Treść perykopy różni się wyraźnie od poprzednich perykop jedenastego rozdziału odmienną tonacją. O ile wcześniej Jezus krytykował, żalił się, smucił, o tyle teraz pełen radości, wręcz egzaltacji, zwraca się do Ojca Niebieskiego. Interesujący nas fragment zasługuje na dodatkową uwagę z tej przyczyny, że stanowi dosyć rzadki przykład otwartej, publicznej modlitwy Jezusa. Owszem, ewangelista Jan podaje wiele przykładów takiej modlitwy Jezusa, ale w tradycji synoptycznej stanowi ona unikalne zjawisko. W rozważanej przez nas Ewangelii, oprócz tego fragmentu, jeszcze tylko jeden raz, w Getsemani, Jezus będzie modlił się w podobny sposób, lecz przy ograniczonym udziale świadków (Mt 26, 36-46). Nie wspominamy modlitwy Ojcze nasz, ponieważ w rzeczywistości nie jest modlitwą Jezusa.
Tylko pozornie wydaje się, że fragment ten nie pasuje do kontekstu. Wielu było zamkniętych na Osobę i naukę Jezusa, co znalazło wyraz w gorzkich słowach Jezusa w poprzednim urywku, ale też nie można powiedzieć, że taka postawa dotyczyła ogółu. Wielokrotnie ewangeliści informują, że tłumy ludzi szły za Jezusem, trwały przy Nim, słuchały Jego nauczania przez kilka dni, zapominając o jedzeniu (Mt 14, 13-21; 15, 32-39). Wszystko wskazuje na to, że tłumy te składały się z ludzi prostych, galilejskiej biedoty. Na co dzień byli zmordowani ciężką pracą, wyzyskiwani przez obszarników ziemskich; często zadłużeni i przymierający głodem. Ze strony duchowych przywódców narodu nie mogli liczyć na wsparcie. Bez akademickiej znajomości Prawa, uwikłani w różne życiowe sytuacje, niemoralne z pozycji faryzejskich purytanów, spotykali się z pogardą i odrzuceniem. Na co dzień mieli realne problemy z przeżywaniem wiary przenikniętej nadzieją…
Idąc za Jezusem, spotkali się z czymś, czego nigdy wcześniej nie doświadczali w swoim marnym życiu. Ktoś skierował na nich uwagę, zajął się ich problemami, cierpieniem. Poczuli wartość człowieczeństwa. Ten, za Którym poszli, szczerze pragnął ich dobra, ich szczęścia. Nie musieli obawiać się wyzysku, skrzywdzenia. W ich życiu pojawił się błysk nadziei. W swoim ubóstwie, niedostatku, życiowym sponiewieraniu spodobali się Bogu, który odkrył ich serca na zbawcze przesłanie swojego Syna. Nie zwracał uwagi na ich status społeczny, poziom wykształcenia, sytuację moralną. Stwórca obdarzył ich bezgraniczną miłością, dla Niego byli dziećmi szczególnej troski… Jezus jest zachwycony postawą Ojca i daje temu wyraz w spontanicznej modlitwie, która jednocześnie pokazuje Jego serdeczną zażyłość z Ojcem. Wyraża się to szczególnie w ostatnim zdaniu perykopy. Ja i Ojciec jedno jesteśmy, zanotuje inny ewangelista słowa Jezusa (J 10, 30).
Inni też mieli taką możliwość, mieli jeszcze większe szanse usłyszeć Ewangelię, uczynić jej słowa treścią życia, doświadczyć czułej miłości Ojca Niebieskiego, ale wzgardzili, machnęli ręką. Dobra Nowina przeszła niejako obok nich. Można mieć tylko nadzieję, że nie była to okazja stracona bezpowrotnie. Może później, może w nauczaniu Kościoła, może nawet wielokrotnie do nich powróciła. Z pewnością Bóg dawał im jeszcze szanse, ale jak były one przyjęte, jak wykorzystane, tego nie wiemy. Wiemy natomiast, że Bóg troszczy się o małych i ubogich, o grzesznych, ale nawracających się, o wiernych Jemu. Święty Piotr powie: Bóg jednakowo traktuje wszystkich ludzi. W każdym narodzie miły jest Mu ten, kto się Go Boi i postępuje uczciwie (Dz 10, 34).
Niech będzie błogosławiony Bóg, Ojciec naszego Pana Jezusa Chrystusa, Ojciec miłosierdzia i Bóg wszelkiego pocieszenia (2 Kor 1, 3).