Druga tajemnica chwalebna: Wniebowstąpienie Pana Jezusa | dr Joanna Jaromin

 

(…) dlaczego stoicie i wpatrujecie się w niebo? Ten Jezus, wzięty od was do nieba, przyjdzie tak samo, jak widzieliście Go wstępującego do nieba.
 
(Dz 1,11)


 
 
 

Ewangeliści Marek i Łukasz relacjonują to niezwykłe wydarzenie. U Marka wniebowstąpienie Pana Jezusa poprzedzone jest Jego poleceniem: „Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu” (Mk 16,15), dopiero po tych słowach „został wzięty do nieba i zasiadł po prawicy Boga” (Mk 16,19). Łukasz natomiast poprzedza relację o wniebowstąpieniu ostatnimi poleceniami, a właściwie wyjaśnieniami wydarzeń paschalnych (Łk 24,44-49) oraz błogosławieństwem uczniów: „A kiedy ich błogosławił, rozstał się z nimi i został uniesiony do nieba” (Łk 24,51). W Dziejach Apostolskich Łukasz przytacza zapowiedź Jezusa, iż uczniowie po otrzymaniu Ducha Świętego będą dawać o Nim świadectwo aż po krańce ziemi (zob. Dz 1,8) i „Po tych słowach uniósł się w ich obecności w górę i obłok zabrał Go im sprzed oczu” (Dz 1,9). Jak na to wszystko reagują uczniowie?

Marek w czterech prostych słowach wyjaśnia tajemnicę wniebowstąpienia Jezusa: „zasiadł po prawicy Boga” (Mk 16,19). Syn wraca do Ojca po spełnionej misji i zajmuje należne Mu miejsce. Czy Apostołowie rozumieją i przyjmują, że ich Nauczyciel wraca do swego królestwa, do domu Ojca, czy skupiają się na ostatnich słowach Jezusa skierowanych właśnie do nich, czy też bardziej skupiają się na sobie, na swojej pozornej stracie, na rozstaniu, na opuszczeniu przez Jezusa? Łukasz pokazuje ich zapatrzonych w niebo: „Kiedy uporczywie wpatrywali się w Niego, jak wstępował do nieba, przystąpili do nich dwaj mężowie w białych szatach. I rzekli: Mężowie z Galilei, dlaczego stoicie i wpatrujecie się w niebo? Ten Jezus, wzięty od was do nieba, przyjdzie tak samo, jak widzieliście Go wstępującego do nieba” (Dz 1,11). Może się więc wydawać, że znów, podobnie jak po ukrzyżowaniu Jezusa, za chwilę uciekną i ukryją się pogrążeni w smutku. Jednakże w Ewangelii Łukasz opisuje zupełnie inną ich reakcję: „Oni zaś oddali Mu pokłon i z wielką radością wrócili do Jerozolimy, gdzie stale przebywali w świątyni, [wielbiąc i] błogosławiąc Boga” (Łk 24,52-53). Podobnie ich reakcję na wniebowstąpienie Jezusa oddaje Marek: „Oni zaś poszli i głosili Ewangelię wszędzie, a Pan współdziałał z nimi i potwierdzał naukę znakami, które jej towarzyszyły” (Mk 16,20). Jakże diametralnie zmienia się postawa uczniów. Z niedowierzających i przestraszonych stają się radosnymi i odważnymi głosicielami Dobrej Nowiny. Tym razem stanęli na wysokości zadania. Nie tylko wzięli sobie do serca ostatnie polecenie Jezusa, ale również zrozumieli, że odejście Mistrza jest konieczne. Przypomnieli sobie bowiem Jego słowa: „W domu Ojca mego jest mieszkań wiele. Gdyby tak nie było, to bym wam powiedział. Idę przecież przygotować wam miejsce. A gdy odejdę i przygotuję wam miejsce, przyjdę powtórnie i zabiorę was do siebie, abyście i wy byli tam, gdzie Ja jestem (…). Nie zostawię was sierotami: Przyjdę do was” (J 14,2-3.18), „A oto Ja jestem z wami przez wszystkie dni, aż do skończenia świata” (Mt 28,20). Zrozumieli też, że zanim to nastąpi, zanim powtórnie z Nim się spotkają, do nich właśnie należy kontynuowanie misji Zbawiciela, aby wszystkie ludy i narody poznały Jego Imię. Z pewnością przychodziły chwile trudne, tym bardziej, że musieli nauczyć się nowej, innej, niewidzialnej obecności Jezusa, ale wiedzieli, że jest, a każdy wysiłek zbliża ich do ponownego spotkania z Mistrzem twarzą w twarz. Pięknie obrazuje to w swoim wierszu „Wstąpienie do nieba” Wiesław Gawlik:

„Tak łatwo o mitologiczny obrazek.
Góra –
dół –
jak w średniowiecznym misteryjnym teatrzyku.
Uniesione ręce,
wiatrem rozwiane fałdy szat,
z dołu podnoszą się oczy uczniów.
A to na pewno nie tak.
Zwyczajniej, prościej, prozaiczniej:
był, rozmawiał, jadł razem…
ale już inny,
już nie swojski.
Przygotowywał ich,
by sami działali w Jego Imieniu,
by na nich mogli się oprzeć następni,
jak sami Dwunastu na Mistrzu.
Oto ja jestem z wami po wszystkie dni… –
ale:
nie widzą Ciebie moje oczy,
nie słyszą Ciebie moje uszy…
I może niepostrzeżenie zostali
sami.
Jeszcze oczekiwali –
stopniowo dochodzili do zrozumienia.
I było im ciężko.
Ludziom zostawionym
z całym brzemieniem odpowiedzialności,
której nie ma zdać na kogo.
To może najcięższa tajemnica:
samotne przyjęcie odpowiedzialności.
Najbardziej ludzka,
otwierająca wstęp
do nieba
Bożej odpowiedzialnej pełni”.

A my? Czy wpatrujemy się w niebo, zamiast działać? Powinniśmy pójść w ślady Apostołów i świadczyć o Jezusie swoim życiem. Nie możemy pozostawać bierni, podczas gdy dzisiejszy świat potrzebuje re-ewangelizacji. Każdy z nas jest w pewnej mierze odpowiedzialny za bliźniego, który stoi obok i choć czasem może nam się to wydawać zbyt dużym brzemieniem, zawsze musimy pamiętać, że nie jesteśmy sami, ponieważ Pan Jezus jest z nami „po wszystkie dni, aż do skończenia świata” (Mt 28,20) i wspiera nas, byśmy dobrze przygotowali się na Jego powtórne przyjście.