Skarbiec Słowa Bożego – Zjednoczenie | 26 stycznia 2020 – Jadwiga Siewko

Tu, na ziemi, wciąż czegoś pragniemy. A jeśli uda nam się osiągnąć to, czego pragniemy, to okazuje się, że nie zaspokoiło nas to w pełni, że wciąż rodzą się w nas nowe pragnienia. Gdy człowiek pragnie, chce mu się pić, świadczy to o braku, który w nim jest i potrzebie wypełnienia go. Niestety, często zachowujemy się jak Samarytanka, którą Jezus spotkał przy studni w Sychar. Była ona z sześcioma mężczyznami po kolei, a ostatni nawet nie był jej mężem. Możemy się domyślać, że postępowała tak, nie będąc świadomą, że w ten sposób próbuje wypełnić swe głębokie pragnienie bliskości i miłości. 

My też często szukamy namiastek szczęścia i miłości u innych, zamiast szukać ich u Tego, który jest pełnią Miłości. Jezus wykorzystuje to, że spotkał się z ową kobietą właśnie przy studni. Mówi jej, że On może dać jej taką wodę, po której już nigdy nie będzie pragnąć. Kobieta od razu podchwytuje tę myśl i prosi: „Panie, daj mi tej wody, abym już więcej nie pragnęła”. Ona prosi o zwykłą wodę, zwykłą, choć nie zwykłą, bo taką, po której już nigdy nie będzie pragnąć. Jezus spełnia jej prośbę, ale w inny sposób, niż z początku tego oczekiwała. Wyjawia jej swoją tożsamość, wyjawia, że jest Mesjaszem. Samarytanka ma pewność, że Jezus mówi prawdę, bo przecież powiedział jej, jak wyglądało jej dotychczasowe życie, choć przecież nie mógł tego wiedzieć. Ona wie, że jest Mesjaszem, spotkała Go osobiście. Teraz już nic nie może pozostać takie, jak było. Kobieta zostawia przy studni swoje naczynie do czerpania wody, zostawia swoje dotychczasowe życie i idzie mówić innym o Jezusie. Jej spotkanie z Jezusem przy studni jest tym bardziej poruszające, że studnia była miejscem, przy którym dochodziło do przypadkowych spotkań późniejszych małżonków. I tak Jakub poznał przy studni Rachelę, a Mojżesz Seforę. A teraz Samarytanka została zaślubiona Jezusowi – Bogu, przez którego została stworzona i z którym miała być zjednoczona na zawsze.

Jezus znalazł ją przy studni, w miejscu, w którym bywała codziennie, więc i tym razem nie spodziewała się niczego szczególnego. Jezus znalazł ją w jej codzienności i zmienił jej życie. Pozwólmy dziś Bogu, aby nas znalazł, aby dziś zbawienie stało się naszym udziałem.

Wybranie Boga tu, na ziemi, nie sprawi, że niczego nam nie będzie brakowało, że zawsze będziemy mieć wszystkiego pod dostatkiem. Ale wybranie Boga, nawiązanie z Nim relacji, jednoczenie się z Nim w takim stopniu, w jakim można się zjednoczyć, będąc jeszcze na ziemi, sprawi, że będziemy mogli być z Nim zjednoczeni przez całą wieczność. Od naszego codziennego wybierania zależy, czy będziemy zjednoczeni z Bogiem w wieczności. Choć niestety, wielu osobom słowa „zjednoczenie z Bogiem” nic nie mówią i nie stanowią celu, o który warto się starać. A jednak zwykle osoby te pragną zjednoczenia z drugim człowiekiem, zjednoczenia pełnego, duchowego i fizycznego.

Opis takiego pełnego zjednoczenia możemy znaleźć w Piśmie Świętym. Znajduje się w nim Księga, nosząca tytuł „Pieśń nad pieśniami”, co można wyjaśnić jako pieśń najpiękniejszą, taką, z którą żadne inne nie mogą iść w porównanie. A co takiego jest w tej pieśni, najwspanialszej ze wszystkich pieśni? Jest w niej przedstawiona miłość dwojga zakochanych. Miłość płomienna, wzajemna – upragniona przez wielu. Miłosna relacja tych dwojga ukazana jest w sposób piękny i wzniosły, a jednocześnie prawdziwy i bezpośredni.

Czytając tę pieśń można by się dziwić, że znalazła się w Biblii; można się dziwić, że to Bóg jest jej autorem. Można się dziwić. Ale jeśli zrozumiemy, że to Bóg stworzył nas mężczyznami i kobietami, jeśli zrozumiemy, że to Bóg chciał, aby pomiędzy mężczyzną a kobietą zaistniała głęboka więź miłości, to przestaniemy się dziwić. A nawet wręcz uznamy, że było to konieczne, by Ten, który jest Pięknem i Miłością, Miłością i Potęgą, Ten, który stworzył nas na swój obraz i podobieństwo, umieścił w swym Objawieniu historię miłości pięknej i potężnej, a zarazem ludzkiej…

Bóg, Jeden w Trzech Osobach, który pozostaje w nieustannej relacji miłości, spojrzał na siebie i uczynił nas tak, abyśmy byli podobni do Niego, abyśmy tak jak On byli w relacjach: uczynił nas mężczyzną i kobietą. Teraz my, ludzie, którzy nie znamy Boga, powinniśmy spojrzeć na siebie, by zobaczyć, jaki jest Bóg. Pragniemy miłości, bliskości, obecności, pewności, że druga osoba nas nie oszuka, że zawsze będzie przy nas i zawsze będzie nas wspierać, pragniemy mieć kogoś, kto nigdy nas nie zawiedzie. Niestety, często nam to nie wychodzi i ranimy się, zamiast się wspierać, porzucamy, zamiast wytrwać do końca. Ale nasze pragnienia mogą być dobrym drogowskazem, mogą wskazać drogę, która zaprowadzi nas do źródła.

My, choć pragniemy miłości, nie potrafimy jej dać sami z siebie. Dlatego Pieśń nad pieśniami, choć bezpośrednio nigdzie nie mówi o Bogu, to jednak mówi o Nim cały czas, w każdym słowie… bo Bóg jest Miłością i nas także pragnie przemienić poprzez miłość. Historia z Pieśni nad pieśniami, ukazująca miłość, o której wielu marzy, jest możliwa. Bo ta historia ukazuje również, jak może wyglądać miłość pomiędzy człowiekiem a Bogiem. Bóg pragnie dziś zdobyć nasze serce, byśmy w wieczności mogli radować się miłosnym zjednoczeniem.

Panie, stajemy dziś przed Tobą wszyscy – my, bojący się zaufać i pójść w nieznane, a jednocześnie konający z pragnienia. Ty wiesz, w kim znajdzie się jeszcze tyle sił i odwagi, by samemu dojść do źródła, a kto potrzebuje natychmiastowej pomocy z zewnątrz. Prosimy Cię, nie pozwól nam umrzeć z pragnienia, lecz daj poznać potęgę Twej miłości, byśmy oddali się Tobie i już teraz przygotowywali się do wiecznego miłosnego zjednoczenia.