Znajdujemy się w części Kazania na Górze poruszającej temat szczerości postępowania, przede wszystkim przed Bogiem, ale również przed ludźmi i względem siebie samego. Jeżeli czynienie dobra w życiu domaga się właściwie pojętej dyskrecji, o czym była mowa w poprzedniej perykopie, to tym bardziej modlitwa, jako rozmowa z Bogiem, potrzebuje jeszcze większej tajemniczości, wręcz intymności. Wszelka ostentacyjność czy teatralność niszczy ją w zarodku. Jezus, sprzeciwiając się obłudzie w relacjach człowieka z Bogiem, wskazuje na potrzebę więzi pomiędzy stworzeniem i jego Stwórcą oraz określa sposób jej kształtowania. Dlatego interesujący nas fragment Ewangelii można potraktować jako naukę wstępną do następującej po nim modlitwy Ojcze nasz.
Modlitwa Izraelitów w czasach Jezusa miała zazwyczaj charakter publiczny. Najwłaściwszym miejscem była świątynia w Jerozolimie. Poza nią najczęściej modlono się w synagogach. Modlitwie towarzyszyła postawa stojąca. Zarówno wspólnota osób, jak i postawa ciała wystawiały oranta na widok publiczny, stwarzając tym samym pokusę pochwalenia się własną pobożnością przed otoczeniem. W społeczeństwie wyznaniowym, a takim był Izrael, tego typu postawa znajdowała podatny grunt i uznanie ludzi, wzmacniała również społeczny autorytet zanoszącego modlitwę. To, co Jezus krytykował, było zjawiskiem dosyć powszechnym, mocno zakorzenionym w kulturze i mentalności izraelskiego społeczeństwa.
Jezus głosi królestwo Bożę, w którym istnieje wiele nowych, nieznanych i niepraktykowanych dotąd wartości, spośród których modlitwa kierowana do Boga znajduje się na bardzo ważnym, jeżeli nie najważniejszym miejscu. Sformalizowany, zrutynizowany i męczący kult świątynny czy synagogalny należy zastąpić bezpośrednią, bardzo bliską i osobistą więzią z Ojcem w niebie. Podobnie jak w nauce o praktykowaniu dobrych uczynków, tak w kwestii modlitwy Jezus nazywa Boga Ojcem waszym, Ojcem twoim. W odniesieniu do modlitwy frazy te wybrzmiewają jeszcze dobitniej. Są to określenia wręcz rewolucyjne dla tamtych czasów i tamtego środowiska, weszły jednak na stałe do chrześcijańskiej modlitwy, stanowiąc o jej żywotności.
Jezus wzywa, aby modlić się do Boga w ukryciu, przy zamkniętych drzwiach. Niektóre tłumaczenia Biblii mówią o izdebce czy komórce, ale każde określenie uwydatnia wyłączność spotkania człowieka z Bogiem. Chodzi o spotkanie żywe, bardzo bliskie i osobiste, któremu nikt i nic nie powinno przeszkadzać. W sensie duchowym własne, odosobnione mieszkanie symbolizuje serce człowieka, epicentrum obcowania z Bogiem. Wszelka nieszczerość oraz szukanie uznania w oczach ludzi podczas modlitwy okazują się instrumentalnym traktowaniem Boga i drwiną z Niego, zasługują zatem na całkowite potępienie ze strony Jezusa i nie tylko. Należy zaznaczyć, że Pan Jezus nie odrzuca modlitwy publicznej i wspólnotowej, ale obnaża zagrażające jej nieprawidłowości i wskazuje drogę do autentycznej modlitwy. Zbawiciel ostrzega też przed gadatliwością w zwracaniu się do Boga. Ona również szkodzi modlitwie. Nawet jeżeli nie jest działaniem pokazowym, to z pewnością sprawia samozadowolenie modlącemu się. Wielomówstwo podczas modlitwy jest rozmową z samym sobą, nie z Bogiem.
Jezus zwracał się do otaczających Go słuchaczy w Galilei, ale Jego słowa mają uniwersalne znaczenie i wieczną moc. Nie zdezaktualizowały się do dzisiaj. Nasza modlitwa bez przerwy narażona jest na różnorakie zagrożenia, także na nieszczerość i teatralność. Jako uczniowie Jezusa Chrystusa mamy ogromny przywilej nazywać Boga naszym Ojcem i w ten sposób zwracać się do Niego. Niech nasza modlitwa będzie ufnym, intymnym i płynącym z potrzeby serca trwaniem dziecka w obecności Ojca, który wszystko widzi, wszystko wie i bezgranicznie miłuje człowieka.
Panie, Ty wszystko wiesz, Ty znasz nasze myśli i pragnienia; Ty wiesz, że Cię kochamy.