uwzględniając twój plan dnia). Doznasz smutku i próby – owszem, gramy w otwarte karty – ale ucieszysz się, gdy osiągniesz cel.
Ewangelia: J 20, 19-31
Zwróćmy uwagę na dwa wątki w tej Ewangelii. Po pierwsze, na napięcie większości uczniów, którzy widzieli Pana, wobec Tomasza, którego nie było razem z nimi. To trochę obraz naszych polskich czasów, w których coraz wyraźniej zaznacza się różnica między chrześcijanami kulturowymi a chrześcijanami konfesyjnymi („z krwi i kości”): jako ci ostatni nie jesteśmy przyzwyczajeni do stykania się z ludźmi, dla których (stopniowo rozmywane) chrześcijaństwo jest jedynie światopoglądem, składającym się z wybiórczo traktowanych twierdzeń i motywów. A to rodzi napięcie. Spróbujmy więc w Dziesiątce Apostołów stających wobec Jedenastego Tomasza ulokować nasze kontrowersje, pytania i nieporadności, aby odnaleźć drogę pomiędzy odrzuceniem i fałszywą tolerancją. Po drugie, zwróćmy uwagę na wypowiedź Jezusa: Błogosławieni, którzy [Mnie] nie widzieli, a uwierzyli. Nie po raz pierwszy Jezus mówi do jednego człowieka (tutaj: Tomasza), a tak naprawdę chce dotknąć serc wszystkich wokół. Bo i Dziesięciu pozostałych uwierzyło, bo – tydzień wcześniej – ujrzało. Ten wątek powinien – na równi: chrześcijan kulturowych i konfesyjnych – skłonić do pokory. Pierwsi niech się uczciwie zapytają: „Czy to, co deklaruję, i to, jak żyję, jest istotnie wiarą, poddaniem siebie Bogu, który objawia się w Kościele?”. Drudzy zaś niech wzbudzą akt wdzięczności: „Moja wiara jest łaską, nie wypracowałem jej sobie”.
Poniedziałek, 20.04.2020 r.
Pierwsze czytanie: Dz 4, 23-31
Kiedy ostatni raz słyszałeś kiepską homilię albo dostałeś odrealnioną radę w konfesjonale? Albo Twoje dziecko miało beznadziejną lekcję religii? Okay… A kiedy ostatni raz modliłeś się przed Mszą i przed spowiedzią – ale nie za siebie, tylko za kaznodzieję i spowiednika? Kiedy ostatni raz do modlitwy rodzinnej dołączyłaś prośbę za katechetkę? No, właśnie… Nie zmierzam do tego, by jakość sprawowania sakramentów i katechizowania mierzyć faktem czy ilością modlitwy za duszpasterzy i nauczycieli. Bynajmniej. Chcę natomiast przypomnieć, że Kościół – jako prawda wiary – jest żywym organizmem i że wszyscy w nim „gramy do jednej bramki”. Stawiam tę sprawę na ostrzu noża, pozwalając się „sczytać” dzisiejszemu fragmentowi Dziejów Apostolskich: zwolnieni z żydowskiego aresztu Apostołowie, opowiadają swoim, co do nich mówili arcykapłani i starsi. I jak swoi reagują? Modlitwą za nich: Daj, Panie, sługom Twoim głosić słowo Twoje z całą odwagą! Ktoś powie: „No, tak, ale przecież Apostołowie byli gigantami wiary, a do tego przed chwilą uczynili cud. Gdyby mój proboszcz…”. Owszem, to wiara napędza wiarę. Dlatego cierpimy z powodu wiary martwej, pozbawionej uczynków, a czasem wręcz wiary perwersyjnej, gdy ktoś się jej wyrzeka poprzez swoje uczynki. Niemniej, wzajemna modlitwa za siebie nie jest opłatą za dobrze wykonaną usługę, ale aktem wiary w Kościół. Nie mów: „Wierzę”. Pomódl się!
Psalm responsoryjny: Ps 2, 1-2. 3-4. 5-6. 7-8
Podobnie, jak we wczorajszym Psalmie, właściwym bohaterem dzisiejszego jest Jezus: Pomazaniec, Król i Syn. Podobnie, jak we wczorajszym Psalmie, fabułą dzisiejszego jest historia zbawienia: dialog między Ojcem-Panem i Synem-Królem a zbuntowanymi ludźmi. Ponadto, nawiązanie do tego Psalmu w pierwszym czytaniu pokazuje dwie rzeczy: że ta historia zbawienia „już” się rozegrała i „wciąż” się rozgrywa. Na tym polega tajemnica Kościoła: Jezus najpierw sam cierpiał jako Głowa, by potem współcierpieć z chrześcijanami w Ciele. Z tobą także.
Ewangelia: J 3, 1-8
Jedną z charakterystycznych cech nauczającego publicznie Jezusa było nie przejmowanie się „rozjeżdżaniem się” z pojętnością rozmówców. Szczególnie Ewangelia św. Jana wskazuje na to, że – równolegle do dostosowanych do mentalności słuchaczy przypowieści w pozostałych Ewangeliach – Mistrz z Nazaretu mówił po prostu to, co miał do powiedzenia, i tak, jak chciał to powiedzieć. Przykładem jest dzisiejsze spotkanie z Nikodemem, który – pomimo niewątpliwego wykształcenia i obycia religijnego – nie jest w stanie przeniknąć motywu powtórnego narodzenia, zapowiadającego chrzest. Potraktujmy to niezrozumienie jako wskazówkę dla naszej modlitwy Słowem Bożym w tym tygodniu: nie liczy się w niej pojętność, ale wierność. Nie zamartwiaj się poznawczą jałowością czasu spędzonego z Pismem Świętym; nie wysilaj się sztucznie, nie dąż do bólu głowy; nie analizuj też cały czas samego siebie. Zadbaj o intencję, to jest, o wiarę w to, że poprzez natchnione słowo pisane chcesz udostępnić siebie osobowemu Słowu Odwiecznemu. Trwa okres paschalny: kiedy, jak nie teraz, „opłaca ci się” czekać przy grobie – przy samym martwym ciele wręcz – na zmartwychwstanie?
Wtorek, 21.04.2020 r.
Pierwsze czytanie: Dz 4, 32-37
Być może przy pierwszym kontakcie z tym tekstem (przynajmniej ja tak mam) cisną się wam na usta kąśliwe uwagi: pod adresem niedzielnej tacy i pałaców biskupich; pod adresem zarobków waszych krewnych i znajomych; pod adresem własnej zachłanności i chciwości. I tak dalej. Znacie to: zaczyna się od rachunku cudzego sumienia, a kończy na swoim. Niby inna liczba zer na koncie, ale serce przywiązane do nich tak samo. Właśnie tak prześwietla nas Słowo Boże w tym kolejnym streszczeniu życia pierwszych chrześcijan. Przecież oni zaczynali podobnie: Żydzi czy poganie, niewolnicy czy wolni, bogacze czy biedni, uczciwi czy krętacze, ofiarni czy sknerzy, klasa wyższa czy średnia. Wszyscy oni zaczynali z pustym sercem, pozbawionym łaski wiary. Ich nawrócenie pokazało zaś, że „da się!”. Da się rozpoznać własną godność, która uwalnia od lęku przed stratą; da się nawiązać relacje pozbawione podejrzliwości i manipulacji; da się udostępniać własny portfel bez ustalania daty zwrotu. Da się! Tylko trzeba zacząć tam, gdzie kiełkuje wiara: nie na poziomie instytucji, ale na poziomie konkretnego serca i konkretnych więzi – tych rodzinnych, przyjacielskich i wspólnotowych. Jezus ma „słabość” do tego, co niepozorne; stamtąd chce promieniować. Powszechne – także moralne – zmartwychwstanie zaczyna się wszakże od jednego grobu. Od Jego grobu! I, czasem, to sam nasz Kościół jest takim Jego „grobem”.
Psalm responsoryjny: Ps 93 (92), 1. 2 i 5
Tym razem nie znajdujemy oczywistego tematycznego powiązania Psalmu z pierwszym czytaniem; nie jest w nim również bezpośrednio cytowany. Ale jest to Psalm „responsoryjny”: jego funkcją w liturgii słowa jest „odpowiadać” pierwszemu czytaniu. Poszperajmy więc w poszukiwaniu sensu… Pierwsza zwrotka mówi o panowaniu Boga nad światem i o porządku samego świata; za to druga akcentuje wiarygodność Objawienia i wspomina o tronie i o domu Boga, w których najpewniej chodzi o Izraela z jego świątynią w Jerozolimie. Zestawiając te przesłania z fragmentem Dziejów Apostolskich, otrzymujemy syntezę: doświadczenie życia Kościoła – nowego Izraela – powinno prowokować do wyśpiewania Bogu takiego Psalmu: do odkrycia Jego istnienia tak bardzo zatroskanego o nas.
Ewangelia: J 3, 7b-15
Kontynuujemy przysłuchiwanie się – zarazem zaś: przeglądanie się w – rozmowie Jezusa z Nikodemem. Odpowiedź Jezusa na swoje pytanie – Ty jesteś nauczycielem Izraela, a tego nie wiesz? – uczony żydowski mógł zrozumieć dwojako: albo jako zarzut, albo jako wezwanie. Jeśli odebrał ją jako zarzut, grozi mu to, że zanurzy się w siebie, da się pochłonąć „rozkminianiu”, pogrąży się we wstydzie, osamotni. „Aha, chodzi Mu o to, że muszę sam…” Jeżeli natomiast odebrał ją jako wezwanie, przyzna się do słabości, przyjmie swoje upokorzenie i poprosi o wyjaśnienie. „Tak, Panie. Jestem nauczycielem i nie wiem. Pomóż mi!” Oto i druga wskazówka dla praktyki modlitwy Słowem Bożym, którą podpowiada nam Nikodem: wczoraj uczył nas dobrej pasywności, niezrażania się ciszą poznawczą i wytrwałego opierania się zniechęceniu; dzisiaj, z kolei, ośmiela nas do odważnego wychodzenia z inicjatywą, popełniania wewnętrznych aktów ufności i proszenia o dary Ducha Świętego, które – niczym „rozpostarte żagle” (o. R. Garrigou-Lagrange) – „łapią” Wiatr (Ducha Świętego), czyniąc nas poprawnie nastrojonymi odbiornikami Bożych natchnień.
Środa, 22.04.2020 r.
Pierwsze czytanie: Dz 5, 17-26
Jeśli ktoś szuka definicji „podkładania się”, znajdzie ją w dzisiejszym fragmencie. Kto o zdrowych zmysłach, po cudownej ucieczce z więzienia popełnia „recydywę” w miejscu publicznym? Apostołowie. Którzy podpowiadają nam, nadto, że Bóg nikogo nie skreśla. To nie jest tak, że Żydzi ukrzyżowali Jezusa, więc stali się personae non gratae w oczach Bożych. „Zawalili sprawę” i kropka. Nie. Publiczne objawienie w Jezusie pozostaje publiczne, czyli dostępne dla wszystkich. W ten sposób należy czytać upór i „bezczelność” Apostołów, konsekwentnie idących do Żydów. Gdybyśmy skupili się tylko na ich odwadze cywilnej, a nie na determinacji Boga, rozminiemy się z duchem Dziejów Apostolskich. W tym kluczu też pozwólmy się sami przeniknąć ich duchowi: Być może przykładasz dużą wagę do rozwoju osobistego, dojrzałości emocjonalnej, wykuwania postaw asertywnych. Słusznie. Jesteś przez to bardziej człowiekiem. Dzięki temu odruchowo już nie boisz się podłożyć. Pamiętaj jednak, że w Bożym planie męstwo i opanowanie to tylko cele pośrednie, cnoty, o które zahacza się łaska. Jakie dobro tymi cnotami realizujesz? I czy tylko dobro? A także: do jakiego stopnia poznałeś Jezusa, który cię nie skreśla, ale przyjmuje? Na ile to od Niego czerpiesz pewność siebie, a na ile polegasz na sobie? Jakiego Boga komunikujesz innym: Tego, który sam się troszczy o swoje dzieci, czy Tego, który każe im samym zatroszczyć się o siebie?
Psalm responsoryjny: Ps 34 (33), 2-3. 4-5. 6-7. 8-9
Psalm ten przypomina swoim przesłaniem niedzielny: ktoś znalazł się w potrzasku i doznał pocieszenia (ratunku) od Boga. Wypada jednak w tym miejscu pozwolić sobie na wyraźny sprzeciw: „To nie takie proste…!”. Jestem „za”: Nie banalizujmy tego świadectwa. Jeśli się w nie naprawdę wczytamy, to okaże się, że każde przywołanie dramatu i każde wzbudzenie uwielbienia ma swój ogromny ciężar gatunkowy. Taka jest też historia zbawienia, której przyglądamy się w Psalmach bieżącego tygodnia: ciężka, brzemienna, soczysta… Churchillowe „krew, znój, pot i łzy”. Przy czym, nie – historia zbawienia nie jest przytłaczająca lub ciążąca, ale odsłaniająca prawdę o tym, że tylko dogłębnie przeżyta męka – Jezusa we własnej i własna w Jezusowej – pozwala równie głęboko przeżyć Zmartwychwstanie – Jego i własne.
Ewangelia: J 3, 16-21
Dziś Nikodem znika. Gdyby odwołać się do metafory teatru, wyobrazilibyśmy sobie moment, w którym wygasa jeden z dwóch reflektorów oświetlających parę aktorów na scenie. Choć fragment Ewangelii, dla zachowania porządku i ciągłości, rozpoczyna się wprowadzeniem: Jezus powiedział do Nikodema, w różnych wydaniach Nowego Testamentu znajdziemy niejednoznaczne podziały i przypisy; tak do końca, to nie wiadomo, czy to wciąż wypowiedź do Nikodema, czy samodzielny monolog Jezusa, zawieszony w próżni spotkań. Niemniej, ujmując to w perspektywie modlitwy, nie dziwimy się. Bo tak właśnie się dzieje podczas medytacji biblijnej: w którymś momencie – niekoniecznie za każdym razem – moje Nikodemowe „ja” znika, a snop światła pada tylko i wyłącznie na Jezusa. Warto w tej chwili wewnętrznie pokornie i cichutko zejść ze sceny i zająć miejsce na sali serca. Właśnie w ten sposób zbliżysz się do Światła (zob. J 1, 4-5.9). Przypatruj Mu się, przysłuchuj, trwaj… Czasem zanotuj coś. Czasem, później, podziel się z kimś. A czasem nie rób dalej nic. Zachowaj zawsze ufną świadomość, że Jezus wie, co robi, i że to od Niego – nie od ciebie – wszystko zależy. On-Syn został posłany, aby zbawiać… Światło przyszło na świat…
Czwartek, 23.04.2020 r. – uroczystość Św. Wojciecha
Pierwsze czytanie: Dz 1, 3-8
Z racji uroczystości cofamy się do samego początku Dziejów Apostolskich. Może to nawet dobrze? Zapaleni dobrą zazdrością po czterech spotkaniach z prostą, codzienną świętością i jednością chrześcijan, możemy dziś głęboko odetchnąć i zapytać: „Skąd oni wzięli takiego ducha?” Odpowiedź jest krótka: Takiego ducha wzięli z nawrócenia. A dokładniej: z „trzeciego” nawrócenia. Życie duchowe rozwija się podobnie do ludzkiego dojrzewania i ma analogiczne przełomy: poczęciu i narodzeniu odpowiada pierwsze nawrócenie; przejściu z dziecięctwa do młodości odpowiada drugie; natomiast osiągnięciu dorosłości wtóruje trzecie. U Apostołów pierwszym nawróceniem był moment powołania przez Jezusa; drugim – okres od pojmania Mistrza do Wniebowstąpienia; trzecim zaś – Zesłanie Ducha Świętego. Pierwsze nawrócenie, to wejście na drogę wiary: obijasz się jeszcze między krawężnikami grzechów ciężkich i dobrych uczynków. Drugie nawrócenie, to powolne wewnętrzne oczyszczenie: twoje uczucia z wrogów stają się sługami, a modlitwa z obowiązku przechodzi w smakowanie. Trzecie nawrócenie oznacza jeszcze głębsze oczyszczenie: uczucia stają się przyjaciółmi, tak, że zaczynasz kochać siebie w Bogu. I drugie, i trzecie nawrócenie jest bolesne: własne siły się kończą, więcej z siebie już nie wykrzeszesz; momenty odpoczynku na modlitwie przeplatają się z cierpieniem oschłości; albo dasz się przybić do krzyża, a Jezusowi odejść do nieba, albo cofniesz się w rozwoju. Ale Jezus, tak, jak dziś Apostołom, będzie ci udowadniał, że żyje, i kazał nie odchodzić, ale oczekiwać obietnicy Ojca.
Psalm responsoryjny: Ps 126, 1-2ab. 2cd-3. 4-5. 6
Fabuła dzisiejszego Psalmu stanowi odwrotność dotychczasowych: w nich – wspominanie przeszłej tragedii w świetle obecnego pocieszenia; w nim – wspominanie przeszłego pocieszenia przez pryzmat obecnej tragedii. W innym komentarzu pisałem i teraz przypomnę, że w życiu wewnętrznym nieocenioną rolę pełni pamięć: nasze doświadczenia, tak różnorodne i, pozornie, zawsze tak nowe, w rzeczywistości podpadają pod pewne schematy czy reguły. Dzięki pamięci nie musimy „odkrywać Ameryki” po raz drugi, trzeci i czwarty. Dlatego, w sytuacji próby, radzę powstrzymać się od pochopnego osądu i zajrzeć do katalogu wspomnień z pytaniem: „Panie, czy już mnie kiedyś tędy i tak nie prowadziłeś?”.
Drugie czytanie: Flp 1, 20c-30
Pismo św. Pawła do Filipian niektórzy określają mianem „listu do przyjaciół” z racji serdecznego tonu i wielokrotnego „napomykania” o sobie. Nie inaczej jest w dzisiejszym fragmencie, w którym Apostoł – w dwóch początkowych akapitach – dzieli się swoim przeżywaniem powołania: do wiary i do kapłaństwa (duszpasterstwa). Przebija z nich – osadzona w rzeczywistości – lekka egzaltacja oraz poczucie odpowiedzialności za zaprzyjaźniony Kościół. Nawrócony Rabbi z Tarsu przeżył już swoje wszystkie trzy przemiany duchowe (o czym traktowano wyżej). Pokazuje, że w nich nie tyle rozpłynął się i zatracił w Bogu, ile na nowo odzyskał samego siebie; namacalnie i do szpiku kości przekonał się o tym, że „człowiek nie odnajdzie siebie inaczej niż poprzez szczery dar z siebie samego” (Sobór Watykański II, Konstytucja Gaudium et Spes). A to jego potrójne nawrócenie – czytaj: świętość (!) – rozpoznał też Kościół, w Filippi i wszędzie indziej. Podobnie jak Kościół, w Polsce i wszędzie indziej, rozpoznał świętość Wojciecha. Wdzięczni za takich patronów, wzbudźmy także wdzięczność za sam Kościół, który ma „moc” kanonizacyjną dzięki żyjącemu w nim Jezusowi.
Ewangelia: J 12, 24-26
Ten fragment, podobnie do drugiego czytania, został specjalnie dobrany do męczeństwa św. Wojciecha, lecz jego sercem nie jest rozpoczynający cytat Jezusa – Jeżeli ziarno obumrze, przynosi plon – lecz ten ostatni: Gdzie Ja jestem, tam będzie i mój sługa. Te akcenty są ważne, zwłaszcza przy tak „opatrzonym” patronie jak ten dzisiejszy. Proroctwo bowiem, które spełniło się w życiu św. Wojciecha, nie polega na płaskim, dosłownym wpasowaniu się jego śmierci w zapowiedź o ziarnie; nie chodzi o podpadanie pod określoną kategorię umierania. „Aha, męczennik, wszystko jasne, kumam” Nie, właśnie nie „wszystko jasne”! Proroctwo, w którym uczestniczy(ł) św. Wojciech, polega na więzi z Jezusem: serce naszego patrona znalazło się w tym samym miejscu, co serce Jezusa – u Ojca! W tym kluczu patrząc, męczeństwo pierwszego polskiego świętego było ostatnim akordem i jednocześnie pieczęcią centralnej tajemnicy jego życia wewnętrznego: rozpoznania Jezusa. Od niej także zaczynają się kolejne nawrócenia, o których była mowa a propos pierwszego czytania. Coraz głębsze rozpoznawanie Jezusa – i siebie samego w Jego świetle – jest motorem wewnętrznych przemian.
Piątek, 24.04.2020 r.
Pierwsze czytanie: Dz 5, 34-42
Pewnie zauważyliście, że postępujemy w tym tygodniu w kluczu „pozwolenia się przeczytać Bożemu Słowu”. Na tej drodze dziś wychodzi nam naprzeciw Gamaliel. Nie jest chrześcijaninem, nie przeżył (jeszcze) pierwszego nawrócenia; jest za to pobożnym Żydem, ba!, jednym z ówczesnych ekspertów od prawa żydowskiego. Przy czym, „ekspert”, to nie tyle „znawca, biegły”, ile „mentor, autorytet, mędrzec”. Gamaliel nie tyle porusza się sprawnie po przepisach i błyskotliwie je interpretuje, ile dogłębnie wie, że prawo jest darem, że Bóg się w nim wypowiedział, że właściwym studium prawa jest modlitewna medytacja. Rdzeniem prawa żydowskiego jest Pięcioksiąg. Gamaliel więc, jako ekspert, jest człowiekiem Słowa Bożego. I to Słowo Boże nauczyło go powściągliwości. Gamaliel jest cierpliwy, pozwala Bogu wypowiedzieć się. Jest prawnikiem, który sam nie wydaje wyroku, ale czeka, aż wyrok, osąd zostanie mu podany. Gamaliel jest więc człowiekiem objawienia: pozwala Bogu przeczytać sobie rzeczywistość, w tym wypadku – rzeczywistość chrześcijan. Bądź dziś Gamalielem – utemperuj swój pośpiech na modlitwie. A jeśli szukasz pomocy i nie wiesz, do kogo się o nią zwrócić, pomyśl o człowieku na wzór Gamaliela, który nie da ci rozwiązania na tacy, ale podprowadzi cię pod spotkanie z Bogiem.
Psalm responsoryjny: Ps 27 (26), 1bcde. 4. 13-14
Poprzedniego dnia Psalm uczył nas roztropnie spoglądać w przeszłość. Dzisiejszy, z kolei, podpowiada nam, by – także w trudnym położeniu – rozumnie wybiegać na modlitwie w przyszłość: O jedno tylko proszę i zabiegam… Trzeba uważać, by modlitewnego powierzania Bogu przechodzonej próby nie zamienić w „scenopisarstwo” i szczegółowe, punkt po punkcie, planowanie własnej historii zbawienia. Przeciwnie, lepsze wydaje się zatrzymanie się w sobie i rozpoznanie – z prawem do błędu, oczywiście – tego, co akurat jawi się jako najprostsze. Tu także cierpliwy Gamaliel z pierwszego czytania może służyć pomocą.
Ewangelia: J 6, 1-15
Rozpoczynamy lekturę „eucharystycznego” szóstego rozdziału Ewangelii św. Jana. Składa się on z dwóch znaków (wersety 1-21) oraz dialogowanej katechezy Jezusa w synagodze (wersety 22-71). Będzie nam towarzyszył także w przyszłym tygodniu. Warto przeczytać go od razu w całości i „wbić sobie raz na zawsze do głowy”, że to Jezus aranżuje wszystkie opisane zajścia, a nie tylko korzysta z nadarzającej się okazji. W otwierającym tę historię cudzie, zwróćmy uwagę na to, jak wyraźnie ujawniane są nieoczyszczone motywacje tłumu i uczniów w podążaniu za Rabbim z Nazaretu; jaką konsternację w sercach uczniów wywołuje rozmnożenie pokarmu; jak błędne wnioski i zamiary wzbudzają się w umysłach uczestników tych zdarzeń. I to wszystko inspiruje Jezus! Nie tylko „nie zraża się”, nie tylko „umiejętnie zarządza kryzysem”, ale sam go inicjuje, podtrzymuje i konsekwentnie rozwija. To wszystko jest także obrazem twojej modlitwy, podczas której – pragnąc twojego głębokiego oczyszczenia – Duch Prawdy (zob. J 4, 24; 16, 13) niestrudzenie brnie dalej w odsłanianiu mrocznych miejsc (por. J 1, 5; 2, 24-25) i przycinaniu nieuporządkowanych przywiązań (zob. J 15, 2). Jak powiedziałem wczoraj kontekście trzech nawróceń i dwóch towarzyszących im przełomów, ten proces stopniowo „wymyka ci się z rąk”, tak że „działanie” ustępuje miejsca „przyzwalaniu” (tudzież „nie przeszkadzaniu”). Niezależnie od etapu, który cię dotyczy – zresztą, sam tego nie oszacujesz, przykro mi – korzystaj wówczas z wyznania ucznia wieńczącego ten rozdział: Panie, do kogo pójdziemy? Ty masz słowa życia wiecznego! (werset 68).
Sobota, 25.04.2020 r. – święto Św. Marka, Ewangelisty
Pierwsze czytanie: 1 P 5, 5b-14
Słuchamy dziś Piotra już w pełni nawróconego: oczyszczonego, oświeconego i zjednoczonego z Jezusem. Nie sprzedaje nam jakichś wydumanych idei duchowych, ale dzieli się własnym świadectwem, w którym odbija się powszechne powołanie do świętości. Twoje także, tak! Bogu zależy na tobie. Upokórz się… Gdy trochę pocierpisz, sam Bóg cię udoskonali. Czuwaj! Przeciwstaw się diabłu! Przerzuć na Boga twoje troski… Życie duchowe w znacznej mierze polega na rozeznawaniu, co „w tobie się dzieje”, a co „sam sprawiasz”; dokąd masz być bierny, a odkąd zaczyna się twoja odpowiedzialność. Życie wewnętrzne to namacywanie granicy między ludzkimi poruszeniami, szatańskimi pokusami i Bożymi natchnieniami. Kończysz więc tydzień miłosierdzia Bożego zachętą do dalszego spoglądania w głąb siebie – bowiem to tu, w twoim sercu rozgrywa się chrześcijaństwo; to stąd wytryska źródło twoich postaw, decyzji i czynów. Z tego tygodnia, oby, wynosisz także pragnienie uległości wobec Pisma Świętego. Ono cię przeczyta! Ono zajmie się Twoim życiem, gdy ty nim się zajmiesz! Warto, byś ukoronował ten czas spokojną modlitwą: wygospodaruj jeszcze dziś samotną chwilę, by zdanie po zdaniu pobyć z fragmentem Listu św. Piotra. Przejrzyj się w każdym wersecie jak w lustrze: Co ono odbija? Jak cię intepretuje? Co po tej modlitwie jutro współofiarujesz na ołtarzu niedzielnej i wielkanocnej Mszy świętej?
Psalm responsoryjny: Ps 89, 2-3. 6-7. 16-17
Termin „łaska” w Starym Testamencie ma zawsze konotacje relacyjne: przychylność, życzliwość, błogosławieństwo, sprzyjanie, wierność, miłosierdzie, matczyność… Mówić o łasce, to znaczy mieć przed oczami serca obraz Boga dobrze nastawionego do człowieka. Samej takiej idei już warto zaufać, a co dopiero spotkać się z samą Osobą, której dotyczy! Może tak być, że powyższego czytania, listu Piotra-świadka, wysłuchałeś jeszcze nie jako jego chrześcijanin-współświadek, ale wciąż jako wyznawca-sympatyk. W porządku. W takim wypadku dzisiejszy Psalm ponownie przypomni ci sedno: szukaj blasku obecności Pana, bo to chodzenie w Jego obecności uczy, jak naprawdę się cieszyć.
Ewangelia: Mk 16, 15-20
Zamknięciu tygodnia miłosierdzia Bożego towarzyszy – wyjątkowo, bo z racji święta – zamknięcie Ewangelii św. Marka. Aby nie ulec spłycającej go lekturze – sprowadzającej go do polecenia komputerowego: „Uwierz-i-ochrzcij-sie.exe” i „ENTER” – świadomie rzućmy okiem na cały miniony tydzień. Doprawdy, wdrapaliśmy się na wielką górę! Naraz przeszliśmy mnóstwo szlaków modlitwy Słowem Bożym! Przerobiliśmy potężną dawkę materiału biblijnego! A skoro tak, to nasz program komputerowy „Uwierz-i-ochrzcij-sie.exe” naprawdę dużo „waży”. Dodając porównanie do porównania, możemy tu przywołać zjawisko światła, którego, zdawałoby się, nieskończona mnogość barw ostatecznie i tak zbiega się w bieli – tak właśnie jest z powołaniem do życia wiarą chrzcielną. I tak właśnie jest ze zjawiskiem modlitwy. Wszystkie wątki i przygody życia wewnętrznego zbiegają się w jednym punkcie: modlitwy, która wypływa z wiary chrzcielnej. Dlatego ostatnią nauką, którą z tych dni wynosimy, niech będzie prawo do zmęczenia – owszem, po modlitwie mamy prawo czuć się zmęczeni; tak, jak po każdym dobrym spotkaniu; tak, jak po każdej treściwej rozmowie (czy to przyjemnej, czy przykrej). Dlatego też Słowo Boże jest ściśle związane z Eucharystią, podczas której staje się Ciałem (zob. J 1, 14): Ciałem do przyjęcia, Ciałem do wtulenia się, Ciałem do odpoczęcia przy Nim. Niech więc wybrzmi jeszcze raz pytanie z komentarza do pierwszego czytania: „Co po tej – tygodniowej – modlitwie jutro współofiarujesz na ołtarzu niedzielnej i wielkanocnej Mszy świętej?”.