[dzien 1]
Niedziela, 4.08.2019 r.
Pierwsze czytanie: Koh 1, 2; 2, 21-23
Dla Koheleta wszystko jest marnością przede wszystkim z perspektywy nieuchronnej śmierci. Zdaje on jednak sobie sprawę także z innych okoliczności, które pozbawiają nasz trud sensu. Sytuacja przedstawiona tutaj to jeden z uniwersalnych problemów życia społecznego, znany z autopsji nie tylko pracownikom korporacji. I chociaż można by było wnioski płynące z tych słów skierować w stronę refleksji polityczno-społecznej, to lepiej wyciągnąć z nich coś dla siebie. W całym swoim pesymizmie i fatalizmie, Kohelet potrafi otwierać oczy na to, co w pędzie życia nam umyka. Aby właściwie przeżywać życie, trzeba bowiem nie tylko doceniać dobro, ale także umieć dostrzegać spotykające nas zło – zwłaszcza wtedy, gdy staje się ono udziałem naszej rodziny.
Naszym sercom potrzebne jest wytchnienie, a naszym ciałom odpoczynek. Wobec społeczeństwa, w którym pracowitość jest najwyższą wartością, a lenistwo najbardziej niezrozumiałą wadą, Kohelet pośrednio wzywa nas do przewartościowania życia, w którym to nie heroiczna pracowitość (nawet, jeżeli jest ukierunkowana na rodzinę lub Boga), ale równowaga powinna być naszym celem. Za Eklezjastesem pytajmy siebie, cóż będziemy mieli z trudu, jaki podejmujemy oraz czy nasze dni „nie staną się przez to cierpieniem” zamiast przynieść korzyść naszej duszy.
Psalm responsoryjny: Ps 90 (89), 3-4.5-6.12-13.14 i 17
Zdarza się tak, że nasze modlitwy kierowane do Boga trudno odróżnić od kierowanych ku sobie dobrych rad. Z posiadanej wiedzy, nawet najbardziej podstawowej, nie tak łatwo jest człowiekowi skorzystać ze względu na nieoczywiste przeszkody tkwiące w nas samych. Dlatego św. Paweł „czyni to, czego nienawidzi”. Dlatego psalmista prosi Boga, aby nauczył go doceniać czas, wstawać o świcie i cieszyć się z każdego danego mu dnia. Wszyscy posiadamy ograniczenia, które ciężko wytłumaczyć innym i do przezwyciężenia których potrzebujemy pomocy ze strony Bożej dobroci, aby „wspierała dzieło rąk naszych”. Módlmy się więc wytrwale i nie osądzajmy innych, bo nie wiemy, jak dużo wysiłku włożyli już w przemianę czegoś, co nam wydaje się drobnostką.
Drugie czytanie: Kol 3, 1-5. 9-11
Odpowiedzialność za rodzinę to dla chrześcijanina sytuacja specyficzna. Z jednej strony bardzo naturalna, oparta na tajemnicy wewnętrznego życia Trójcy, w której najpełniej ludzie okazują sobie nawzajem miłość. Z drugiej strony okazuje się ona ogromnym wyzwaniem, gdy słowo Boże stawia przed nami tak wysokie wymagania jak w Liście do Kolosan. „Umieranie dla świata” nigdy nie jest łatwe. Jednak to, co przychodzi z trudem człowiekowi samotnemu, poświęconemu Bogu, od rodzica i małżonka wymaga nie tylko zaryzykowania siebie, ale także jego bliskich. Każda decyzja rodzica i małżonka ma wpływ na resztę rodziny, dlatego przyoblekanie się w nowego człowieka i wszelkie straty wobec świata, jakie się z tym wiążą, wymagają od nich tym bardziej ugruntowanej wiary.
Ewangelia: Łk 12, 13-21
Zamożny człowiek z przypowieści Jezusa nie jest winny temu, że obrodziło mu pole. W podobnej sytuacji jak on znalazł się niedawno dyrektor jednej z największych polskich spółek. W wieku czterdziestu kilku lat uznał, że przechodzi na emeryturę, aby móc spędzać czas z rodziną. Chciwość bogacza z przypowieści nie oznacza złego podejścia do pieniądza, lecz do ludzi. Jego grzech to grzech przeciwko drugiemu człowiekowi – najpierw, gdy zamiast podzielić się nadmiarem zboża buduje większe spichlerze, a potem, gdy, jak wynika z pytania Boga, że nie postarał się o nikogo, kto mógłby odziedziczyć jego majątek. Chciwość ostatecznie obraca się przeciwko człowiekowi: za życia powoduje bolesną alienację, a zgromadzony majątek czyni bezużytecznym w chwili jego śmierci.
Poniedziałek, 5.08.2019 r.
Pierwsze czytanie: Lb 11, 4b-15
Wbrew temu, co niejednokrotnie słyszymy o Bogu, który daje więcej, gdy dla Niego z czegoś rezygnujemy, podążanie przykazaniami Bożymi nie gwarantuje, że bilans naszego szczęścia będzie dodatni. Gdy ruszamy z Egiptu obojętności na pustynię wiary, pozbawiamy siebie wielu z tych rzeczy, do których byliśmy przywiązani. I nie chodzi tutaj o zasadniczy akt nawrócenia na chrześcijaństwo, ale o każdorazowe zwrócenie naszej uwagi z powrotem na Boga, w którego co prawda wierzymy, ale który zagubił się nam gdzieś w meandrach doczesnych trosk albo został przesłonięty lustrem naszego egoizmu.
Życie odpowiedzialne i pokorne bywa monotonne niczym jedzenie tego samego posiłku każdego dnia. Wobec rządzącego zachodnim światem nadmiaru trudno jest odnaleźć się w umiarkowaniu, do którego wzywa nas słowo Boże. Tym trudniej jest nawzajem od siebie wymagać i tym samym wspierać się na drodze chrześcijańskiej, gdyż dawniej istniejące moralne formy współżycia zostały rozchwiane. Nieposłuszeństwo Izraelitów jest aż tak bolesne dla Mojżesza, ponieważ czuje się on za nich odpowiedzialny, ale mimo to pozostaje bezsilny wobec ich nieposłuszeństwa, które stanowi zepsuty owoc egipskiego dobrobytu.
Psalm responsoryjny: Ps 81 (80), 12-13. 14-15. 16-17
Bóg przedstawia nam bardzo klarowną wizję związku przyczynowo-skutkowego, jaki zachodzi między podążaniem za Jego przykazaniami a otrzymaniem Jego nagrody. Gdzie w takim razie leży przyczyna tego, że nie dajemy rady im sprostać? Zdarza się, że Mu nie ufamy albo inaczej niż On pojmujemy, co w rzeczywistości będzie dla nas łaską. Bywa też i tak, że nasza grzeszna natura przeplata się z psychicznymi niedociągnięciami narosłymi w dzieciństwie i sprawia, że jakbyśmy się nie starali, to zamiast nagrody będziemy potrzebować Bożego przebaczenia. W najczarniejszej dolinie naszych upadków nie zapominajmy, że koniec końców to jedyna łaska, jakiej nam potrzeba w tym życiu: Jego przebaczenie.
Ewangelia: Mt 14, 13-21
Jezus udaje się na pustkowie, aby być sam na sam z Ojcem lub, w tym przypadku, z uczniami. Gdy jednak tłum udaje się za Nim, zmienia plany. Taka zmiana spowodowana ulitowaniem się to dowód prawdziwej wrażliwości, wartej o wiele więcej niż zaplanowane, wykalkulowane czynności charytatywne. Gdy dla duszpasterza, teologa lub kogokolwiek innego pełniącego służbę wobec drugiego człowieka jego powołanie zostaje ograniczone do wypełniania obowiązku, warto, by spojrzeli na Jezusa, który zawsze wychodzi naprzeciw potrzebom swoich owiec.
[dzien 2]
Wtorek, 6.08.2019 r. – Święto Przemienienia Pańskiego
Drugie czytanie: 2 P 1, 16-19
W badaniach biblijnych fakt, że poza Ewangeliami także w Drugim Liście św. Piotra wspomina się o Przemienieniu Pańskim, jest bardzo znamienny, gdyż jest silnym argumentem za historycznością tego niezwykłego wydarzenia. I chociaż wiara jest fundamentem relacji z Bogiem, to chrześcijaństwo wyrasta z wydarzeń historycznych jak żadna inna religia. Apostołowie nie nauczali o odległych mitach, ale o tym, czego byli naocznymi świadkami. Przemienienie, tak jak Zmartwychwstanie, to historyczne wydarzenia, które stanowią źródło wiary pierwotnego Kościoła. Realizm zbawczego planu Boga, który został zrealizowany w Jezusie, oraz twarde oparcie nauczania Apostołów na owych wydarzeniach, stanowi wskazówkę dla nas. Wszyscy ci, którzy mylą Go z rozmaitymi ideologiami, systemami społecznymi, politycznymi czy filozoficznymi, nie mówią o Chrystusie, ale „postępują za wymyślonymi mitami”. Skuteczne świadczenie o Bogu nie może być bowiem oparte na niczym innym, jak tylko na wcześniejszym realnym spotkaniu ze Zmartwychwstałym. Tylko „naoczni świadkowie Jego wielkości” mogą dawać innym „poznać moc i przyjście Pana Jezusa Chrystusa”.
Psalm responsoryjny: Ps 97, 1-2. 5-6. 9
Wielkość Boga, który posiada władzę nad całą ziemią, jest jednym z głównych motywów starotestamentalnych hymnów pochwalnych. Napięcie między Jego bliskością względem człowieka a wszechmocą powinno kształtować naszą relację z Nim. Pełni dziecięcej ufności i otwartości bądźmy zawsze wdzięczni za Jego “kenozę”, czyli zejście i utrzymujmy świadomość tego, że mamy do czynienia z Panem całego wszechświata. Pozwoli nam to na zachowanie potrzebnej w relacji z Nim równowagi, aby ani nie popaść w zbytnią poufałość zniekształcającą to, Kim On jest, jak też zbytni formalizm, który uczyni niemożliwym zjednoczenie z Nim poprzez odwzajemnienie Jego miłości.
Ewangelia: Łk 9, 28b-36
Chyba najtrudniejszą Jezusową naukę stanowi ta, że chwała i służba naznaczona cierpieniem idą krok w krok. Jezus spotyka się w chwale z Mojżeszem i Eliaszem, ale zamiast wyciszać swoje lęki, spędzając miło czas, rozmawia o swoim odejściu. Stawia czoła nadchodzącej śmierci. W przeciwieństwie do żołnierzy, którzy w noc przed bitwą ucztują i bawią się, aby wykorzystać dany im czas, Jezus nieustannie myśli o swoich uczniach i to oni stoją w centrum Jego uwagi. Jest tak dlatego, że Jezus wie, Kim jest i jaka jest Jego misja. Świadomość własnej tożsamości jest potrzebna, aby w życiu realizować swoje powołanie zamiast zagłuszać lęki w uzależnieniach i pozornej beztrosce wygodnego życia.
[dzien 3]
Środa, 7.08.2019 r.
Pierwsze czytanie: Lb 13, 1-2. 25 – 14, 1. 26-30. 34-35
Niezależnie od tego, czy izraelscy zwiadowcy mieli rację co do przeważających sił ludów kananejskich zamieszkujących Ziemię Obiecaną, w ich spojrzeniu na sprawę zabrakło odniesienia do otrzymanej wcześniej Bożej obietnicy. Można jednak przyjąć, że, nawet mierząc ludzką miarą, dopuścili się także wyolbrzymienia trudności, jakie stały im na drodze do realizacji wcześniej podjętego celu. Granica Jordanu mogła być dla Izraelitów tak przerażająca jak dla wielu z nas granice kraju, niesatysfakcjonującej pracy, uprzedzeń czy głębokiej, autentycznej autorefleksji, która wywróciłaby nasze życie do góry nogami. Przy całym narzekaniu na brak egipskiego dobrobytu, pustynia szybko okazała się dla Izraelitów strefą komfortu – Boże wezwanie zaś zawsze oznacza wyjście z niej. Tak jak Abraham, Izraelici na pustyni, Jezus oraz wielu świętych, jesteśmy wezwani do wychodzenia z naszych byle jakich, ale bezpiecznych pustyń i wkraczania na drogę wojny o Ziemię Obiecaną. Dotyczy to także tych stref komfortu, które kamuflują się w naszych refleksjach pod postacią konserwatyzmu lub – przeciwnie – otwartości na zmianę, gdyż należy pamiętać, że żadna z tych dwóch postaw nie jest nigdy z zasady bardziej chrześcijańska od drugiej.
Psalm responsoryjny: Ps 106 (105), 6-7a. 13-14. 21-22. 23
Czy wobec nieskończonego miłosierdzia Bożego istnieje jakikolwiek sens modlitwy wstawienniczej? Czy Bóg się gniewa? Rozmyślając nad Jego miłością i sprawiedliwością można odnieść wrażenie, że im bliżej Niego jesteśmy lub byliśmy, tym bardziej narażeni jesteśmy na Jego gniew. Im bliższa relacja i większa świadomość nauki chrześcijańskiej, tym większa odpowiedzialność, a im więcej wielkich Bożych czynów w naszych życiu, tym większą winę ponosimy za zapominanie o Bogu, który nas ocalił. Paradoksalnie więc, to nie o grzeszników, którzy nie poznali nigdy Jezusa jako ich Zbawiciela powinniśmy się martwić w chwili ich śmierci, ale o tych, którzy, poznawszy Boga, zapomnieli o Nim i „tym wystawili Go na próbę”.
Ewangelia: Mt 15, 21-28
Przedziwne, szorstkie zachowanie Jezusa jest jednym z najtrudniejszych momentów całego Nowego Testamentu. Wielu jest zdania, że służy ono jedynie temu, aby podkreślić ogromną i pełną uniżenia wiarę poganki oraz litość, jaką wywołuje ona w Synu Dawida, który ostatecznie postanawia uzdrowić jej córkę. To, co najbardziej godne pochwały w zachowaniu Kananejki, to świadomość mocy, z jaką ma do czynienia. Nie wystarczy wierzyć w Boga, ale przyjąć do wiadomości, że może On mieć realny wpływ na nasze życie, jeżeli tylko otworzymy się na Jego łaskę.
[dzien 4]
Czwartek, 8.08.2019 r.
Pierwsze czytanie: Lb 20, 1-13
Z początku trudno dostrzec, dlaczego Mojżesz i Aaron sprowadzili na siebie gniew Boży. Stało się tak prawdopodobnie dlatego, że autorzy natchnieni nie chcieli kreślić zbyt sugestywnego obrazu przewinień Mojżesza, który stanowi absolutnie kluczową postać w judaizmie. Efekt jego działań jest zgodny z Bożym planem: Izraelici otrzymują wodę do picia. Okazuje się jednak, że po raz pierwszy Mojżesz nie wykonuje Jego poleceń tak, jak do tej pory: co do joty. Wydaje się, że wynika to z jego gniewu wobec ludu. Zamiast przemówić do skały, uderza w nią laską, a lud nazywa buntownikami, przez co „nie objawia Jego świętości wobec Izraelitów”. Ich negatywny obraz reprezentowany jest przez narratora i Mojżesza – ale nie przez Boga, który tym razem nie chce napominać Izraelitów, a, po prostu, dać im wodę niezbędną do życia. Pomimo tego, że Mojżesz okazuje się nieposłusznym narzędziem, to Boża łaska nadal zostaje udzielona ludowi – tak jak ma to miejsce z sakramentami. Nie są one własnością szafarza i w pewnej mierze działają niezależnie od niego. Ta myśl jest wielce pocieszająca. Miejmy jednak także na uwadze, jaka kara, zgodnie ze słowem Bożym, czeka tych, którzy jako Boże narzędzia źle (ze zwątpieniem i w gniewie) wypełniają swoje posłannictwo wobec powierzonego im ludu.
Psalm responsoryjny: Ps 95 (94), 1-2. 6-7c. 7d-9
Jak można reagować negatywnie, gdy słyszy się głos Pana? Chyba jedynie wtedy, gdy już wielokrotnie zawiedliśmy się tym, co następuje po naszej odpowiedzi na Jego wołanie. Zniechęcenie Bogiem lub sobą samym to powszechne zjawiska pośród Jego uczniów. Lekarstwem na nie mogą być: przypominanie sobie Jego dzieła poprzez obcowanie ze słowem Bożym, modlitwa oraz wytrwałość oparta o podjętą niegdyś decyzję o postępowaniu zgodnie z Jego przykazaniami.
Ewangelia:Mt 16, 13-23
Piotr kochał Jezusa i pragnął Jego dobra. Jego błąd polegał na myśleniu „po ludzku”, a nie „po Bożemu”. Współczesne wewnątrzkościelne napięcia i dyskusje pokazują, jak trudno nam czasem odróżnić jedno od drugiego i znaleźć granicę Piotrowej władzy. Boimy się jakichkolwiek zmian, aby nie sprzeniewierzyć się prawu Bożemu, ale one i tak się dokonują, bo taka jest natura ludzkiego rozumu oświeconego przez Logos, z którego wywodzi się teologia i reszta nauk. Nie ma zresztą wątpliwości, że w ramach niektórych zagadnień lepiej rozumiemy przesłanie Ewangelii niż kiedyś. Gdy szukamy niezawodnego rozwiązania dla uspokojenia naszych wewnętrznych obaw, to wydaje się, że pozostaje nam ufność w to, że Duch Święty nigdy nie opuści Kościoła, którego, pomimo ludzkich błędów, „bramy piekielne nie przemogą”.
[dzien 5]
Piątek, 9.08.2019 r.
Pierwsze czytanie: Oz 2, 16b. 17b. 21-22
Wyjdźmy na pustynię i pozwólmy Bogu mówić do naszych serc. Odważmy się wejść w głąb siebie, wrócić do początku, do tego, co umiłowaliśmy w Kościele za naszej młodości, gdy bagaż naszych doświadczeń, upadków i zawodów nie przesłaniał jeszcze tak bardzo światła nadziei.
Pustynia, jako miejsce spotkania z Bogiem, posiada wyjątkowe znaczenie już w Starym Testamencie. Nasz Pan, Jezus, spotyka się z Ojcem i przygotowuje do kolejnych etapów swojej misji także na pustyni. Wreszcie, to w ciszy pustyni powstaje monastycyzm. Człowiek jako istota fizyczna nieustannie podlega materii i temu, jak nasze zmysły na nią reagują. Ograniczenie bodźców płynących z zewnątrz pomaga nam otworzyć się na Boga – dlatego konieczność wyjścia na pustynię nie funkcjonuje w duchowości chrześcijańskiej jedynie jako obraz: odosobnienie pomaga nam w odnawianiu relacji z samym sobą oraz z Tym, który zna nas najlepiej.
Bóg może mówić do naszego serca, gdy nie jest ono wypełnione „badziewiem” tego świata. Wówczas mogą dokonywać się w nas codzienne zaślubiny z Chrystusem, tak jak dokonały się one w wyjątkowy sposób w św. Teresie od Krzyża, której zjednoczenie ze Zbawicielem w męczeńskiej śmierci dzisiaj świętujemy.
Psalm responsoryjny: Ps 45, 11-12. 14-15. 16-17
Przepiękny jest obraz roztaczany przez słowo Boże, który Kościół w liturgii odnosi do świętych dziewic. Niezwykłość relacji między zakonnicami a ich Oblubieńcem jest wręcz uderzająca i chociaż On sam nie przyszedł, aby Mu służono, lecz aby służyć, to nie do pogodzenia z antropologią chrześcijańską, mariologią i pozytywnymi aspektami feminizmu są sytuacje, w których rolę kobiet, a zwłaszcza sióstr zakonnych ogranicza się w parafiach do posługi księżom – a wszyscy wiemy, że tak niejednokrotnie się dzieje. Zakonnice, które oddały siebie w pełni Chrystusowi, podobne są do „córy królewskiej, którą prowadzą do Króla” i taki szacunek, niezależnie od pełnionych zadań, należy im się ze strony mężczyzn.
Ewangelia: Mt 25, 1-13
Jezus jako Logos, czyli Słowo i Rozum, obdarza ludzi rozsądkiem i chce, abyśmy z niego korzystali. W chrześcijaństwie nie ma miejsca na bezmyślność i fanatyzm. Jednak to, co w owej przypowieści kojarzone jest z roztropnością, to gotowość. Nasze życie duchowe i relacje z innymi powinny być podporządkowane nieuchronnej wizji śmierci. Memento mori – pamiętaj o śmierci, aby nie przegapić szansy na pojednanie z innymi i nawrócenie ku Oblubieńcowi.
[dzien 6]
Sobota, 10.08.2019 r.
Drugie czytanie: 2 Kor 9, 6-10
Prawdziwa miłość oparta jest na wolności. Obraz roztoczony przez św. Pawła jest doprawdy sielski. I chociaż sam Paweł wielokrotnie wspomina o trudach życia apostolskiego to warto, abyśmy pamiętali o radosnym aspekcie kroczenia za Chrystusem, który pośród mozołu pielgrzymowania i upadków chce nas obdarować wszystkim, co sam posiada. Jeżeli dla kogoś wiara wiąże się głównie z poczuciem winy lub przykrymi doświadczeniami, to albo wymaga ona głębokiego przewartościowania albo wizyty u psychologa, zwłaszcza w obliczu tak rosnącego problemu depresji w nowoczesnych społeczeństwach. Roztropność wymaga od nas i od duchownych, aby odróżniać problemy w relacji z Bogiem od tych, które wymagają uwagi terapeuty, a za niedopuszczalne należy uznać deprecjonowanie przez część ludzi wierzących pomocy lekarskiej natury psychologicznej.
Jezus Chrystus, który umarł za nas na krzyżu, nie lubuje się w naszym cierpieniu, lecz chce nas obdarować bogactwem miłości i dobrych uczynków. Śmierć i grzech nie przyszły na świat przez Boga, lecz przez człowieka, nie szukajmy więc przyczyn naszego cierpienia w Jego domniemanych zabiegach pedagogicznych. Jak mówił śp. ks. Jan Kaczkowski: rak jest, bo jest. Nie próbujmy pocieszać się myślą, że Bóg tak chciał, lecz cieszmy się tym, że mimo śmierci cielesnej w Nim mamy prawdziwe Życie.
Psalm responsoryjny: Ps 112, 1-2. 5-6. 7-8. 9
Atrybutem św. Wawrzyńca jest niekiedy sakiewka na pieniądze, z której rozdawał je ubogim jako zarządca dóbr materialnych u papieża Sykstusa II. Stosunek do pieniądza, o którym mówi słowo Boże w dzisiejszym psalmie, nie musi być grzeszny, aby służyć za papierek lakmusowy innych problemów duchowych, takich jak nieodpowiedzialność, brak poczucia sprawiedliwości lub nieufność wobec Boga i innych.
Ewangelia: J 12, 24-26
Chociaż w tym momencie na ziemiach polskich chrześcijanie nie są prześladowani, to nie powinniśmy sądzić, że te słowa nie są skierowane do nas. Chrześcijanin powinien wybierać śmierć każdego dnia: śmierć swojej pychy, swoich pragnień, swojego ego, gdy kładzie je na szali z dobrem innych. Odnajdywanie radości w słowie „mniej” to trudna, choć wcale nie absurdalna nauka oparta jedynie o Boże przykazania. Droga życia chrześcijańskiego znajduje swoje potwierdzenie w stoicyzmie, gdzie dostrzec można wyraźnie jej rozumowe fundamenty. Bóg Stwórca zna swój świat i wie, co dla nas dobre. Naśladujmy Chrystusa, który w swojej śmierci przyniósł najobfitszy plon, jaki dane nam było poznać, i służmy za Jego przykładem.