Ćwiczenie medytacyjne do lectio divina | o. dr hab. Waldemar Linke CP

  1. Do wybranego lub określonego wcześniej tekstu biblijnego (np. z liturgii mszalnej albo liturgii godzin) należy wcześniej podejść po prostu jako do tekstu, który należy zrozumieć: przeczytać go starannie, zastanowić się nad tym, co w nim budzi nasze wątpliwości i pytania. Odpowiada to lectio w modelu lectio divina. Najlepiej zrobić to dzień wcześniej, a nie należy tego robić bezpośrednio przed ćwiczeniem medytacyjnym.
  2. Należy zwrócić uwagę nie tylko na konkretny fragment tekstu, ale na szerszy kontekst w księdze, do której należy, w dziejach zbawienia, w kulturze ludzkiej. Warto wziąć pod uwagę tradycję jego odbioru w Kościele i poza nim. Mogą w tym pomóc dobrze dobrane pomoce, zwłaszcza komentarze biblijne.
  3. Ćwiczenie medytacyjne w przypadku osób uczących się medytacji nie może być zbyt długie. Czas 30 min. wydaje się optymalny. Nie popycha ani do zbytniego pośpiechu, ani do zmuszania się, by trwać w skupieniu ponad możliwości. Nie należy jednak wydłużać ćwiczenia tylko po to, by wytrwać określony czas. Musi być ono płynne: ani pospieszne, ani zbyt rozwlekłe.
  4. Ćwiczenie zaczyna się od modlitwy, której celem jest uświadomienie sobie przebywania przed Bogiem, Jego pełnej miłości obecności. Może to być wezwanie do Ducha Świętego, ćwiczenie obecności Bożej, jakikolwiek akt strzelisty, modlitwa serca w rozumieniu duchowości wschodniego chrześcijaństwa lub proste skupienie uwagi na osobie Boga. Jest to tylko wstęp do ćwiczenia, a więc nie może trwać zbyt długo. Nie znaczy to jednak, że jest to element nieważny. Gdyby go zabrakło, całość ćwiczenia mija się z celem, bowiem to właśnie Bóg (Ojciec, Syn, Duch Święty, Trójca w tajemnicy swej różnorodności i jedności) jest racją, dla której medytację podejmujemy, i celem, którego szukamy. Bez niej mamy do czynienia ze zwykłym ćwiczeniem uwagi, a na pierwszym planie stawiamy własny rozwój. Jest to forma bałwochwalstwa, która osłabia więź z Bogiem, zamiast ją wzmacniać.
  5. Zwrócenie się całym sobą (myślami, uczuciami, wyobraźnią itd) do Boga powinno trwać, póki nie nastąpi w odprawiającym ćwiczenie stan wewnętrznego wyciszenia, moment skupienia na Jednym. Nie oznacza to wyciszenia całkowitego, bowiem taki stan przychodzi bardzo powoli, nie jest uzyskiwany na stałe, a nawet może się nie pojawić. Chodzi raczej o wewnętrzną gotowość słuchania we własnym wnętrzu odczytywanego słowa. Dopiero wtedy należy wziąć tekst do ręki.
  6. Pierwsza lektura musi być uważna i niespieszna. Nie może się opierać na uprzedniej znajomości tekstu z przygotowania do odprawianej medytacji, z wcześniejszych doświadczeń, ani z żadnego innego źródła. Należy czytać tekst tak, jak by się go widziało pierwszy raz, nie wiedziało, jaki będzie dalszy ciąg. Wcześniej uzyskana wiedza o tekście powinna być w tle myślenia, nie absorbować uwagi medytującego. Chodzi o to, by dać się ponieść i poprowadzić czytanemu tekstowi: tokowi jego narracji, logice jego argumentacji, związkom obrazów i metafor (w zależności od literackiego charakteru tekstu). To tekst musi grać pierwszoplanową rolę, a nie czytelnik. Ten etap bowiem ma nas wprowadzić w postawę słuchania.
  7. Po zakończeniu lektury należy odłożyć tekst i pozwolić, by w umyśle, emocjach i wyobraźni medytującego płynęło to, co z tekstu pozostało we wnętrzu czytającego. Nie chodzi o wykonanie jakiejś pracy mającej na celu streszczenie tekstu czy sporządzenie jego schematu. Chodzi o to, jaki ślad zostawił on na medytującym. Gdy pojawi się wszystko, co tekst w nas wywołał, należy powrócić do czytania. Tym razem będzie można zobaczyć lepiej to, na co nie zwróciliśmy uwagi przy pierwszej lekturze. W ten sposób będzie można skonfrontować się z tym, czego nie chcemy dostrzec lub przyjąć, nad wymaganiami tekstu. Także na tym etapie prowadzi on nas, ale na poziomie głębszym, niż lektura. Bardziej bezpośrednio dotyka naszej egzystencji.
  8. Sposób czytania jest nieco inny, niż za pierwszym razem. Tu chodzi o porównanie siebie z tekstem, oddanie się pod jego osąd. By tę postawę ożywić, można przywołać obecność Boga w taki sposób, jak na początku ćwiczenia. Zdać sobie raz jeszcze sprawę, że poprzez tekst to Bóg do nas mówi i nas sądzi.
  9. Po drugiej lekturze tekstu ponownie go odkładamy. Mając świadomość, do czego tekst nas wzywa, do czego zachęca lub przed czym ostrzega czy wręcz w czym nas napomina, szukamy na to wołanie tekstu swej odpowiedzi. Ma być ona prosta i pochodzić z wnętrza, to znaczy nie nadajemy jej charakteru dyskursywnego (własnych wywodów, przekomarzania z Bogiem czy serii próśb). Staramy się zamknąć ją w najprostszych i najmniej licznych słowach, które powtarzamy. Słowa te mają sens o tyle, o ile wyrażają naszą wewnętrzną wolę przyjęcia postawy, do jakiej wzywa nas tekst.
  10. W tej prostej modlitwie Bóg przemawia do modlącego się. Nie da się wpleść tego elementu do działań odprawiającego medytację. Nie znaczy to też, że modlący się powinien doświadczyć widzenia lub usłyszeć wyraźny głos Boga lub jakiejś istoty nadprzyrodzonej. Jeśli chodzi o opis tego doświadczenia, to najlepiej odwołać się do początkowej modlitwy. Jak na początku modlący się podejmuje wysiłek, by przywołać obecność Boga, tak w zakończeniu modlitwy obecność ta daje się odczuć niejako sama, a dokładniej – Bóg sam daje ją odczuć. „Dobry jest Pan dla ufnych, dla duszy, która Go szuka” (Lm 3,25).
  11. Jeśli modlący się nie odczuwa doświadczenia, o którym mowa wyżej, niech przyjmie to z cierpliwością i pokorą. Bóg daje się poznać przez znaki swej obecności, ale także przez swe milczenie. Nie znaczy to, że Go nie doświadczamy, ponieważ Jego istnienie, różne od naszego, nie jest obecnością jedną z wielu, ale Obecnością niepowtarzalną i znaczącą, wypełniającą pustkę „świętego świętych”.

 

Ćwiczenie opracował o. Waldemar Linke CP, czyta Robert Pierzchała