Nie dziw się, że Biblia coś ci robi | Zasady czytania Biblii VII – Joanna Człapska

Czy Biblia coś mi robi?

Aby móc odpowiedzieć na to pytanie, trzeba najpierw odpowiedzieć czym jest Biblia? I jest to pytanie, na które nietrudno udzielić odpowiedzi. Biblia to: księga, Pismo Święte, święta księga chrześcijan, historia ludu wybranego, Dobra Nowina, zbiór pism, Słowo Boga, dzieło literackie. Każda z tych odpowiedzi zawiera w sobie jakąś prawdę.

A jeżeli postawimy to pytanie trochę inaczej? Jeżeli zapytamy, czym Biblia jest dla mnie?

Żeby móc na tak postawione pytanie odpowiedzieć, trzeba mieć do Biblii jakiś stosunek, trzeba być w relacji ze Słowem, które nam się objawia, które na kartach tej księgi zostało zapisane. A, jak już w tej relacji jestem, to wtedy może się okazać, że to Słowo „coś mi robi”. Co więc takiego ma w sobie? Do jakiej relacji mnie zaprasza? Do jakiej relacji zaprasza każdego z nas? Czy, żeby mówić o relacji, wystarczy słuchać tego Słowa, jego fragmentów podczas niedzielnej liturgii, czy może trzeba się w nie wczytać osobiście?

Jeżeli wierzę, że jest to Słowo Boga skierowane do mnie, to nie mogę przejść obok tego Słowa obojętnie. Nie mogę traktować go wybiórczo, przyjmując tylko to, co mi odpowiada a odrzucając to, co nie. Przy pobieżnej lekturze może rodzić się przekonanie, że jest to li tylko zbiór nakazów i zakazów, a Bóg, to sędzia, który tylko czeka, komu by tu wymierzyć zasłużona karę. Czy bliska relacja z takim Bogiem jest możliwa? Pewnie nie <br>
i dlatego trzeba sięgnąć głębiej, trzeba spojrzeć inaczej.

Jak patrzeć na Biblię?

Jeżeli Biblia, to nie tylko nakazy i zakazy, to może lepiej spojrzeć na nią, jak na księgę wolności i pod tym kątem zobaczyć, co Bóg mi ofiarowuje, do czego mnie zaprasza.

W wielu miejscach Pisma Świętego o tej wolności możemy przeczytać, ale równocześnie <br>
w wielu mamy podane, wspomniane już, nakazy i zakazy, którym powinniśmy się poddać. Jaka więc jest ta wolność? Czy wierność Słowu, wierność Bogu z tej wolności mnie nie odziera? Pan Bóg już przy stworzeniu obdarował człowieka wolną wolą i rozumem. Są to przymioty, które otrzymał tylko człowiek, żadne inne stworzenie nie zostało nimi obdarzone. Pokazują one nasze miejsce na szczycie piramidy stworzenia, wskazują też na naszą godność. I to tu należy doszukiwać się wolności w kontekście biblijnym, dla której nakazy i zakazy nie są ograniczeniem, tylko dają możliwość rozkwitu.

W Księdze Powtórzonego Prawa w 30 rozdziale, 15 wersecie czytamy: „Kładę dziś przed tobą życie i szczęście, śmierć i nieszczęście”, a w wersecie 19: „Biorę dziś przeciwko wam na świadków niebo i ziemię, kładę przed wami życie i śmierć, błogosławieństwo <br>
i przekleństwo. Wybierajcie więc życie, abyście żyli wy i wasze potomstwo”. Wybór należy do człowieka, do mnie i do ciebie. A konsekwencje tego wyboru są bardzo jasno i konkretnie określone. W chrześcijaństwie są tylko dwie drogi – droga dobra i droga zła. Droga dobra obwarowana jest przykazaniem miłości i dekalogiem. Bóg w miłości do człowieka był i jest bezkompromisowy, i tego samego oczekuje od człowieka. Czy to jednak nie ogranicza wolności, którą nas obdarzył? To pytanie o wolność wraca, jak bumerang.

I tu odpowiedź daje nam Biblia. Ile razy Bóg ingerował w życie człowieka, jednostki, grupy, bądź całego narodu, zawsze robił to po to, by sprowadzić go ze złej drogi. To działanie Boga widzimy w całych dziejach ludzkości. Bóg w swoim Słowie daje nam wskazówki, bo chce ocalić nasze życie. Zaś posłuszeństwo Bogu ratuje życie człowieka, zbawia go. Widzimy to wyraźnie w historii Izraela → pascha Izraelitów w Egipcie → ocaliło ich posłuszeństwo nakazom Boga przekazanym przez Mojżesza. Oznakowali swoje odrzwia krwią baranka <br>
i dzięki temu ocaleli (Wj 12).

Innym przykładem jest wysokiej rangi urzędnik, wódz wojsk syryjskich Naaman, który, choć nie bez oporów, to jednak wykonuje polecenie proroka Elizeusza i obmywa się w wodach Jordanu. I choć po ludzku wydaje się to irracjonalne w przypadku osoby chorej na trąd, to jednak posłuszeństwo prorokowi Boga, w którego sam przecież nie wierzył, doprowadza go do stwierdzenia, że „nie ma Boga poza Izraelem” (2 Krl 5, 15), uzdrawia jego ciało i duszę.

W Ewangelii wg św. Jana czytamy o uzdrowieniu syna urzędnika królewskiego, który dowiedziawszy się, że Jezus przebywa w Galilei udał się do Kany Galilejskiej, by prosić Go <br>
o uzdrowienie syna. Rzekł do niego Jezus: «Idź, syn twój żyje». Uwierzył człowiek słowu, które Jezus powiedział do niego, i poszedł. A kiedy był jeszcze w drodze, słudzy wyszli mu naprzeciw i oznajmili, że syn jego żyje (J 4,43-54). Uwierzył Słowu, był posłuszny Słowu.

Jezus też działał w posłuszeństwie Ojcu i to posłuszeństwo doprowadziło Go na Golgotę. Rozważając tą sytuację nie możemy zapomnieć o Ogrójcu i Jezusowej modlitwie «Ojcze, jeśli chcesz, zabierz ode Mnie ten kielich! Jednak nie moja wola, lecz Twoja niech się stanie!» (Łk 22,42). Dlaczego w ostatnim słowie jest wola Ojca? Bo Syn jest posłuszny Ojcu i tego nas uczy. Ale też dlatego, bo dzięki takiej postawie ukazuje, że umiłował nas do końca, to znaczy umiłował bez reszty. To znaczy też, że umiłował nas aż do celu, którym jest życie wieczne człowieka. Jest nim pascha człowieka ze śmierci do życia.

Do takiej właśnie relacji zaprasza nas Bóg. Czy jesteśmy do niej gotowi? W odpowiedzi na to pytanie może pomóc nam określenie kim jest dla mnie Bóg, kim jest w moim życiu. Czy jest w nim gospodarzem? Gościem? A może przechodniem, z którym od czasu do czasu się mijam i tak właściwie to nic nas nie łączy? Jak odpowiem na to pytanie, to zobaczę, jaka jest ta relacja.

Zapewne znamy te słowa, że „raz wybrawszy codziennie wybierać muszę”. I to jest właśnie droga chrześcijanina. To jest właśnie to przyglądanie się Słowu i wsłuchiwanie się <br>
w nie, i pozwalanie, by ono coś we mnie robiło, by mnie przemieniało.

I może na zakończenie słowa psalmisty, który w Ps 16 zapisał, że stawia sobie zawsze Pana przed oczami i, że się nie zachwieje, bo Pan jest zawsze po jego prawicy, i ukazuje mu ścieżkę życia i zaprasza do pełni radości.

A w innym miejscu zaś – Ps 63 – Dawid pisze, że ciągle szuka Boga, że za Nim tęskni, że pragnie Go jego dusza, tak, jak zeschła ziemia pragnie wody.

Bo tak to chyba właśnie jest, że Bóg jest ciągle i niezmiennie przy nas a my, im bardziej Go poznajemy, tym bardziej za Nim tęsknimy i dlatego właśnie Słowo Boże „coś mi robi”.

Zasada:

Im bardziej pragniemy Boga, im bardziej czytanie Słowa Bożego powoduje, że coś się w nas dzieje, to tym bardziej o to spotkanie z Bogiem obecnym w Słowie winniśmy zabiegać, tym bardziej winniśmy je pielęgnować, bo tylko podczas realnego spotkania relacja może się rozwijać, dojrzewać i owocować. Tak, jak miłość między ludźmi potrzebuje cierpliwego <br>
i wytrwałego pielęgnowania, bo inaczej obumrze, tak samo drogą do umacniania relacji <br>
z Bogiem jest czytanie, zgłębianie i osobiste zmierzenie się z treściami Pisma Świętego, ze Słowem Boga skierowanym, tak bardzo osobiście do mnie i do ciebie.

Joanna Człapska