Początkowo można odnieść wrażenie, że interesująca nas perykopa nie bardzo wpisuje się w tok narracji i niezbyt wyraziście wiąże się z wydarzeniami ją poprzedzającymi, jak i następującymi tuż po niej. W Ewangelii Łukasza paralelny tekst występuje bezpośrednio po perykopie, w której oskarża się Jezusa o więź z Belzebubem. Wydaje się, że taka kolejność zdarzeń lepiej wyraża jedność kontekstualną. Powyższe zastrzeżenia tracą jednak siłę argumentacji, gdy dany fragment powiążemy z kontekstem całego rozdziału Mt 12. Zakończenie ostatniego wersetu jednoznacznie wskazuje na to przewrotne pokolenie (Mt 12, 45), które jest głównym adresatem wypowiedzi Jezusa.
W Biblii termin pustynia ma szeroki diapazon teologiczny. Oznacza strefę tak samo tajemniczą, jak i straszliwą. Swoją bezkresnością, surowością przyrody i warunków życia pustynia od zawsze napawała grozą i strachem, jednakże na pustyni miały miejsce najważniejsze wydarzenia w historii Narodu Wybranego, zarówno w doświadczeniu wspólnotowym, jak i dotyczącym konkretnych postaci biblijnych. Izrael doświadczał na pustyni obecności i szczególnej troski Boga, ale też i wykazywał nieposłuszeństwo, bunt wobec swego Stwórcy. Tam doznawał pokus niewierności i bałwochwalstwa, którym z łatwością ulegał. Mimo wszystko pustynia rodziła w Izraelitach dobre wspomnienia i skojarzenia. W głębi duszy tęsknili za dawnym życiem na pustyni, w głębi duszy na zawsze pozostali ludem pustyni.
Jezus wskazuje pustynię jako właściwe miejsce pobytu ducha nieczystego, demona. Wśród słuchających Go Żydów mogło wtedy zrodzić się skojarzenie ze Świętem Pojednania (żydowskim iom kippur) z okresu wędrówki po pustyni, kiedy to arcykapłan poprzez losowanie wybierał kozła ze stada, wkładał ręce na jego głowę i wypowiadając wszystkie swoje grzechy, grzechy rodu kapłańskiego oraz winy całego narodu, prosił Boga o przebaczenie. Następnie kozioł był wyganiany przez wyznaczonego męża w głąb pustyni, gdzie padał ofiarą drapieżnych zwierząt. Niejako unosił winy narodu daleko na pustynię i tam razem z nim one ginęły. Zwierzę to nazywano kozłem Azazela – demona pustyni. Nie można jednoznacznie wyjaśnić etymologii imienia Azazel, jedno ze źródeł podaje, że słowo to oznacza: przeciwnik Boga. W ten sposób grzechy oddawano demonowi, od którego one pochodziły, co wcale nie oznaczało składania mu ofiary paralelnej do ofiar zanoszonych Bogu. Po wybudowaniu świątyni w Jerozolimie Dzień Pojednania przybrał zupełnie inną formę, która wyeliminowała wypędzanie kozła na pustynię dla Azazela. Ostatecznie więc Jezus w swojej wypowiedzi nawiązywałby do tego ważnego rytuału z życia religijnego Izraela.
W związku z powyższym najprościej byłoby uznać, że Jezus akceptował tamten ryt oczyszczenia i w ogóle wszelkie obrzędy pokutnicze w religii Izraela, ale też wskazywał na ich niewystarczalność. Nawet z największą szczerością odprawiony raz do roku rytuał, to za mało. Należy przyjąć nieustanną odpowiedzialność za swoje życie duchowe i moralne. Demon nie żyje na pustyni, ale szuka swego miejsca wśród ludzi, w ich życiu i sercu. Wyganianie go tylko raz do roku jest wielką niekonsekwencją. Należy podjąć duchową walkę z grzechem, wysiłek nieustannego nawracania się. Bezczynność w tej materii sprowadza duchową katastrofę na człowieka, który bez walki oddaje pole złemu duchowi. W tej sytuacji właściwiej będzie przyjąć naukę Jezusa przyniesioną w Ewangelii, i konsekwentnie według niej postępować. To gwarantuje skuteczną zaporę dla zła i jego ojca. Wydaje się, że takie jest przesłanie słów Jezusa skierowanych do bezpośrednich Jego słuchaczy. Niestety, pozostali oni zamknięci na to orędzie, dlatego usłyszeli pod swoim adresem: przewrotne pokolenie.
Wypowiedź Jezusa posiada również szerszy, uniwersalny zasięg, tak jak to zawsze ma miejsce w Jego nauczaniu. Przemawia ono do ludzi wszystkich czasów. Jezus chce przekonać wszystkich, że we wszechświecie trwa nieustanna walka dobra ze złem. Po stronie dobra stoi Jezus i wszyscy, którzy wybrali życie według Ewangelii, natomiast zło jest reprezentowane i propagowane przez szatana i tych, którzy oddali się mu w niewolę poprzez świadomie popełniane grzechy. Trzecia grupa nie istnieje. W duchowej wojnie między dobrem i złem nie ma remisu, nie ma zawieszenia broni czy paktów o nieagresji. Ta wojna trwa nieustannie i jest bezwzględna. Kto chciałby stać z boku i neutralnie przyglądać się wydarzeniom, w jednej chwili, automatycznie, zostaje wchłonięty przez świat zła. Zły duch nie próżnuje.
Z zadziwiającą gorliwością angażuje się w swoje dzieło, a jest nim rozprzestrzenianie, mnożenie w świecie grzechu. Jego celem jest zniewolenie jak największej liczby ludzi. Ci ostatni, jeżeli zdecydowanie nie opowiedzą się po stronie Jezusa, po stronie dobra, stają się łatwym łupem demona. Nawiązując do nauki Jezusa, nie wystarczy czynić okresowych porządków w swojej duszy, ale potrzeba solidnie zająć się swoim życiem duchowym. Diabeł uczyni wszystko, aby odzyskać to, co utracił. Będzie bez końca powracał z nieprzebranym orężem wszelkich pokus zła i jeżeli zastanie duszę czystą, ale chwiejną, nieumocnioną w Bogu, wcześniej czy później dopnie swego. Przegrana w tym wypadku może wiele kosztować, nawet wieczność. Tylko głęboka, nieustanna więź z Jezusem, jedynym pogromcą złego ducha, gwarantuje wytrwałość w wierze i zwycięstwo.
I nie dopuszczaj do nas pokusy, ale nas zbaw od złego (Mt 6, 13).