Dwunasty rozdział Ewangelii Mateusza wyróżnia się bogactwem treści i ambiwalencją tematyczną: od Belzebuba i demonów do Ducha Świętego, od tłumu zwolenników Jezusa do szukania sposobu likwidacji niewygodnego Nauczyciela, od uzdrawiania ludzi do nazywania ich potomstwem żmijowym. Kolejna perykopa uzupełnia ten repertuar. Otóż w miejsce rywalizacji złodzieja z gospodarzem, którego dom przyszedł ograbić, drzewa przynoszącego owoce i skarbca o dobrej lub złej zawartości, Jezus przywodzi znane postacie rodem ze Starego Testamentu, aby z ich pomocą uczynić zrozumiałym to, co nie dla wszystkich było oczywiste.
Znowu pojawiają się faryzeusze, tym razem z nauczycielami Pisma. Być może chodzi o to samo gremium, które posądziło Jezusa o demoniczność, a wcześniej z taką zażartością broniło nienaruszalności szabatu. Tym razem nie atakowali Jezusa wprost, ale domagali się znaku potwierdzającego Jego mandat. Wielość uczynionych cudów i dosadność nauki Jezusa nie potrafiły ich przekonać co do Jego osoby i posłannictwa. Żądanie znaku nie było szczere, nie wynikało z dobrej woli. Wyrażało ich niewiarę, szukanie punktu zaczepienia dla postawienia kolejnych zarzutów i może najbardziej pokazywało ich bezsilne miotanie się w zetknięciu z mocą i mądrością Jezusa. Dlatego nie otrzymali tego, czego żądali, a jednocześnie narazili się na kolejne zdemaskowanie ich tępoty. W ocenie Jezusa byli ludźmi złymi i wiarołomnymi. Tak oddaje to tłumaczenie Biblia Paulistów, ale należy przyznać, że jest to przekład dosyć eufemistyczny. Grecki przymiotnik ponera posiada o wiele szersze znaczenie i mocniejszy wydźwięk niż tylko złe. Oznacza także: niegodziwe, podłe, wstrętne. Drugi termin określający adwersarzy Jezusa moihalis dosłownie oznacza cudzołożnica, a w wersji przymiotnikowej cudzołożny. Dosadność tego typu oskarżeń z ust Syna Bożego pozostaje aż nadto wymowna…
Po przedstawieniu sytuacji związanej z postawą religijną faryzeuszów i nauczycieli Pisma, Jezus odwołał się do proroka Jonasza. Chodziło o bohatera Księgi Jonasza w odróżnieniu od Jonasza, proroka działającego w VIII w. przed Chr. w Królestwie Północnym Izraela (2 Krl 14, 25). Pan Jezus wspomniał dwa epizody z życia Jonasza, wydobywając z nich dwa ważne tematy teologiczne. Jak czytamy w Księdze Jonasza, prorok został wrzucony do morza i tam połknięty przez wielką rybę. Przebywał w jej wnętrznościach trzy dni, po czym został przez nią wypluty na brzeg. Po tym doświadczeniu rozpoczął misję przepowiadania, do której wzywał go Bóg. Jezus odniósł to biblijne wydarzenie do swojego przyszłego zmartwychwstania. On również będzie przebywał trzy dni w grobie, a następnie zmartwychwstanie. Widzimy więc, że Jezus ukazał pełny sens historii Jonasza, wcześniej był on niemożliwy do odczytania. Po drugie, jest to de facto pierwsza zapowiedź Jego śmierci i zmartwychwstania. Jezus trzy razy bardzo konkretnie zapowiadał swoją mękę, śmierć i zmartwychwstanie (Mt 16, 21; 17, 22-23; 20, 17-19), ale to właśnie w tym miejscu po raz pierwszy poruszył ten temat. Jego zmartwychwstanie będzie największym znakiem danym światu. Zwycięstwo nad śmiercią będzie największym dowodem Jego Bóstwa. Właśnie ten znak miał na myśli, kiedy zwracał się do napadających Go faryzeuszów. Nie ma i nie będzie bardziej wyrazistego znaku. Przyszłość jednak pokaże, że nie dla wszystkich było to aż tak bardzo oczywiste. Zatwardziałość serca i zła wola uniemożliwiły liderom narodu, i ludziom im podobnym, uwierzyć w zmartwychwstanie Chrystusa, przyjąć największe dobro podarowane ludziom przez Boga.
Druga idea teologiczna wynikająca z biblijnego opowiadania o Jonaszu dotyczy nawrócenia. Jonasz wzywał do nawrócenia mieszkańców Niniwy i ci, posłuszni jego słowu, z wielką odpowiedzialnością podjęli dzieło nawrócenia, co z kolei wyzwoliło Boże miłosierdzie względem nich. Opowiedziana historia nawrócenia jest o tyle niezwykła, że Niniwa wzbudzała negatywne skojarzenia, ponieważ była stolicą Asyrii, śmiertelnego i bezwzględnego wroga Izraela. Imperialistyczna ekspansja Asyrii doprowadziła do zdobycia Samarii w 721 r. przed Chr. i deportacji tysięcy Izraelitów z Północnego Królestwa. To wrogie i znienawidzone miasto pojawia się w Księdze Jonasza jako przykład otwartości na Boże wezwanie, i ten fakt przypomniał Jezus. Jak bardzo zatwardziałe były serca otaczających Go ludzi, skoro mieszkańców pogańskiego miasta ocenił wyżej i zapowiedział im lepszy los na sądzie ostatecznym.
Jonasz mógł przecież zdenerwować, rozzłościć mieszkańców Niniwy swoim przepowiadaniem, a jednak mu uwierzyli, choć właściwie był nikim. Nie przedstawił się im i nie uczynił żadnego znaku potwierdzającego, że jego misja pochodzi od Boga. Jezus zaś przyszedł jako Ten, którego od wieków zapowiadano i oczekiwano, nauczał, czynił cuda i znaki, a jednak nie był przyjęty, został odrzucony i zniszczony. Podobnie rzecz się ma z historią królowej Saby, do niej również odwołał się Jezus. Monarchini przybyła w gości do króla Salomona i była oczarowana jego bogactwem i potęgą. Usłyszawszy o niezwykłym władcy, zdobyła się na trud i pokonała daleką drogę, aby osobiście przekonać się o jego mądrości. Poganka pełna dobrej woli i zaangażowania w dążeniu do poznania wyższych wartości w ocenie Jezusa stoi nieporównywalnie wyżej niż współczesne Mu pokolenie, ciasne w swoim postrzeganiu rzeczywistości, odrzucające możliwość osobistego kontaktu z Bożym Synem, kimś nieporównywalnie większym niż sławny Salomon.
Zmartwychwstanie Jezusa i otwarta brama do życia wiecznego dla wszystkich, którzy w Niego uwierzyli, są centrum chrześcijaństwa. Bez prawdy o zmartwychwstaniu, o życiu wiecznym człowieka nie ma chrześcijaństwa, nie ma Kościoła. To jest ten największy znak dany ludzkości przez Bożego Syna. Trzeba tylko uwierzyć. Jest jakimś przedziwnym paradoksem, że to, co stanowi największe dobro dla człowieka, często pozostaje czymś niemożliwie trudnym do przyjęcia. Dyskusja zacietrzewionych faryzeuszów z Jezusem ciągle się powtarza w historii zbawienia. A przecież, jeżeli Chrystus nie zmartwychwstał, daremna jest nasza wiara (por. 1 Kor 15, 17), daremne jest w ogóle nasze egzystowanie na ziemi. Wszystko traci sens i cel. Dlatego Jego zmartwychwstanie rzeczywiście stanowi największy i najważniejszy znak dla człowieka, znak w możliwie najbogatszym tego słowa znaczeniu.
Jeżeli zostaliśmy złączeni z Nim przez śmierć podobną do Jego śmierci, będziemy także złączeni przez podobne zmartwychwstanie (Rz 6, 5).