Wielu z nas nie rozumie, czym są sakramenty. Mimo, że zwykle potrafimy je wymienić: chrzest, bierzmowanie, Eucharystia, sakrament spowiedzi, namaszczenie chorych, sakrament święceń i małżeństwo. Czy jednak jest coś, co łączy je wszystkie? Co byłoby wspólne na przykład dla chrztu i namaszczenia chorych? Albo dla namaszczenia chorych i dla małżeństwa?
W każdym sakramencie działa sam Jezus, udzielając nam ze swojej mocy, aby nas przemienić – przemienić zgodnie z tym, co wyraża dany sakrament. W sakramentach moc wychodzi z Jezusa, z Jego Ciała-Kościoła, którego On jest głową. Już w Nowym Testamencie czytamy, że moc wychodziła od Jezusa i uzdrawiała wszystkich. A skoro i teraz moc wychodzi od Jezusa w sakramentach, to pomocą w ich zrozumieniu może być scena z Nowego Testamentu, w której moc wychodząca od Jezusa uzdrowiła pewną bezimienną kobietę, cierpiącą na krwotok.
Jezus szedł do domu przełożonego synagogi, aby uzdrowić jego córkę. Wokół Jezusa było mnóstwo ludzi, którzy napierali na Niego. W ten tłum wmieszała się także pewna kobieta. Słyszała ona wcześniej o Jezusie: że spotkanie z Nim odmieniło życie wielu osób – że wyrzucił z nich złe duchy, przywrócił zdrowie… Jakby podarował im nowe życie. Świadectwo innych wzbudziło w niej wiarę, że Jezus może podarować nowe życie także jej. Od dwunastu lat krwawiła, a więc była postrzegana przez Żydów jako rytualnie nieczysta. A jako nieczysta, nie miała prawa dotykać innych, bo wtedy oni też staliby się nieczyści. Tym większa jest jej determinacja i wiara, że tylko Jezus może ją uzdrowić, skoro odważyła się wejść między ludzi, którzy mogą ją rozpoznać. W końcu udało się, dotknęła płaszcza Jezusa i natychmiast poczuła, że krwawienie ustało. Teraz mogła spokojnie odejść, otrzymała to, po co przyszła. Ale Jezus nie chce, byśmy Go traktowali na zasadzie handlu – my Cię dotkniemy, Jezu, a Ty nas uzdrowisz. Jezus pragnie, by każdy sakrament był spotkaniem z Nim, dlatego, gdy tylko poczuł, że moc wyszła od Niego, zwrócił się do tej kobiety, spojrzał na nią, nawiązał z nią relację…
Wiara tej kobiety w moc Jezusa urodziła się ze słowa, które usłyszała, ze świadectwa tych, którzy doświadczyli zbawiennych owoców spotkania z Jezusem. Również teraz, jako przygotowanie do sakramentu lub w jego trakcie, głosi się słowo Boże, by wzbudzić w nas wiarę, że Bóg, zawsze ten sam, także dzisiaj dokonuje rzeczy wielkich.
Kobieta cierpiąca na krwotok dotknęła płaszcza Jezusa, wyrażając w ten sposób swoją wiarę, a natychmiastowe doświadczenie mocy Boga spowodowało wzrost jej wiary, gdyż odtąd mogła mówić: Nie tylko słyszałam o tym, że Jezus czyni wielkie rzeczy, ale sama tego doświadczyłam!
Także nasze przystępowanie do sakramentów powinno być wyrazem naszej wiary, że są one spotkaniem z samym Jezusem, który ma moc udzielić nam w nich swej łaski. Widzimy zatem, że sakramenty zakładają, że mamy wiarę, choćby niedoskonałą, są wyrazem tej wiary i powodują jej wzrost. Dlatego zwykle osoby, które często spotykają się z Jezusem w sakramentach, mają ogromną wiarę. I tu pojawia się pytanie: Dlaczego spotkanie z Jezusem zmieniło życie tylko tej kobiety? Przecież wokół Jezusa były tłumy. Tłumy, które napierały na Niego, a więc wielu miało okazję Go dotknąć. Dlaczego więc tylko ona doświadczyła zbawczej mocy Jezusa? Dlaczego tak wielu przyjmujących sakramenty nie doświadcza ich zbawiennych skutków? Być może nie wierzą, że każdy sakrament to spotkanie z żywym Bogiem, Bogiem Wszechmocnym, który chce dawać nam siebie i przemieniać nas swoją mocą. Może nie chcą oddać się Bogu i pozwolić, aby ich przemieniał. Może spotykają się ze Świętym Bogiem, nie przygotowawszy się wcześniej, nie chcąc się z Nim zjednoczyć, przez co oddalają się od Niego, zamiast przybliżać… Jak Judasz, w którego wstąpił szatan, gdy ten niegodnie uczestniczył w Ostatniej Wieczerzy. Różne są przyczyny tego, że nie widzimy w swym życiu owoców korzystania z sakramentów, ale musimy wiedzieć, że za każdym razem wina leży po naszej stronie, a nie po stronie Boga. Bo Bóg zawsze wysłuchuje modlitwy Kościoła swojego Syna, działającego w sakramentach, zatem to od nas zależy, czy zechcemy przyjąć moc Boga. Wystarczy odrobina dobrej woli, by Bóg mógł przemieniać nas przez sakramenty i prowadził do zbawienia, ale wystarczy też nasza zła wola, której Bóg nie chce naruszać, byśmy oddalali się od Niego, zamiast przybliżać.
Panie, my – słabi, grzeszni, cierpiący – prosimy Cię, abyśmy się stali jak ta kobieta cierpiąca na krwotok, by świadectwo innych wzbudzało w nas wiarę, że przyjmowanie sakramentów jest realnym spotkaniem z Tobą. Prosimy Cię, byśmy mieli odwagę w każdym sakramencie dotykać Cię z wiarą, a nawet z pewnością, że w sakramentalnym spotkaniu z Tobą Ty masz moc zmienić nasze życie, napełniając swoją łaską i upodabniając nas do Siebie.