Piąta tajemnica radosna: Znalezienie Jezusa w świątyni | ks. dr Adam Dynak

Pozornie wydaje się, że piątą tajemnicę różańcową trudno nazwać radosną. Opisane przez Świętego Łukasza wydarzenie (Łk 2, 41-52) ukazuje bardziej smutne niż radosne motywy: zaginione Dziecko, długie i dramatyczne poszukiwania, wewnętrzne rozterki Maryi i Józefa, trudna, wręcz niemiła rozmowa Jezusa z Matką. To wszystko może stawiać czytelnika Ewangelii w pewnym zakłopotaniu, bardziej rodzić wątpliwości niż powodować radość. Owszem, można w taki sposób podejść do tego wydarzenia, skupić się na jego psychologii, na stanach emocjonalnych głównych postaci, ale to byłoby za mało. Ewangeliczna scena skrywa o wiele większe bogactwo teologiczne, duchowe, przydatne dla naszej wiary.

Najpierw zauważmy, że ewangelista po raz kolejny wspomina: Jego Matka zachowywała wszystkie te słowa w swoim sercu. Zapewne, nie tylko słowa, ale i wszystkie szczegóły tego, co się działo, a co dotyczyło Jej Syna, Bożego Syna. Łukasz daje tym samym wyraźną wskazówkę odnośnie do źródła informacji, dzięki którym mógł opisać te wydarzenia. Maryja jest najbardziej wiarygodnym źródłem, dlatego z całą pewnością można potraktować te wydarzenia jako autentyczne.

Analiza ewangelicznego tekstu zwraca najpierw uwagę na zjawisko pielgrzymowania Izraelitów do świątyni w Jerozolimie. W przekonaniu narodu wybranego, świątynia jerozolimska była jedynym miejscem na ziemi, gdzie przebywał Bóg. Każdy mężczyzna był zobowiązany trzy razy w roku pielgrzymować do tego świętego miejsca (Pwt 16, 16). Ewangelista informuje nas, że św. Józef każdego roku wraz ze swoją Rodziną pielgrzymował do Jerozolimy. Ten fakt jest znamienny. Jezus jako dziecko wychowywał się w zdrowej, religijnej rodzinie, gdzie pieczołowicie przestrzegano religijnych tradycji. Z pewnością, Święta Rodzina nie różniła się pod tym względem od innych izraelskich rodzin, i może właśnie dlatego Łukasz eksponuje ten szczegół, aby wskazać na normę postępowania potwierdzoną i uwierzytelnioną przez tych, których tradycja chrześcijańska nazwała Świętą Rodziną. Wydaje się, że ten element opowiadania posiada ogromne znaczenie, szczególnie w naszych czasach…

Jezus pozostał w Jerozolimie, o czym nie wiedzieli Jego rodzice. Byłoby czymś co najmniej małostkowym oskarżać Maryję i Józefa o nieuwagę czy nieodpowiedzialność. W ogromie tłumów, które nawiedzały Jerozolimę podczas uroczystości religijnych, o taki incydent wcale nie było trudno. Zresztą nie o to chodzi. Jezus został w świątyni świadomie, z własnej woli, o czym świadczą Jego słowa: …muszę być w tym, co jest mego Ojca. Jest to wypowiedź o bogatym znaczeniu. Najpierw zauważmy, że są to pierwsze słowa Jezusa, które zanotowała Ewangelia. Jest to deklaracja, w której Jezus – Boży Syn ujawnia swoje relacje z Ojcem Niebieskim. W czasie swojej publicznej misji jeszcze wielokrotnie da temu wyraz. Możemy się o tym przekonać, zwłaszcza przy lekturze Ewangelii według św. Jana. W tym fragmencie Ewangelii po raz pierwszy spotykamy się z jedną z największych tajemnic naszej wiary: relacje Osób Boskich. Wydarzenie to udziela także odpowiedzi wszystkim sceptykom, stawiającym pytanie o samoświadomość Jezusa z Nazaretu: czy wiedział kim był i jaką misję miał do spełnienia?

Oprócz wspomnianych tematów, są jeszcze inne, również bardzo ważne, które można by rozwinąć i które stanowią ważną refleksję dla naszej wiary, między innymi kwestia poszukiwania Jezusa, aż do znalezienia czy temat uosobionej w Jezusie Mądrości, zapowiadanej w Starym Testamencie. Staranna lektura i odrobina dobrej woli pozwoli każdemu znaleźć wiele duchowych treści w tym fragmencie Ewangelii. W opracowaniu zostały podjęte te momenty, które – jak się wydaje – wskazują na radosny charakter wydarzenia.