Komentarze do czytań – I tydzień Adwentu | od 29 listopada do 5 grudnia 2020 r. – dk Mateusz Mickiewicz

Niedziela, 29.11.2020 r.

Pierwsze czytanie: Iz 63, 16b-17. 19b; 64, 3-7

Adwentową liturgię słowa rozpoczynamy dziś od pięknej, płynącej z głębi serca modlitwy – ,,Ty, Panie, jesteś naszym Ojcem”. Autor natchniony zwraca się do Boga, dobrego Ojca, mając świadomość, jak kręte są drogi jego i jego narodu, jak pełna grzechu, niewierności i skomplikowania była ich historia.

Trzecia część Księgi Izajasza to słowo Boże skierowane do Izraelitów, którzy powrócili z niewoli babilońskiej i zaczęli odbudowywać zniszczony kraj. Żyli w trudnych warunkach, a nade wszystko widzieli zburzoną świątynię. I mieli świadomość, że przyczyną tego stanu rzeczy był ich grzech – odwrócenie się od Boga Jedynego, który ich wywiódł z Egiptu, ku obcym bożkom, i ku świeckim władcom.

W tej perspektywie Bożego słowa z innym nastawieniem możemy dziś odmówić modlitwę ,,Ojcze nasz”. U początku Adwentu wołajmy do dobrego Ojca z głębi naszego serca. On zna naszą historię, nasze wewnętrzne pogmatwanie, i wychodzi nam naprzeciw, pełen miłości. Nie zostawia nas samych. On ,,rozdarł niebiosa i zstąpił” – wtedy, gdy Jezus Chrystus, odwieczny Syn Ojca, stał się człowiekiem. On ,,rozedrze niebiosa i zstąpi” – w naszej szczerej, nieraz połączonej ze łzami modlitwie, a nade wszystko w naszej adwentowej spowiedzi i w Eucharystii. Uznajmy dzisiaj, że ,,my jesteśmy gliną, a [Bóg Ojciec] naszym Twórcą”. On ma moc, po raz kolejny, właśnie w tym czasie Adwentu, odnowić nasze życie. Czy Mu na to pozwolimy?

Psalm responsoryjny: Ps 80, 2ac i 3b. 15-16. 18-19

,,Powróć, Boże Zastępów, wejrzyj z nieba, spójrz i nawiedź tę winorośl”. Jak bardzo potrzebujemy tej łaski odnowy. W dobie ogromnych napaści na winorośl Kościoła z zewnątrz i z wewnątrz, potrzebujemy jako ludzie ochrzczeni z pokorą uznać własną grzeszność, i prosić dobrego Boga, by dał nam łaskę nawrócenia, i by obdarzył nas swoim pokojem.

,,Już więcej nie odwrócimy się od Ciebie”. Kto z nas może wypowiedzieć te słowa i zapewnić Boga, że już nigdy się od Niego nie odwróci? Możemy śpiewać te słowa, modlić się nimi, tak jak w każdej spowiedzi szczerze wyznajemy: ,,za wszystkie grzechy serdecznie żałuję, i postanawiam poprawę!”. Święty papież Jan Paweł II dodaje nam odwagi: ,,Zaufanie jest praktycznym wyrazem – możliwym i potrzebnym – nadprzyrodzonej nadziei, która pozwala nam oczekiwać, na mocy Bożych obietnic i zasług Chrystusa Zbawiciela, że Bóg w swej dobroci udzieli nam życia wiecznego oraz łask potrzebnych do jego osiągnięcia. Jest też aktem szacunku, jaki winniśmy okazywać samym sobie, jesteśmy bowiem stworzeniami Boga, który sprawił, że już z samej natury mamy godność wyższą niż całe stworzenie materialne, wyniósł nas do łaski i miłosiernie nas odkupił; zaufanie jest też bodźcem do zaangażowania wszystkich sił tam, gdzie brak zaufania staje się sceptycyzmem i paraliżującą oziębłością” (Jan Paweł II, Przesłanie do uczestników kursu zorganizowanego przez Penitencjarię Apostolską, ,,L’Osservatore Romano”, wyd. pol., 6/1996, s. 10-22).

Odwagi! Wystarczy nam Bożej łaski! Właśnie ten czas Adwentu jest nam dany na nawrócenie. Panie, ,,daj nam nowe życie, a będziemy Cię chwalili”!

Drugie czytanie: 1 Kor 1, 3-9

W słowach świętego Pawła, które Kościół daje nam do rozważenia u początku Adwentu, warto zwrócić uwagę przynajmniej na dwie sprawy. Po pierwsze, nasze życie jest czuwaniem na przyjście Pana. Ale w tym czuwaniu Bóg nieustannie nas obdarowuje. Apostoł zapewnia nas o tym, że łaska Boża jest wystarczająca: ,,nie doznajecie tedy braku żadnej łaski, oczekując objawienia się Pana naszego, Jezusa Chrystusa”. Bóg jest dobrym Ojcem, który nieustannie o nas pamięta. To tak, jakbyśmy mieli Go wśród znajomych, i Jego ikonka dostępności zawsze świeciła się na zielono. Bóg zawsze jest online! Zawsze nam błogosławi. Mamy wszelkie pomoce ku temu, aby nasze życie przeżyć jak najlepiej, aby rzeczywiście dzień po dniu wzrastać w miłości do Boga.

Po drugie, jesteśmy powołani do wspólnoty z samym Bogiem, do współuczestnictwa z Nim. ,,Wierny jest Bóg, który powołał was do współuczestnictwa z Synem swoim”. Nasz udział we wspólnocie z Bogiem zaczął się w momencie naszego chrztu. Ale aktualizuje się zawsze wtedy, gdy przyjmujemy sakramenty. I każda nasza modlitwa jest aktualizacją naszego życia we wspólnocie z Bogiem. Bóg zawsze jest blisko nas, i zaprasza nas do dialogu ze sobą. W niezwykle piękny sposób mówi o tym słynna Ikona Rublowa, przedstawiająca Trójcę Świętą – patrząc na nią, czujemy się jakby zaproszeni, włączeni w krąg życia Ojca, Syna i Ducha Świętego. Co więcej, skoro jesteśmy powołani do ,,współuczestnictwa z Jezusem Chrystusem”, to znaczy, że jako ludzie będziemy mieli udział w dobrach, które przysługują właśnie Synowi Bożemu – czeka na nas wieczna radość w Jego królestwie. Nasze powołanie chrześcijańskie jest naprawdę wielką sprawą!

Ewangelia: Mk 13, 33-37

Pan Jezus trzykrotnie w dzisiejszej Ewangelii wzywa nas: ,,Czuwajcie!”.

Być może nieraz szukamy w naszej religijności jakiejś formy relaksu, odprężenia. Zresztą, przecież pokój – dar Ducha Świętego – jest jednym z owoców dobrej modlitwy. Ale z całą pewnością owocem modlitwy jest także duchowa dyspozycyjność, jeszcze większe oddanie się Bogu i bliźnim, większa gorliwość. Ten pokój, który daje Duch Święty, jest zatem w jakiś paradoksalny sposób także skupieniem. Owocem naszego autentycznego spotkania z Bogiem nie jest jakieś rozpłynięcie się w idylli, ale właśnie czujność serca.

Kiedy podczas modlitwy staram się z uwagą nasłuchiwać Bożego słowa, wyczekuję Bożych natchnień, kiedy uważnym sercem trwam w ciszy przed żywym Bogiem, wówczas także w mojej codzienności jestem wrażliwy na głos drugiego człowieka, na jego wołanie o pomoc, Wtedy umiem wykorzystywać te okazje do miłości, które pojawiają się nieraz niespodziewanie.

Adwent jest czasem czuwania. Papież Benedykt XVI, rozważając przed laty dzisiejszą Ewangelię w swojej homilii na rozpoczęcie Adwentu, mówił: ,,Czuwać to iść za Panem, wybierać to, co wybrał Chrystus, kochać to, co On ukochał, upodabniać swoje życie do Jego życia; czuwać to przeżywać każdą chwilę w cieniu Jego miłości, nie dając się pokonać nieuniknionym trudnościom i problemom codziennego życia” (Homilia z 30.11.2008 r., [na:] https://opoka.org.pl/biblioteka/W/WP/benedykt_xvi/homilie/msza_30112008.html).

Nie bójmy się w tym czasie stracić więcej czasu dla Boga, na czuwanie przed Nim. Nie bójmy się częściej uczestniczyć w pełni w Eucharystii, rozważać słowa Bożego, przychodzić na adorację Najświętszego Sakramentu, na ile nam pozwolą nasze obowiązki. A wtedy nasze modlitewne czuwanie zaowocuje.

Poniedziałek, 30.11.2020 r. – Święto świętego Andrzeja, Apostoła

Pierwsze czytanie: Rz 10,9-18

Święty Andrzej Apostoł, którego dziś wspominamy w liturgii, cieszy się w Tradycji Kościoła przydomkiem protokletos – pierwszy powołany. Według Ewangelii św. Jana, był najpierw uczniem Jana Chrzciciela. I właśnie dzięki słowom Jana Chrzciciela, które wskazywały na Chrystusa – ,,Oto Baranek Boży!” – Andrzej poszedł za Jezusem.

Dzisiejszy fragment Listu do Rzymian mówi właśnie o tym, że wiara rodzi się ze słuchania. ,,Spodobało się Bogu przez głupstwo głoszenia słowa zbawić wierzących” (1Kor 1, 21). Skoro tak, to naprawdę ma sens nasze codzienne, cierpliwe rozważanie słowa Bożego, ma sens nasz udział we Mszy świętej, kiedy to słowo jest uroczyście proklamowane. Ale ma także sens nasze świadectwo, nasze głoszenie innym. A celem tego głoszenia jest doświadczenie usprawiedliwienia przez wiarę – człowiek, który wyznaje wiarę w Chrystusa, doświadcza, zupełnie za darmo, przemieniającej mocy Zbawiciela. Jeżeli wierzymy w Chrystusa – a ta przygoda zaczęła się w momencie naszego chrztu – doświadczamy łaski wyzwolenia z grzechu dzięki Jego śmierci i zmartwychwstaniu, i jesteśmy uzdolnieni do pełnienia dobrych uczynków.

Wyzwaniem dla nas pozostaje zatem pytanie – cytat z Księgi Izajasza: ,,Jakże mieli uwierzyć w Tego, którego nie słyszeli?”. Dzisiaj, wśród ludzi, którzy Boga odrzucają, ale w głębi serca bardzo potrzebują, potrzeba naszego odważnego świadectwa: ,,Oto Baranek Boży!”. Nie bójmy się dzielić z innymi, na różne sposoby, naszą wiarą w to, że właśnie w Jezusie jest nasze zbawienie.

Psalm responsoryjny: Ps 19,2-3.4-5ab

Psalm 19, którego pierwszą część dzisiaj śpiewamy w liturgii, to połączenie dwóch hymnów – o Bogu Stworzycielu i o Bogu Prawodawcy. Ten sam Bóg, który stworzył piękny i zachwycający nas świat, dał też ludziom Prawo, aby wiedzieli, jak na tym świecie dobrze żyć.

Ojcowie Kościoła mówili, że stworzenie jest księgą, która mówi nam o Bogu – ,,samo stworzenie, liber naturae, także jest częścią tej symfonii na wiele głosów, w której wyraża się jedyne Słowo” (Benedykt XVI, Verbum Domini, 7). Stąd nasza kontemplacja piękna świata jest jak najbardziej pomocna w modlitwie. Otrzymaliśmy też jednak Boże przykazania, a w Jezusie Chrystusie przede wszystkim nowe i największe przykazanie – przykazanie miłości – które są dla nas najlepszą drogą życia.

Człowiek nie będzie szczęśliwy, spełniony, nie odnajdzie właściwej drogi, jeśli będzie próbował żyć wbrew Bożemu prawu. Jeśli, będąc częścią stworzenia, a nawet ,,koroną stworzenia”, nie podda się temu planowi, który Bóg dla swojego ukochanego stworzenia zamierzył.

W tym kontekście warto przypomnieć, jak rozumiał sprawę relacji sumienia człowieka do Bożego prawa św. Jan Paweł II, wykładając oficjalną naukę Kościoła w encyklice ,,Veritatis splendor”: właśnie wtedy, gdy człowiek okazuje posłuszeństwo Bożemu prawu, wolność ludzka trwa w prawdzie i najpełniej odpowiada ludzkiej godności (por. pkt 41). Co więcej, Bóg traktuje człowieka naprawdę na serio – daje mu udział w swojej Opatrzności: ,,Bóg powołuje człowieka do uczestnictwa w swojej opatrzności, pragnąc za pośrednictwem jego samego, to znaczy poprzez rozumne i odpowiedzialne zaangażowanie, kierować światem: nie tylko światem natury, ale i światem osób ludzkich” (pkt. 43).

Ewangelia: Mt 4,18-22

Słuchamy dziś Ewangelii o powołaniu pierwszych apostołów, wśród nich dzisiejszego patrona, św. Andrzeja. Każda historia powołania, zwłaszcza powołania do szczególnej służby Bogu w Kościele, jest inna. Jednak wszystkie z nich łączą dwa elementy, o których mówi dzisiejsza Ewangelia. Pierwszy, to spojrzenie Jezusa. Jezus ,,ujrzał dwóch braci” – bo to On wybiera tych, których sam chce, ,,aby z Nim byli i aby mógł ich wysyłać na głoszenie nauki, i aby mieli władzę wyrzucać demony” (Mk 3, 14n). Jezus na każdego z nas patrzy w zupełnie wyjątkowy sposób, patrzy z ogromną miłością. I On ma dla mnie szczególne powołanie, szczególne życiowe zadanie – matki, ojca, księdza, którego nikt inny za mnie nie wypełni. W tłumie dzieci wybiegających ze szkoły mama czy tata bez trudu rozpoznają swoje dziecko – właśnie tak patrzy na każdego z nas Bóg. Dla Niego każdy z nas nie jest częścią tłumu, ale jest kimś wyjątkowym, niepowtarzalnym.

Drugi element, to doświadczenie straty w powołaniu. Apostołowie ,,natychmiast, zostawiwszy sieci, poszli za Nim”. Pójście za Jezusem, Jego drogą, wiąże się zawsze z jakąś formą zostawienia, opuszczenia czegoś, co dotychczas było dla mnie ważne. Jeśli się na to nie zgodzę, będzie mi ciężko iść, a może nawet będzie to zupełnie niemożliwe. Żeby zostać ojcem czy matką, trzeba zgodzić się na to, że tracę święty spokój, bo troska o współmałżonka, a także urodzenie i wychowanie dzieci, naprawdę są wymagające. Żeby zostać księdzem czy siostrą zakonną, trzeba wejść na drogę całkowitego oddania się Chrystusowi oraz posłuszeństwa Kościołowi; trzeba zgodzić się na to, że nie żyję już dla siebie, ale dla królestwa Bożego, i stąd nie mam własnej rodziny. Może właśnie brak odwagi, aby coś stracić, jest przyczyną, że tak wielu ludzi zwleka z podjęciem życiowego powołania?

Pomocą w przyjęciu dzisiejszego słowa może być stara modlitwa ormiańskiego pisarza: ,,Wraz z wybranymi Jedenastoma – wybrałeś ich dla życia ponadziemskiego – zaprosiłeś mnie razem z nimi, abym wziął udział w życiu doskonałym. Ale ja, ostatni z ludzi – mam bowiem duszę lekkomyślną – zostałem odrzucony jak Judasz, a chociaż nie wydałem Pana, to jednak zupełnie dobrowolnie zdradziłem moją duszę. Błagam Cię za ich wstawiennictwem, abyś mnie znowu postawił na prostej ścieżce wiodącej ku światłu, byś wprowadził w życie to, co jest powiedziane w Słowie, którego oni, z Twojego rozkazu, nas nauczyli” (Nerses Sznorhali, patriarcha i pisarz ormiański [w:] Karmię was tym, czym sam żyję, rok A, Kraków 2013, s. 259).

Wtorek, 1.12.2020 r.

Pierwsze czytanie: Iz 11, 1-10

Prorok Izajasz to prorok Adwentu. Niemal codziennie, przez wiele kolejnych dni, będziemy słuchać jego słów.

,,Wyrośnie różdżka z pnia Jessego”. Jesse był ojcem króla Dawida, stąd prorok Izajasz zapowiada, że pojawi się kiedyś w Izraelu nowy król. Będzie on jednak inny od tych królów, których dotąd miał Izrael. Po pierwsze, spocznie na nim duch Boży – spocznie, czyli będzie mu towarzyszył na stałe, a nie tak, jak królom, sędziom, czy prorokom – okazjonalnie. Nowy król każdego z poddanych, w jego sytuacji, pozna bardzo osobiście; zatroszczy się przede wszystkim o biednych i niesprawiedliwie traktowanych – a tych w czasach Izajasza było wielu. Wreszcie, nowy król przyniesie pokój – taki pokój, jakiego nie był w stanie zaprowadzić żaden władca, pokój mesjański.

Prorok Izajasz nazywany jest Ewangelistą Starego Testamentu – przede wszystkim dlatego, że jego proroctwa spełniły się w Jezusie Chrystusie. To Jezus Chrystus jest pełen Ducha Świętego. To On zna każdego z nas, z całym naszym grzechem, biedą i doświadczeniem niesprawiedliwości. To On przynosi nam pokój – bo On, przez swój krzyż, stał się naszym pokojem (por. Ef 2, 14). On jest w stanie sprawić, że w naszych trudnych relacjach – rodzinnych, koleżeńskich, które często przypominają relacje wilka z owieczką, czy pantery z koźlęciem – zapanuje pokój.

Prośmy dzisiaj Chrystusa, aby udzielał nam swojego Ducha. A owocem Jego działania będzie prawdziwa odnowa naszego życia i naszych relacji.

Psalm responsoryjny: Ps 72, 1-2,7-8,12-13,17

Psalm 72 to modlitwa za rządzących. To przepiękna modlitwa za króla – aby dokonywał sprawiedliwych sądów, aby troszczył się w odpowiedni sposób o ubogich, aby jego panowanie objęło cały kraj. Nie jest zatem niczym nowym, że nieraz w naszych kościołach odmawiamy modlitwę ks. Piotra Skargi ,,Boże, rządco i Panie narodów”, a podczas Modlitwy powszechnej modlimy się o mądrość dla tych, którzy sprawują władzę. Oni naprawdę potrzebują naszej modlitwy!

Izrael, który sam domagał się niegdyś, aby mieć króla takiego, jak mają inne narody (por. 1Sm 8, 5), oczekiwał jednak o wiele lepszego władcy. Takiego, który spełni pragnienia, których nie byłby w stanie zrealizować żaden człowiek. Oczekiwał Króla – Mesjasza, którego ,,panowanie jest wiecznym panowaniem” (por. Dn 7, 14).

Te pragnienia spełnił Jezus. Jego panowanie trwa w Kościele. On jest Panem dziejów, On jest, był i przychodzi (por. Ap 1, 8). I to imieniem Jezusa Chrystusa, którym jesteśmy naznaczeni, mamy się wzajemnie błogosławić. Ostatecznie przecież najlepsze życzenia, jakie możemy komuś złożyć, to mu błogosławić, to błogosławić mu w imię Jezusa Chrystusa.

Warto, żebyśmy zwrócili uwagę na wszystkie momenty w liturgii, zwłaszcza podczas Mszy świętej, kiedy kapłan nas błogosławi. To szczególny moment łaski, moment, kiedy błogosławi nam sam Trójjedyny Bóg, najlepszy z królów.

Ewangelia: Łk 10, 21-24

W dzisiejszej Ewangelii odsłania się przed nami w jakimś stopniu tajemnica całej Trójcy Przenajświętszej. Wyjątkowa jest relacja Jezusa z Ojcem w Duchu Świętym. W Trójcy świętej nieustannie trwa dialog miłości. Pociąga nas, w jakiś niezwykły sposób, ta radość Jezusa, o której pisze święty Łukasz. My też chcielibyśmy, w głębi naszych serc, rozradować się w Duchu Świętym, doświadczyć mocy Jego działania.

I Jezus włącza nas w ten odwieczny dialog miłości, w życie Trójcy Świętej – już we chrzcie. Bóg objawia swoją naukę tym, którzy są jak małe dzieci. Nie chodzi o tych, którzy są infantylni. Chodzi o tych, którzy, zgodnie z całą nauką Pisma świętego, przyjmują pouczenia mądrości, którzy dają się Bogu kształtować, i wzrastają w poznaniu Jego samego.

,,Szczęśliwe oczy, które widzą to, co wy widzicie”. Grozi nam to, że przyzwyczaimy się do tego, że znamy Jezusa, że wiara nam spowszednieje. Potrzebujemy nawrócenia! Mamy to szczęście poznać naukę Jezusa, mamy szczęście być w Kościele, mamy szczęście dostępu do sakramentów świętych. Adwent to dobry czas, by znów zrobić pogłębiony rachunek sumienia, by zapytać się szczerze, czy naprawdę dobrze wypełniamy nasze życiowe powołanie, czy naprawdę walczymy o świętość.

Radość Jezusa w Duchu Świętym była możliwa dlatego, że On sam był namaszczony Duchem Świętym. W kontekście tych słów warto, abyśmy dzisiaj wrócili szczególnie do naszego sakramentu bierzmowania. Wtedy zostaliśmy, podobnie jak przy chrzcie, namaszczeni olejem krzyżma, i pozostało w naszych duszach niezatarte znamię Ducha Świętego. Otrzymaliśmy pełnię Jego darów, aby rozwijać w sobie Boże życie, aby nasze chrześcijańskie świadectwo było wyraziste. Podziękujmy dziś Bogu za ten sakrament, a w nasz rachunek sumienia włączmy także pytanie, czy sakramentem bierzmowania żyjemy na co dzień.

Środa, 2.12.2020 r.

Pierwsze czytanie: Iz 25, 6-10a

Prorok Izajasz w obrazie wyśmienitej uczty opisuje przyszłą radość całego świata, zgromadzonego na górze Syjon. A trzeba powiedzieć, że w tamtym czasie uczta – wspólny, uroczysty posiłek przy stole – był wyrazem szczególnej bliskości i zażyłości ludzi. Przypomnijmy sobie nasze wspólne momenty świętowania przy stole w gronie rodziny i przyjaciół – a Pan daje nam o wiele więcej! Cała historia zbawienia pokazuje, jak Bóg, właśnie poprzez ucztę, zaprasza ludzi do wspólnoty ze sobą: po zawarciu przymierza na Synaju (por. Wj 24, 9-11); podczas Ostatniej Wieczerzy Jezusa z Apostołami (J 13,1nn); wreszcie Chrystus każdego z nas zaprasza do wspólnoty stołu ze sobą, podczas ofiary Eucharystycznej: ,,Oto stoję u drzwi i kołaczę: jeśli kto posłyszy mój głos i drzwi otworzy, wejdę do niego i będę z nim wieczerzał, a on ze Mną” (Ap 3, 20).

Dzisiejsze proroctwo Izajasza to słowo ogromnej pociechy dla nas. Nadejdzie dzień, kiedy Pan Bóg otrze każdą moją łzę, kiedy zdejmie hańbę ze swego ludu, kiedy nie będzie już śmierci. Potrzebujemy dzisiaj, kiedy jeszcze doświadczamy łez, hańby i śmierci, zaufać słowom Zbawiciela: ,,Błogosławieni, którzy się smucą, albowiem oni będą pocieszeni” (Mt 5, 4).

Każda Eucharystia jest przedsmakiem uczty niebieskiej. Oto modlimy się też w dzisiejszej Kolekcie mszalnej: ,,Panie nasz Boże, mocą Twojej łaski przygotuj nasze serca, abyśmy byli godni wziąć udział w uczcie wiecznego życia, i mogli otrzymać pokarm niebieski z rąk Jezusa Chrystusa, gdy przyjdzie w chwale”.

Psalm responsoryjny: Ps 23, 1-2a,2b-3,4, 5,6

Psalm 23 warto mieć zawsze pod ręką – założony obrazkiem w Piśmie Świętym, zaznaczony w aplikacji telefonu. Bo to słowo, które przypomina nam, zwłaszcza wtedy, gdy jest nam trudno, że Pan Bóg naprawdę jest Dobrym Pasterzem – On zna mnie, a ja mam iść za Nim (por. J 10, 27). To słowo o Bogu, z którym mogę przejść każdą ciemną dolinę, nie lękając się zła, bo On jest ze mną! On poprowadzi mnie właściwą drogą, nawet wtedy, gdy ja się gubię i już nie wiem, którędy iść. Ten psalm to rozmowa psalmisty z Bogiem o jego doświadczeniach życia, o jego osobistej historii, w której przekonał się, że naprawdę może zaufać dobremu Bogu. Bo z Bogiem niczego mu nie brakuje.

Jednocześnie, to słowo, które wskazuje nam kierunek. Jako chrześcijanie musimy mieć ciągle przed oczami cel. Po co żyję? Po co się modlę? Po co kocham, pracuję, cierpię…? Naszym celem jest niebo! Po wieczne czasy zamieszkam u Pana – jeśli tylko pójdę tą drogą, którą On mi wskazuje.

W dzisiejszej liturgii ten psalm śpiewamy przede wszystkim w kontekście tajemnicy Eucharystii – Bóg zastawia dla nas stół, namaszcza głowę olejkiem, napełnia kielich po brzegi. To biblijne obrazy dostatku i błogosławieństwa. Bóg zachowuje się wobec nas jak gościnny gospodarz, który przyjmuje strudzonego wędrowca, nakrywa dla niego stół, zgodnie ze wschodnim zwyczajem namaszcza głowę pachnącym olejkiem. Tak podjęty gość może czuć się bezpiecznie wobec gróźb ze strony wszelkich przeciwników.

Kiedy przychodzimy na Mszę świętą, Bóg zaprasza nas, żebyśmy poczuli się właśnie jak goście u dobrego gospodarza. Bo to nie my działamy, nie nasza aktywność sprawia cud Eucharystii. To Bóg sam ofiarował się za nas na krzyżu, On wydał się za nas, i On karmi nas swoim ciałem. Do Niego możemy przyjść z naszym znękaniem ze strony wrogów, do Niego w Eucharystii się uciekać, kiedy już nie wiemy, jak dalej żyć. I za każdym razem, gdy jesteśmy w stanie łaski uświęcającej, dokonuje się cud – znów czujemy się jak owce na ramionach pasterza, i możemy być spokojni co do dalszej drogi.

Ewangelia: Mt 15, 29-37

Dzisiejsza Ewangelia bardzo wyraźnie pokazuje, że Panu Jezusowi nie są obce nasze ludzkie potrzeby. On sam stał się w pełni człowiekiem – z wyjątkiem doświadczenia grzechu – i On w pełni może powiedzieć, że rozumie to, co ludzkie. ,,On, Syn Boży, przez wcielenie swoje zjednoczył się jakoś z każdym człowiekiem” (Vaticanum II, Konstytucja duszpasterska o Kościele w świecie współczesnym, Gaudium et spes, 22).

Rozważając dzisiejszą Ewangelię, z jednej strony możemy się odnaleźć w postawie tych, którzy coś otrzymują od Jezusa – najpierw w postawie chorych na różne choroby, których Jezus uzdrowił, a potem tłumu, który jest nakarmiony chlebem na pustyni.

Z drugiej, jesteśmy też zaproszeni do czegoś więcej – aby wejść w logikę daru z siebie, niejako pomóc Panu Jezusowi w dokonaniu cudu. Słyszymy przecież, że tych wszystkich chorych ktoś inny do Jezusa przyniósł – ,,położyli ich u Jego stóp, a On ich uzdrowił”. Takim ,,kładzeniem ludzi u stóp Jezusa” jest bez wątpienia nasza modlitwa za innych – u początku modlitwy zostawiamy wszystkie nasze intencje, bliskie nam osoby u stóp Jezusa. A potem patrzymy na Niego, skupiamy się na Nim, słuchamy Jego słowa, i pozwalamy, żeby to On działał. Oddajemy tych wszystkich ludzi Jemu.

Podobnie, nim Jezus rozmnożył chleb, poprosił uczniów, aby oddali Mu wszystko, co mieli – choć było to naprawdę niewiele. Inicjatywa rozmnożenia chleba wychodzi od Jezusa – to On jest pełen miłosierdzia i współczucia dla ludzi: ,,Żal mi tego ludu!”. Ale Chrystus zaprasza też uczniów, by stali się pośrednikami między Nim a tłumem, by nie byli tylko biernymi obserwatorami. I słowa opisujące to, co robił Jezus, nie są bez znaczenia – On ,,odmówił modlitwę dziękczynną” – eucharistesas – a więc zapowiedział to, co od Ostatniej Wieczerzy dokonuje się na wszystkich ołtarzach świata. Ze współczucia Boga, z całkowitego oddania się Chrystusa ludziom, rodzi się Eucharystia. Każdego dnia możemy mieć udział w tym największym z cudów, w największej bliskości Boga na ziemi.

I w każdej Mszy świętej jesteśmy zaproszeni do postawy zaangażowania, daru z siebie, aby Eucharystia naprawdę była w naszym życiu owocna. Podczas przygotowania darów kapłan wlewa do kielicha wino i kroplę wody, co symbolizuje bóstwo i człowieczeństwo Jezusa, ale może być także symbolem naszej, ludzkiej ofiary, którą włączamy w ofiarę Boga-Człowieka. A potem kapłan wzywa nas: ,,módlcie się, aby moją i waszą ofiarę przyjął Bóg, Ojciec wszechmogący” – to moment, abyśmy na ołtarzu złożyli cały nasz trud miłości, wszystkie prace, cierpienia. W Eucharystii Chrystus chce to wszystko przemienić!

Czwartek, 3.12.2020

Pierwsze czytanie: Iz 26, 1-6

Słyszymy dziś hymn proroka Izajasza, opiewający potężne miasto, będące schronieniem i oparciem. To wizja końca czasów – to miasto, przypominające warowne i obronne święte miasto Jeruzalem, jest ostatecznie dziełem samego Boga. To Bóg daje swojemu ludowi bezpieczeństwo, On jest skałą. I ważna jest odpowiedź ludu na działanie Boga – Izajasz mówi też o tych, którzy są sprawiedliwi, dochowują wierności, których charakter jest stateczny.

Być może właśnie najtrudniejszą rzeczą w naszym życiu wiary jest postawa stałości – jestem wierny Bogu nie tylko wtedy, kiedy wszystko rozumiem, kiedy wszystko idzie po mojej myśli, kiedy jest mi wygodnie. Chodzi o to, bym okazał męstwo także wtedy, gdy mnie to kosztuje, gdy trzeba stoczyć bitwę, albo dłuższy czas iść w ciemności. Bóg jest zawsze wierny, i oczekuje także naszej wierności. Jedna z modlitw brewiarzowych to prośba o to, ,,abyśmy wśród zmiennych kolei życia w Bogu znajdowali oparcie”.

Jesteśmy w pierwszej części Adwentu, w której Kościół kieruje naszą uwagę przede wszystkim ku powtórnemu przyjściu Chrystusa – ku Paruzji, kiedy dokona się ostateczne zwycięstwo Boga, i kiedy dokona się Sąd Ostateczny. Dla tych, którzy zaufali Bogu, oparli się na Nim w tym życiu, ten sąd nie jest źródłem lęku, ale – jak uczy papież Benedykt – źródłem nadziei. Choć tu, na ziemi, doświadczamy niesprawiedliwości i cierpienia, to przyjdzie taki moment, kiedy Bóg ostatecznie zadośćuczyni – w najlepszy możliwy sposób – wszelkiej sprawiedliwości (por. Spe salvi, pkt. 41-48).

Psalm responsoryjny: Ps 118, 1 i 8-9, 19-21, 25-27a

Psalm 118 to szczególny psalm w Tradycji Kościoła. Niegdyś Żydzi odmawiali go podczas wszystkich większych świąt; śpiewano go zwłaszcza podczas wieczerzy paschalnej. A potem odniesiono go do samego Chrystusa, który sam wszedł w doświadczenie śmierci i grobu, i wyszedł z niego pełen chwały.

W kontekście pierwszego czytania, dziś naszą uwagę zwraca przede wszystkim motyw wejścia przez ,,bramę sprawiedliwości”. Prośba psalmisty o otwarcie bram wiązała się z liturgią i wejściem do świątyni jerozolimskiej, do której nie każdy mógł wejść; trzeba było spełnić odpowiednie warunki, być człowiekiem sprawiedliwym. I stróżowie świątyni na tę prośbę psalmisty odpowiadają otwarciem bram – wówczas może on złożyć ofiarę dziękczynną Bogu za to, że dał mu doświadczyć zwycięstwa. Bóg jest tym, na którym można całkowicie polegać, który nie jest – tak jak ludzie – zawodny, ale zawsze wierny, zawsze miłosierny wobec człowieka.

Tym, który wszedł już nie do świątyni ludzkiej, ale do niebieskiego przybytku, i nie z krwią zwierząt, lecz przez własną krew, jest Chrystus (por. Hbr 9, 11nn). I każda Eucharystia uobecnia to wydarzenie Paschy Chrystusa – Jego przejścia do Ojca.

Wreszcie, chodzi o to, aby każdy z nas pozwolił się Chrystusowi przeprowadzić przez tę ,,bramę sprawiedliwości”. Sami z siebie jesteśmy niesprawiedliwi i grzeszni, ale uznając naszą grzeszność i ufając Jego miłosierdziu, zawsze otrzymujemy, za cenę Jego krwi, a jednocześnie zupełnie za darmo i bez naszych zasług – dar nowego życia.

Adwent to czas dany nam po to, aby przygotować się także na ostateczne przyjście Chrystusa, kiedy On przyjdzie, aby swoich wybranych wprowadzić do wiecznego przybytku. To czas na to, aby jednoznacznie odrzucić to, co jest niesprawiedliwością, i by w naszym sercu dokonała się Pascha. Do tego zaprasza nas Eucharystia, podczas której otwierają się dla nas bramy nieba.

Ewangelia: Mt 7, 21. 24-27

Pan Jezus przedstawia nam dziś dwie postawy – człowieka rozsądnego i człowieka głupiego. Rozsądny, to ten, który słucha słów Chrystusa i pełni wolę Bożą. Głupi – to ten, który, owszem, słucha nauki, ale nie wprowadza jej w życie. O jaką naukę chodzi?

Dzisiejsza Ewangelia to zwieńczenie Kazania na Górze, które zaczyna się od Ośmiu Błogosławieństw. To programowa nauka Jezusa, to reguła życia dla Jego uczniów. Warto do tych słów, choćby o miłości nieprzyjaciół, o roli modlitwy, postu i jałmużny, zaglądać częściej, niż do naszej ulubionej strony internetowej.

I Pan Jezus mówi dzisiaj przede wszystkim nie do tych, którzy są z dala od Kościoła, którzy Ewangelii w ogóle nie słuchają. On mówi do nas, którzy codziennie ją czytamy, którzy często jesteśmy w kościele. Bo grozi nam ogromne niebezpieczeństwo – możemy słuchać, ale nie wypełniać. Możemy deklarować wiarę – ,,Panie, Panie!”, możemy nawet prorokować, wyrzucać demony i dokonywać cudów…, a nie wypełniać w swoim własnym życiu nauki Jezusa.

Jedno jest pewne – przyjdą wichry i przyjdą burze. Przyjdą trudności w naszym życiu. Przyjdą momenty, kiedy trzeba będzie jednoznacznie odpowiedzieć Bogu i sobie na pytanie – czy chcę być wierny nauce Jezusa? Właśnie ja, teraz, czy wybieram życie w zgodzie z przykazaniami? Wtedy właśnie sprawdza się moje bycie ,,człowiekiem roztropnym”.

To kolejne adwentowe światło dla nas – żeby nasze starania nie pozostały tylko na poziomie rozumowych deklaracji, ale żeby coś drgnęło w nas, żebyśmy – z pomocą łaski Bożej – zaczęli lepiej żyć.

Piątek, 4.12.2020 r.

Pierwsze czytanie: Iz 29, 17-24

W Starym Testamencie kraina Libanu uchodziła za zamożną, obfitującą w potężne cedry. Gdy Izajasz głosił swoje proroctwo, kraina ta była spustoszona, przede wszystkim z powodu najazdów asyryjskich. Pan Bóg dozwolił na to, by Liban – symbolizujący pychę ludzkiej władzy w Izraelu, został upokorzony.

I właśnie w tej sytuacji narodu Izajasz głosi nadzieję na przemianę tego spustoszonego terenu – najpierw w ogród, a potem w las! Jeżeli w naszym życiu doświadczamy wypalenia, czujemy wewnętrzną pustkę, to nie jest to sytuacja beznadziejna w oczach Boga. On zawsze patrzy na nas z nadzieją. ,,Głusi usłyszą słowa księgi, a oczy niewidomych, wolne od mroku i od ciemności, będą widziały”. Adwent jest nam dany po to, aby w tym momencie życia, w jakim teraz jesteśmy, na nowo otworzyć serce na słowo Boże, na przemieniającą moc Chrystusa. Pan chce otwierać nasze oczy.

Jednak, aby nasze oczy doświadczyły światła, musimy przejść przez doświadczenie ciemności. Wielcy mistycy Kościoła, tacy jak św. Jan od Krzyża, mówili o doświadczeniu wiary pośród ciemności, jako o właściwej drodze człowieka do zjednoczenia z Bogiem. Ogromna tęsknota za Bogiem, której doświadcza człowiek, wiąże się także z cierpieniem. Co więcej, nie chodzi o szukanie pocieszeń i własnego zadowolenia w życiu duchowym, ale właśnie o zgodę na to, co trudne, co jest krzyżem. Dlatego św. Jan od Krzyża daje nam drogowskaz: ,,Niechaj ci wystarczy Chrystus ukrzyżowany, z Nim cierp i odpoczywaj, a pozbędziesz się wszystkich ciężarów zewnętrznych i wewnętrznych” (Słowa światła i miłości, 91 – Pisma mniejsze [w:] św. Jan od Krzyża, doktor Kościoła, Dzieła, Kraków 2014, s. 130).

Psalm responsoryjny: Ps 27, 1, 4, 13-14

Psalmista uwielbia Boga, który jest światłością, ale z klimatu psalmu możemy wyczuć, że sam przeżywa wewnętrzne ciemności. W takiej sytuacji tym bardziej potrzeba jednoznacznie oprzeć się na Zbawicielu. Tym cenniejszy jest wówczas akt wiary: jeśli wierzę Bogu, ,,kogo miałbym się lękać? Przed kim miałbym czuć trwogę”?

Sami z siebie nie mamy światła. Nie jesteśmy światłem i zbawieniem sami dla siebie. Potrzebujemy, aby Bóg nas oświecił, aby On wskazał nam drogę. Wymownie uczy nas tego przepiękna liturgia Rorat. Przychodzimy na Mszę świętą w ciemności, przed wschodem Słońca, jakby wprost z doświadczenia naszego życia. Niesiemy w rękach jedynie małe światełko lampionu – niczym naszą wiarę. Potem, w trakcie liturgii, śpiewamy radosne Chwała na wysokości Bogu, kiedy zapalają się światła w kościele, a Boże światło w tajemniczy sposób dotyka naszych serc. I wychodzimy z Mszy świętej w porze jutrzenki, symbolizującej Najświętszą Maryję Pannę, która jak gwiazda poranna poprzedza nadejście wschodzącego Słońca – Jezusa Chrystusa. Wychodzimy, umocnieni Bożym światłem, i z nim możemy iść w codzienność.

Ewangelia: Mt 9, 27-31

Można zauważyć, że uzdrowienie niewidomych w dzisiejszej Ewangelii dokonuje się w trzech etapach.

Najpierw Jezus ,,przechodził”, i dwaj niewidomi zaczęli Mu ,,towarzyszyć” – To jakby moment powołania; zresztą właśnie tym słowem często Ewangelia opisuje powołanie. To pójście za Jezusem wiąże się też z wiarą w Jezusa – niewidomi nazywają Go ,,Synem Dawida”, a więc wierzą, że to On jest oczekiwanym, nowym królem Izraela, że jest Mesjaszem.

Drugim etapem jest wejście niewidomych razem z Jezusem do domu. To doświadczenie bliskości, szczególnego spotkania ze Zbawicielem, wejście w przyjaźń z Nim. I wtedy Jezus pyta ich o wiarę. Chodzi o wiarę, która poprzedza uzdrowienie. U niewidomych jest to wiara modlitewna, związana z powtarzanym przez nich wcześniej wezwaniem, które w Tradycji Kościoła, zwłaszcza na Wschodzie, przyjęło formę modlitwy nieustannej, Jezusowej: ,,Jezusie, Synu Dawida, ulituj się nade mną, grzesznikiem!”. Chrystus zaprasza do tego, by zaufać Mu w ciemno, bez kalkulacji, właśnie wtedy, gdy doświadczamy ciemności, gdy po ludzku nie widzimy, sami jesteśmy bezradni. Uznajemy swoją niemoc wobec Niego i wyznajemy wiarę w to, że to w Nim właśnie jest moc, a nie w nas.

I wtedy może dokonać się uzdrowienie – trzeci etap. Jezus, otwierając oczy niewidomym, daje im nowe spojrzenie na rzeczywistość. To właśnie sprawia wiara, dająca nam przystęp do Boga – pozwala inaczej patrzeć na siebie samych, Pana Boga i innych ludzi.

Dzisiaj to my, tak jak niewidomi, możemy doświadczyć mocy działania Jezusa. A to dokonuje się w Kościele. Odzyskanie wzroku jest możliwe dzięki przyjęciu Ewangelii. Ile razy otwieramy na modlitwie Pismo Święte, dajemy się oświecić Chrystusowi – i odzyskujemy prawdziwe spojrzenie na Boga, siebie i innych ludzi, spojrzenie wiary. Ile razy przyjmujemy Najświętszy Sakrament, oczy naszej duszy otwierają się – widzimy i żyjemy inaczej. Wtedy jesteśmy światłem także dla świata – dla tych ludzi, którzy często pozostają w ciemności.

O takiej wierze mówi papież Franciszek w encyklice ,,Lumen fidei”: ,,Wiara rodzi się w spotkaniu z Bogiem żywym, który nas wzywa i ukazuje nam swoją miłość, miłość nas uprzedzającą, na której możemy się oprzeć, by trwać niezłomnie i budować życie. Przemienieni przez tę miłość, otrzymujemy nowe oczy, doświadczamy, że jest w niej zawarta wielka obietnica pełni i kierujemy spojrzenie w przyszłość. (…) że wiara nie mieszka w mroku; jest ona światłem dla naszych ciemności” (pkt 4).

Sobota, 5.12.2020 r.

Pierwsze czytanie: Iz 30, 19-21. 23-26

Czy Pan Bóg słyszy moją modlitwę? Czy nie jest głuchy na mój płacz? Mogą się w nas rodzić takie pytania, zwłaszcza, jeśli modlimy się dłuższy czas, i gdy doświadczamy trudności. I słowo Boże zapewnia nas: ,,Ledwie [Pan] usłyszy, odpowie ci”. Nie zawsze wprost, nie zawsze wyraźnymi słowami. On sam znajdzie drogę do twojego serca. Przez wydarzenia, przez innych ludzi. Bóg nigdy nie jest obojętny na nasze wołanie, gdy wołamy do Niego z wiarą i ufnością. Przed Nim żadna ludzka modlitwa nie jest zapomniana.

Prorok Izajasz mówi o Bogu, który jest nam naprawdę życzliwy. Pomagają nam to zrozumieć różne obrazy z dzisiejszego czytania. Bóg jest jak dobry nauczyciel, który przysiada się do ucznia, pomaga zrozumieć to, co trudne, i wskazuje właściwy kierunek rozwoju.

Z kolei zapowiedź obfitego deszczu to najlepsze błogosławieństwo dla mieszkańców pustynnej Ziemi Świętej trudniących się uprawą roli i hodowlą zwierząt. Ulewny deszcz to obraz ogromnej hojności Boga i troski o swój lud, czyli o nas. I choć nieraz myślimy o Panu Bogu, który jakoś skąpi nam swojej łaski, to On zawsze daje w nadmiarze – daje nam ,,więcej, niż prosimy czy rozumiemy” (por. Ef 3, 20).

Wreszcie, Bóg jest najlepszym lekarzem – On ,,opatrzy rany swego ludu i uleczy jego sińce po razach”. Bo to właśnie w ranach Pana Jezusa jest nasze uzdrowienie! (por. Iz 53, 5)

Psalm responsoryjny: Ps 147, 1-2, 3-4, 5-6

,,Dobrze jest śpiewać psalmy Bogu, słodko jest Go wysławiać!”. Popularne są dziś wieczory uwielbienia. Ale przecież każda Eucharystia to wielkie uwielbienie, jakie Chrystus składa Ojcu – poprzez swoją ofiarę – i nas również w tę ofiarę włącza. Święty Ireneusz, jeden z pierwszych Ojców Kościoła i obrońców Kościoła, uczył nas: ,,chwałą Boga jest człowiek żyjący”.

Ile razy, niezależnie od naszego nastroju, wzbudzamy w sobie szczerą chęć uwielbienia Boga, nasze serce rośnie – powstajemy z duchowego letargu, wznosimy się ku dobremu Bogu, nie skupiamy się już na sobie, nie popadamy w rozpacz. Dobrze jest śpiewać psalmy Bogu! To też szczególny przywilej, który wiąże się z modlitwą Liturgii Godzin – brewiarzem, odmawianą z obowiązku przez osoby duchowne i konsekrowane, a przez wielu świeckich z pobożności. Kilka razy dziennie jesteśmy przez Kościół wezwani do tego, by oddać Bogu chwałę. Za co? Po prostu za to, że jest. Bo On jest godzien chwały.

Ewangelia: Mt 9, 35 – 10, 1.5.6-8

Gdy Izrael nie znajdywał pomocy i obrony u swoich przywódców, którzy mieli być pasterzami, sam Bóg obiecał być ich pasterzem. I posłał Dobrego Pasterza – Jezusa, który lituje się nad każdym z nas. On nie dziwi się i nie zniechęca naszymi chorobami i biedami, ale nas zbawia. ,,Chrystus nie szukał tego, co było dogodne dla Niego, ale jak napisano: urągania tych, którzy Tobie urągają, spadły na Mnie” (Rz 15, 3).

Niezwykłe jest to, że Pan Jezus nie chciał działać w pojedynkę. Spodobało Mu się, aby wybrać Dwunastu, a potem powoływać kolejnych ludzi, których On sam sobie wybrał, i włączać ich w swoje jedyne kapłaństwo. ,,W Jego imieniu odnawiają oni Ofiarę, przez którą odkupił ludzi, i przygotowują dla Twoich dzieci ucztę paschalną. Otaczają oni miłością Twój lud święty, karmią go słowem i umacniają sakramentami. Poświęcając swoje życie dla Ciebie i dla zbawienia braci, starają się upodobnić do Chrystusa i składają Tobie świadectwo wiary i miłości” (Prefacja na Mszę Krzyżma). Właśnie przez sakramentalną posługę kapłanów, każdy z nas dzisiaj, we wspólnocie Kościoła, może doświadczyć miłosierdzia i miłości, której źródłem jest Chrystus.

Dzisiejsza Ewangelia to też szczególna prośba Jezusa do nas. Nieraz ktoś prosi nas o modlitwę i wtedy w jakiejś formie staramy się na tę prośbę odpowiedzieć. A dzisiaj prosi nas o modlitwę sam Pan! On pragnie, abyśmy modlili się o nowe powołania, o świętych kapłanów, siostry zakonne, misjonarzy. W świecie pogrążonym w ciemności potrzeba Bożych świadków. A Pan Bóg daje powołania tam, gdzie ludzie rzeczywiście ich pragną, gdzie gorliwie się o nie modlą.

Święty Jan Paweł II zostawił nam taką modlitwę: ,,Panie Jezu, który powołujesz tego kogo zechcesz, wezwij wielu z nas do pracy dla Ciebie, do pracy z Tobą. Ty, który swoim słowem oświeciłeś tych, których powołałeś, oświeć nas darem wiary w Ciebie. Ty, który wsparłeś powołanych w trudnościach, pomóż przezwyciężyć nasze trudności młodzieży współczesnej. A jeśli powołujesz któregoś z nas, aby poświęcić go w całości dla siebie, niech od samego początku Twoja miłość rozpali to powołanie i pozwoli mu wzrastać i wytrwać aż do końca. I niech się tak stanie. Amen”.