50. Uzdrowienie opętanego Mt 9, 32-34

Krótka perykopa, opowiadająca o uzdrowieniu człowieka opętanego, kończy swoisty maraton relacji na temat cudownych uzdrowień dokonywanych przez Jezusa, opisanych w tej sekcji Ewangelii Mateusza. Owszem, w Pierwszej Ewangelii jeszcze kilka razy spotkamy się z uzdrowicielską działalnością Jezusa czy to w postaci opisu pojedynczych uzdrowień, czy też z sumarycznym ujęciem cudownych interwencji Jezusa wśród ludzi chorych, ale tak skondensowanego materiału dotyczącego uzdrowień, jak ma to miejsce w Mt 8 – 9, więcej w tej Ewangelii nie znajdziemy. W tym kontekście warto jeszcze raz uświadomić sobie upodobanie ewangelisty do konstruowania tematycznych bloków. Z takim zjawiskiem, dotyczącym innych tematów niż uzdrowienia, spotkamy się w tej Ewangelii jeszcze kilkakrotnie.

Opisany egzorcyzm posiada swoją paralelę w Ewangelii Łukasza (Łk 11, 14-16), z małymi jednak różnicami. O ile Mateusz bardziej niż Łukasz rozwinął motyw zdziwienia tłumu na widok tego, co dokonał Jezus, o tyle trzeci ewangelista więcej uwagi skupił na reakcji przeciwników Jezusa. Istnieje również opinia wśród uczonych, iż interesujące nas wydarzenie stanowi dublet sceny przedstawionej w Mt 12, 22-24. Rzeczywiście, obydwa opisy są bardzo podobne do siebie. Ten fakt skłania niektórych do twierdzenia, iż chodzi o jedno i to samo wydarzenie, które ewangelista przedstawił dwa razy, przy czym opowiadanie z Mt 12, 22-24 posiada status pierwszeństwa. Możliwe, że tak jest. Należy jednak zwrócić uwagę na istniejące różnice w dwóch opisach: w naszej perykopie opętany jest niemy, w Mt 12, 22-24 niemy i ślepy; w opowiadaniu z dwunastego rozdziału występuje tytuł Syn Dawida w odniesieniu do Jezusa i imię Belzebub odnoszące się do przywódcy demonów, czego nie ma w perykopie Mt 9, 32-34. Każde z tych opowiadań osadzone jest w odrębnym kontekście opisanych wydarzeń z życia Jezusa. Trudno wytłumaczyć, dlaczego Mateusz miałby powtarzać opis tego samego wydarzenia. Ponieważ egzorcyzmy były znaczącą częścią zbawczej działalności Jezusa, Mateusz posługiwał się wypracowanymi przez siebie środkami i sposobami wyrazu literackiego, tworząc bardzo podobny do siebie przekaz. W ten sposób postępuje większość ludzi zajmujących się tworzeniem tekstu. Posiadają swoje utarte schematy, wypracowaną frazeologię, styl literacki i stosują te środki przy różnych okazjach. Nierzadko dotyczy to również tych, którzy skalpelem racjonalnej krytyki próbują udoskonalać przesłanie Ewangelii…

Uwolnienie opętanego, opisane w Mt 9, 32-34, następuje bezpośrednio po uzdrowieniu dwóch niewidomych, co ewangelista wyraźnie zaznaczył: zaledwie tamci odeszli… Opętany zapewne był również głuchy (w rzeczywistości greckie słowo kofos znaczy jednocześnie niemy i głuchy). Z przyczyny niewielkiej wiedzy medycznej, w starożytności często utożsamiano choroby psychiczne, czy psychosomatyczne, z działaniem sił ponadnaturalnych. W powszechnym rozumieniu przyczyną tych chorób był demon mieszkający w człowieku. Często więc można spotkać się z twierdzeniem, że nie wszystkie opisane w ewangeliach przypadki opętania rzeczywiście takimi były. Zaszeregowanie ich do tej kategorii wynikało bardziej z ludowego przekonania niż ze stanu faktycznego. Owszem, ewangelie powstawały w swoim środowisku socjalnym, które odcisnęło w nich swój ślad, wydaje się jednak, że należy być bardzo ostrożnym z wydawaniem arbitralnych sądów w diagnozowaniu chorób, które uzdrawiał Jezus. Doświadczenie pokazuje, iż rzeczywistemu opętaniu człowieka niejednokrotnie towarzyszy rodzaj jakiejś deformacji psychofizycznej. Nie można zatem wykluczyć, iż opisany w Ewangelii przypadek dotyczył rzeczywistego opętania. Biorąc to pod uwagę, o wiele bezpieczniejszym i bardziej prawidłowym będzie trzymanie się tekstu niż opieranie się na dywagacjach i hipotezach.

Sam moment wyrzucenia złego ducha nie został opisany. Mamy jedynie stwierdzenie faktu. Wyzwolenie z mocy nieczystych sił przywróciło wcześniej choremu człowiekowi zdolność mówienia. Mateusz bardziej niż samo uzdrowienie akcentuje reakcję otoczenia na zaistniałe wydarzenie. Reakcja jest podwójna: zdumienie, zachwyt, uznanie tłumów i sceptycyzm połączony z wrogością ze strony faryzeuszy. W pierwszym przypadku chodzi o zachwyt na poziomie czysto naturalnym. Reakcja tłumu nie jest jeszcze wyznaniem wiary w bóstwo Jezusa. Dla ludzi, świadków tego uzdrowienia, Jezus jest kimś niezwykłym, ale nie jest ani Mesjaszem, ani Synem Bożym. Są to pewne zaczątki wiary, dobry wstęp, ale droga jest jeszcze daleka. Jeżeli chodzi o drugą grupę, to duchowi liderzy narodu po raz kolejny wyrażają swoje wrogie nastawienie względem Jezusa. Z przejawami tego konfliktu spotykaliśmy się już wcześniej w Ewangelii Mateusza, ale w tym momencie narastający antagonizm osiągnął charakterystyczny punkt. Faryzeusze zarzucili Jezusowi związek ze światem ciemności. Jest to oskarżenie tyle samo krzywdzące, co absurdalne. Ten, który przyszedł na świat, aby wyzwolić ludzkość z mocy panowania zła, jest utożsamiany z tym, co jest dla Niego całkowicie wrogie. W demonstrowanych oskarżeniach widać wyraźnie złą wolę adwersarzy, w myśl zasady: im gorzej, tym lepiej. Temat podobnych oskarżeń powróci jeszcze w dalszej lekturze Ewangelii.

Nasza perykopa ukazuje nam osobę Jezusa, Jego moc i miłość względem potrzebujących. Jej lektura pokazuje również, jak trudno jest człowiekowi zająć właściwą postawę wobec Jezusa. Natura ludzka buntuje się wobec swego Pana i Boga. Wyraża się to na różne sposoby: od otępienia umysłu, poprzez świecką ocenę rzeczywistości, na złej woli skończywszy. Jezus, Zbawiciel świata, pragnie przemienić taki stan rzeczy, pragnie uwolnić człowieka z mocy zła. Jest cierpliwy i konsekwentny. Posiada ogromną moc i jeszcze większą miłość. Oczekuje wiary i ufności z naszej strony. Pragnie czynić takie same, a nawet jeszcze większe cuda w naszym życiu. „Piłka” ciągle zostaje po naszej stronie… Panu, memu Bogu, będę oddawał hołd i tylko Jego będę czcił (por. Mt 4, 10).