Ewangelia Mateusza należy do tak zwanej tradycji synoptycznej, a więc towarzyszą jej niejako paralelnie dwie inne Ewangelie z tej samej tradycji, przekazane nam przez Marka i Łukasza. Pomiędzy tymi trzema zachodzi bardzo wyraźne podobieństwo, choć nie brakuje różnic. Jeżeli dane wydarzenie z życia Jezusa bądź Jego wypowiedź przekazali wszyscy ewangeliści, przynajmniej synoptycy, dla krytycznych interpretatorów posiada ono bardzo wysoki stopień wiarygodności, w myśl funkcjonującego w biblistyce kryterium wielokrotnego świadectwa. Dla człowieka wierzącego wspomniane niuanse nie są aż tak ważne, ponieważ Ewangelię w tej postaci, w jakiej do nas dotarła, traktuje on jako słowo Boże i tak naprawdę tylko to się liczy. Ewangelie stanowią również formę wyznania wiary tych, którzy je pisali. Z tej racji mieli możliwość a nawet obowiązek wyrazić tam siebie jako kogoś zafascynowanego Jezusem i Jego nauką, z drugiej zaś strony jako odpowiedzialnego za słowo i jego skuteczność.
Rozważmy opowiadanie o cudownym uzdrowieniu z gorączki teściowej Piotra, jednego z pierwszych apostołów. Tych ostatnich jest na razie czterech. Ich grupa będzie się powiększała o kolejnych, aż osiągnie liczbę Dwunastu. W relacji Mateusza, oprócz wspomnienia imienia Piotra i jego domu jako początkowego miejsca akcji, nie pada ani jedno słowo na temat uczniów Jezusa. Jezus działa sam i z własnej inicjatywy. Zupełnie inaczej opisują to wydarzenie Marek i Łukasz. Pierwszy z nich ukazuje Jezusa w towarzystwie Jakuba i Jana, którzy wstawiają się za chorą osobą, natomiast u Łukasza Jezus przybywa do domu Szymona otoczony tłumem ludzi i na ich prośbę dokonuje uzdrowienia.
Wiedza medyczna w starożytnym świecie nieporównywalnie ustępowała współczesnej, dlatego gorączkę utożsamiano z demonem obecnym w człowieku. W związku z tym otoczenie mogło przyjąć uzdrowienie kobiety z gorączki jako swego rodzaju egzorcyzm. Nawiasem mówiąc, według Łukasza Jezus zwraca się właśnie do gorączki, a nie do kobiety (zob. Łk 4,39). Takie rozumienie wcale nie musi być czymś błędnym. Choroba, cierpienie to owoc grzechu, posiada więc pewien związek ze złym duchem. Ów bardzo ważny aspekt w dzisiejszym zracjonalizowanym świecie został zapomniany.
Ewangelista stwierdza, że kobieta po doświadczeniu uzdrowienia podniosła się i usługiwała obecnym. Ten ważny moment podkreślają również pozostali synoptycy. Kobieta, chora dotychczas na gorączkę i przez to odczuwająca słabość i bezwład, była niczym [według dosłownego tłumaczenia] ścięta z nóg. Nie mogła czynić dobra w swoim życiu, służyć innym ludziom. Kiedy Jezus wyzwolił ją z owej niemocy, od razu zaczęła służyć, czynić dobro. Przystąpiła do realizacji najbardziej właściwego człowiekowi powołania. Poprzez swoją postawę teściowa Piotra jawi się jako wzór człowieka, który potrafi właściwie odpowiadać, reagować na otrzymywane od Boga dobro. Kobieta ta zgodziła się być przedłużeniem miłosiernej ręki Pana. Ewangelista Mateusza jeszcze wyraźniej ukaże ten temat w przypowieści o nielitościwym dłużniku (zob. Mt 18,23-35).
Uzdrowienie teściowej Piotra nie było jedynym aktem miłosierdzia uczynionym w tym dniu przez Jezusa. Dokonał on jeszcze wiele egzorcyzmów i uzdrowień. Jezus jest pełen współczującej miłości dla wszystkich potrzebujących. Podobnie jak teściowej Piotra nie uzdrowił dzięki koneksjom, jako osoby bliskiej temu, któremu niebawem przekaże klucze królestwa niebieskiego (zob Mt 16,18-19), tak również nie odwrócił się od tych, którzy byli ofiarami życiowych nieszczęść. On, który jest Miłością, pragnie dobra i szczęścia każdego człowieka. Mateusz w swoim stylu zaopatrzył relację o cudownej działalności Jezusa w starotestamentalny cytat (Iz 53,4). Ewangelista, podobnie jak wspólnota pierwszych chrześcijan, zrozumiał Bożą logikę zawartą w historii zbawienia, co pozwoliło mu w świętych tekstach, powstałych wiele wieków wcześniej, dostrzec proroctwo odnoszące się do Jezusa i Jego zbawczej misji.
Ten sam Jezus, który wtedy epatował niezwykłą wrażliwością na widok cierpiących i pokrzywdzonych, działa i dziś w swoim Kościele. Jego miłosierna miłość wykracza poza ramy fizycznej choroby człowieka. On uzdrawia całą osobę. Posiada taką moc. Oczekuje wiary i ufności ze strony tych, którzy potrzebują Jego pomocy. Na tych natomiast, którym pomógł, patrzy z nadzieją, że potrafią rozumieć logikę dobra.
Uzdrów mnie, Panie, i uczyń swoim naśladowcą!