Niedziela, 3.01.2021 r.
Pierwsze czytanie: Syr 24, 1-2.8-12
Fragment Pisma Świętego, który dzisiaj rozważamy, pochodzi z samego środka niezwykle praktycznej Księgi Mądrości Syracha, z rozdziału najlepiej definiującego mądrość. W rozdziałach poprzedzających i następujących po nim znajdziemy jej zastosowania w różnych sytuacjach życiowych. Warto go przeczytać w całości. Zrozumiemy wtedy lepiej, czym jest ta mądrość wychwalająca samą siebie.
Wielokrotnie, gdy składamy życzenia innym z okazji świąt czy imienin, jako ważne dobra wymieniamy zdrowie, pieniądze, pomyślność (czyli, by wszystko szło po myśli adresata składanych życzeń), szczęścia (cokolwiek to znaczy dla konkretnej osoby). Raczej nie wyrażamy życzenia, aby ktoś posiadł prawdziwą mądrość. Obawiamy się, jeśli w ogóle przyjdzie nam na myśl takie życzenie, że ktoś się obrazi, bo skonstatuje, że jest głupi. A przecież mądrość dla każdego z nas jest wartością zawsze potrzebną w życiu, nadrzędną, bo od niej powinno się zaczynać każde działanie, przez wielu ludzi poszukiwaną.
Mądrość wynika z nadprzyrodzonego daru miłości, jest darem Ducha Świętego. Posłuszeństwo Mądrości Bożej jest mądrością życia. Inaczej mówiąc, są zasady, które są odwieczne. Można i trzeba je zgłębiać, ale nie można ich łamać w swoim życiu. Stary Testament przekazuje głównie zakazy i nakazy – uczy niejako przestrzegania zasad gry, która nazywa się: życie. Pierwszą zasadą jest: kontroluj się, abyś nie spowodował sobie i innym kłopotów. Drugą: nie można naginać rzeczywistości do swojego postępowania, bo ona boleśnie się odegnie. Złamanie uniwersalnych praw moralnych, spisanych w Prawie Mojżesza, kończy się katastrofą. Świadomość tego i stosowanie Dekalogu w życiu jest początkiem mądrości.
Psalm responsoryjny: Ps 147B, 12-13.14-15.19-20
Ten psalm warto przeczytać w całości. Pan Bóg nadał prawa całemu stworzeniu i podtrzymuje je w istnieniu swoją mocą i miłością, troszczy się o nie. Zsyła śnieg, szron, grad, wiatr i daje wodę. O ileż bardziej troszczy się o człowieka – nie tylko o jego ciało, nasycając go „najlepszą pszenicą”, ale o ducha, dając swoje słowo. Najpierw obwieścił swoje ustawy – prawa Izraelowi, a potem całemu światu, by wszyscy ludzie mogli się w pełni rozwijać i duchowo wzrastać. Za to dzisiaj i każdego dnia wielbimy naszego Pana. Warto pomodlić się całym tekstem Psalmu 147.
Drugie czytanie: Ef 1,3-6.15-18
W pierwszym rozdziale Listu do Efezjan znajduje się wspaniały hymn wysławiający wielką, uprzedzającą miłość Boga do każdego z nas.
Dla małych dzieci bardzo ważna jest świadomość i odczuwanie, że są kochane i chciane przez rodziców. Wiele z nich pyta: „Gdzie byłem/byłam, zanim się urodziłem/urodziłam?” Dla dorosłych również ważne jest zrozumienie, skąd pochodzą, czy ich istnienie ma sens, czy są chciani i potrzebni? Nie jesteśmy „przypadkami”, elementami masy ludzkiej, tłumu, jedynie jakimiś obywatelami. Jestem pomyślana/pomyślany i upragniony/upragniona przez Boga Ojca przed powstaniem świata, jeszcze przed początkiem czasu i stworzenia!
Bóg nie tylko zapragnął mojego istnienia, ale uczynił jeszcze więcej: dał swojego Syna, by mnie odkupił. Dzięki Niemu mogę otrzymać dar Ducha Świętego: mądrość, by poznać i zrozumieć wolę Bożą względem mnie, ponieważ pragnie dla mnie takiej pełni rozwoju, jaka tylko jest możliwa w tym życiu. Święty Paweł modlił się za Efezjan o głębsze poznanie Boga, o „światłe oczy serca”, by otworzyli się na pełnię duchowego błogosławieństwa i dzięki temu stali się doskonałymi – świętymi. Prośmy o to Boga dla siebie i naszych bliskich.
Ewangelia: J 1,1-18
Pierwsze słowa prologu Ewangelii według św. Jana kojarzą się z początkiem Biblii – z Księgą Rodzaju, która opisuje wyprowadzenie świata i człowieka z chaosu, nicości, pustki. Księga Rodzaju ukazuje porządek i piękno świata, święty Jan zaś otwiera dla nas całą głębię życia Bożego. W prologu jest mowa o tym, co było u Boga i w Nim. Autor nie używa imienia Jezusa Chrystusa, nawet w tych fragmentach, które mówią o Jego historycznej działalności. Święty Jan pisze o Słowie, które istniało, zanim świat zaistniał, zanim czas się nie rozpoczął i opisuje relacje, jakie Słowo nawiązuje z Bogiem, światem i ludźmi.
Relacja Słowa do Boga jest ponadczasowa, zażyła, i zakłada pełną równość, dlatego może objawiać ludziom Bożą chwałę. Ma charakter objawiająco – zbawczy. Słowo jest pośrednikiem stworzenia, życiem, światłem. Dzięki przyjęciu Słowa stajemy się dziećmi Boga. Tak naprawdę to Słowo przenika całą historię zbawienia i nadaje jej zamierzony przez Boga Ojca sens. Ono wzbudza i utwierdza naszą wiarę. Bóg – Stwórca staje się Bogiem – Odkupicielem w swoim Synu.
Pan Bóg wyprowadza ludzi z chaosu grzechu, jakby stwarzał ich na nowo. Daje życie, ale chodzi tu nie o życie naturalne, lecz nadprzyrodzone, które przez Słowo staje się udziałem wszystkich wierzących. Jezus przyszedł i wciąż przychodzi do swojej własności, ale ludzie przywłaszczają sobie wszystko, a Jego – największy Dar, odrzucają. Tym zaś, którzy Go przyjmują, daje o wiele więcej, niż mogą sobie wyobrazić.
Jest we mnie ta „struktura poznawcza”, to podobieństwo do Boga, dzięki której mogę dzień po dniu, chwila po chwili coraz bardziej przemieniać swoją postawę względem miłującego mnie Boga. Jeśli poznam i przyjmę Słowo, otrzymam moc, by stać się dzieckiem Boga.
Poniedziałek, 4.01.2021 r.
Pierwsze czytanie: 1 J 3, 7-10
Święty Jan, w tym fragmencie listu, podejmuje bardzo ważny dla chrześcijanina temat zjednoczenia z Bogiem, który objawił swoją ojcowską miłość do ludzi. Pojawia się tutaj pojęcie sprawiedliwości Bożej. W Starym Testamencie sprawiedliwość Boża oznacza to samo co zbawienie (por. Iz 46,13; 56,1 Ps 98,2). Pojęcie sprawiedliwości wiąże się też z pojęciem przymierza. Pan Bóg jest nazywany sprawiedliwym, gdy autor chce podkreślić Jego wierność obietnicom wyzwolenia i zbawienia swego ludu. Najpełniejsze objawienie Bożej sprawiedliwości nastąpiło w Osobie Jezusa Chrystusa. O tym pisze również św. Paweł w Liście do Rzymian (por. Rz 1,17). Pan Bóg w swojej, tak rozumianej, sprawiedliwości, dał nam możliwość stania się Jego dziećmi, a dzieci Boże starają się upodabniać do Boga. Dzieje się to przez odrzucenie grzechu i głębokie uświadomienie sobie mocy wiary. Taką więź z Bogiem człowiek otrzymuje przez chrzest święty.
Jeśli spotykam Jezusa w swoim życiu i dociera do mojej świadomości, że On – Bóg miłuje mnie aż do ofiary ze swojego życia, to pragnę poznać coraz lepiej Jego naukę, według niej żyć. Wtedy jakby „automatycznie” odwracam się od grzechu, który przestaje mnie pociągać. Brzydzę się nim. Kiedy czytamy o chrześcijanach pierwszych wieków, zauważamy, że oni mieli takie nastawienie. Zapragnęli Jezusa całym sercem, przez katechumenat dobrze przygotowywali się do chrztu świętego, a potem całym sobą, całym swoim życiem świadczyli o miłości do Niego. W wielu przypadkach aż do męczeńskiej śmierci. Według świętego Jana są dwie drogi: kto grzeszy, jest dzieckiem diabła, kto trwa w Panu, w Jego łasce, jest dzieckiem Boga. Nasze czyny świadczą o tym, do kogo tak naprawdę należymy.
Psalm responsoryjny: Ps 98, 1 bcde. 7-8.9
Zbawienie dokonało się i zarazem w każdym pokoleniu w różnych zakątkach świata aktualizuje się przez otwarcie ludzkich serc na Chrystusa. Zbawcza ofiara Jezusa jest ponadczasowa i my również, dzisiaj, radujemy się z tego, że On do nas przychodzi w Eucharystii i nas zbawia. Pan przyjdzie na końcu świata. Dla każdego z nas takim końcem świata jest śmierć. Będą się wówczas radować tylko ci, którzy dzień po dniu, coraz bardziej miłując Boga, dojrzewali do spotkania z Nim twarzą w twarz.
Ewangelia: J, 1,35-42
Potrzebujemy świadectwa. Bardzo potrzebujemy świadków. Nie wystarczy, że ktoś z przejęciem opowiada nam jakąś nowinę, która może okazać się zwykłą plotką, fałszywą informacją. Zbyt często zostajemy okłamani. Dlatego potrzebne nam jest autentyczne świadectwo, a nie wypowiedzi anonimowych, nieznanych nam osób, które mogą mówić i pisać, co im się podoba, co im się opłaca, co przynosi poparcie czy zysk. Żyjemy w świecie informacji, która często jest dezinformacją. Ważne jest dla nas to, co mówią osoby nam znane, z którymi jesteśmy związani, których podziwiamy za ich autentyczne życie Ewangelią i kochamy.
Powołanie pierwszych uczniów, opisane przez świętego Jana, różni się od opisu zawartego w Ewangeliach synoptycznych. Tutaj Jan Chrzciciel najpierw sam przedstawia swoich dwóch uczniów Jezusowi. Ci zaś, kiedy dowiedzieli się, gdzie mieszka Jezus, to znaczy zawarłszy z Nim bliższą znajomość, odszukali swoich przyjaciół, aby przyprowadzić ich do Niego. Ta relacja świętego Jana uczy nas przyprowadzania tych, których znamy, naszych bliskich krewnych, przyjaciół i znajomych do Jezusa. Taka droga jest najskuteczniejsza pod warunkiem, że sami jesteśmy dobrymi świadkami miłości Boga.
Wtorek, 5.01.2021 r.
Pierwsze czytanie: 1J 3,11-21
Święty Jan przypomina o tym, że wolą Bożą jest, abyśmy się wzajemnie miłowali. Przywołuje postacie Kaina i Abla, po to, aby ukazać dwie postawy wobec siebie samego, Boga i bliźniego. W sercu każdego z nas mieszka po trosze Kain i Abel. Który z nich zajmuje więcej miejsca w sercu? A może mieszka tam tylko jeden z nich?
Ponura twarz Kaina, opisanego w Księdze Rodzaju, wskazywała na to, że robił coś nie tak. Sam Pan Bóg mu to powiedział. Kain jednak nie przyznał się do winy. Nie próbował poprawić tego, co poszło źle. Nawet nie dostrzegł, że sam napytał sobie biedy. Był zgorzkniały, cyniczny, arogancki, zagniewany, wściekły, że jest „w dołku”. Prawdopodobnie był inteligentnym człowiekiem, który nie zrobił niczego, by właściwie się rozwijać. Uważał się za lepszego od swojego brata.
Każde miejsce, w którym przebywa czy pracuje „Kain”, staje się dla niego i innych kawałkiem piekła. Każdy zawód jest poniżej jego godności, więc plotkuje, podkrada, złości się. Podsyca złe emocje, które przejmują nad nim kontrolę. Nie umie niczego naprawdę ofiarować, poświęcić. Jest zdolny do każdej podłości aż do zbrodni.
Abel jest kimś, kto ma cel. Dokonuje właściwych poświęceń. Bierze na siebie odpowiedzialność. Nie zrzuca jej na wszystko i wszystkich. Ofiara Abla jest wyższej jakości. Więcej w nią włożył siebie. Potrafi poświęcić to, kim jest, na rzecz tego, kim może się stać. Potrafi poświęcić się dla dobra innych. Przeciwieństwem poświęcenia z miłości jest mord i grabież.
Jakich poświęceń muszę dokonać, żeby sprawy w moim życiu szły dobrze? Potrzebna jest postawa pokory i prośba skierowana do Boga, które otwierają mnie na sugestię, z czego mam zrezygnować, co trzeba poświęcić, ofiarować, żeby wszystko we mnie i wokół mnie stawało się lepsze, żeby pomóc moim braciom. Są we mnie dwa tryby istnienia. Pierwszy to podejmowanie odpowiedzialności za dobre życie i czynienie ofiar niezbędnych, by tak było. Wszystko wtedy zaczyna przynosić dobre owoce. Drugi to ścieżka rozżalenia, zgorzknienia, wyrzutów, aż do totalnego egoizmu, prowadzącego do zbrodni.
Psalm responsoryjny: Ps 100, 2-3.4-5
Psalm 100 jest okrzykiem radości i uwielbienia. Podążanie za jedynym, prawdziwym Panem, służenie Mu, przynosi człowiekowi największe szczęście. To prawdziwy pokarm dla duszy. Nie musimy martwić się o resztę, bo On zatroszczy się o nas. Przecież jesteśmy Jego własnością, „owcami Jego pastwiska”. Wierny, łaskawy i dobry jest nasz Bóg.
Ewangelia: J, 43-51
Filip był jedynym uczniem, z grupy powołanych, opisanych w tym fragmencie Ewangelii, który został wezwany osobiście przez Jezusa. Pochodził z tego samego miasteczka co Piotr i Andrzej – z Betsaidy. Kolejny uczeń – Natanael pochodził z Kany Galilejskiej, gdzie Jezus dokonał pierwszego „znaku”. Być może studiował Torę czy uczył jej innych pod drzewem figowym, kiedy spotkał go Filip i powiedział o Jezusie. Robił więc to, czego można się spodziewać po prawdziwym Izraelicie.
Ciekawym rysem w opowiadaniu o powołaniu uczniów jest częste używanie słów oznaczających „widzenie”. Wiele razy słyszymy: „miej oczy otwarte”, „miej otwarte uszy”. Jezus uważa zdolność słuchania i widzenia za błogosławieństwo. W tym fragmencie Ewangelii zdolność zauważania, widzenia łączy się ze zdolnością szukania i znajdywania. Przypominają się tutaj słowa z innego fragmentu Ewangelii: „Szukajcie a znajdziecie”(Mt 7,7).
Jezus bardzo liczy na tych, którzy Go „zobaczyli”. To oni pójdą głosić Go innym ludziom, aby coraz więcej osób mogło „przyjść i zobaczyć” i pozostać z Jezusem już na zawsze. Ludzie, którzy szukają Jezusa w czasie swojego ziemskiego życia, ujrzą Go w chwale w dniu ostatecznym.
Środa, 6.01.2021 r. – Uroczystość Objawienia Pańskiego
Pierwsze czytanie: Iz 60, 1-6
Pan Bóg zawsze podtrzymuje w istnieniu swoje stworzenie, ale Jego dzieło – człowiek, będąc obdarzonym wolną wolą, zbyt często wybiera zło, degenerując siebie i pociągając wszystko wokół w dół za sobą. Bóg pragnie odnowić świat. Chce, żeby był miejscem szczęśliwym, pełnym obfitości. Wciąż trwa stwórcze, odnawiające działanie Boga, a zarazem pociągające wszystko w chaosie sprzed stworzenia działanie wielu ludzi. Najpiękniejsze stworzenie Boga zapada w mrok zła, grzechu i wszystko pociąga za sobą.
Ta walka między siłą dobra i zła rozgrywa się w sercu każdego z nas. Bóg mówi do nas dzisiaj: „Powstań! Wyjdź z mroku zła. Stań w prawdzie, mów prawdę, czyń prawdę w miłości. Otwórz szeroko swoje serce dla mnie. Świeć! Niech świeci twoje światło przed ludźmi, aby chwalili Ojca, który jest w Niebie. Czyń te pozornie drobne, dobre codzienne rzeczy, bo one mają moc przemieniania świata. Dzięki temu ludzie, którzy ciebie otaczają, zbliżą się do Mnie i będą szli przez życie, nucąc radośnie hymny na Moją cześć”.
Psalm responsoryjny: Ps 72, 1b-2.7-8.10-11.12-13
Cechą Boga jest sprawiedliwość. Nie jest to sprawiedliwość ludzka, zresztą tak bardzo różnie rozumiana i realizowana. W Królestwie Mesjasza, które już jest między nami, sprawiedliwość chrześcijan wynika z naśladowania i przynależności do swojego Pana. W Biblii sprawiedliwość Boża to synonim zbawienia. To wierność Boga przymierzu, czyli obietnicy wyzwolenia swojego ludu. Dla nas sprawiedliwość w szczególny sposób objawia się w Jezusie Chrystusie. Jezus od swojego przyjścia na świat utożsamia się szczególnie z potrzebującymi, ubogimi, uciśnionymi. Jest dla nich ratunkiem, oparciem, nadzieją pokoju i obfitości. Ci zaś, którzy należą do Niego, postępują sprawiedliwie, a sprawdzianem sprawiedliwości jest praktykowanie wzajemnej miłości.
Drugie czytanie: Ef 3,2-3a.5-6
Święty Paweł pisze List do Efezjan, będąc w więzieniu w Cezarei Nadmorskiej. Pisze do wspólnot w Efezie, mieście liczącym wówczas około 1 miliona mieszkańców i prawdopodobnie w Laodycei, odległej o około 250 kilometrów od Efezu. Żydzi uwięzili Apostoła, ponieważ byli oburzeni tym, co głosił.
Dla Żydów świat dzielił się na jehudim – Żydów i goim – innych, obcych. Świątynia żydowska odzwierciedlała ten podział. Był tam dziedziniec pogan oddzielony murem od pozostałych części świątyni. Odkryto nawet tabliczki, które były tam umieszczone, ostrzegające, że przekroczenie tego muru grozi śmiercią. Mur z kamieni jeszcze stał, ale święty Paweł swoim nauczaniem burzył mur między ludźmi, dlatego był dla Żydów bardzo niewygodny.
Św. Paweł nauczał, że Chrystus przez krzyż sprawił, iż cała ludzkość stanowi jedno. Każdy człowiek i cała ludzkość została odkupiona przez Jezusa. Apostoł podkreślał zjednoczenie pogan i Żydów, czyli całej grzesznej ludzkości. Zarówno jedni jak i drudzy potrzebowali odkupienia przez krzyż Chrystusa: Żydzi, którzy wcześniej otrzymali Prawo i przykazania oraz poganie do tej pory żyjący w niewiedzy. Rola świętego Pawła była niezwykła: apostołem pogan stał się Żyd, wychowany w tradycji żydowskiej, w żydowskiej ortodoksji (por.Ef 3,8-9). Przez niego Chrystus przełamał schemat przynależności do judaizmu.
Świat, który chce, żeby mury trwały, nadal istnieje. Nawet w samym chrześcijaństwie, w sercu chrześcijan. Takie mury trzeba zburzyć przy pomocy Bożej łaski. Wiara jest dla każdego człowieka niezależnie od inteligencji, pochodzenia, piękna, upodobań, posiadania dóbr różnego rodzaju. Jezus Chrystus zbawił każdego i wszystkich bez różnicy. Chrześcijanin jest nowym człowiekiem, a ta nowość postępowania opiera się na nowości wiary w Jezusa Chrystusa. Pielęgnujmy tę wiarę, aby w naszych sercach i postępowaniu była zawsze świeża.
Ewangelia Mt 2, 1-12
Fragment Ewangelii według św. Mateusza, czytany dzisiaj podczas Liturgii, zawiera dwa bardzo ważne wątki. Pierwszy dotyczy prawdy, że Jezus jest prawdziwym Mesjaszem, obiecanym i zapowiedzianym w Starym Testamencie, a drugi, że jest On Zbawicielem nie tylko Żydów, ale całej ludzkości.
Herod, władca Judei (mianowany przez senat rzymski na króla, właściwie tetrarchę Judei ok. 39 r. p.n.e.), nakazał uczonym sprawdzić w pismach proroków, co jest napisane o Mesjaszu. Zrozumiał, uwierzył, że jest nim narodzone Dziecko, a jego reakcja była przerażająca – choć uważał się za Żyda (ściśle mówiąc, był Idumejczykiem, „nawróconym” na judaizm), postanowił zabić Mesjasza, Tego, na którego Izrael czekał tysiące lat.
Opis wędrówki Trzech Mędrców, nazywanych też Magami czy Królami, zdeterminowanych, by oddać hołd Jezusowi, pokazuje uniwersalny charakter Mesjasza. Mędrcy przybyli z daleka, na początku Jego ziemskiego życia, aby Go uczcić. Z tekstu tego wynika, że między tymi, którzy nie otrzymali Bożego objawienia, byli tacy, którzy szczerze szukali Boga i znaleźli Go.
We fragmencie Ewangelii dotyczącym Mędrców znajdujemy też dwie różne postawy w stosunku do Zbawiciela. Pierwsza to postawa Heroda, który zamiast z radością przyjąć wieść o narodzinach Jezusa i spełnieniu obietnic Boga, przeraził się, zadrżał o swoją pozycję i zrobił wszystko, by pozbyć się konkurenta do władzy. Był pełen pychy, arogancji, zaślepiony, przewrotny i zły. Sam stworzył sobie wewnętrzne piekło. Druga postawa dotyczy Mędrców. To ludzie poszukujący Boga, wytrwali i potrafiący współpracować z innymi, by osiągnąć wspólny cel, pełni pokory i uprzejmości, uważni na Boże natchnienia. Jest to postawa warta naśladowania, aby znajdować Boga w swoim życiu.
Czwartek, 7.01.2021 r.
Pierwsze czytanie: 1 J 3,22-4,6
Wiara w Boga jest podstawą prawdziwej miłości bliźniego. Z kolei praktykowanie wzajemnej miłości jest podstawą otwartości na Boga. Miłość do Boga wyraża się w działaniu zgodnym z przykazaniami i objawieniem. Miłość do drugiego człowieka, żeby nie uległa degradacji i wypaczeniu, i mogła się rozwijać, musi opierać się na Chrystusie i Jego nauce. Jak widać miłość do Boga i do bliźniego są wzajemnie powiązane, wzajemnie się warunkują. Przestroga świętego Jana przed antychrystami była aktualna zarówno wówczas, gdy apostoł żył i nauczał, jak i na przestrzeni całych dziejów, aż do dziś. I na pewno będzie aktualna do końca świata. Dotyczy ona każdego z nas. Trzeba być uważnym, czujnym i wzrastać w pokorze, aby umieć z dystansu i trzeźwo spojrzeć na przedziwne czasem akrobacje naszego intelektu, będącego pod wpływem podszeptów złego czy też pozornie logicznych argumentów innych ludzi. Niezgodne z prawdą poglądy bywają tak przekonujące, że gdybyśmy nie odnosili się do Pisma Świętego i nauczania Kościoła, pogubilibyśmy się bardzo, schodząc ze ścieżki prawdziwego życia w ciemność.
W judaizmie proroctwo rozumiano jako wyraz działania Bożego Ducha. Rozróżniano jednak prawdziwych i fałszywych proroków, działających pod wpływem złych duchów. Było wówczas wielu pogańskich ekstatyków czy też żydowskich pseudomistyków. Dlatego wypracowano kryteria rozróżniania duchów, które znajdziemy na przykład w Księdze Powtórzonego Prawa (por. Pwt 13.1-5;18-22).
Święty Jan przypomina o działaniu w świecie dwóch duchów: Ducha Bożego i ducha Antychrysta. Wiara we wcielenie Chrystusa jest podstawowym znakiem, po którym można rozpoznać, że ktoś ma w sobie Bożego Ducha. Święty Ignacy Loyola bardzo precyzyjnie opracował zasady rozróżniania duchów, które mogą nam pomóc w naszej duchowej drodze. Warto po nie sięgnąć. Sprawdzajmy więc uważnie, co nami powoduje, skąd przychodzą nasze myśli i ku czemu chcą nas prowadzić.
Psalm responsoryjny: Ps 2, 7-8. 10-12a
Lęk i bojaźń z powodu zbyt małej miłości do Boga, zbyt małej czujności w odróżnianiu dobra od zła, nienajlepszej służby Bogu i ludziom, są dobre, rozwojowe. Niewolniczy lęk, z kolei, degraduje człowieka. Bóg jest cierpliwy dla tych, którzy nie mają dobrej woli i czynią zło, ale do czasu. W końcu może okazać się bardzo surowy.
Nigdzie w Biblii nie jest powiedziane, że Bóg jest jak dobry, naiwny papcio, który tylko głaszcze po głowie i nigdy się nie gniewa. Natomiast często jest mowa o tym, że widząc ludzką nieprawość i przewrotność, w końcu „płonie gniewem”. Szczęśliwi, którzy w swym sercu mają tę dobrą, synowską bojaźń i nie lękają się Bożego gniewu.
Ewangelia: Mt 4, 12-17.23-25
Jezus, po uwięzieniu ostatniego proroka – Jana, który zapowiadał i wskazywał Jego przyjście, rozpoczął swoje nauczanie. Główną myślą, którą przekazywał, była konieczność nawrócenia, ponieważ Królestwo Boże jest blisko. Królestwo Boże już przyszło w Osobie Chrystusa.
Jezus wędrował po Galilei. Zatrzymał się również w swoim rodzinnym mieście – Nazarecie, gdzie swoi Go nie przyjęli. Potem osiadł w Kafarnaum.
Ewangelista Mateusz przywołuje słowa proroka Izajasza, zapowiadające Mesjasza (por. Mt 4,15-1,6) po to, żeby uzmysłowić słuchającym czy też czytającym jego księgę, że Jezus jest obiecanym i tak długo oczekiwanym Mesjaszem. Jezus nauczał z mocą, a znakami potwierdzającymi Jego słowa, były liczne cuda, których dokonywał.
Dzisiaj również, choć w inny sposób, Jezus naucza przychodząc w różne miejsca i ciemne zakątki naszej ludzkiej egzystencji. Dzisiaj ziemia, do której przychodzi, to nie ziemia Zabulona czy Neftalego, ale Warszawa, Kraków, Poznań, Wrocław, Osieck czy Góra Kalwaria i tysiące innych miast, miasteczek i wsi. Przychodzi też do swoich, do katolików, chcąc ofiarować moc przemiany życia w prawdzie. Jakże często swoi przyjmują Go bardzo pozornie, nie zmieniając swojego myślenia i postępowania. Jezus idzie dalej i szuka tych, którzy Go pragną. To dla nich właśnie rozkwita nadzieja, wschodzi Światło.
Piątek, 8.01.2021 r.
Pierwsze czytanie: 1 J 4,7-10
Adresatami Pierwszego Listu św. Jana są Kościoły w Azji Mniejszej, wyrosłe pośród świata hellenistycznego, w którym rozpowszechnione były poglądy gnostyckie. Gnostycy negowali wcielenie Chrystusa w ziemskie ciało. Dokonali podziału na sferę ducha, którą uznawali za dobrą i na sferę materii – złą. Dlatego uczynki ciała nie mogą, według nich, niszczyć czystości duszy. Nie uważali się za grzeszników potrzebujących przebaczenia i zbawienia. Nie zachowywali przykazań, łamali zasady moralne, nie miłowali braci. Tak naprawdę, podobnie jak wielu współczesnych ludzi, nie umieli kochać innych, nie rozumieli, czym jest miłość.
Znamy starotestamentalne przykazanie miłości. Jest tam fragment, który mówi, abyśmy miłowali bliźniego jak siebie samego. Dla wielu jest on niezrozumiały. Bo co to znaczy miłować siebie? Jakie są kryteria prawdziwej miłości siebie? Spotykamy się z przeróżnymi poglądami, psychologicznymi koncepcjami na ten temat, ale w rzeczywistości to Jezus pokazuje, co to znaczy kochać. Uczymy się miłości, zgłębiając Ewangelię, kontemplując Boże Słowo, które jest przebogate oraz zawsze i dla każdego aktualne, a następnie wprowadzając je w życie. Może powinniśmy powiedzieć: miłuj bliźniego swego, tak jak miłuje Jezus, albo raczej staraj się miłować bliźniego, tak jak miłuje Jezus.
Czasem trudno sobie poradzić ze stosunkiem do siebie. Pomóc może świadomość, że Bóg nas pierwszy umiłował, posłał swego Syna, który oddał życie za nas, którzy nie umieliśmy kochać. Patrzmy na siebie poprzez Jego miłość do nas. Przyjmijmy ją. Wtedy dopiero będziemy umieli miłować siebie, naszych bliskich i wszystkich, których Bóg stawia na naszej drodze. Jeśli widzisz miłość Boga, to po prostu „musisz” kochać!
Psalm responsoryjny: Ps 72, 1b-2.3-4b.7-8
Tylko Bóg przynosi na ziemię prawdziwą sprawiedliwość i pokój. Jego sąd zawsze jest słuszny. On widzi głębię serc i utożsamia się ze wszystkimi pokrzywdzonymi, potraktowanymi niesprawiedliwie ludźmi. Ostatecznie każdy ciemiężyciel zostanie przezwyciężony, a ci, którzy do Boga się uciekają, uzyskają pomoc. Pan przychodzi niezawodnie, ponieważ w Jego ręku jest cała natura, każdy człowiek i cała ludzka historia. Jego panowanie ogarnia wszystko i wszystkich. Jest to dla nas bardzo pocieszająca myśl.
Ewangelia: Mk 6,34-44
Zastanawiamy się, jaki był Jezus. Chcielibyśmy Go ujrzeć i poznać. Św. Marek ukazuje nam, we fragmencie swojej Ewangelii opisującym pierwsze rozmnożenie chleba, Jezusa pełnego troski i współczucia w stosunku do ludzi. Jezus dba o nasze dusze i ciała, które codziennie potrzebują pokarmu. Najpierw jednak zauważa nasz ogromny głód duchowy czy wręcz duchową pustkę. Przychodzi do tych, którzy przede wszystkim szukają Królestwa Bożego i obdarza ich obficie.
Bez przewodnika błądzimy, gubimy się, a w końcu giniemy. Jakże często jesteśmy jak „owce nie mające pasterza”. Wszyscy jesteśmy takimi „owcami”, które potrzebują duchowej drogi przez życie. Bardzo potrzebujemy dobrych pasterzy. Jezus chce posługiwać się swoimi uczniami, kapłanami, biskupami, ludźmi wierzącymi, aby zatroszczyć się o swój lud. On działa przez ich słowa, czyny, przez ich ofiarę z życia, przez świadectwo i wiedzę, jaką posiadają o życiu duchowym. Mogą po ludzku mieć niewiele, jak tych kilka symbolicznych ryb i chlebów dla całej rzeszy ludzi. To niewiele, oddane Jezusowi, może uratować bardzo wielu. Módlmy się o dobrych, świętych pasterzy i starajmy się starannie przygotowywać i głęboko przeżywać każdą Eucharystię, podczas której Jezus karmi nas przeobficie.
Sobota, 9.01.2021 r.
Pierwsze czytanie: 1 J 4, 11-18
Powodem miłości bliźniego jest Boża miłość do nas. Nasza miłość wypływa z wielkiej wdzięczności Bogu za to, co od Niego otrzymaliśmy i wciąż otrzymujemy. Jeśli w naszej codzienności zauważamy działanie Boga, Jego troskę o nas, to tej otrzymanej dobroci nie możemy pomieścić w sobie. Ona rozlewa się z naszych serc i dociera do kolejnych osób, z którymi się spotykamy.
Święty Jan pisze, że Boga nikt nigdy nie oglądał. I dalej zapewnia, że jeżeli w jakiejś rodzinie, wspólnocie, panuje prawdziwa, ofiarna miłość, to jej członkowie, jak również ci, którzy się z nią spotykają czy może tylko ją obserwują, w jakimś sensie „widzą Boga”, ponieważ „Bóg jest miłością”. Jeśli ktoś powie o wspólnocie: „Zobaczcie, jak oni się miłują”, to trzeba tam iść, aby zobaczyć Boga w dzisiejszym pełnym konfliktów i agresji świecie. Nic tak nie uobecnia Boga jak wzajemna miłość. Nie trzeba wtedy przekonywania za pomocą pięknych słów. Miłość wystarczy.
Każdy z nas chce być kochany. Każdy pragnie miłości. Bywa, że już małe dzieci, zaniedbywane emocjonalnie przez rodziców, starają się w różnoraki sposób zasłużyć na miłość. Potem przenoszą ten schemat na relację do Pana Boga. Zbierają nawet jako dorośli tzw. „dobre uczynki”, chcą „zasłużyć” na to, aby Pan Bóg ich kochał i im błogosławił. Jeśli przychodzą trudne chwile, ogarnia ich lęk, że Bóg ich porzucił, że już ich nie kocha przez to, że coś źle zrobili.
Miłość Boga jest zawsze pierwsza, uprzedzająca, bezinteresowna. On kocha nas takimi, jakimi jesteśmy. Jeśli uwierzymy miłości, jaką Bóg ma ku nam, to w naszej relacji do Boga nie będzie lęku. Będziemy czynili dobro, będziemy ofiarowywali nasze życie Bogu nie dlatego, żeby zasłużyć na Bożą miłość, ale z miłości i wdzięczności. Nie będziemy bali się sądu. A jeśli będziemy się lękali, to tak jak synowie i córki, którzy uważają, że wciąż jeszcze nie dość kochają swojego najlepszego Ojca.
Psalm responsoryjny: Ps 72, 1b-2.10-11.12-13
Psalm 72 mówi o nadziei wyzwolenia każdego biedaka, nędzarza przez Pana Boga, Władcę świata. Można się zastanowić, od czego oczekiwany Mesjasz uratuje każdego z nas. Czy chodzi tu tylko o materialne braki, niesprawiedliwych rządzących tym światem, ułomności i choroby ciała? Na pewno Bóg może od tego wszystkiego wyzwolić. Zastanawiające jest tylko, dlaczego w następnych wersetach pojawiają się słowa, że krew ubogich tego świata będzie cenna w Jego oczach. Z pewnością Mesjasz ma moc uczynić każdego z nas człowiekiem prawdziwie wolnym wewnętrznie – wolnym do czynienia dobra w każdych okolicznościach życia, w jakich się znajdujemy, nawet w ubóstwie i podczas różnego rodzaju prześladowań.
Ewangelia: Mk 6, 45-52
W czytanym dzisiaj podczas Liturgii fragmencie Ewangelii według św. Marka po raz kolejny możemy spotkać Jezusa i lepiej Go poznać. Widzimy, jak troszczy się o swoich uczniów, którym każe wcześniej odpłynąć do Betsaidy. Zostaje sam, pewnie jeszcze długo, z ludźmi, którzy Go słuchali i potrzebowali uzdrowienia. Odchodzi samotnie na górę, aby przebywać na modlitwie ze swoim Ojcem. Pomaga uczniom, którzy z powodu przeciwnych wiatrów z trudem wiosłują, aby dopłynąć do drugiego brzegu jeziora. Jezus taki jest i dzisiaj: troszczący się, dbający o potrzeby ludzi, pełen mocy, czyniący cudowne znaki, dodający nam odwagi do przekraczania swoich „niemożności”, dbający o nasz prawdziwy rozwój w zaufaniu do Niego i w miłości, posiadający też poczucie humoru. Czy widzę, jaki jest dla mnie? Co uczynił i co wciąż dla mnie czyni? Może właśnie kroczy po jeziorze moich „odmętów”, a ja nic nie rozumiem, bo mój umysł jest otępiały.