Znaczna część jedenastego rozdziału Ewangelii Mateusza – ponad połowa – poświęcona jest osobie Jana Chrzciciela. Pierwsze dwie perykopy dotyczą wprost tej postaci, a trzecia wyraźnie nawiązuje do jego osoby i działalności. Po raz ostatni ewangelista wspomniał Jana Chrzciciela w związku z rozpoczęciem publicznej działalności Jezusa, informując, że uwięzienie Chrzciciela dało początek wystąpieniu Jezusa (Mt 4, 12.17).
O samym aresztowaniu Jana, o jego przyczynie, Mateusz – na razie – nie podał żadnych wiadomości. Temat ten pojawi się w związku ze śmiercią wielkiego Poprzednika, ale nastąpi to dopiero w Mt 14, 1-12.
Jan Chrzciciel przebywał w więzieniu. Uwięziony przez Heroda Antypasa był przetrzymywany w twierdzy Macheront, na wschód od Morza Martwego. Wszystko wskazuje na to, że Jan miał możliwość kontaktu ze swoimi uczniami, skoro posłał ich do Jezusa. Ewangelista Marek przekazał, że Herod liczył się z Janem, uważał za człowieka sprawiedliwego i świętego, brał go w obronę, chętnie go słuchał (Mk 6, 20). Z tych informacji może wynikać, że warunki więzienne nie były dla Jana zbyt surowe, dlatego zachował pewien kontakt z otoczeniem.
Może zastanawiać reakcja Jana na działalność Jezusa. Dlaczego ten, który był prorokiem i z woli Bożej miał przygotować drogę Mesjaszowi, który ochrzcił Jezusa w Jordanie, dając przy tym świadectwo rozumienia osoby i misji Jezusa, stawia tak dziwne pytania? Czyżby zwątpił? A jeżeli tak, to w jaki sposób zwątpienie znalazło drogę do takiego ascety, proroka, prawdziwego sługi Bożego? Wydaje się, że chcąc wyjaśnić ten kazus, należy uwzględnić fakt, iż Jan – niezależnie od tego, że był człowiekiem posłanym przez Boga – pozostawał dzieckiem swojej epoki i narodu, z jego religią i tradycjami. W te ostatnie wpisywały się oczekiwania mesjańskie nacechowane dosyć jasno określoną wizją Mesjasza. Ten, którego głosili prorocy, i którego z tęsknotą oczekiwano, miał być wybawcą Izraela, narodu umiłowanego przez Boga. Jego misję rozumiano jednak w kategoriach doczesnych, przy tym wyraźnie nacjonalistycznych. Mesjasz miał pogromić wrogów Izraela, w tym wypadku chodziło przede wszystkim o Rzymian, i zapewnić dobrobyt, wolność i pokój dla Izraela w granicach dawnego królestwa Dawida. Tego rodzaju wizje mesjanizmu, z różnymi akcentami i odcieniami, panowały na przełomie starej i nowej ery, dlatego wolno zakładać, że Jan Chrzciciel w podobny sposób pojmował ideę mesjanizmu. Jan nie należy do epoki Nowego Testamentu. Był postacią starotestamentalną, chociaż żył w czasach Jezusa Chrystusa. Do tego dochodzi atmosfera więzienia, która mogła sprzyjać zniecierpliwieniu, czy nawet czysto ludzkiemu duchowemu podłamaniu. Jan nie mógł spotkać się z Jezusem, osobiście przekonać się o celowości Jego postępowania.
Reakcja Jana zwraca uwagę na niezwykłość osoby Jezusa i oryginalność Jego posłannictwa. Jezus od samego początku zdecydowanie odciął się od wizji mesjanizmu pielęgnowanej przez współczesnych Mu Żydów. Jego misja miała charakter zbawczy. Celem Jego nauczania, a następnie śmierci krzyżowej i zmartwychwstania było pojednać grzeszną ludzkość z Ojcem w niebie. Jakiekolwiek tendencje nacjonalistyczne czy militarne były Mu zupełnie obce. Dał temu wyraz już w sposobie przyjścia na świat. Konkretnie oznajmił swoją relację do Boga, a przez to i stosunek do świata, odpierając pokusy szatana na pustyni, Jego mowy natomiast, zwłaszcza Kazanie na Górze, stanowią pełną wykładnię zbawczej misji Syna Bożego na ziemi.
Odpowiadając posłańcom Jana Chrzciciela, Jezus nie stosuje jakiejś wyszukanej, uporczywej apologii. W swojej odpowiedzi odwołuje się do tekstu Pisma Świętego, konkretnie do proroctw Izajasza. Nie pierwszy raz, ani też nie ostatni, Jezus postępuje w ten sposób. Cytatami biblijnymi odpowiadał kusicielowi na pustyni i podobnie będzie rozmawiał ze swoimi oskarżycielami, zarówno w licznych dysputach, jak i w czasie procesu przed śmiercią. Po raz kolejny też Jezus zwraca uwagę na wiarę ludzi słuchających Jego nauki i będących świadkami Jego czynów. Na nic nie zda się przekonywanie czy udowodnianie boskiego pochodzenia. Jego osobę i głoszoną Ewangelię można przyjąć tylko przez wiarę. Wszystkich, którzy potrafią zdobyć się na to, Jezus obdarza błogosławieństwem, czyni szczęśliwymi.
Nawet tak świętego człowieka, jakim był Jan Chrzciciel, nachodziły wątpliwości. Nie należy się temu dziwić. Warto zwrócić uwagę na to, że prorok w swoim trudnym położeniu, zarówno zewnętrznym, jak i duchowym, podjął trud poszukiwania prawdy. Nie poddał się apatii, zrezygnowaniu. Nie przeklinał swojej sytuacji, nie rozpaczał. Wytrwale szukał i znalazł odpowiedź wyrażoną w Bożym słowie. I z tego punktu widzenia Jan wnosi coś bardzo cennego do opowiedzianej historii. Dla czytelników Ewangelii jest świadkiem nadziei w każdej życiowej sytuacji.
Obyście tylko trwali w wierze, pewni, mocni i niezachwiani w nadziei Ewangelii, którą usłyszeliście (Kol 1, 23).