Słowo Boże jest prawdziwym światłem, którego potrzebuje człowiek.
(Benedykt XVI, Posynodalna adhortacja apostolska Verbum Domini, 12)

Jak rozmawiała Święta Rodzina
Biblia pod lupą – 8 września 2018 r. – dr hab. Barbara Strzałkowska

Zacznijmy od rzeczy najprostszej – w jakim języku na co dzień mówiła Święta Rodzina? Niemal cały Stary Testament został spisany po hebrajsku. Ale za czasów Jezusa nie był to już język powszechnie znany i używany na co dzień.

Sytuacja językowa w czasach Pana Jezusa w Palestynie była bardzo skomplikowana. Wiąże się to ze szczególnym położeniem Palestyny, która zawsze była ziemią przejścia, przez którą przebiegały szlaki handlowe, jak również ziemią przechodzącą z rąk do rąk, w której następowała wymiana kulturowa, a w konsekwencji także różnorodność językowa. Historycznie współistniało tam wiele języków: dawniej kananejski, potem hebrajski, w czasach hellenistyczno-rzymskich: grecki i łaciński, a od powrotu z wygnania babilońskiego wśród Żydów upowszechnił się język aramejski. To właśnie język aramejski był językiem, którym najprawdopodobniej mówił Jezus.

Skąd to przypuszczenie? Dlaczego nie na przykład po grecku? Możemy to suponować z faktu, że w spisanych po grecku Ewangeliach zachowały się słowa Jezusa wypowiedziane po aramejsku.

Jest kilkanaście takich terminów aramejskich, choćby zwroty talitha kum, effatha albo wreszcie Eloi, Eloi, lema sabachthani. Ewangeliści zanotowali je w języku aramejskim, tj. najprawdopodobniej w taki sam sposób, w jaki Jezus rzeczywiście je wypowiedział. Wyrażał te słowa w „swoim” języku, co zwłaszcza zrozumiałe jest w kontekście Jego cierpienia i męki, w kluczowym momencie historii zbawienia. Święta Rodzina również, jak się wydaje, porozumiewała się tak jak każda rodzina żydowska żyjąca w Palestynie w tamtym czasie, czyli po aramejsku.

Wiemy w jakim języku, ale ciekawsze i ważniejsze wydaje się pytanie o to, w jaki sposób mówili do siebie Maryja, Józef i Jezus. Jeśli spojrzymy na Pismo Święte – niewiele możemy się dowiedzieć o tym, jak i co mówiła do siebie Święta Rodzina.

Jeśli chodzi o czas dzieciństwa Jezusa i Jego dojrzewania w rodzinie w Nazarecie, są bardzo oszczędne w słowach. Ale to chyba dobrze. To, co najważniejsze w Ewangeliach, dotyczy dzieła zbawczego Jezusa i na tym koncentrują się autorzy biblijni. Trzeba zaznaczyć, że teologia pierwszych wieków nie zastanawia się nad Świętą Rodziną jako taką. Młodość i dorastanie Jezusa nie były kluczowe dla autorów Ewangelii i dla wspólnoty Kościoła ustalającego kanon Pisma Świętego. Krótko opisane tzw. życie ukryte Jezusa jest streszczone w słowach: „Dziecię zaś rosło i nabierało mocy, napełniając się mądrością, a łaska Boża spoczywała na Nim” (Łk 2, 40). Jedyny moment przywoływany w Ewangeliach to ten, gdy dwunastoletni Jezus gubi się swoim Rodzicom w świątyni w czasie obchodów Święta Paschy. Ale potrzeba ludzka, zresztą bardzo pobożna, kazała się zastanowić nad tym, jakim Jezus był dzieckiem, jacy byli Jego ziemscy Rodzice. \

Z tej potrzeby zrodziły się pisma apokryficzne.

Jest kilka takich ewangelii apokryficznych – trzeba dodać: znacznie późniejszych niż te kanoniczne – które opowiadają coś więcej na temat dzieciństwa Jezusa, m.in. Protoewangelia św. Jakuba, Ewangelia dzieciństwa według św. Tomasza czy Ewangelia Pseudo-Mateusza. Nie wiemy jednak, czy teksty te nie były oparte jedynie na pobożnym wyobrażeniu, a nie faktach z życia Świętej Rodziny.

Jaki obraz Jezusa i Jego relacji, Jego języka względem Maryi i Józefa się z nich wyłania?

Teksty te przede wszystkim mają przedstawić Jezusa jako osobę wyjątkową – podkreślić, że już od dziecka był On kimś innym niż zwykli śmiertelnicy. Znajdziemy w nich różne opisy. Z jednej strony Jezus jest tam ukazany jako dziecko, które już od niemowlęctwa wypowiada wzniosłe teologiczne prawdy o sobie, wobec ziemskich Rodziców i wobec innych. Z drugiej, widzimy Jezusa jako dziecko wykazujące się nadludzkimi umiejętnościami, które nie zawsze szły w parze z posłuszeństwem. Znajdziemy np. opis Jezusa lepiącego gliniane ptaszki w szabat, co było zakazane, i ożywiającego te ptaszki, by odfrunęły. Spotykamy w tych opowieściach Jezusa, który uśmierca chłopca, który źle się zachowywał, a później go wskrzesza. Język komunikacji Świętej Rodziny w tych tekstach jest dość specyficzny, bo Jezus nie zawsze jest tam grzeczny, a Święta Rodzina musi nawet często się przeprowadzać, bo wszędzie rodzi się zdumienie nad umiejętnościami Chłopca i Jego swoistą niesfornością.

To bardziej prawdziwy czy po prostu bardziej ludzki obraz Świętej Rodziny?

Zdecydowanie bardziej ludzki, ale jednocześnie oparty nie na wspomnieniach czy faktach, tylko na wyobrażeniach o tym, jak to mogło być… Myślę, że dobrze, iż Ewangelie kanoniczne są bardzo oszczędne w opisywaniu tego, jaka była ta komunikacja Świętej Rodziny, a także pozostawiają pewne niedopowiedzenia. My przecież nie wiemy, jaka ona była. I, co ważniejsze, nie musimy wcale wiedzieć! Czasami mówimy o Świętej Rodzinie bardzo wzniośle, bo potrzebujemy wzoru rodziny do naśladowania. Ale gdy zaczynamy wnikać w opisy tych cudowności, możemy się w nich łatwo pogubić. Albo zbyt bardzo tę Rodzinę „odczłowieczając”, albo zbytnio czyniąc Ją przyziemną. Mądrość tradycji pierwszych wieków polegała na tym, żeby zbytnio nie zagłębiać się w to, jak wyglądała ta komunikacja, ale skupić się na prawdzie zbawczej. Gdy spojrzymy na Ewangelię według św. Marka, która według tradycji jest spisaniem świadectwa Piotra – nie ma tam nic o dzieciństwie Jezusa. Nie było rolą Piotra zastanawiać się nad tym, jakim jego Mistrz był dzieckiem. On nie za tym poszedł. On poszedł za powołaniem Jezusa, w którego uwierzył, że jest Tym, na którego czekał biblijny Izrael.

Często wydaje się nam, że potrzebujemy konkretnego wzoru postępowania, wzoru języka komunikacji w rodzinie, a Ewangelie nam nie dają prostej recepty i odpowiedzi…

Wiara w Chrystusa i zawierzenie Mu swojego życia zmieniają podejście do drugiego człowieka – zarówno w relacjach społecznych, jak i w rodzinie, także w sferze komunikacji. Orędzie Jezusa i Jego dzieło zmienia wszystko w człowieku. Jeśli poprzestaniemy na obrazie naszkicowanym w Ewangelii: „[Jezus] poszedł z nimi i wrócił do Nazaretu; i był im poddany. (…) Czynił postępy w mądrości, w latach i w łasce u Boga i u ludzi” (Łk 2, 51-52), to tak będzie lepiej. Nie musimy dokładnie wiedzieć, jak Maryja zwracała się do Józefa, jak Józef mówił do małego Jezusa – to dość ryzykowna sfera ludzkich wyobrażeń, w której możemy Świętej Rodzinie przypisywać kalkę naszego życia, marzeń. A my nie na wyobrażeniach opieramy naszą wiarę.

Rozmawiał
Mateusz Krawczyk